![]() |
#31 | |
![]() Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 325
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 23 godz 24 min 59 s
|
![]()
Bardzo się cieszę! Bo jak się czyta, to dużo lepiej się pisze!
Cytat:
![]() = = = O dziwo bez większego problemu wygrzebałem się motocyklem z tej gleby, a jedyną stratą jaką poniosłem to zgubiona szpilka do namiotu. Strata nie byle jaka, ponieważ stanowiła ona ponad 33% zabranych przeze mnie szpilek. Tak, wystarczają mi 3 szpilki ![]() 20250505_0713381441.jpg 20250505_0846281461.jpg 20250505_0900251481.jpg Stoję na pole position czerwonego światła w mieście i w lusterku zauważam, że pomiędzy samochodami za mną przeciska się skuterek. Robię mu miejsce, koleżka zatrzymuje się obok mnie, a gdy mu skinąłem głową, on uśmiecha się do mnie (widzę to, przecież jeździ bez kasku). Patrzę, wyciąga komórę, żeby zrobić sobie ze mną selfie. No dobra, podnoszę więc kciuk i szczękę kasku oraz przybieram miłe oblicze ![]() 20250505_0912281491.jpg Nemrut Dağı, czyli Góra Nemrut to szczyt pasma Antytauru w południowo-wschodniej Turcji, wysokości 2134 m npm. Od 1987 roku znajduje się na liście UNESCO. Do celu prowadzi kręta i wąska asfaltowa droga, mająca pewnie dobre 10 kilometrów. W tym czasie wyprzedzam 2 białe busy, jeden z nich jedzie całkiem żwawo, widać, że to nie jego pierwszy dzień w pracy. Zatrzymuję motocykl przed budynkiem, zgodnie z poleceniem pana ochroniarza, który na mój widok wyszedł z budki i wchodzę po bilet (10 euro lub 440 lir). Gdy wychodzę z budynku żwawy bus już zaparkowany przy moim motocyklu, kierowca rozmawia z ochroniarzem. Zwraca się do mnie, że te ostatnie 2 kilometry na miejsce może mnie zawieźć. Nie, dziękuję bardzo. Oj, tam ciężka droga, można się przewalić – pokazuje. Nie no, dzięki – mówię, ale ziarno wątpliwości w mej głowie zasiał. Może rzeczywiście, leżą tam jakieś wielkie kamulce ( ![]() 20250505_0932231551.jpg Na górze został usypany 50-metrowej wysokości kurhan w kształcie stożka, będący grobowcem króla Antiocha I Theosa (I wiek BC). Ale to nie usypany kopiec mnie tu zwabił, lecz kamienne głowy grecko-perskich bogów: Apollo-Mitry, Zeus-Ormuzda, Herkulesa i Tyche. Ponoć głowy zostały strącone z posągów w wyniku trzęsienia ziemi. Przyznam szczerze, że dopiero przeglądając zdjęcia w domowym zaciszu zwróciłem uwagę, że znajdują się tam również korpusy posągów, będąc na miejscu widziałem tylko głowy. Fajne miejsce, widoki, słońce i wiatr, prawie bez ludzi. 20250505_0944021601.jpg 20250505_0945321641.jpg 20250505_0954041711.jpg 20250505_1000231771.jpg Schodzę do motocykla, ubieram się i zaczynam interesować się wystawionym towarem. Pewnie i tak nic nie kupię, ale poglądać można ![]() ![]() 20250505_0928411521.jpg Po drodze pełnowartościowa szama. Ale nie odważyłem się popić kebsa zsiadłym mlekiem ![]() 20250505_1334491881.jpg Biwak tuż przy drodze, fajne miejsce. 20250505_1913521921.jpg A już jutro mam zamiar wjechać do Islamskiej Republiki Iranu! |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#32 |
księgowy...
![]() |
![]()
Z tymi hebrajskimi torebkami do IRANU?
![]() Pisz, pisz przypominają mi sie stare dobre czasy. pozdr. |
![]() |
![]() |
![]() |
#33 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 325
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 23 godz 24 min 59 s
|
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#34 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 325
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 23 godz 24 min 59 s
|
![]()
Nie mam zdjęcia, ale w Turcji często widziałem znak drogowy informujący o ograniczeniach prędkości; dla ciężarówek 60 km/h, dla autobusów 70 km/h, dla samochodów osobowych 82 km/h. Skąd i po co te dwa wzięli
![]() ![]() I jeszcze jedna turecka specjalność, niestety też nie mam zdjęcia. Często widziałem, że przez środek dekli kół ciągników siodłowych (TIRów, czasem także większych busów), tak jak biegnie ich średnica mają przymocowany metalowy daszek, czy raczej profil â trójkątny na przekroju poprzecznym. Gdy TIR jedzie, a koła się obracają, te "daszki" błyszczą się w słońcu, niemal jak koła rydwanów z ostrzami z "Gladiatora", skutecznie skupiając na sobie moją uwagę, jednocześnie rozpraszając ją na ruchu drogowym I jeszcze jedno. Na stacjach benzynowych, pracownik przed odblokowaniem dystrybutora i rozpoczęciem tankowania zawsze sprawdza i wklepuje numery tablic rejestracyjnych. Nie tylko z mojej blachy, widziałem, że tubylców też. Dziwiłem się, jak niejednokrotnie musiał zachodzić dwukrotnie za motocykl, by je zapamiętać i wklepać ![]() Przed południem zbliżam się do przejścia granicznego TR/IR w Kapiköy. Zimno jak diabli, 12C i przenikliwy wicher. Nagle, ze 300 metrów przed pierwszą budką graniczną, na poboczu stoi motocykl i ktoś przy nim. Zwalniam i patrzę na blachy. Francja. Zatrzymuję się obok, pełen radości, bo to pierwszy spotkany przeze mnie podróżnik na motocyklu podczas tej wycieczki. Hi, hello! - krzyczę uradowany. 20250506_1150432001.jpg Jestem też niemało zaskoczony, że to kobieta! W dodatku sama! Ale najbardziej zaskakuje mnie jej wiek, który oceniam po twarzy i dość pulchnej figurze. A ponieważ zawsze szybciej mówię, niż myślę, to mało co nie popełniam wielkiego faux paus, bo już miałem na końcu języka pytanie: How old are you! ![]() No nic, czas leci, pogoda pod psem, czas wjechać do Iranu, może tam będzie cieplej! Ruszam powoli, Nadine też i za chwilę spotykamy się znowu przy okienku tureckim i za drugą chwilę przy pierwszym irańskim okienku. Oddaliśmy dokumenty panu w środku, a koło nas jak spod ziemi wyrasta jakiś chudzielec w kapturze wcinający tłustego kebsa. Staje bez słowa i wpycha go do ust, nas ignorując. Po 3 minutach urzędas z okienka oddaje dokumenty nie nam, lecz temu fixerowi z gębą wypchaną jeszcze kebsem, ten sięga po nie tłustą - bądź co bądź - łapą i bez pytania nas o cokolwiek, bez uzgadniania ceny usługi, mówi jeno, żeby iść za nim, on wszystko załatwi. I tak chodzimy oboje za nim, raz podjeżdżamy motocyklami, potem znowu chodzimy. Ale co to za granica! Coś między halą odlotów samolotową, a magazynami firmy transportowej, wszędzie kupa ludzi. Mrówki muszą wysiadać z busów i na piechotę czmychać. Kontrole bagaży. Na szczęście u mnie kończy się na zadawaniu głupich pytań o narkotyki i alkohol. Ścieżka wędrówki z dokumentami wcale nie przebiega liniowo, zdany sam na siebie, spędziłbym tam... aż boję się pomyśleć. W rozłożonych na stole dokumentach Nadine dostrzegam jej datę urodzenia. W ogóle wiek, to przecież kwestia subiektywna. Ale w dalszych etapach podróży zarówno ja będę zaskakiwany wiekiem spotkanych osób, jak i vice versa. Fixer odwala całą robotę za kolejnych urzędasów, nawet otwiera w odpowiednich miejscach te karnety, te otrzymane fiszki, pokazuje palcem gdzie mają przybić stempel, miałem wrażenie, że niekiedy wręcz płaszczy się przed âszejkamiâ przejścia granicznego królującymi w swoich brudnych barakach. Bo przecież oni mają czas i tu rządzą. W pewnym momencie fixer podaje mi swój telefon, żebym sobie z kimś (?) pogadał. Po drugiej stronie słuchawki inny cwaniak tłumaczy mi, żebym przyjechał do niego do Choy, przenocuje mnie, wymieni mi kasę, załatwi kartę SIM z internetem, i nawet poczęstuje mnie herbatą i wszystko będzie cacy. Po prostu jedź za tą francuską, ona też do mnie zmierza. Już chyba pół świata wie, że białas z Polski wjechał do Iranu⌠Po godzinie i 40 minutach wszystko gotowe. Fixer bez słowa oddaje Nadine komplet jej podbitych dokumentów, po czym staje twarzą do mnie i tłumaczy mi, że on się tu napracował i że należy mu się wynagrodzenie. Wiadoma rzecz. Negocjujemy kwotę dopiero teraz, co nie ukrywam działa na moją korzyść, przybijamy piątki i się rozchodzimy. Podchodzę nieco skonfundowany do Nadine i pytam Tobie nie kazał zapłacić ![]() ![]() 20250506_1331182011.jpg 20250506_1712452041.jpg Ostatnio edytowane przez Mech&Ścioła : 30.05.2025 o 14:12 |
![]() |
![]() |
![]() |
#35 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 325
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 23 godz 24 min 59 s
|
![]()
A jednak odpowiedzi Nadine wciąż mnie ciekawią i co pewien czas o tym myślę. Jak zresztą nie myśleć o Francji będąc w Iranie, gdy na ulicach 50% samochodów osobowych to peugeot’y. Ale o motoryzacji będzie w dalszej części. Przed przyjazdem do Iranu wiedziałem jedynie, że na wygnaniu w Paryżu przebywał ajatollah Ruhollah Chomeini (albo Chomejni, jak piszą niektórzy). Wygnanie trwało 15 lat (zanim dotarł do Francji przebywał w Turcji, a potem w Iraku), a triumfalny powrót Chomeiniego do Iranu nastąpił w 1979 roku. Miał wtedy 76 lat, a jego oblicze wciąż można sławić m.in. na wielu starszych banknotach.
20250508_0540233121.jpg Oto, czego się dowiedziałem o relacjach między tymi państwami. Relacje dyplomatyczne między Iranem a Francją sięgają XVII wieku. Francja, w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii czy Rosji nie miała w Iranie ambicji kolonialnych, co było postrzegane pozytywnie przez Persów. Przed rewolucją islamską w 1979 roku Francja miała znaczący wpływ kulturowy na Iran, szczególnie wśród elit. Język francuski, kultura i edukacja zagraniczna były popularne wśród irańskiej klasy wyższej. Francuskie szkoły i instytucje kulturalne, odgrywały ważną rolę w wymianie intelektualnej. W latach 20. i 30. XX wieku wielu irańskich studentów studiowało we Francji dzięki stypendiom rządowym, co przyczyniło się do modernizacji irańskiego systemu edukacji na wzór francuski. Znaczne ochłodzenie stosunków miało miejsce podczas 8-letniej wojny iracko-irańskiej (1980-1988) kiedy to Francja wspierała Irak. Francja była jednym z krajów zaangażowanych w rozmowy dotyczące irańskiego programu nuklearnego, a po zniesieniu sankcji w 2015 roku, Francja aktywnie wspierała odbudowę relacji gospodarczych z Iranem. Z Iranem duże kontrakty podpisał Total, Peugeot, Renault i Airbus. Umożliwiło to Iranowi dostęp do nowoczesnych technologii, choć wiele z tych kontraktów zostało wstrzymanych w 2018 roku. |
![]() |
![]() |
![]() |
#36 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 325
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 23 godz 24 min 59 s
|
![]()
Jestem w Iranie i przyjeżdżam do miasta Marand, gdzie melduję się w hotelu.
20250506_1815492061.jpg W recepcji nikt mnie nie rozumie, a przewinęło się już z 6 osób. W końcu za pomocą kartki i długopisu zaczynamy dochodzić do porozumienia. Pani z recepcji konsultuje telefonicznie z kimś nad nią. Negocjacja ceny pokoju, z 20 dolców stanęło na 15. Ale mam tylko banknot 100 dolarów, oni nie mają wydać. No to może ustalmy cenę za pokój na 10 euro, tu mam taki banknot i będzie po kłopocie â mówię-pokazuję. Nie ma na to zgody. Przychodzi inny pracownik, zasiada przy biurku i wymienia te moje 50 euro na lokalne miliony riali. Nie chciałem skorzystać z łatwego noclegu w Choy, gdzie miałbym załatwione wszystko od ręki, to teraz mam co chciałem. Otóż koleżka za 50 euro liczy mi 4 mln 250 tys. riali, co jest przeszło 10 x mniej dla mnie korzystne niż moja późniejsza najlepsza wymiana pieniędzy. Ale tego jeszcze nie wiem. Tłumaczenie, wymiana kasy i logowanie do pokoju zajęło chyba z godzinę⌠Używając kalkulatora, papieru, rąk i gestów. W końcu gotowe! 20250506_1839342081.jpg I wtedy pojawia się Salva i płynną angielszczyzną jeszcze raz wszystko mi powtarza. Na 19.30 zaprasza mnie do swojego pokoju na kolację. 20250506_1851272111.jpg Przed wyjazdem przeczytałem bardzo ciekawą książkę Piotra Kowalskiego âCo myślisz o Iranie? W gościnie u zwykłych ludziâ, gdzie na wielu przykładach autor wyjaśnia jego zasady. Ja nazwałbym to âgrą wstępnąâ, takimi słownymi uprzejmościami, small talkiem. Szczególnie w pierwszych godzinach i dniach w Iranie byłem przeczulony na tym punkcie, bo nie chciałem wyjść na gbura i chama z dzikiego zachodu ![]() Salva zaprasza mnie do nich na kolację, ale wypada mi podziękować i powiedzieć, że nie przyjdę. Jeśli ponowi zaproszenie, znowu mam się opierać. Dopiero jeśli za trzecim razem nalega, to zgodnie z zasadami tej codziennej irańskiej dyplomacji i kultury, można się zgodzić. Ale ja dopiero jestem swoje pierwsze godziny w Persji, poza tym Salva świetnie rozumie po angielsku, więc nie owijam w bawełnę, tylko mówię: Great! Tylko, czy naprawdę mnie zapraszasz, czy to jest taâarof? Nie, to nie taâarof, przyjdź do nas kolację. Dobra, dziękuję! De facto, w czasie całego swojego pobytu w Iranie, tylko 2 razy ktoś mnie potraktował taâarofem (być może tylko dwa razy to zauważyłem ![]() ![]() ![]() Kolacja sympatyczna, fajne rozmowy, przyniosłem kupione jeszcze w Turcji âgumę z soku z winogronâ z orzechami. Okazuje się, że Salva miała lekcje angielskiego w szkole, a całej reszty nauczyła się z filmów⌠Jestem tym mega zdziwiony, bo jej akcent i dobór wyrazów mogą świadczyć o rocznym pobycie w Oxford! Kilka propozycji zobaczenia ciekawych miejsc w Tabriz, bo tam mieszkają. Na koniec Salva zaproponowała, żebym zapisał jej numer telefonu i kiedyś w razie potrzeby pomocy w tłumaczeniu zadzwonił do niej. I już niedługo skorzystam z tego numeru. Dałem w prezencie drobne polskie gadżety. 20250506_1933092171.jpg |
![]() |
![]() |
![]() |
#37 | |
![]() Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Halinów
Posty: 974
Motocykl: BMW R 100 S, R 1200 GSA
![]() Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 20 godz 21 min 26 s
|
![]() Cytat:
Pisz Pan proszę dalej. ![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#38 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 628
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
![]() Online: 1 miesiąc 10 godz 39 min 36 s
|
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#39 | |
![]() Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 325
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 23 godz 24 min 59 s
|
![]() Cytat:
Pełna zgoda! Ale funkcjonowało swego czasu w moich kręgach takie powiedzonko "To jakiś większy absurd jest" ![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#40 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 325
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 23 godz 24 min 59 s
|
![]()
Muszę przyznać, że przed wyjazdem dość wnikliwie czytałem Wasze irańskie relacje. Ale wciąż nie mogłem ogarnąć tych cen…
20250509_0728203951.jpg Podobno w kwietniu 2025 wartość 1 $ (dolara) wynosiła na czarnym rynku 500-600 tys. riali, czyli za 100 dolarów można było dostać 60 mln riali. Na czarnym rynku, ponieważ wszystkim się to lepiej opłaca. Oficjalny kurs w banku wynosi 42 tys. riali za 1 dolara (za 100 dolarów otrzymuje się 4 mln 200 tys. riali), co jak widać jest śmieszne, ale w hotelu w Marand w przybliżeniu otrzymałem te ponad 4 melony riali za 50 euro. Odnośnie kursu euro i dolara w Iranie podczas mojego pobytu (maj 2025), to euro stało nieco lepiej niż dolar. Wymiana mamony na ulicy nigdy nie była specjalnie trudna. Wystarczyło spytać kogokolwiek i już po chwili odbywało się to, najczęściej koło jakiegoś banku. Bez żadnej krępacji, czy chowania się po bramach, jak pamiętam jeszcze (jak przez mgłę) z Polski. W Tabriz na północy Iranu, za 1 dolca dostałem 400 000 riali (100 dolarów zrobiło ze mnie 40 milionowego bogacza ![]() Zawsze wiedziałem ile zapłacę na stacji benzynowej za pełen bak benzyny. Zazwyczaj tankowałem kilkanaście litrów paliwa (13-17 litrów) i płaciłem za nie 500 tys. riali, czyli 50 tys. tumanów. Akurat na zdjęciu poniżej prawie 40 tys. tumanów, ale najczęściej i tak nikt nie wydawał mi tej dychy, bo to straszne grosze są. 20250512_0616137081.jpg Przed wyjazdem miałem również mętlik w głowie z tymi „tumanami” (a może „tomanami”). Tumany to nie są inne pieniądze, czy inne banknoty, lecz po prostu cena w rialach po umownym skreśleniu jednego zera ![]() Pokój w wypasionym Laleh Hotel w Teheranie to 52 mln riali, czyli jakieś 120 dolców... Na szczęście nie mieli wolnych pokojów ![]() W Isfahanie na 2 noce spałem w Raman Hotel za łączne 30 mln riali (15 mln/noc), całkiem nieźle moim zdaniem, a hotel był super przyjemny! W mieście Yazd spałem w Giti Hotel i za 2 noce zapłaciłem 34 mln (1 noc za 17 mln). W Shiraz bardzo przyjemny 7 Hostel, byłem sam w pokoju 2-os. dormitory za 8 mln riali. Na samym południu Iranu, w Bandar Abbas w GENE Hotel, gdzie waliło fajami i ogólnie nędza, zapłaciłem 15 mln za pokój na jedną noc. A w jeszcze bardziej obskurnym hotelu (bardziej hotelu pracowniczym) w Bandar-e Lengeh spałem za 9 mln riali. Jeśli chodzi o inne ceny. 3 zwykłe damskie chustki kupione na bazarze kosztowały łączne 5 mln riali, czyli ok. 20 PLN (jeśli przeliczyć wg ceny za 1 noc w hotelu w Isfahanie). Za bilet do nic nie wartego CzakCzak (cena dla inostrańców) dałem 3 mln riali. A za siatkę pełną zakupów (2 cole w puszce, duża kanapa, duża sałatka, 2 energetyki, 3 małe batony, paczka herbaty, puszka fasoli) dałem 5 mln riali. Za omleta z herbatą, pieczywem, cebulką i kolą w drodze do Persepolis dałem 1 mln (2 pełne baki wahy) i najadłem się pod korek. Lecz na samym początku, na północy Iranu za taki sam posiłek zapłaciłem 5 x tyle! Bilet do Persepolis to wydatek 3,5 mln riali + 2 mln za parking. Moje wnioski są takie, że koszt paliwa jest zupełnie pomijalny. Najdroższe jest jedzenie oraz zakupy spożywcze. Hotele nie są szczególnie drogie. Generalnie, przeciętnego człowieka z Polski stać na utrzymanie się w Iranie. |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Iran 2022 – tym razem naprawdę! | Dredd | Trochę dalej | 63 | 19.05.2025 20:16 |