Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29.05.2025, 12:28   #31
Mech&Ścioła
 
Mech&Ścioła's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 325
Mech&Ścioła jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 23 godz 24 min 59 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał dawid8210 Zobacz post
Czyta się, czyta
Bardzo się cieszę! Bo jak się czyta, to dużo lepiej się pisze!

Cytat:
Napisał PARYS Zobacz post
Stary to next time wołaj kuźwa pożyczę Ci swój namiot! To przynajmniej będę mógł powiedzieć że MÓJ NAMIOT TAM BYŁ
A może to jest niezły pomysł na interes? No wiecie, tak jak zabierali jakieś przedmioty w kosmos, tylko po to, by je potem sprzedać z zyskiem.

= = =

O dziwo bez większego problemu wygrzebałem się motocyklem z tej gleby, a jedyną stratą jaką poniosłem to zgubiona szpilka do namiotu. Strata nie byle jaka, ponieważ stanowiła ona ponad 33% zabranych przeze mnie szpilek. Tak, wystarczają mi 3 szpilki

20250505_0713381441.jpg

20250505_0846281461.jpg

20250505_0900251481.jpg

Stoję na pole position czerwonego światła w mieście i w lusterku zauważam, że pomiędzy samochodami za mną przeciska się skuterek. Robię mu miejsce, koleżka zatrzymuje się obok mnie, a gdy mu skinąłem głową, on uśmiecha się do mnie (widzę to, przecież jeździ bez kasku). Patrzę, wyciąga komórę, żeby zrobić sobie ze mną selfie. No dobra, podnoszę więc kciuk i szczękę kasku oraz przybieram miłe oblicze On też szczęśliwy. Czekamy dalej na zielone. Po chwili pyta skąd jestem. Gdy słyszy „Polonia!” jego postać jeszcze bardziej się rozpromienia. I jak tu nie lubić Turków!

20250505_0912281491.jpg

Nemrut Dağı, czyli Góra Nemrut to szczyt pasma Antytauru w południowo-wschodniej Turcji, wysokości 2134 m npm. Od 1987 roku znajduje się na liście UNESCO.

Do celu prowadzi kręta i wąska asfaltowa droga, mająca pewnie dobre 10 kilometrów. W tym czasie wyprzedzam 2 białe busy, jeden z nich jedzie całkiem żwawo, widać, że to nie jego pierwszy dzień w pracy. Zatrzymuję motocykl przed budynkiem, zgodnie z poleceniem pana ochroniarza, który na mój widok wyszedł z budki i wchodzę po bilet (10 euro lub 440 lir). Gdy wychodzę z budynku żwawy bus już zaparkowany przy moim motocyklu, kierowca rozmawia z ochroniarzem. Zwraca się do mnie, że te ostatnie 2 kilometry na miejsce może mnie zawieźć. Nie, dziękuję bardzo. Oj, tam ciężka droga, można się przewalić – pokazuje. Nie no, dzięki – mówię, ale ziarno wątpliwości w mej głowie zasiał. Może rzeczywiście, leżą tam jakieś wielkie kamulce (?), wyłożę się i będą mieli ubaw… Bus rusza przede mną. Ja za nim i mam okazję się przekonać, że na miejsce prowadzi równie gładki asfalt, jak dotychczas. No cóż, koleś jedynie wyczuł interes... Motocykl, ciuchy i całą resztę zostawiam na parkingu przy jedynym straganie z pamiątkami jaki tam istnieje. Oprócz mnie parking zajęty przez 4 terenówki na ruskich numerach. Stromego dojścia po schodach jest na dobre 15 minut i w tym czasie mijam turystów z sojuza i zagajam rozmowę. Byli w Gruzji, zwiedzają z dziećmi, on jest informatykiem.

20250505_0932231551.jpg

Na górze został usypany 50-metrowej wysokości kurhan w kształcie stożka, będący grobowcem króla Antiocha I Theosa (I wiek BC). Ale to nie usypany kopiec mnie tu zwabił, lecz kamienne głowy grecko-perskich bogów: Apollo-Mitry, Zeus-Ormuzda, Herkulesa i Tyche. Ponoć głowy zostały strącone z posągów w wyniku trzęsienia ziemi. Przyznam szczerze, że dopiero przeglądając zdjęcia w domowym zaciszu zwróciłem uwagę, że znajdują się tam również korpusy posągów, będąc na miejscu widziałem tylko głowy. Fajne miejsce, widoki, słońce i wiatr, prawie bez ludzi.

20250505_0944021601.jpg

20250505_0945321641.jpg

20250505_0954041711.jpg

20250505_1000231771.jpg

Schodzę do motocykla, ubieram się i zaczynam interesować się wystawionym towarem. Pewnie i tak nic nie kupię, ale poglądać można Głowa wielkości pięści za 5 stów, mniejsze za stówkę (lir), magnesy też po stówce. Wielkiej głowy i tak nie wezmę, bo waży ponad kilogram. Ostatecznie stanęło na tym, że magnes i mniejsza głowa łącznie za 150, niech będzie. A można płacić kartą? Kartą, tutaj! Nie można, no to za 140. Koleś zaczyna się śmiać, niech będzie te 140 mówi, czekaj dam ci jeszcze torebkę. Wyciąga reklamówkę, a ja patrzę, że reklamówka jest z hebrajskimi napisami. To nie turecki, to hebrajski z Izraela – mówię. Rozdziawia gębę ze zdziwieniem, a j do niego: Daj jeszcze jedną tą torebkę, taka fajna zgrabna. A kolejna torebka to już za 10 – śmiejemy się serdecznie, a on wręcza mi torbę.

20250505_0928411521.jpg

Po drodze pełnowartościowa szama. Ale nie odważyłem się popić kebsa zsiadłym mlekiem

20250505_1334491881.jpg

Biwak tuż przy drodze, fajne miejsce.

20250505_1913521921.jpg

A już jutro mam zamiar wjechać do Islamskiej Republiki Iranu!
Mech&Ścioła jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.05.2025, 12:46   #32
zbyszek_africa
księgowy...
 
zbyszek_africa's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Radom
Posty: 1,500
Motocykl: KTM LC8 990 Adv.S 08' E-bike CUBE Fox full
zbyszek_africa jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 4 tygodni 1 dzień 6 godz 14 min 0
Domyślnie

Z tymi hebrajskimi torebkami do IRANU?)
Pisz, pisz przypominają mi sie stare dobre czasy.
pozdr.
zbyszek_africa jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.05.2025, 13:56   #33
Mech&Ścioła
 
Mech&Ścioła's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 325
Mech&Ścioła jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 23 godz 24 min 59 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał zbyszek_africa Zobacz post
Z tymi hebrajskimi torebkami do IRANU?)
Pisz, pisz przypominają mi sie stare dobre czasy.
pozdr.
Masz rację Zbyszek! Na szczęście dość szybko to sobie uświadomiłem i pozbyłem się ich przed opuszczeniem Turcji
Wszak Izrael jest uważany przez Iran za "małego szatana"
Mech&Ścioła jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.05.2025, 19:34   #34
Mech&Ścioła
 
Mech&Ścioła's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 325
Mech&Ścioła jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 23 godz 24 min 59 s
Domyślnie Nie rozumiem Cię, Nadine…

Nie mam zdjęcia, ale w Turcji często widziałem znak drogowy informujący o ograniczeniach prędkości; dla ciężarówek 60 km/h, dla autobusów 70 km/h, dla samochodów osobowych 82 km/h. Skąd i po co te dwa wzięli? Zresztą, i tak wszystkie kategorie pojazdów gnają o wiele szybciej

I jeszcze jedna turecka specjalność, niestety też nie mam zdjęcia. Często widziałem, że przez środek dekli kół ciągników siodłowych (TIRów, czasem także większych busów), tak jak biegnie ich średnica mają przymocowany metalowy daszek, czy raczej profil – trójkątny na przekroju poprzecznym. Gdy TIR jedzie, a koła się obracają, te "daszki" błyszczą się w słońcu, niemal jak koła rydwanów z ostrzami z "Gladiatora", skutecznie skupiając na sobie moją uwagę, jednocześnie rozpraszając ją na ruchu drogowym

I jeszcze jedno. Na stacjach benzynowych, pracownik przed odblokowaniem dystrybutora i rozpoczęciem tankowania zawsze sprawdza i wklepuje numery tablic rejestracyjnych. Nie tylko z mojej blachy, widziałem, że tubylców też. Dziwiłem się, jak niejednokrotnie musiał zachodzić dwukrotnie za motocykl, by je zapamiętać i wklepać Ale zdarzyło mi się też, że gdy podjechałem, bystry pracownik zagadał do mnie: Polonia? Yes, sir! I to właśnie wpisał do dystrybutora. Potem dają ci do ręki twój wydruk z dystrybutora i z nim biegniesz do środka zapłacić.

Przed południem zbliżam się do przejścia granicznego TR/IR w Kapiköy. Zimno jak diabli, 12C i przenikliwy wicher. Nagle, ze 300 metrów przed pierwszą budką graniczną, na poboczu stoi motocykl i ktoś przy nim. Zwalniam i patrzę na blachy. Francja. Zatrzymuję się obok, pełen radości, bo to pierwszy spotkany przeze mnie podróżnik na motocyklu podczas tej wycieczki. Hi, hello! - krzyczę uradowany.

20250506_1150432001.jpg

Jestem też niemało zaskoczony, że to kobieta! W dodatku sama! Ale najbardziej zaskakuje mnie jej wiek, który oceniam po twarzy i dość pulchnej figurze. A ponieważ zawsze szybciej mówię, niż myślę, to mało co nie popełniam wielkiego faux paus, bo już miałem na końcu języka pytanie: How old are you!? Okazuje się, że to Nadine na Royal Einfield. Robię jej fotę i przyznaję w duchu, że ma styl. Całość, czyli motocykl, jej ubranie, kask, buty, sakwy wszystko jakby z epoki Lawrence z Arabii. Jakby z epoki, lecz tylko tak stylizowane, bo jest to nowe, bezpieczne wyposażenie. Stoję wciąż koło niej podekscytowany tym spotkaniem i wypytuję o szczegóły. Jest już 3 miesiące w podróży. Oglądam bagaż i pytam Masz ze sobą namiot? Nie, ja mam wszystkie hotele za darmo. Jak to za darmo? Wszystkie? No, ona słabo "znać angielski", więc nie powie jak ona to robi...

No nic, czas leci, pogoda pod psem, czas wjechać do Iranu, może tam będzie cieplej! Ruszam powoli, Nadine też i za chwilę spotykamy się znowu przy okienku tureckim i za drugą chwilę przy pierwszym irańskim okienku. Oddaliśmy dokumenty panu w środku, a koło nas jak spod ziemi wyrasta jakiś chudzielec w kapturze wcinający tłustego kebsa. Staje bez słowa i wpycha go do ust, nas ignorując. Po 3 minutach urzędas z okienka oddaje dokumenty nie nam, lecz temu fixerowi z gębą wypchaną jeszcze kebsem, ten sięga po nie tłustą - bądź co bądź - łapą i bez pytania nas o cokolwiek, bez uzgadniania ceny usługi, mówi jeno, żeby iść za nim, on wszystko załatwi. I tak chodzimy oboje za nim, raz podjeżdżamy motocyklami, potem znowu chodzimy.

Ale co to za granica! Coś między halą odlotów samolotową, a magazynami firmy transportowej, wszędzie kupa ludzi. Mrówki muszą wysiadać z busów i na piechotę czmychać. Kontrole bagaży. Na szczęście u mnie kończy się na zadawaniu głupich pytań o narkotyki i alkohol. Ścieżka wędrówki z dokumentami wcale nie przebiega liniowo, zdany sam na siebie, spędziłbym tam... aż boję się pomyśleć.

W rozłożonych na stole dokumentach Nadine dostrzegam jej datę urodzenia. W ogóle wiek, to przecież kwestia subiektywna. Ale w dalszych etapach podróży zarówno ja będę zaskakiwany wiekiem spotkanych osób, jak i vice versa. Fixer odwala całą robotę za kolejnych urzędasów, nawet otwiera w odpowiednich miejscach te karnety, te otrzymane fiszki, pokazuje palcem gdzie mają przybić stempel, miałem wrażenie, że niekiedy wręcz płaszczy się przed „szejkami” przejścia granicznego królującymi w swoich brudnych barakach. Bo przecież oni mają czas i tu rządzą.

W pewnym momencie fixer podaje mi swój telefon, żebym sobie z kimś (?) pogadał. Po drugiej stronie słuchawki inny cwaniak tłumaczy mi, żebym przyjechał do niego do Choy, przenocuje mnie, wymieni mi kasę, załatwi kartę SIM z internetem, i nawet poczęstuje mnie herbatą i wszystko będzie cacy. Po prostu jedź za tą francuską, ona też do mnie zmierza. Już chyba pół świata wie, że białas z Polski wjechał do Iranu…

Po godzinie i 40 minutach wszystko gotowe. Fixer bez słowa oddaje Nadine komplet jej podbitych dokumentów, po czym staje twarzą do mnie i tłumaczy mi, że on się tu napracował i że należy mu się wynagrodzenie. Wiadoma rzecz. Negocjujemy kwotę dopiero teraz, co nie ukrywam działa na moją korzyść, przybijamy piątki i się rozchodzimy.

Podchodzę nieco skonfundowany do Nadine i pytam Tobie nie kazał zapłacić? Nie, bo ja mam za darmo. WTF? A może to (nie)ślubna córka jakiegoś szejka czy innego szacha perskiego..? Wszak silne związki Francji i Iranu sięgają dość zamierzchłych czasów. Czort z nią, myślę sobie. Raczej się nie polubimy. Żegnam się i jadę w swoją stronę.

20250506_1331182011.jpg

20250506_1712452041.jpg

Ostatnio edytowane przez Mech&Ścioła : 30.05.2025 o 14:12
Mech&Ścioła jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30.05.2025, 10:45   #35
Mech&Ścioła
 
Mech&Ścioła's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 325
Mech&Ścioła jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 23 godz 24 min 59 s
Domyślnie Relacje francusko-irańskie

A jednak odpowiedzi Nadine wciąż mnie ciekawią i co pewien czas o tym myślę. Jak zresztą nie myśleć o Francji będąc w Iranie, gdy na ulicach 50% samochodów osobowych to peugeot’y. Ale o motoryzacji będzie w dalszej części. Przed przyjazdem do Iranu wiedziałem jedynie, że na wygnaniu w Paryżu przebywał ajatollah Ruhollah Chomeini (albo Chomejni, jak piszą niektórzy). Wygnanie trwało 15 lat (zanim dotarł do Francji przebywał w Turcji, a potem w Iraku), a triumfalny powrót Chomeiniego do Iranu nastąpił w 1979 roku. Miał wtedy 76 lat, a jego oblicze wciąż można sławić m.in. na wielu starszych banknotach.

20250508_0540233121.jpg

Oto, czego się dowiedziałem o relacjach między tymi państwami.

Relacje dyplomatyczne między Iranem a Francją sięgają XVII wieku. Francja, w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii czy Rosji nie miała w Iranie ambicji kolonialnych, co było postrzegane pozytywnie przez Persów.

Przed rewolucją islamską w 1979 roku Francja miała znaczący wpływ kulturowy na Iran, szczególnie wśród elit. Język francuski, kultura i edukacja zagraniczna były popularne wśród irańskiej klasy wyższej. Francuskie szkoły i instytucje kulturalne, odgrywały ważną rolę w wymianie intelektualnej.

W latach 20. i 30. XX wieku wielu irańskich studentów studiowało we Francji dzięki stypendiom rządowym, co przyczyniło się do modernizacji irańskiego systemu edukacji na wzór francuski.

Znaczne ochłodzenie stosunków miało miejsce podczas 8-letniej wojny iracko-irańskiej (1980-1988) kiedy to Francja wspierała Irak.

Francja była jednym z krajów zaangażowanych w rozmowy dotyczące irańskiego programu nuklearnego, a po zniesieniu sankcji w 2015 roku, Francja aktywnie wspierała odbudowę relacji gospodarczych z Iranem. Z Iranem duże kontrakty podpisał Total, Peugeot, Renault i Airbus. Umożliwiło to Iranowi dostęp do nowoczesnych technologii, choć wiele z tych kontraktów zostało wstrzymanych w 2018 roku.
Mech&Ścioła jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30.05.2025, 14:20   #36
Mech&Ścioła
 
Mech&Ścioła's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 325
Mech&Ścioła jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 23 godz 24 min 59 s
Domyślnie Czy to na pewno nie jest ta’arof?

Jestem w Iranie i przyjeżdżam do miasta Marand, gdzie melduję się w hotelu.

20250506_1815492061.jpg

W recepcji nikt mnie nie rozumie, a przewinęło się już z 6 osób. W końcu za pomocą kartki i długopisu zaczynamy dochodzić do porozumienia. Pani z recepcji konsultuje telefonicznie z kimś nad nią. Negocjacja ceny pokoju, z 20 dolców stanęło na 15. Ale mam tylko banknot 100 dolarów, oni nie mają wydać. No to może ustalmy cenę za pokój na 10 euro, tu mam taki banknot i będzie po kłopocie – mówię-pokazuję. Nie ma na to zgody. Przychodzi inny pracownik, zasiada przy biurku i wymienia te moje 50 euro na lokalne miliony riali. Nie chciałem skorzystać z łatwego noclegu w Choy, gdzie miałbym załatwione wszystko od ręki, to teraz mam co chciałem. Otóż koleżka za 50 euro liczy mi 4 mln 250 tys. riali, co jest przeszło 10 x mniej dla mnie korzystne niż moja późniejsza najlepsza wymiana pieniędzy. Ale tego jeszcze nie wiem. Tłumaczenie, wymiana kasy i logowanie do pokoju zajęło chyba z godzinę… Używając kalkulatora, papieru, rąk i gestów. W końcu gotowe!

20250506_1839342081.jpg

I wtedy pojawia się Salva i płynną angielszczyzną jeszcze raz wszystko mi powtarza. Na 19.30 zaprasza mnie do swojego pokoju na kolację.

20250506_1851272111.jpg

Przed wyjazdem przeczytałem bardzo ciekawą książkę Piotra Kowalskiego „Co myślisz o Iranie? W gościnie u zwykłych ludzi”, gdzie na wielu przykładach autor wyjaśnia jego zasady. Ja nazwałbym to „grą wstępnąâ€, takimi słownymi uprzejmościami, small talkiem. Szczególnie w pierwszych godzinach i dniach w Iranie byłem przeczulony na tym punkcie, bo nie chciałem wyjść na gbura i chama z dzikiego zachodu

Salva zaprasza mnie do nich na kolację, ale wypada mi podziękować i powiedzieć, że nie przyjdę. Jeśli ponowi zaproszenie, znowu mam się opierać. Dopiero jeśli za trzecim razem nalega, to zgodnie z zasadami tej codziennej irańskiej dyplomacji i kultury, można się zgodzić. Ale ja dopiero jestem swoje pierwsze godziny w Persji, poza tym Salva świetnie rozumie po angielsku, więc nie owijam w bawełnę, tylko mówię: Great! Tylko, czy naprawdę mnie zapraszasz, czy to jest ta’arof? Nie, to nie ta’arof, przyjdź do nas kolację. Dobra, dziękuję! De facto, w czasie całego swojego pobytu w Iranie, tylko 2 razy ktoś mnie potraktował ta’arofem (być może tylko dwa razy to zauważyłem). Pierwszy raz w zwykłym markecie, gdy stałem przy kasie, zdziwiłem się gdy pani powiedziała i gestem ręki podkreśliła, że nie chce ode mnie pieniędzy. Uśmiechnąłem się, ale to było bardzo łatwe, więc po prostu zapłaciłem I drugi raz, nieco mniej dla mnie oczywiste, w knajpie, gdzie zjadłem śniadanie, bo tam miałem dłuższą i bardziej sympatyczną interakcję z właścicielem, więc nie do końca wiedziałem, czy chce mnie ugościć, czy pogrywa w ta’arof. Ale odmówił pieniędzy tylko 2 razy, a za trzecim moim podejściem przyjął

Kolacja sympatyczna, fajne rozmowy, przyniosłem kupione jeszcze w Turcji „gumę z soku z winogron” z orzechami. Okazuje się, że Salva miała lekcje angielskiego w szkole, a całej reszty nauczyła się z filmów… Jestem tym mega zdziwiony, bo jej akcent i dobór wyrazów mogą świadczyć o rocznym pobycie w Oxford! Kilka propozycji zobaczenia ciekawych miejsc w Tabriz, bo tam mieszkają. Na koniec Salva zaproponowała, żebym zapisał jej numer telefonu i kiedyś w razie potrzeby pomocy w tłumaczeniu zadzwonił do niej. I już niedługo skorzystam z tego numeru. Dałem w prezencie drobne polskie gadżety.

20250506_1933092171.jpg
Mech&Ścioła jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30.05.2025, 16:42   #37
Navaja


Zarejestrowany: Jun 2010
Miasto: Halinów
Posty: 974
Motocykl: BMW R 100 S, R 1200 GSA
Navaja jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 20 godz 21 min 26 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Mech&Ścioła Zobacz post

Do celu prowadzi kręta i wąska asfaltowa droga, mająca pewnie dobre 10 kilometrów. W tym czasie wyprzedzam 2 białe busy, jeden z nich jedzie całkiem żwawo, widać, że to nie jego pierwszy dzień w pracy. Zatrzymuję motocykl przed budynkiem, zgodnie z poleceniem pana ochroniarza, który na mój widok wyszedł z budki i wchodzę po bilet (10 euro lub 440 lir)... Stromego dojścia po schodach jest na dobre 15 minut ...
Na Nemrut Dagi jest też drugi wjazd od tzw. zaplecza. Oszczędza to drapania się wspomnianym wejściem po schodach i kosztuje coś koło 100 lira. Fajnym szutrem podjeżdżasz prawie pod same te leżące głowy.
Pisz Pan proszę dalej.
Navaja jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30.05.2025, 16:49   #38
trolik1


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 628
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
trolik1 jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 10 godz 39 min 36 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Mech&Ścioła Zobacz post
Dzisiejszy biwak to jakiś większy absurd.
Jaki tam absurd? Zwykła przygoda to jest:-)
pozdrawiam trolik
trolik1 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30.05.2025, 18:41   #39
Mech&Ścioła
 
Mech&Ścioła's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 325
Mech&Ścioła jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 23 godz 24 min 59 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Navaja Zobacz post
Na Nemrut Dagi jest też drugi wjazd od tzw. zaplecza. Oszczędza to drapania się wspomnianym wejściem po schodach i kosztuje coś koło 100 lira. Fajnym szutrem podjeżdżasz prawie pod same te leżące głowy.
Pisz Pan proszę dalej.
A widzisz, dobrze wiedzieć! Szkoda, że po czasie, ale może potomnym się przyda!

Cytat:
Napisał trolik1 Zobacz post
Jaki tam absurd? Zwykła przygoda to jest:-)
pozdrawiam trolik
Pełna zgoda! Ale funkcjonowało swego czasu w moich kręgach takie powiedzonko "To jakiś większy absurd jest"
Mech&Ścioła jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30.05.2025, 21:00   #40
Mech&Ścioła
 
Mech&Ścioła's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 325
Mech&Ścioła jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 23 godz 24 min 59 s
Domyślnie Mamona, czyli ile to kosztuje???

Muszę przyznać, że przed wyjazdem dość wnikliwie czytałem Wasze irańskie relacje. Ale wciąż nie mogłem ogarnąć tych cen…

20250509_0728203951.jpg

Podobno w kwietniu 2025 wartość 1 $ (dolara) wynosiła na czarnym rynku 500-600 tys. riali, czyli za 100 dolarów można było dostać 60 mln riali. Na czarnym rynku, ponieważ wszystkim się to lepiej opłaca. Oficjalny kurs w banku wynosi 42 tys. riali za 1 dolara (za 100 dolarów otrzymuje się 4 mln 200 tys. riali), co jak widać jest śmieszne, ale w hotelu w Marand w przybliżeniu otrzymałem te ponad 4 melony riali za 50 euro. Odnośnie kursu euro i dolara w Iranie podczas mojego pobytu (maj 2025), to euro stało nieco lepiej niż dolar.

Wymiana mamony na ulicy nigdy nie była specjalnie trudna. Wystarczyło spytać kogokolwiek i już po chwili odbywało się to, najczęściej koło jakiegoś banku. Bez żadnej krępacji, czy chowania się po bramach, jak pamiętam jeszcze (jak przez mgłę) z Polski. W Tabriz na północy Iranu, za 1 dolca dostałem 400 000 riali (100 dolarów zrobiło ze mnie 40 milionowego bogacza. Następne wymiany były dla mnie znacznie korzystniejsze. Na placu w Teheranie wymieniłem 100 euro na 88 mln riali. Koleżka na Aali Qapu Palace w Isfahanie za 100 dolców dał mi 76 mln riali. Euro lepiej stoi, bo za 100 euro dalby mi koło 85-90 mln. Zresztą sami lokelsi mówili mi, że kurs bardzo często zmienia się z dnia na dzień.

Zawsze wiedziałem ile zapłacę na stacji benzynowej za pełen bak benzyny. Zazwyczaj tankowałem kilkanaście litrów paliwa (13-17 litrów) i płaciłem za nie 500 tys. riali, czyli 50 tys. tumanów. Akurat na zdjęciu poniżej prawie 40 tys. tumanów, ale najczęściej i tak nikt nie wydawał mi tej dychy, bo to straszne grosze są.

20250512_0616137081.jpg

Przed wyjazdem miałem również mętlik w głowie z tymi „tumanami” (a może „tomanami”). Tumany to nie są inne pieniądze, czy inne banknoty, lecz po prostu cena w rialach po umownym skreśleniu jednego zera A ile naprawdę jest wart w Iranie pełen bak paliwa tenery? To zależy. Przeliczając na spożywcze zakupy, to 2 baki tenery były średnio warte jedynie: jedną butelkę 1,5 litrową wody + 0,5 litra coca-coli + 2 batoniki.

Pokój w wypasionym Laleh Hotel w Teheranie to 52 mln riali, czyli jakieś 120 dolców... Na szczęście nie mieli wolnych pokojów i w Teheranie zanocowałem w Omid Hotel za 25 mln riali (był to mój najdroższy nocleg).

W Isfahanie na 2 noce spałem w Raman Hotel za łączne 30 mln riali (15 mln/noc), całkiem nieźle moim zdaniem, a hotel był super przyjemny!

W mieście Yazd spałem w Giti Hotel i za 2 noce zapłaciłem 34 mln (1 noc za 17 mln). W Shiraz bardzo przyjemny 7 Hostel, byłem sam w pokoju 2-os. dormitory za 8 mln riali.

Na samym południu Iranu, w Bandar Abbas w GENE Hotel, gdzie waliło fajami i ogólnie nędza, zapłaciłem 15 mln za pokój na jedną noc. A w jeszcze bardziej obskurnym hotelu (bardziej hotelu pracowniczym) w Bandar-e Lengeh spałem za 9 mln riali.

Jeśli chodzi o inne ceny. 3 zwykłe damskie chustki kupione na bazarze kosztowały łączne 5 mln riali, czyli ok. 20 PLN (jeśli przeliczyć wg ceny za 1 noc w hotelu w Isfahanie).

Za bilet do nic nie wartego CzakCzak (cena dla inostrańców) dałem 3 mln riali.

A za siatkę pełną zakupów (2 cole w puszce, duża kanapa, duża sałatka, 2 energetyki, 3 małe batony, paczka herbaty, puszka fasoli) dałem 5 mln riali.
Za omleta z herbatą, pieczywem, cebulką i kolą w drodze do Persepolis dałem 1 mln (2 pełne baki wahy) i najadłem się pod korek. Lecz na samym początku, na północy Iranu za taki sam posiłek zapłaciłem 5 x tyle!

Bilet do Persepolis to wydatek 3,5 mln riali + 2 mln za parking.

Moje wnioski są takie, że koszt paliwa jest zupełnie pomijalny. Najdroższe jest jedzenie oraz zakupy spożywcze. Hotele nie są szczególnie drogie. Generalnie, przeciętnego człowieka z Polski stać na utrzymanie się w Iranie.
Mech&Ścioła jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Iran 2022 – tym razem naprawdę! Dredd Trochę dalej 63 19.05.2025 20:16


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:50.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.