View Full Version : III Zlot Motocyklowy Huta Pieniacka
Mam jedynie ogólną wiedzę. Elementem, który może cokolwiek powiedzieć, który może być jakąkolwiek wskazówką, jest tzw podwójny krzyż na ogrodzeniu, tzw Karawaka
141381
Być może nie przetrwały napisy na cokole, ale w pamięci tych, którzy to ogrodzenie budowali przetrwała pamięć o kapliczce jako strzegącej od zarazy i umieścili taki kształt krzyża.
Sama Pasja jest wyjątkowo dobrze zachowana względem krzyża i kamienia.
W połowie kamienia widać jakby zarys tarczy.
W mojej okolicy stoi Powstańczy Krzyż na ich mogile, ale w pamięci mieszkańców funkcjonuje jako morowy, bo upamiętnienie Powstańców było wtedy zakazane przez zaborcę.
Na tej kapliczce w Hucisku jest umieszczony charakterystyczny wieniec z tarczą, co było stosowane od Księstwa Warszawskiego do Powstań.
Ja nie korzystałem, ale jest taka grupa Genealodzy PL Kapliczki, kaplice, figury i krzyże przydrożne, tam bym zapytał podając miejsce krzyża.
stopa-uć
10.03.2025, 21:25
:bow:
DZIĘKUJEMY
Poszukał bym na forach informacji o tej konkretnej.
Włóczykij (https://wloczykij-forumposzukiwaczy.com/viewforum.php?f=56&sid=9cafff196a2cb3cc711be11e31bed38c)albo Tradytor (https://forum.tradytor.pl/index.php)
Dlugi_TA
11.03.2025, 10:28
Dzięki Panowie za odpowiedź.
ATomek - tam nie ma podwójnego krzyża - drugie ramię to cień od oświetlenia, ogrodzenie współczesne. Ogólnie to zdjęcie jest złej jakości, z telefonu podczas nocnego EDK więc i na kolumnie można się dopatrzeć różnych rzeczy - śladu jakiegokolwiek kucia nie ma.
Zapytałem, bo Twoja w formie jest podobna. Co do tej to od jednego regionalisty dowiedziałem się, że była tam mogiła poległych w czasie WW, później przeniesiona na cmentarz w Desznie. Jednak ten pan potrafił snuć opowieści i trzeba ich słuchać z pewnym niedowierzaniem. Jak choćby dlaczego mieli by być przeniesieni do Deszna, skoro bliżej była Bałucianka czy Lubatowa.
To ten krzyż:
https://maps.app.goo.gl/8EPAHhvficvxWVNs9
Już się nie wtrącam i czekam na dalszy opis wyjazdu.
Coby za bardzo nie rozwłóczyć tego zimowego wyjazdu i skończyć zanim zaczną się letnie, pozostało dokończyć ostatnie dwa dni.
Właściwie, to wycieczka z rana do Huciska Pieniackiego dobrze nastroiła nam dzień.
Po powrocie na polanę okazało się, że Józef mało, że nie odjechał i przypilnował nam namioty, to jeszcze ugotował dla nas zupę. Nie wiem jak i z czego, ale gorący kapuśniak z kartoflami i kiełbasą smakował dobrze. Początkowo był na nas zły. Może liczył, że wrócimy szybciej i pomożemy ze składaniem masztu? Jak zobaczył, w jakim stanie są nasze motocykle i my to mu przeszło. Widział, że nie próżnowaliśmy.
Pożegnaliśmy się i odjechał do Lwowa.
W sumie, to nikt z nas nie miał ochoty na kolejną noc w mokrym namiocie. Zresztą nigdzie więcej byśmy nie wjechali.
Tak nam się tylko wydawało…
Może zmysły rozluźnił ten głuszec w płynie pod sklepem w Pieniakach, może inny czort podszepnął…
Jedziemy do Lwowa ale postanawiamy wydostać się z HP drogą owianą tajemnicą, nieużywaną od wielu lat. A co!?
Wspominam tę drogę jak jechało się w klapkach, by przepłukać się w źródle. Kiedy to było? W 2015?
141400
141401
141402
141403
Kierunek Werchobuż! To ta droga w dół za pomnikiem, gdzie źródło pod wierzbą i dalej Jelenia Woda.
Wygląda słabo, bo fatalnie rozjechana przez zwożące drewno samochody. Koleiny w zmarzlinie to kiepski pomysł. Przednie koło zaklejone robi jak płoza… Pocieszamy się, że to niedaleko. Na skręcie do wyrębu odpoczywamy skonani. Ile przejechaliśmy? Z 500m! Dalej droga z trawką…
Rozmarznięty wierzch, lód pod spodem, motocykle idą gdzie chcą, tańczą po całej drodze.
Kiedy dla równowagi dodasz gaz, gwarantowany obrót.
Żeby chociaż kawałeczek przejechać na stojąco i dać wytchnienie nogom w pachwinach, bo ile można na listonosza?
Jednak można. Długo można.
141404
141405
141406
Tym razem nie będzie spektularnego bryzgu wody jak na zdjęciu z kalendarza sprzed lat
Pamiętacie tę rzeczkę?
141407
Urozmaiceniem są zjazdy i podjazdy. Tam tylko wleczenie motocykli z całym majdanem.
Najbezpieczniej jechać w koleinie. Na poboczu kępy trawy i mrówkowe kopce do kolan, więc też odpada, zresztą wyrwać się z koleiny niemożliwe. Wszystkie oponki świeże zachęcały, ale tam był czas pokory i metr za metrem!
gvRe7qVPrGo
141408
141409
141410
141411
Minęło prawie 3 godziny. Za nami ok 4km. Józef dzwoni już z Cmentarza Łyczakowskiego we Lwowie, a my jeszcze po północnej stronie góry Werchobuskiej, którą mieliśmy TYLKO objechać. Już widać, gdzie się kończy. Tam powinien być jeszcze tylko szlaban i prosta dróżka pod lasem ale już od strony południowej i powinno być widać wjazd na górę za którą już spektakularnie zachodzi słońce i...
141412
Część ostatnia DZIDA W STRONĘ ZACHODZĄCEGO SŁOŃCA
141415
I… zaorali! ZAORALI !!!
Kiedy dotarliśmy do miejsca, gdzie zbawczo zaczynała się druga strona góry, zamiast ścieżki zelektryzował nas widok świeżo zaoranego czarnoziemu.
Jacek kiwnął głową o kierunek. Pokazałem głową, że niestety pod górę. Już nie pamiętam jak pokazałem „niestety” ale Jacek nie dopytywał i poszedł jak dzik w kartole!
Całe 5 metrów. Reszta walczyła skrajem lasu, bo czarnoziem po wczorajszym deszczu nie pozwolił na rozwinięcie prędkości. Żadnej.
Spojrzałem z nostalgią za siebie, na przebytą drogę jakbym przeczuwał, że długo tu nie wrócę. Po szlabanie nie było śladu, na wschód odchodziła ścieżka do Łukawca. Jeszcze przez myśl mi przeszło, żeby jednak tamtędy pojechać, jakbym coś przeczuwał, ale było za późno. Towarzystwo za bardzo zajęte było zdobywaniem kolejnej pozycji skrajem lasu. Tam zaczynała się, albo jak kto woli kończyła się nasza droga.
Lajtowa ścieżka skrajem starodrzewu odprężała. Czerwona kulka nad szczytem przyciągała wzrok. Coś jakby kultowe spełnienie snu motocyklisty : jazda w stronę zachodzącego słońca. Jak lanszaft nad łóżkiem motocyklisty.
141416
Dzida! Jak dobrze było wreszcie stanąć na podnóżki i poczuć, jak opona wgryza się w grunt. Dzida! Dzida! Dzida!
Z daleka zauważyłem, jak grupa się rozprasza , staje...pewnie na mnie czekają…
Dzida!!!
Pokazują kierunek…
141417
kątem oka dostrzegłem porzucony w polu stary sprzęt rolniczy i zacząłem łączyć fakty.
Ktoś krzyknął: nie zwalniaj! Minąłem jeszcze dwa wklejone w czarnoziem motocykle, wiszącą nad bruzdą Arykę Jacka i pełznącego pooowooooli w górę Transalpa Marka
141418
141419
Na górze zdążyłem zrobić ostatnie zdjęcie ze słońcem. Chłopaki zobaczą tylko zdjęcie.
Do wjazdu ostatniego minie godzina
3vZ_Z2xtmGQ
8bNPbSwGNko
tL50I_glhZ4
Filmik JESZCZE TRZY to trzymający w napięciu obraz wydarzeń z pogrążonej wojną Ukrainy z marca 2025 na stoku Góry Werchobuskiej. Dokument przepełniony tragizmem, co podkreśla głęboko przemyślana i doskonale wkomponowana w realia autorska narracja zawarta tylko w pięciu słowach
hWMlcKb0LVU
141420
141421
Dla mnie się to podoba. Pozdrowienia z Góry Werchobuskiej dla tych, co w dole! :D
To, co zmyliśmy z siebie u żródła Bugu, za parę dni dotrze w okolice Gnojna, może Mielnika. Uwaga!
141423
141422
Marka nowy kolega spod sklepu w Werchobużu- Zenobij opowiada wszystko, jak na spowiedzi… ciekawe rzeczy się tam dzieją.
141424
Powtórka z historii - Majo całuje Bug ponownie.
To przykład, że jak bardzo się chce, to i marzenia się spełniają!
A nasze marzenia to poprawić przedni błotnik Jacka Afryki, skubnąć w sklepie parę kalorii, założyć na mokre ubrania możliwie dużo warstw, przeczyścić reflektory, możliwie szybko zatankować i dojechać do Lwowa.
Temperatura spadła do 0 - 1 stopnia i tyle Opatrzność utrzymała do końca.
Integracja i wiara w siebie dała nam niezbędny optymizm. Jest po godz 18, ciemno, do Lwowa ponad 100km.
Jeszcze nie wiemy, że 35km przed Lwowem złapie nas potężna śnieżyca, taka, o której się mówi, że z góry wymiatają resztki zimy i będziemy w niej jechać jakieś 15km…
że ciepło spędzimy noc we Lwowie u Dominikanów w pokoju z... Józwem Bernackim…
że rano zastaniemy zaśnieżone motocykle…
że szczęśliwie rozjedziemy się do domów…
Tradycyjne podziękowania całej Ekipie. Z Wami wszędzie!
OFf83-IRQFo
Dziękuję Tomek za organizację calego wyjazdu z pięknym opisem na koniec. Będzie co wspominać. I tym razem było inaczej, niż za poprzednich zimowych wyjazdów. Wydawało mi się, że jak nie ma śniegu i widocznego lodu to będzie lajtowo. Niestety zamarznieta ziemia kilka centymetrów pod powierzchnią skutecznie destabilizowała jazdę z nogami na podnóżkach. Dziękuję całej ekipie za pomoc na najtrudniejszych odcinkach i super towarzystwo. Było super.
:Thumbs_Up:Dzieki Tomek za piękną relację :)
142054
BY PAMIĘĆ NIGDY NIE UMARŁA
Zakłamanie, zaprzeczanie…
Nie, nie dam wam -psie syny- tej satysfakcji!
Zasłyszane w HUCIE PIENIACKIEJ:
-A ile wy jeszcze będziecie tu przyjeżdżać? Przecież już upamiętnione! Jest pomnik!
-A ile wam płacą, że wy tu tak przyjeżdżacie? No bo chyba nie za swoje?
-A jakichś znamienitych panów to tu chyba nie było? Sama lasza biedota!
-A twoje tu są? Nie? To ty tu po co? Nie rozumiem! Może złota szukasz?
-Leży ich tu raptem ze dwudziestu! Warto kopać?
142055
W KATYNIU na cmentarzu nikt mnie o nic nie pytał.
Oprowadzili po kwaterach Memoriału, pokazali w pawilonie ekspozycję z odnalezionych podczas ekshumacji rzeczy osobistych i dokumentów zamordowanych tam Polaków.
Przyjechali ruskie bikery, razem z nami ustawili się w kolumnę z pochodniami. Stali murem z nami na nabożeństwie, byli z nami, kiedy przeszliśmy do „ICH” znacznie większej kwatery z prawosławnym krzyżem , razem też pochyliliśmy głowy nad grobami z zamordowanymi przez NKWD Żydami. Widać było wzruszenie na wspomnienie trudnej prawdy.
Noc w namiocie postawionym na katyńskim cmentarzu przygwoździł.
142056
WTEDY TEŻ BYŁA WOJNA.
Kiedy dwa lata po Mordzie Katyńskim rozpoczętym 3 marca 1940 roku Niemcy zarządzili ekshumacje zamordowanych strzałem w tył głowy tysięcy Polskich Oficerów Wojska, Milicjii i Inteligencji, zażądali współpracy międzynarodowej organizacji Czerwonego Krzyża,
przedstawicieli Polskiego Rządu na Uchodźstwie i władz Państwa Podziemnego (marzec 1943 !!!)
delegacji społeczeństwa polskiego z okupowanego Generalnego Gubernatorstwa, jeńców z niemieckich obozów – oficerów brytyjskich, amerykańskich, polskich dziennikarzy, poetów i publicystów, księży...
Dokumentacja badań wykonanych podczas ekshumacji została złożona w Krakowie w Instytucie Medycyny Sądowej. Pod koniec wojny zaginęła. Od tego czasu rozpoczął się okres sowieckiego fałszowania i zatajania zbrodni nazwany „kłamstwem katyńskim”.
21 marca 1980 roku na znak protestu przeciwko „kłamstwu katyńskiemu” na Rynku Głównym w Krakowie dokonał samospalenia były żołnierz AK Walenty Badylak.
Z wikipedii:
"13 kwietnia 1990 roku podczas wizyty prezydenta RP Wojciecha Jaruzelskiego w Moskwie, Michaił Gorbaczow przekazał pochodzące z radzieckich archiwów dokumenty dotyczące zbrodni katyńskiej, po raz pierwszy oficjalnie przyznając, że zbrodni dokonało NKWD. Tego samego dnia w oświadczeniu państwowej agencji TASS oznajmiono, że bezpośrednią odpowiedzialność za zbrodnię katyńską ponoszą Beria, Mierkułow i ich pomocnicy. W komunikacie tym, zatwierdzonym tajną uchwałą Biura Politycznego KC KPZR z 7 kwietnia 1990 roku, padło stwierdzenie: Strona radziecka, wyrażając ubolewanie w związku z tragedią katyńską, oświadcza, że jest ona jedną z ciężkich zbrodni stalinizmu."
142057
Jednym ze świadków pierwszej ekshumacji był opiniotwórczy pisarz Józef Mackiewicz. Sporządził zbiór precyzyjnych notatek, które jako materiały archiwalne przejęło niemieckie Gestapo.
Polskie Państwo Podziemne odzyskało je dzięki brawurowej akcji na gestapowskie archiwum innego pisarza- agenta Sergiusza Piaseckiego.
Józef Mackiewicz – „Widziałem na własne oczy" - Katyń.
„Nie są to trupy anonimowe. Tu leży armia. Można by zaryzykować określenie kwiat armii, oficerowie bojowi, niektórzy z trzech uprzednio przewalczonych wojen. To jednak, co najbardziej nęka wyobraźnię, to indywidualność morderstwa, zwielokrotniona w tej potwornej masie. Bo to nie jest masowe zagazowanie, ani ścięcie seriami karabinów maszynowych, gdzie w ciągu minuty czy sekund przestają żyć setki. Tu przeciwnie, każdy umierał długie minuty, każdy zastrzelony był indywidualnie, każdy czekał swojej kolejki, każdy wleczony był nad brzeg grobu; tysiąc za tysiącem...”
142058
Dziękuję Tomek za ten wpis.
:Thumbs_Up: Dziękuję Tomek
dawid8210
04.04.2025, 11:27
Dzięki:Thumbs_Up:
142054
BY PAMIĘĆ NIGDY NIE UMARŁA
Zakłamanie, zaprzeczanie…
Nie, nie dam wam -psie syny- tej satysfakcji!
Zasłyszane w HUCIE PIENIACKIEJ:
-A ile wy jeszcze będziecie tu przyjeżdżać? Przecież już upamiętnione! Jest pomnik!
-A ile wam płacą, że wy tu tak przyjeżdżacie? No bo chyba nie za swoje?
-A jakichś znamienitych panów to tu chyba nie było? Sama lasza biedota!
-A twoje tu są? Nie? To ty tu po co? Nie rozumiem! Może złota szukasz?
-Leży ich tu raptem ze dwudziestu! Warto kopać?
142055
W KATYNIU na cmentarzu nikt mnie o nic nie pytał.
Oprowadzili po kwaterach Memoriału, pokazali w pawilonie ekspozycję z odnalezionych podczas ekshumacji rzeczy osobistych i dokumentów zamordowanych tam Polaków.
Przyjechali ruskie bikery, razem z nami ustawili się w kolumnę z pochodniami. Stali murem z nami na nabożeństwie, byli z nami, kiedy przeszliśmy do „ICH” znacznie większej kwatery z prawosławnym krzyżem , razem też pochyliliśmy głowy nad grobami z zamordowanymi przez NKWD Żydami. Widać było wzruszenie na wspomnienie trudnej prawdy.
Noc w namiocie postawionym na katyńskim cmentarzu przygwoździł.
142056
WTEDY TEŻ BYŁA WOJNA.
Kiedy dwa lata po Mordzie Katyńskim rozpoczętym 3 marca 1940 roku Niemcy zarządzili ekshumacje zamordowanych strzałem w tył głowy tysięcy Polskich Oficerów Wojska, Milicjii i Inteligencji, zażądali współpracy międzynarodowej organizacji Czerwonego Krzyża,
przedstawicieli Polskiego Rządu na Uchodźstwie i władz Państwa Podziemnego (marzec 1943 !!!)
delegacji społeczeństwa polskiego z okupowanego Generalnego Gubernatorstwa, jeńców z niemieckich obozów – oficerów brytyjskich, amerykańskich, polskich dziennikarzy, poetów i publicystów, księży...
Dokumentacja badań wykonanych podczas ekshumacji została złożona w Krakowie w Instytucie Medycyny Sądowej. Pod koniec wojny zaginęła. Od tego czasu rozpoczął się okres sowieckiego fałszowania i zatajania zbrodni nazwany „kłamstwem katyńskim”.
21 marca 1980 roku na znak protestu przeciwko „kłamstwu katyńskiemu” na Rynku Głównym w Krakowie dokonał samospalenia były żołnierz AK Walenty Badylak.
Z wikipedii:
"13 kwietnia 1990 roku podczas wizyty prezydenta RP Wojciecha Jaruzelskiego w Moskwie, Michaił Gorbaczow przekazał pochodzące z radzieckich archiwów dokumenty dotyczące zbrodni katyńskiej, po raz pierwszy oficjalnie przyznając, że zbrodni dokonało NKWD. Tego samego dnia w oświadczeniu państwowej agencji TASS oznajmiono, że bezpośrednią odpowiedzialność za zbrodnię katyńską ponoszą Beria, Mierkułow i ich pomocnicy. W komunikacie tym, zatwierdzonym tajną uchwałą Biura Politycznego KC KPZR z 7 kwietnia 1990 roku, padło stwierdzenie: Strona radziecka, wyrażając ubolewanie w związku z tragedią katyńską, oświadcza, że jest ona jedną z ciężkich zbrodni stalinizmu."
142057
Jednym ze świadków pierwszej ekshumacji był opiniotwórczy pisarz Józef Mackiewicz. Sporządził zbiór precyzyjnych notatek, które jako materiały archiwalne przejęło niemieckie Gestapo.
Polskie Państwo Podziemne odzyskało je dzięki brawurowej akcji na gestapowskie archiwum innego pisarza- agenta Sergiusza Piaseckiego.
Józef Mackiewicz – „Widziałem na własne oczy" - Katyń.
„Nie są to trupy anonimowe. Tu leży armia. Można by zaryzykować określenie kwiat armii, oficerowie bojowi, niektórzy z trzech uprzednio przewalczonych wojen. To jednak, co najbardziej nęka wyobraźnię, to indywidualność morderstwa, zwielokrotniona w tej potwornej masie. Bo to nie jest masowe zagazowanie, ani ścięcie seriami karabinów maszynowych, gdzie w ciągu minuty czy sekund przestają żyć setki. Tu przeciwnie, każdy umierał długie minuty, każdy zastrzelony był indywidualnie, każdy czekał swojej kolejki, każdy wleczony był nad brzeg grobu; tysiąc za tysiącem...”
142058
Ofiary zbrodni katyńskiej miały to "szczęście", że została ona odkryta przez Niemców i rozegrana propagandowo. W przeciwnym wypadku skończyliby jak ofiary obławy augustowskiej lub akcji polskiej (a to tylko wierzchołek góry lodowej). Więc zestawianie dobrych ruskich i złych Ukraińców wywołuje u mnie śmiech i politowanie.
Zwłaszcza, że jak ja byłem w Hucie to Ukraińcy również byli na miejscu, posiedzieli przy ognisku, napili się wódki, wszystko w przyjaznej i miłej atmosferze.
PS. Też rosjanie o Cmentarzu Katyńskim:
"Rosjanie podjechali ciężkim sprzętem pod Polski Cmentarz Wojenny w Katyniu i grożą jego zniszczeniem - alarmował dziś niezależny białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan. Publikuje też film mający potwierdzać jego informacje. Na filmie widać, jak pod nekropolię podjechało kilkadziesiąt ciężarówek i pojazdów budowlanych z flagami Rosji i literami Z. Lektor, komentujący tę demonstrację, mówi: "Opamiętajcie się zwykli Polacy".
https://www.rmf24.pl/raporty/raport-wojna-z-rosja/news-rosjanie-zagrozili-zniszczeniem-cmentarza-w-katyniu-opamieta,nId,5962394
PS.2.
Nie zapomnijcie i w tym roku w Częstochowie zawierzyć komu tam trzeba "nocnych wilków", bo to ci ruscy bajkerzy byli w Katyniu obecni.
Brzeszczot
04.04.2025, 12:17
Ofiary zbrodni katyńskiej miały to "szczęście", że została ona odkryta przez Niemców i rozegrana propagandowo. W przeciwnym wypadku skończyliby jak ofiary obławy augustowskiej lub akcji polskiej (a to tylko wierzchołek góry lodowej). Więc zestawianie dobrych ruskich i złych Ukraińców wywołuje u mnie śmiech i politowanie.
Zwłaszcza, że jak ja byłem w Hucie to Ukraińcy również byli na miejscu, posiedzieli przy ognisku, napili się wódki, wszystko w przyjaznej i miłej atmosferze.
PS. Też rosjanie o Cmentarzu Katyńskim:
"Rosjanie podjechali ciężkim sprzętem pod Polski Cmentarz Wojenny w Katyniu i grożą jego zniszczeniem - alarmował dziś niezależny białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan. Publikuje też film mający potwierdzać jego informacje. Na filmie widać, jak pod nekropolię podjechało kilkadziesiąt ciężarówek i pojazdów budowlanych z flagami Rosji i literami Z. Lektor, komentujący tę demonstrację, mówi: "Opamiętajcie się zwykli Polacy".
https://www.rmf24.pl/raporty/raport-wojna-z-rosja/news-rosjanie-zagrozili-zniszczeniem-cmentarza-w-katyniu-opamieta,nId,5962394
PS.2.
Nie zapomnijcie i w tym roku w Częstochowie zawierzyć komu tam trzeba "nocnych wilków", bo to ci ruscy bajkerzy byli w Katyniu obecni.Po przeczytaniu tego wpisu o zestawianiu tych dwóch zbrodni jako symetryczny synonim okraszony drewnianą propagandą grozi poważnym uszkodzeniem mózgu doprowadzającym conajmniej do raka
Wysłane z mojego 23117RA68G przy użyciu Tapatalka
Zdrowia życzę!
Pytanie tylko kogo to dotyczy, bo jako pierwszy zestawił je kolega ATomek w poście na stornie 121.
Więc zestawianie dobrych ruskich i złych Ukraińców wywołuje u mnie śmiech i politowanie.
Zimiok. Cóż, bałem się dzisiaj rano, że pojawi się Twój krytyczny post, bo to, co wczoraj napisałem zawiera błędy.
Niemieckie ekshumacje odbyły się 3, a nie jak napisałem omyłkowo 2 lata po Mordzie Katyńskim, którego 85 rocznica była wczoraj, czyli 3 kwietnia, a nie jak wczoraj napisałem, że rozpoczęła się 3 marca.
Ale uff... przemilczałeś.
Fragment WTEDY TEŻ BYŁA WOJNA dotyczy możliwości ekshumacji.
ZASŁYSZANE dotyczy braku potrzeby pamięci w ramach upamiętnienia Ofiar Golgoty Wschodu
Mój wpis jest drżeniem sumienia o Ofiarach. Oni byli z nas! To była elita naszego społeczeństwa, która przywlekła wojskowy mundur powołana do obrony granic i obrony tych, których zostawili w domu.
22 tys rycerzy z XXwieku wziętych do niewoli (rozkaz był nie walczyć z Sowietami).
Analogię śmierci widzę do rzezi tysięcy rycerstwa polskiego wziętego do niewoli przez Tatarów pod Batohem, a wykupionych przez Chmielnickiego w celu ich indywidualnego mordu. Każdy czekał swojej kolejki... jednego po drugim...tysiąc za tysiącem...
Rozumiem, że nie podobają Ci się moje analogie.
Może są po prostu dla Ciebie niezrozumiałe?
Faktycznie chyba nie rozumiem, bo to co mnie uderzyło to zły Ukrainiec z Huty vs. dobry russki z Katynia oprowadzjący po memoriale (kim są i byli noce wilki każdy może w sieci sprawdzić).
PS. po świętach mają ruszyć ekshumacje, pomimo wojny.
Ps2. PEACE!
By nie umknęło uwadze z mojego wpisu o Katyniu:
1. Rosjanie po 50 latach zakłamania przyznali NKWD sprawstwo Zbrodni Katyńskiej
2. Przekazali dokumenty i otworzyli archiwa dla badaczy
3. Ofiary były ekshumowane (przez Niemcy) w sposób cywilizowany
4. 25 lat w miejscu tragicznym stoi Memoriał z imiennym upamiętnieniem polskich Ofiar
5. Stowarzyszenie Memoriał było oddolną inicjatywą Rosjan powołaną do rzetelnego badania represji NKWD nie tylko dla Rosjan i Polaków
By nie umknęło uwadze z mojego wpisu o Katyniu:
1. Rosjanie po 50 latach zakłamania przyznali NKWD sprawstwo Zbrodni Katyńskiej
2. Przekazali dokumenty i otworzyli archiwa dla badaczy
3. Ofiary były ekshumowane (przez Niemcy) w sposób cywilizowany
4. 25 lat w miejscu tragicznym stoi Memoriał z imiennym upamiętnieniem polskich Ofiar
5. Stowarzyszenie Memoriał było oddolną inicjatywą Rosjan powołaną do rzetelnego badania represji NKWD nie tylko dla Rosjan i Polaków
Ad vocem:
Ad.1. nadal pojawiają się w rossji głosy podważające tę wersję
Ad.2. cześć dokumentów (do dzisiaj np. nie ma tzw. listy białoruskiej, a na grobach ofiar prawdopodobnie wybudowano autostradę) i na chwilę (spróbuj dzisiaj wysłać do archiwów jakieś badacza)
Ad.5. Memoriał został zdelegalizowany za bycie zagraniczną agenturą.
Faktycznie chyba nie rozumiem, bo to co mnie uderzyło to zły Ukrainiec z Huty vs. dobry russki z Katynia oprowadzjący po memoriale (kim są i byli noce wilki każdy może w sieci sprawdzić).
Zimiok. Nie interesuje mnie, co Cię uderzyło i dlaczego był to zły Ukrainiec z Huty, ale stworzyłeś sobie jakąś chorą narrację według fałszywych założeń.
Po Memoriale w Katyniu oprowadzała nas ówczesna prezes Memoriału. Motocykliści to miejscowi ze Smoleńska, w Miednoje byli miejscowi z Tweru, w Piatichatkach przyjechali z Charkowa...
Oczywiście TY musisz podbić swoją narrację, a w niej mój rzekomy sentyment do Rosji
poprzez przypomnienie Nocnych Wilków, wydobytych jak z najczarniejszego horroru Rajdu Katyńskiego.
To nie pierwszy raz, kiedy zachowujesz się względem mnie, jakbyś się chciał wykazać i spełnić swój obywatelski obowiązek wyszukiwania na siłę wrogów Ukrainy nie tam, gdzie są naprawdę.
Więc zestawianie dobrych ruskich i złych Ukraińców wywołuje u mnie śmiech i politowanie (...)
Nie zapomnijcie i w tym roku w Częstochowie zawierzyć komu tam trzeba "nocnych wilków", bo to ci ruscy bajkerzy byli w Katyniu obecni.
Nie kryjesz swoich uprzedzeń do Kościoła, do Rajdu Katyńskiego i tych wszystkich patriotyczno- narodowych pobudek, ale lecz je gdzie indziej.
***
Historyczna odezwa UWO z 1930 do obywateli IIRP czujących się Ukraińcami:
"W sposób zorganizowany szerzyć panikę, łamać ducha w elemencie polskim...
w sposób zorganizowany szerzyć w kraju niepokój, panikę wśród ludności polskiej, łamać ducha ekspansywnego w elemencie polskim, posiać w nim niewiarę w powodzenie ochrony władz państwowych przed atakiem elementu ukraińskiego teraz jak i w przyszłości, oraz wywrzeć wpływ psychiczny na masy ludności ukraińskiej w skrajnie wrogim kierunku do państwa polskiego i narodu, wreszcie przez wywołanie niepokoju i anarchii pogłębić za granicą przekonanie o niepewności granic państwa polskiego oraz braku jego wewnętrznej konsolidacji, a także zamanifestować przeciwpolskie nastroje ludności ukraińskiej(...)"
Atomek ,dziękuje że Ci się chce.
Pisz dalej ,pomimo wpisów "zagranicznej agentury" ;)
Dzięki ATomek!
Takie przemyślenie mnie naszło. Niby przyjaciele i wciąż nie chcą. Niby wrogowie a chcieli.
W dzisiejszych czasach wystarczy powiedzieć "ale pięknie słońce wstaje od wschodu", a już jesteś wstawiony w ramy wiebiciela Rosji. Trzeba uważać, aby oficer prowadzący nie miał grama podejrzeń.
To prawda Fazik!
142108
142109
Fazik, wspomnienia wróciły. Dziś to nie do pomyślenia, ale jadąc do Rosji wieszaliśmy na motocyklach ich rodzime HRC z lewej strony o naszą biało-czerwoną z prawej, traktując to jako gest otwartych rąk. Podobnie na BY i UA.
Dzisiaj każde wyrwane z kontekstu świadczy przeciw tobie!
142110
Pionierzy i Darka Trójka do rosyjskiej scenerii pasowała wyjątkowo. Od tamtej pory HRC kojarzy mi się dwojako :D
142111
142112
Izi. Czarka na posaszok!!
Ech, wspomnienia... Dobrze, że są...Dwa tygodnie i 8tys km.
Czerpaliśmy wtedy wschód garściami!
142113
Jaki młody Izydor. Ech :/
142116
Dotychczasowe, wielokrotne deklaracje przełomów w sprawie zgody UA na ekshumacje Ofiar ukraińskiego ludobójstwa okazały się bezwartościową gadaniną obliczoną na doraźny cel.
Pojawiają się wciąż nowe, podobne, żerujące na nadziei. Ocaleni, Rodziny Ofiar i ludzie wrażliwi wciąż pamiętają ten krwawy mord. Nie mogąc zapomnieć, wciąż analizują jego bezmiar patrząc wgłąb niegojącej się rany. Wraz z ostatnimi świadkami umiera część prawdy.
Ekshumacje mają przede wszystkim cel humanitarny i nie można go uzależniać ani wikłać w jakąkolwiek politykę, czy wręcz uzależniać od ich przeprowadzenia otrzymania jakichkolwiek profitów. Godny pochówek jest bezwzględną powinnością naszej cywilizacji, a jego odmowa - zaprzeczeniem jej wartościom.
Tradycja hajdamacka i ideologia banderowska, staje się główną częścią tożsamości narodowej dla większości Ukraińców. Z założenia obydwie stoją w sprzeczności do uznania szacunku dla swoich ofiar. Nieuznanie winy wykonawcy bestialskiej zbrodni wyklucza szacunek dla szczątków ofiary, budząc podejrzenia o brak empatii do ofiar i w konsekwencji sumienności prac i dokumentacji. Jednocześnie dziwi brak oddolnej inicjatywy Ukraińców, których przodkowie zostali zamordowani wraz z Polakami przez zideologizowane bandy za brak współpracy w krwawym dziele. Niezależni ukraińscy historycy szacunkowo podają ok. 40 tys. Czyżby pamięć i o nich umarła? A może ich lęk przed prawdą jest jeszcze większy i mocniej zaciska usta? Lepiej nie pamiętać?
W wielu miejscach po polskich wsiach (HP) pojawili się prywatni właściciele z konkretnym planem przeznaczenia obszaru. To oni naciskają na oficjalne „wyzbieranie” Ofiar i przeniesienie ich stamtąd na cmentarz bez żadnego upamiętnienia miejsca. Obraz symbolicznych Krzyży w szczerym polu powoli znika z tamtejszego krajobrazu. „Na co wam tu krzyż i tam krzyż? Nie lepiej postawić jeden, pod lasem?”
142117
Miejsce ostatniej ekshumacji.
Ostrówki, „u Suszka w sadzie” 2015
Ekshumacja to nie tylko odnalezienie i wydobycie, ale analiza czasu, sposobu i innych okoliczności śmierci skonfrontowana z możliwymi świadkami. I odwrotnie- to często potwierdzenie narracji świadków. Potwierdzenie dla nas. Oni widzą to wciąż.
Każdy dzień przynosi nowe spekulacje. Polskie Ministerstw Kultury i Dziedzictwa Narodowego podjęło w zeszłym roku decyzję o utajnieniu miejsc i postępu prac ekshumacji polskich ofiar zbrodni ukraińskich nacjonalistów do czasu ich zakończenia. (!)
Najbliższy czas pokaże. Napięcie wynika z troski o utracenie jednorazowej możliwości badaczy by ustalić- jak było.
A jakie są na dziś fakty?
W tym miejscu warto podkreślić różnicę zgody tylko na poszukiwanie od ekshumacji, jak również cel i sposobu przeprowadzenia prac. Celem nadrzędnym powinna być praca w poszanowaniu szczątków i szczegółowa dokumentacja.
Ostatnia zgoda na ekshumację dotyczyła Ostrówek i 2015r z czasu trwania Operacji Antyterrorystycznej (ATO- nazwa ukraińska działań z początku dzisiejszej wojny).
Pada mit, że dzisiejsza wojna jest przeszkodą w ekshumacjach, co potwierdzają wciąż trwające tam ekshumacje Niemców.
Ostatnie pozwolenie na poszukiwanie wydane było do prac w Puźnikach w 2023 jako element piarowy obydwu stron wykorzystany na obchodach 80 rocznicy Rzezi Wołyńskiej. Warto prześledzić bilans korzyści stron tych obchodów. To, co Polacy hucznie nazwali przełomem w odniesieniu do ekshumacji, okazało się rozczarowaniem wynikającym z różnicy pojęć: pozwolenie na poszukiwanie a przeprowadzenie ekshumacji bez rygorystycznego określenia jej przebiegu.
Do tej pory w zakresie prac poszukiwawczo - ekshumacyjnych, władze UA odmówiły lub nie rozpatrzyły łącznie 65 wniosków składanych m.inn. przez polski IPN. Ma to na celu wyeliminowanie polskiego Biura Poszukiwań i Identyfikacji, który od lat przygotowuje się archiwizując dokumenty i ustne relacje dotyczące miejsca zakopania ciał oraz pobierając od rodzin Ofiar materiał genetyczny niezbędny do osobowej identyfikacji wydobytych w przyszłości szczątków.
W lutym ukraińska fundacja Wołyńskie Starożytności otrzymała pozwolenia i jest gotowa 24 kwietnia 2025 rozpocząć prace w Puźnikach. Może szokować, że nierealizowane są oficjalne międzyrządowe porozumienia i brak oficjalnych odpowiedzi na polskie wnioski. Szefowa Wołyńskich Starożytności utrzymuje, że do prac jednak zaproszono przedstawicieli pomorskiego oddziału IPN (może chodzić o dostęp do polskiej bazy materiału genetycznego wcześniej pobranego od rodzin Ofiar). W pracach mają wziąć udział członkowie fundacji Wolność i Demokracja. (?)
W temacie ekshumacji na Wołyniu pojawiła się nazwa wsi Ugły, głośna z pierwszego prywatnego wniosku o jej przeprowadzenie skierowanego w końcu 2024 bezpośrednio do prezydenta UA. Wnioskująca jest założycielką Stowarzyszenia Pojednanie Polsko-Ukraińskie, a ekshumacja ma dotyczyć m.inn. 18 członków jej rodziny. Wszystko zostało przeprowadzone bez powiadomienia oficjalnych przedstawicieli strony polskiej wcześniej wnioskującej o zgodę.
UA wyraziła zgodę na prace poszukiwawcze ofiar rzezi wołyńskiej w Ugłach na Wołyniu w maju 2025 roku i zapowiedziała poniesienie wszystkich kosztów z budżetu ukraińskiego IPN.
Ma to być pierwsza operacja w całości wykonana samodzielnie przez UA, stąd nagłośnienie.
Trochę teraz dziwi wystąpienie Stowarzyszenia Pojednanie Polsko-Ukraińskie o wsparcie do Polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, (?)
Obawy budzi współpraca i dopuszczenie do prac ekshumacyjnych przedsiębiorstwa komunalnego ze Lwowa, związanego z sekretarzem UA Komisji ds. Upamiętnień i jego polityczny dorobek w promowaniu ideologii banderowskiej.
Temat rozgrzewa coraz bardziej. Polski IPN na swojej stronie potwierdza prowadzenie prac przez Ukraińców. Pozostaje mieć nadzieję na ich sumienność, bo według specjalistów, to kruchy i często jedyny moment na poznanie prawdy o okolicznościach śmierci niewinnych Ofiar.
Cała reszta to gra. Wielki medialny szum, a przecież to tylko dwie sprawy: w Puźnikach dokończenie tej z 2023, w Ugłach tylko ustalenie miejsca.
"Ta ziemia, po której stąpamy, tak pokryta jest bólem, brodzimy w nim po kolana - i jest to ból dzisiejszy, wczorajszy, przedwczorajszy, oraz sprzed tysiącleci - albowiem nie trzeba się łudzić, ból nie rozpływa się w czasie i krzyk dziecka sprzed trzydziestu wieków nie jest ani trochę mniej krzykiem od tego, który trzy dni temu się rozlegał. Jest to ból wszystkich pokoleń i wszystkich istnień - nie tylko człowieka."
Witold Gombrowicz „Dziennik 1960”
142118
:Thumbs_Up: Dziękuję Tomek
PS. Ekipa wołyńska z zimowego wyjazdu pewnie pamięta policjantów/pograniczników, którzy do nas podjechali, kiedy staliśmy tuż przed granicą żegnając się z odprowadzającym nas Mirkiem?
Pierwsze wrażenie, że zaraz pewnie się o coś przy... i przeanalizowaliśmy swoje przejechane ostatnie km.
Jednak w miłej pogawędce po sprawdzeniu naszego kierunku, potwierdzili swój udział przed laty w pracach przy wołyńskich ekshumacjach. Kiedy rząd odciął grupie poszukiwawczej fundusze, Leon Popek ogłosił zbiórkę społeczną na ten cel. Społecznie pracowali również lekarze i prawnicy, którzy podobnie jak służby graniczne poświęciły na to swoje prywatne urlopy.
Takie pogawędki na drodze krzepią i potwierdzają lub prostują to, co podają media.
142116
Nieuznanie winy wykonawcy bestialskiej zbrodni wyklucza szacunek dla szczątków ofiary, budząc podejrzenia o brak empatii do ofiar i w konsekwencji sumienności prac i dokumentacji.
142118
W zasadzie pełna zgoda. To tak jeszcze w kontekście Katynia i tamtejszego cmentarza, tak russcy rozliczają wykonawców tej zbrodni.
Wasilij Błochin, kat z Katynia, szacuje się, że własnoręcznie zamordował od 15 do nawet 50 tys. ludzi strzałem w głowę z najbliższej odległości. Bliższe szacunki nie są możliwe, bo ciężko o dostęp do archiwów.
"Pochowany w alei zasłużonych Cmentarza Dońskiego w centrum Moskwy, gdzie znajduje się jego okazały pomnik nagrobny ozdobiony krzyżem prawosławnym i napisem: „Wieczna pamięć”, z wizerunkiem Błochina w mundurze generalskim".
Kręte myśli jak bieg ich nizinnych rzek
Zawsze mnie to zastanawiało, to sowieckie powoli, nieuchronnie...
Przygotowane siermiężnie, ale na wskroś skutecznie, bez odwrotu.
Całe wieki doświadczenia. Potwierdzone bumażką z wielką pieczęcią, zamaszystym podpisem i "odczytane" z pamięci przez analfabetów.
Nie chaotycznie serią. Po odnomu! Jakby osobiste rozliczenie z każdym z osobna za JEGO własne przewinienia względem Matiuszki Rosiji.
Krótki, głuchy dźwięk spadającego w dół martwego ciała...
Tylko huk każdego wystrzału odbijał się od drzew jakby wystraszony swoim dziełem i biegł dalej między pagórkami. Był słyszany jeszcze daleko, nad rzeką.
I siwy starzec nad brzegiem, który wciąż wspomina każdy wystrzał, ale nie waży się nawet na jedno słowo żalu. Bo i co komu po nim? Rzeka jak płynęła, płynąc będzie. Żal wraz z nią...
OBCY ELEMENT
Skoro z Mordu Wołyńskiego się nam zeszło na temat Mordu Katyńskiego, to pozwolę sobie jeszcze na refleksje.
Chociaż współczesna poprawność polityczna zaleca zapomnienie działań terrorystycznych OUN w dwudziestoleciu międzywojennym w ramach II RP i udział Ukraińców w krwawym aparacie Rosji sowieckiej, to zawsze pozostanie dziedzictwo ich wspólnej kołyski warte osobnego tematu.
Niewątpliwie łączyła ich co najmniej niechęć do Polski i Polaków, której owocem była krwawa współpraca dziś najchętniej przemilczana, bo podobno prowadzi do zagmatwana historii, którą wciąż się na siłę prostuje. Przykład to choćby akt poddańczy Chmielnickiego carowi Rosji i późniejsze okrutne mordy Kozaków w jego służbie poprzez polskie powstania aż do rewolucji bolszewickiej… Osobny temat.
OBCY ELEMENT
Ciągnąc dalej analogię kłamstwa Wołyńskiego do kłamstwa Katyńskiego, można zapytać, co się stało, że to drugie zostało jednoznacznie nazwane: ofiary opisane z imienia, nazwiska, stopnia wojskowego i miejsca zamieszkania, uhonorowane indywidualnie tabliczką i wspólnym miejscem pochówku z możliwością oddania im czci w rycie właściwym ich wierze?
Kłamstwo Katyńskie trwało 50 lat do 1993.
Co się stało, że zostało ujawnione, prezydent Rosji przyjechał do Polski by przeprosić, a archiwa otwarte?
Powstała ODDOLNA INICJATYWA wrażliwa na niesprawiedliwość, powodująca pęknięcia w systemie i wycieki prawdy historycznej, która z kolei skupiła uczciwych ludzi badających stalinowski terror, odszukujących i upamiętniających jego Ofiary.
Ale skąd ta pierwsza iskierka?
Wklejam w całości treść artykułu z fronda.pl gdzie ukazał się wpis z Facebooka Tȟašúŋke Witkó.
„Trudno połączyć sowiecką bezpiekę z jakimiś pozytywnymi cechami. Jednak w Związku Radzieckim o oficerach KGB mówiło się, że mają gorące serca, umysły chłodne, a ręce czyste. Mieli być sowieckimi odpowiednikami kapitalistycznych superbohaterów: zwalczać korupcję, bezprawie, pijaństwo, kradzieże, przemyt. Stać na straży socjalistycznego porządku i bezpieczeństwa. Być mieczem z emblematu, jaki nosili na mundurach” – pisze w mediach społecznościowych Tȟašúŋke Witkó.
142404
Tȟašúŋke Witkó: Ostatnia ofiara Katynia
„Był zimny grudzień 1989 roku, gdy brudnymi, zabłoconymi ulicami Smoleńska szedł oficer KGB. Omijał kałuże w dziurawym chodniku, starając się nie zmoczyć płaszcza. Gdy wreszcie stanął u celu swojej marszruty, zadarł głowę, oglądając stary drewniany dom. Otworzył odrapane, brudne drzwi wejściowe. Zaczął wspinać się po lichych, drewnianych schodach na pierwsze piętro, skrzypiąc każdym krokiem i płosząc bezpańskie koty. Zastukał do równie marnych drzwi. Te otworzył mu zarośnięty starzec, o wodnistych i zimnych oczach i zniszczonej chorobami twarzy. Z dolnej części brzucha wystawała mu gumowa rurka, przez którą mocz spływał do trzymanego poniżej pasa słoika po majonezie. Z wnętrza jego mieszkania buchnął taki odór, że oficer KGB aż się cofnął. Po chwili dopiero wyciągnął legitymację służbową i przedstawił się:
- Major Oleg Zakirowicz Zakirow. Smoleńskie KGB. Wpuścicie mnie?
* * *
Bohater dzisiejszego wpisu miałby dzisiaj 72 lata. Byłby tylko odrobinę starszy od mojego Taty. W tym momencie powinien korzystać z życia i wdzięczności narodu polskiego za to, co zrobił.
Niestety, nie może, bowiem zmarł w zapomnieniu dokładnie osiem lat temu.
* * *
Trudno połączyć sowiecką bezpiekę z jakimiś pozytywnymi cechami. Jednak w Związku Radzieckim o oficerach KGB mówiło się, że mają gorące serca, umysły chłodne, a ręce czyste. Mieli być sowieckimi odpowiednikami kapitalistycznych superbohaterów: zwalczać korupcję, bezprawie, pijaństwo, kradzieże, przemyt. Stać na straży socjalistycznego porządku i bezpieczeństwa. Być mieczem z emblematu, jaki nosili na mundurach.
Jak było w rzeczywistości? Każdy zdaje sobie sprawę, że nie działało to tak, jak w propagandowych sloganach. Sieć korupcji, rozpasania i chciwości głęboko wnikała nawet w struktury bezpieki.
Jednak znalazł się tam człowiek-ilustracja partyjnych sloganów.
Oleg Zakirowicz Zakirow.
Był rówieśnikiem Władimira Putina. Urodził się w tym samym roku i miesiącu, co on. Tylko data i miejsce były inne. Obaj byli też funkcjonariuszami KGB i prawnikami z wykształcenia. Ale poza tym różniło ich wszystko.
Urodził się 29 października 1952 roku w Andiżanie we wschodniej części egzotycznego Uzbekistanu. Studiował prawo w Taszkiencie, a od 1975 roku był funkcjonariuszem KGB.
Jego ojciec był Uzbekiem, matka - Rosjanką. Przez to pochodzenie zawsze był ''czużakiem''. Obcym. Rosjanie uważali go za Uzbeka, Uzbecy - za Rosjanina. Być może gdyby był konformistą, byłoby mu łatwiej w życiu. Ale nie. Nie pił, nie palił, nie brał łapówek, był wyczulony na niesprawiedliwość. Dowódcom się nie podlizywał i nie był łasy na zaszczyty. Liczyła się dla niego prawda i sprawiedliwość. ''Chciałem uczciwie pracować, tropić bandytów, przemytników, łapówkarzy. Uzbekistan mojej młodości był królestwem machinacji i korupcji'', mówił po latach. Tępił korupcję, przemyt, bandytyzm. By przestał przeszkadzać przełożonym w szemranych interesach, przeniesiono go do sąsiedniej republiki - Kirgiskiej SRR. Mimo, że jego ekipa dochodzeniowa za tropienie korupcji i podejrzanych powiązań bandytów z władzą otrzymała gratulacje od samego genseka Jurija Andropowa, szybko stracił złudzenia. Zbiegło się to w czasie ze śmiercią jego ojca.
Gdy Zakir Chałhodżajew leżał na łożu śmierci w 1981 roku, wyjawił synowi wreszcie prawdę o swoim pochodzeniu. Przez całe życie utrzymywał, że dorastał w domu dziecka i nie wiedział, kim byli jego rodzice. Dziadka Olega, potomka starego i szanowanego rodu uzbeckiego, zamordowano w 1931 roku za kilka kąśliwych słów pod adresem sowieckiej władzy.
W końcu uciążliwego oficera KGB przeniesiono do Smoleńska - tysiące kilometrów od Uzbekistanu. Na dwa lata trafił do Afganistanu. Wszystko, by się go pozbyć z rodzimych stron i uniemożliwić mu zwalczanie przestępczości.
Czysty przypadek, a może kaprys przełożonych, sprawił, że major Zakirow dostał największą szansę swojego życia. Szansę, a jednocześnie przekleństwo.
* * *
W Smoleńsku nie był lubiany. Uważano go za ''wiecznie niezadowolonego''. Po powrocie z Afganistanu kupił niewielką działkę w Kozich Górach. Gdy ją odbierał, powiedziano mu, że na tych terenach panuje zakaz kopania w ziemi głębiej, jak 30 centymetrów, a kwiaty w ogródkach uprawiać można tylko w wyznaczonych miejscach. Przypomniał sobie wówczas historie o wypłukiwanych przez wiosenne roztopy dziwnych guzikach z orłem w koronie. O przegniłych, kwadratowych czapkach, wyciąganych z ziemi. O kolejnych ciężarówkach pełnych piasku, który wysypywano na osiadającym gruncie każdego roku. O kościach, które nierzadko wydobywano całymi łopatami. I rozmowę z wiekowym weteranem KGB Tabaczkowem, który w 1983 roku ''wygadał się'', że w Katyniu radziecka bezpieka zamordowała jakichś reakcjonistów.
Wiosną 1989 roku, gdy następowała już gorbaczowowska pieriestrojka, oddelegowano go do niewielkiej grupy funkcjonariuszy smoleńskiego KGB, zajmującego badaniem zbrodni okresu stalinowskiego: okresu ''błędów i wypaczeń''. Zakurzone kartonowe teczki, pożółkłe dokumenty i wyblakłe zdjęcia z archiwów smoleńskiego KGB skrywały w sobie ocean cierpienia i krzywd - wiele dekad zbrodni sowieckiej bezpieki.
Mógł udać, że tego nie widzi. Zająć się swoją pracą, zrobić ją byle jak i zamknąć. Zamiast tego - na swoje nieszczęście - zaczął szperać. Nie dawały mu spokoju te kwadratowe czapki i guziki z orzełkami. Nie był Polakiem. W Polsce nigdy nie był. Ale tajemnica, pragnienie jej poznania i poczucie sprawiedliwości wzięły górę nad konformizmem. Przekraczał zakres wyznaczanej pracy. Otwierał kolejne teczki i skoroszyty. Robił obszerne notatki. Zrobił notatki ze 130 teczek. W końcu jego przełożeni zauważyli jego nadgorliwość i odsunęli go od śledztwa. Szef smoleńskiego KGB, gen. Anatolij Szywierskich, osobiście mu groził wyrzuceniem z pracy i utrudniał mu pracę. Jednak dzielny oficer nie dawał za wygraną. Na własną rękę odnalazł kilku żywych świadków - starych kierowców i konwojentów z NKWD. Iwana Titkowa, Fiodora Gurkowa, Kiryła Borodenkowa, Piotra Klimowa. Ci, starzy, chorzy i zapomniani, opowiadali mu straszne historie o setkach zamordowanych ''wrogów ludu''. Polskich oficerów. Wywożonych do katyńskiego lasu, z obwiązanymi płaszczami głowami, ze skrępowanymi za plecami rękoma. O zindywidualizowanym w swej seryjności ludobójstwie.
Dzięki niemu wiadomo m.in. o historii polskiego oficera, który zabarykadował się w zbrojowni NKWD w Katyniu i stawiał tam opór przez trzy dni, nim otruto go nabojem gazowym. Polski oficer zranił nawet komendanta więzienia NKWD w Smoleńsku, Iwana Stelmacha, kierującego egzekucjami w Katyniu. Wiemy o tych, którzy próbowali w Katyniu uciekać. Znamy modus operandi katów z NKWD i wiemy, jaki był ich upiorny ''rozkład dnia''. Ci, ufni w legitymację KGB, stopniowo zwierzali się Zakirowowi: opisywali rozstrzeliwania z pistoletów w kark, dobijanie bagnetami, wypłacanie pieniędzy z tajnego konta, hojne rozdawanie wódki i zakąsek po ''pracy'', obwiązywanie głów polskich oficerów płaszczami i szmatami, by nie krwawiły... Mówili o pociągach na stacji Gniezdowo i cziornych woronach, wywożących oficerów w las. Jeden z katów żył nawet w upiornej piwnicy, w której dokonywano rozstrzeliwań.
Ogromna część z tego, co wiemy o Katyniu, pochodzi z pracy majora Zakirowa.
Wierzył, że jeśli poinformuje Moskwę, sprawiedliwość zatryumfuje. Pierwsze materiały opublikował za pośrednictwem smoleńskiego radio i tygodnika ''Moskowskije Nowosti''. Jednak stolica nie chciała nawet słyszeć o przyznaniu się do katyńskiej zbrodni. Sprawa rozbiła się o najwyższe władze ZSRR. Michaił Gorbaczow wpadł w furię, słysząc o tym, że jakiś oficer KGB prowadzi śledztwo na własną rękę. Sam szef KGB, generał Władimir Kriuczkow, osobiście rozkazał mediom wyciszenie sprawy. Szywierskich nasyłał swoich ludzi, by ci zastraszali świadków. Materiały zostały zablokowane, przełożeni zakazali mu dalszego śledztwa, gdy ogłosił, że dacze KGB stoją na grobach pomordowanych Polaków. ''Bolało mnie to, że Polacy nawet po śmierci są w gorszej sytuacji'', mówił on sam.
Wtedy Zakirow przekazał zebrane materiały stronie polskiej. Dzięki jego determinacji i odwadze Polacy otrzymali materiały ze 130 teczek, zawierające m.in. zeznania żyjących jeszcze katyńskich morderców. Dostali do rąk potężny argument, przed którym umierający Związek Radziecki uciekać już nie mógł. Sprawa nabrała rozgłosu międzynarodowego. Zainteresowali się nią dziennikarze zagraniczni.
W kwietniu 1990 roku władze sowieckie przyznały się wreszcie, że mord katyński był dziełem nie Niemców, a Związku Radzieckiego. Machina ruszyła.
* * *
W 1993 roku prezydent Rosji, Borys Jelcyn, przybył do Polski i przeprosił Polaków za nikczemną zbrodnię dokonaną pół wieku wcześniej. W 1999 roku w Katyniu rozpoczęto budowę mauzoleum, upamiętniającego polskich oficerów.
Wydawało się, że historia ta zakończy się iście filmowym happy endem. Że bohaterski oficer KGB będzie opływać w zaszczyty. Obejmie renomowane stanowisko, jego nazwisko stanie się znanym na całym świecie synonimem walki o prawdę, a sprawiedliwość zatryumfuje.
Jednak życzenia spełniają się tylko w baśniach.
Zakirowa odsunięto od pracy, założono mu podsłuch, na spotkaniach partyjnych spotykał go potok obelg. Nikt go nie bronił. W 1991 roku został usunięty z KGB pod pretekstem ''schizofrenii o opóźnionym działaniu''. Dla wyrzutka z bezpieki nie było miejsca w ZSRR, a potem post-sowieckiej Rosji. Nie mógł znaleźć pracy, nawet fizycznej. Żonie Galinie obniżono rentę, a córce Larisie uniemożliwiono dostanie się na studia. Dostawał telefoniczne i listowne pogróżki.
Był ''wrogiem ludu'', niczym jego dziadek.
Polski ambasador, Stanisław Ciosek, i konsul generalny RP, Michał Żórawski umożliwili wyjazd z Rosji żonie Olega i córce. Sam Oleg wyjechał - z pomocą polskiego Urzędu Ochrony Państwa - dopiero w 1998 roku, gdy dwukrotnie ''nieznani sprawcy'' potrącili go motocyklem. Od zemsty niegdysiejszych kolegów z KGB i zatrzymaniem na granicy uratował go dokument podpisany przez wysokiego urzędnika Rzeczypospolitej. Oleg i jego rodzina osiedli w Łodzi.
* * *
Tu dochodzimy do największej hańby w całej tej historii.
Jak Polska potraktowała majora Olega Zakirowa.
Na podpisanym dokumencie się skończyło. Urzędnik, który złożył na nim podpis, nie odbierał później telefonów, udawał, że go nie ma w pracy, a gdy Zakirow się do niego pofatygował, ten nie wpuścił go za próg gabinetu. Na jego apele nie odpowiedział ani prezydent Aleksander Kwaśniewski, ani polskie MSZ, ani wojewoda łódzki, ani profesor Bartoszewski, czy jakakolwiek inna znana postać w III RP. Dziennikarze, reżyserzy, publicyści, którzy jeszcze kilka lat wcześniej żerowali na jego historii - milczeli. Rodziny katyńskie patrzyły nieufnie. Łódzki oddział Rodzin Katyńskich w skandalicznej formie odmówił mu jakiejkolwiek pomocy. Żaden włodarz Łodzi - ani Tadeusz Matusiak, ani Jerzy Kropiwnicki - go nigdy nie przyjął i nie porozmawiał, nie mówiąc o przeprosinach. Przez cztery lata nie mógł dostać obywatelstwa polskiego. Nie mógł oficjalnie pracować, więc rodzina żyła z niewielkich oszczędności ze sprzedaży mieszkania w Rosji. Przeprowadzali się do coraz mniejszych klitek w Łodzi. Oleg pracował na czarno jako dekarz i murarz. Pracował u jakiegoś ''janusza biznesu'', który wypłacał mu niepełne pensje i ze spóźnieniem. Żona była sprzątaczką, córka nosiła skrzynki w markecie. Ciągle słyszeli obelgi o ''ruskich co tu najechali''. Zdarzyło się pewnego razu, że jakiś pijany tynkarz na budowie, gdzie pracował Oleg, rzucił się na niego z pięściami, rycząc: ''Za mało was Piłsudski bił!''. Gdy w 2005 roku zmarła w Rosji mama Zakirowa, nie miał za co jej pochować.
By nakarmić rodzinę często wieczorami chodził na bazary i zbierał zepsute warzywa oraz owoce wyrzucane przez handlarzy. Wreszcie, gdy nie starczyło nawet na żyletki, to zarośnięty Zakirow usiadł i żebrał na znanej ulicy Piotrkowskiej w Łodzi.
Oficer KGB, który naraził karierę, zdrowie i życie swoje i swoich bliskich, który powinien żyć w pałacu i opływać w niesłychane luksusy od wdzięcznych władz i narodu polskiego - żebrał na ulicy.
Nie wiem, czy jest coś bardziej budzącego mój wstręt w historii ostatnich lat.
W tym samym czasie jego były przełożony, generał Szywierskich w rosyjskich mediach opowiadał dyrdymały jak to ''zdrajca Zakirow'' zaprzedał się Polakom i opływa u nich w dostatki.
Dopiero w 2002 roku otrzymał polskie obywatelstwo i rentę. Otrzymał ordery: Krzyż Kawalerski i Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Ale to tyle. Żadna polska instytucja nie chciała go zatrudnić. Ani na niwie wywiadowczej, ani historycznej, ani publicystycznej. Nikt go nie chciał. Traktowano go jak zbędny, kłopotliwy bagaż. Jak ubogiego krewnego, którego najchętniej by się pozbyto.
Gdy w 2010 roku publikował swoją książkę ''Obcy element'' był już zgorzkniały i schorowany, choć książka - obecnie niesłychanie trudna do zakupu - Polaków przedstawiała pozytywnie. Nawet po tylu latach krzywd podnosił, że to Polacy byli najbardziej prześladowani w ZSRR od 1917 roku. I chociaż w 2015 roku na wniosek premier Beaty Szydło wreszcie go odrobinę doceniono (jego rodzina otrzymała większe mieszkanie i wyższą rentę), to kilkanaście trudnych lat życia w goryczy i depresji wreszcie zebrały żniwo.
Zmarł 18 kwietnia 2017 roku w wieku 64 lat. Dziś mija ósma rocznica jego śmierci. Spoczął na cmentarzu ewangelicko-augsburskim w Łodzi.
Pieniądze na jego nagrobek zebrano z publicznych zbiórek.
Pomnik przedstawia oficera KGB, zapatrzonego w las, z inskrypcją po polsku i rosyjsku: ''Wybaczcie mi wszyscy kogo zraniłem niesłusznie i nawet, ci kogo słusznie''.
''Oleg Zakirow bardzo ciężko odpokutował swoją wiarę w Polaków i pomoc polską'', napisała o nim Krystyna Kurczab-Redlich.
Tak zakończyła się tragiczna historia Olega Zakirowa. Uzbeka po ojcu, Rosjanina po matce, prawnika z wykształcenia, oficera KGB z zawodu. I Polaka z wyboru.
* * *
My, Polacy, uwielbiamy gardłować o naszej krzywdzie na prawo i lewo. Szczególnie o tej z czasów II WŚ. Przypominamy głośno prawdziwe i nieprawdziwe potwarze i kalumnie, jakie nam wyrządzono. Szczególnie niektórzy upodobali sobie wykrzykiwanie o tym, jak to bezczelni, nikczemni Anglicy mieli czelność nie płacić dziesiątkom tysięcy polskich żołnierzy po II WŚ, a ten, czy inny urzędnik w generalskim mundurze musiał być tapicerem, barmanem czy innym magazynierem.
Jednak nie ma potrzeby cofać się o blisko osiem dekad do Anglii, by szukać zdrady. Gdy nieco ponad dwie dekady temu przyszedł czas próby, to Polacy go nie zdali. Zawiedli człowieka, który na szali położył wszystko w imię walki o prawdę dla narodu, z którym nie miał nic wspólnego.
Przypomina mi się teraz jeden komentarz, jaki przeczytałem w tej sprawie. Jakiś ''patryjota'' pod wspomnieniem o Olegu zdobył się na komentarz, pisząc, że ''miał 50 lat i mógł się nauczyć zawodu, a nie czekać na gotowe''...
Pewnie ten sam człowiek i wielu jemu podobnych oburza się na to, że polscy oficerowie po wojnie byli robotnikami w Anglii.
Polacy, jak zwykle, kochają swoich bohaterów, gdy ci już leżą dwa metry pod ziemią.
Być może znajdzie się kiedyś dokumentalista, który film o Katyniu uzupełni o historię bohaterskiego sowieckiego oficera, który w swoich żyłach odnalazł polską krew - nie kroplę, lecz rzekę, której zabrakło włodarzom Rzeczypospolitej.
Przypomnijcie sobie tę historię, gdy następnym razem oburzycie się o rzekomą ''zdradę'' Polaków. I zapłońcie wstydem”.
Wrzucę raz jeszcze, bo nie wiem w jaki sposób zniknął ten post
Chodzi o kontrowersje wokół pomnika na wzgórzu Monastyr:
TohlYZMc1TI
Szybka reakcja władz:
VFbGFCy1U4U
OBCY ELEMENT
Skoro z Mordu Wołyńskiego się nam zeszło na temat Mordu Katyńskiego, to pozwolę sobie jeszcze na refleksje.
Chociaż współczesna poprawność polityczna zaleca zapomnienie działań terrorystycznych OUN w dwudziestoleciu międzywojennym w ramach II RP i udział Ukraińców w krwawym aparacie Rosji sowieckiej, to zawsze pozostanie dziedzictwo ich wspólnej kołyski warte osobnego tematu.
Byłbym ostrożny z tego typy wnioskami, bo może się łatwo okazać, że kołyska była wspólna i dla Polaków:
"W przeddzień „wielkiego terroru” wśród pracowników na kierowniczych stanowiskach w NKWD przodowali Żydzi – 38% i Rosjanie – 32%. Łotyszy było 7%, Ukraińców – 5%, Polaków – 5,5%.”
Dodać chyba należy, że tzw. zbrodnia katyńska to nie tylko Katyń, ale również:
- Kijów - Bykownia - W maju 1994 r. zastępca szefa Służby Bezpieczeństwa niepodległej już wtedy Ukrainy, generał Andrej Chomicz, przekazał zajmującemu się sprawą katyńską polskiemu prokuratorowi Stefanowi Śnieżce wykaz akt 3435 obywateli RP aresztowanych w zachodnich obwodach Związku Sowieckiego.
https://katyn.ipn.gov.pl/kat/miejsca-pamie/cmentarz/12243,Polski-Cmentarz-Wojenny-w-Bykowni.html
- Charków - 21 marca 1994 r. w Warszawie podpisana została między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Ukrainy umowa o ochronie miejsc pamięci i spoczynku ofiar wojny i represji politycznych. Dała ona podstawę formalną do prowadzenia dalszych ekshumacji i budowy cmentarza.
Więcej np. tutaj: https://katyn.ipn.gov.pl/kat/miejsca-pamie/cmentarz/12234,Polski-Cmentarz-Wojenny-w-Charkowie.html
Sporo w tym wątku nt. tego jak ważny jest szacunek dla grobów i miejsc upamiętnienia. ruSSki szacunek w rzeczywistości:
"W trakcie rosyjskiej agresji na Ukrainę – jak podała Polska Agencja Prasowa i Polskie Radio (na podstawie materiału wykonanego przez fotoreportera PAP Andrzeja Lange - 23 marca 2022 w teren cmentarza [Charków - Piatichatki] uderzyły cztery rosyjskie bomby. Jedna trafiła w ogrodzenie, dwie w teren samego cmentarza, a w postument jednego z krzyży wbił się element pocisku kasetowego, którego odłamki zniszczyły m.in. tabliczki epitafijne".
https://wiadomosci.wp.pl/rosjanie-zbombardowali-ukrainski-cmentarz-wojenny-spoczywaja-tam-polscy-zolnierze-6750371210734528a
Niestety nie mieliśmy wspólnej kołyski.
Dodatkowo, począwszy od przyjścia do nas w gości Włodzimierza w 981r, wciąż wywracali naszą kołyskę, o czym piszę w dalszym ciągu kontekstu, który cytując pominąłeś:
OBCY ELEMENT...
Niewątpliwie łączyła ich co najmniej niechęć do Polski i Polaków, której owocem była krwawa współpraca dziś najchętniej przemilczana, bo podobno prowadzi do zagmatwana historii, którą wciąż się na siłę prostuje. Przykład to choćby akt poddańczy Chmielnickiego carowi Rosji i późniejsze okrutne mordy Kozaków w jego służbie poprzez polskie powstania aż do rewolucji bolszewickiej. Osobny temat.
Dodać chyba należy, że tzw. zbrodnia katyńska to nie tylko Katyń, ale również:
- Kijów - Bykownia...
- Charków...
Wciąż pokutuje Twój zarzut zestawiania dobrych Rosjan ze złymi Ukraińcami.
Ja tego nie rozumiem.
Według Twojej zaprezentowanej dotychczas narracji może on również brzmieć tak, że Ty słyszałeś tylko o dobrych Ukraińcach.
To nie o tym ten historyczny wątek.
Generalnie w moim zestawieniu Katynia i Wołynia chodzi o -podkreślam- KŁAMSTWO!!!
KŁAMSTWO KATYŃSKIE 53 lata.
KŁAMSTWO WOŁYŃSKIE 82 lata. Zbrodnia nadal nienazwana, bo wciąż kwestionowana przez jedną ze stron jako ludobójstwo, ofiary nie policzone, zanegowana odpowiedzialność przez fałszowanie historii OUN UPA, gloryfikowani mordercy, nawet kolaboranci spod znaku dwóch błyskawic w oparciu o których tworzy się mit narodowy.
Pierwsze ekshumacje Polaków masowo zamordowanych przez Ukraińców zawdzięczamy sprawom karnym prowadzonym przez aparat ZSRR właśnie względem morderców z OUN UPA. Czy to też jest pro moskiewska kalka i informacja o dobrych Rosjanach i złych Ukraińcach?
Nie, to nie jest celowe antagonizowanie. To fakt.
To nie temat z tych wymagających bycia obiektywnym. Zwłaszcza po tym, jakie stanowisko przyjmuje minister sąsiedniej kultury, który zaprzeczył, że zbrodnia wołyńska była ludobójstwem, stwierdzając, że takie sformułowania muszą być oparte na "bardzo dobrej bazie dowodowej" (stąd ekshumacje) i że gra się toczy o termin "ludobójstwo wołyńskie", którego ewentualne użycie będzie podlegać penalizacji.
Zewnętrzne informacje traktować jako rosyjską propagandę do szerzenia dezinformacji.
"Właśnie, żeby to nie było przez nich używane, myśmy"rozblokowali" ten proces i dążymy do tego, żeby stworzyć taką podstawę, aby np. zawodowi historycy, biegli sądowi, antropolodzy ustalili rzeczywistą skalę tych wydarzeń i żebyśmy w przyszłości na podstawie badań ... mogli używać albo nie używać tych sformułowań"
Moim zdaniem to bardzo wymowne stanowisko w oparciu o dotychczasową wiedzę.
Po uznaniu OUN UPA bohaterami Ukrainy czas na drażniące słowo ludobójstwo.
Czy ma to jakikolwiek związek ze skruchą wobec historii, cywilizacyjnym podejściem do prawdy, dobrosąsiedzkimi relacjami itp.?
Dokładnie, :Thumbs_Up:Tomek pisz tu nie ma co się oglądać i dyskutować z...
W przytoczonym wyżej cytacie ministra kultury dot. ekshumacji mowa jest o zawodowych historykach.
142411
142412
Takie rozważania o mijaniu się z prawdą…
Będąc na zamku w Olesku przed 5laty, na jego dziedzińcu widziałem tablicę poświęconą Bogdanowi Chmielnickiemu, jednemu z największych obecnie bohaterów Ukrainy.
Napis na niej wspomina spędzone tu jego lata dziecinne, a zawieszono ją jako upamiętnienie jego udziału w pochodzie na Moskwę jako hetmana Ukrainy przed 400laty.
Rozśmieszyło mnie wytłumaczenie hasła owego "pochodu Chmielnickiego na Moskwę" wygenerowane w wyszukiwarce przez AI, która nie zna słowa kłamstwo:
„Pojmowanie pojęcia "pochód Chmielnickiego na Moskwę" jest nieco nieprecyzyjne.
W rzeczywistości, Bohdan Chmielnicki nie przeprowadził bezpośredniego pochodu wojsk kozackich na Moskwę, ale zawarł układ z Moskwą (ugoda perejasławska), co doprowadziło do wojny polsko-rosyjskiej. Układ ten, podpisany 18 stycznia 1654 roku”.
Mało, że nie wyruszył zbrojnie przeciw Moskwie, to wręcz odwrotnie! Jako przywódca buntu kozackiego Chmielnicki formalnie przekazał niezależnych kozaków pod zwierzchnictwo cara Rosji, co miało ogromny wpływ na dalszy rozwój wydarzeń i upadek Rzeczypospolitej.
Tradycja kolaboracji jest długa.
Na dokładkę nie był nigdy hetmanem Ukrainy. Raczej zaporoskim lub kozackim...
„Bohdan Chmielnicki był hetmanem zaporoskim i przywódcą powstania kozackiego przeciwko Rzeczypospolitej w latach 1648-1657. Na Ukrainie uważany jest za bohatera narodowego, natomiast w Polsce wielu widzi w nim zdrajcę”.
A samo 400lecie „pochodu na Moskwę”?
Rok 2019 minus 400lat =1619 (lub nawet mniej, bo tablica mogła być powieszona wcześniej) co daje wiek jakieś 20lat, czyli jego czas nauki w kolegium Jezuitów we Lwowie.
Jeśli taka rzetelność historyczna jest tam standardem, to jeszcze niejedno nas zaskoczy.
El Czariusz
24.04.2025, 07:36
Niestety nie mieliśmy wspólnej kołyski...
Nieustająco doceniam.
N
Generalnie w moim zestawieniu Katynia i Wołynia chodzi o -podkreślam- KŁAMSTWO!!!
KŁAMSTWO KATYŃSKIE 53 lata.
KŁAMSTWO WOŁYŃSKIE 82 lata. Zbrodnia nadal nienazwana, bo wciąż kwestionowana przez jedną ze stron jako ludobójstwo, ofiary nie policzone, zanegowana odpowiedzialność przez fałszowanie historii OUN UPA, gloryfikowani mordercy, nawet kolaboranci spod znaku dwóch błyskawic w oparciu o których tworzy się mit narodowy.
Uffff... Dobrze, że znalazł się nowy Stauffenberg, kiedy nawet na swoich nie mozna liczyć:
"Po wyborze Karola Wojtyły na papieża Józef Mackiewicz zaproponował w paryskiej Kulturze by papież odprawił mszę za polskich oficerów i intelektualistów pomordowanych w 1940 roku. Polacy w Ameryce zebrali nawet na ten cel pieniądze, które zostały przesłane w ofierze do Rzymu. Jan Paweł II jednak odmówił, a władze kościelne zerwały dotychczasowe kontakty z Mackiewiczem"
PS.
Zbrodnia katyńska została podniesiona w 1946 roku podczas procesu norymberskiego, gdy prokurator ZSRR Roman Rudienko wniósł akt oskarżenia o ludobójstwo ok. 11 tys. polskich oficerów w Katyniu przez III Rzeszę.
W akcie oskarżenia, na wniosek prokuratury ZSRR, widniał zapis o zbrodni katyńskiej dokonanej przez faszystów jako zbrodni ludobójstwa, co jest podnoszone jako dowód prawa międzynarodowego przez Polskę, ponieważ ZSRR na procesie norymberskim, poprzez akt oskarżenia prokuratora Romana Rudienki, sam nadał zbrodni katyńskiej taką kwalifikację prawną. Prawna ocena zbrodni katyńskiej jako ludobójstwa nie jest uznawana przez władze Federacji Rosyjskiej.
I taka to sytuacja...
Dziękuję za szczegóły.
No dobrze, pełny kontekst mojej wypowiedzi o tablicy poświęconej Chmielnickiemu w Olesku wpisuje się w surrealistyczny sposób wyboru i moim zdaniem niefortunnego upamiętniania bohaterów na UA.
Dla przejrzystości wypowiedzi wystarczy skrócić wcześniejszą historię oleskiego zamku do rusińskiej rodziny Daniłowiczów, która w Rzeczpospolitej przyjęła herb SAS. Wżeniona w Żókiewskich i dalej w Sobieskich. Poprzez urodzenie w nim Jana III Sobieskiego staje się ich rodowym, królewskim gniazdem rozsławionym po Wiktorii Wiedeńskiej. Drugą tablicą wiszącą w dziedzińcu oleskiego zamku jest właśnie tablica upamiętniająca 250 lecie zwycięstwa Sobieskiego pod Wiedniem.
Jak przeciętny zwiedzający może rozumieć słowa z tablicy o tym , że na tym zamku spędzał dziecięce lata Bohdan Chmielnicki?
Po prostu przybył tu z dalekiego Czehrynia wraz ojcem, który zatrudniony był w nim jako zarządca.
Starszym bratem króla Jana III był Marek Sobieski zamordowany w1652 przez Chmielnickiego wraz z tysiącami polskiego znamienitego rycerstwa, które pod Batohem wzięli do niewoli Tatarzy, a których wykupił Chmielnicki w celu wiadomym.
Jeńcy na pohańbienie, przez wiele dni zarzynani byli jeden po drugim przez najgorsze obozowe ciury, stąd uprawnione jest porównanie do indywidualnego mordu w Katyniu ok 5000 żołnierzy w tym generałów i najwyższej rangi oficerów w 1940.
Dlatego uważam za karygodne upamiętnienie Chmielnickiego w domu Sobieskich.
Współczesne analogie są już codziennością.
142414
Rożyszcze 2023. Dzieci śpiewają pod kamiennym Chmielnickim Baćka nasz....
PUŹNIKI
Tyle oczekiwań na ekshumacje i tak cicho. Nie piszę starając się podbić zbędnie temat. Każdy, kto coś o tym mówi, pokazuje, że jest ważny, że jest w kręgu decydentów. W rzeczywistości temat reglamentowany jest nam ogólnikowo.
Skłoniły mnie jednak przemyślenia i wiele niedomówień, mam nadzieję ciekawych.
O Puźnikach, polskiej wsi na Podolu, dowiedziałem się z opowieści księdza Isakowicza Zaleskiego o jego rodzinnym Korościatynie.
Bliska to była opowieść i barwna, bo wielokulturowa. Wspominała mieszkających tam Ormian i ich cichy kilkusetletni wkład w kulturę Rzeczpospolitej, gdzie znaleźli swój własny rytm i jego kres wyznaczony ukraińskim ludobójstwem. Wiedza o tej ostatniej historii z dnia zagłady rodzinnego Korościatynia przetrwała w pamiętniku ojca księdza Tadeusza- Jana Zaleskiego. To z niego pochodzą cytowane często słowa:Kresowian zabito dwukrotnie: raz przez ciosy siekierą, drugi raz przez przemilczenie.
I później, po paru miesiącach, dopisał: Ta druga śmierć, przez przemilczenie, jest gorsza od tej fizycznej.
Data zagłady Korościatyna jest taka sama jak data mordu w Hucie Pieniackiej- 28 luty 1944, co budowało swoistą więź ks. Isakowicza z Hutniakami, podkreślaną słowem i obecnością.
Z miejscowości liczącej 900 Polaków zamordowano156 osób, w tym wiele dzieci. Bestialskich tortur i zbrodni dokonał oddział UPA wspierany przez ukraińską ludność z dwóch sąsiednich wsi kierowaną przez greckokatolickiego księdza wraz z synem.
Liczba ofiar byłaby większa, gdyby nie oddział samoobrony Polaków z Puźnik, który przerwał rzeź przepędzając napastników.
Znany jest dokładny przebieg mordu w Korościatynie i stan jego ofiar dzięki zdjęciowej dokumentacji Niemców zrobionej następnego dnia. Udało się ustalić tożsamość jedynie 117 zabitych. Ofiary pochowano na cmentarzu oznaczając drewnianym krzyżem stojącym do dziś.
142594
zdjęcie z książki Przemilczane ludobójstwo na Kresach
Odległe o 12 km Puźniki, podobnie jak inne niemal w 100% polskie miejscowości były nękane przez bandy Ukraińców przez całą wojnę, z nasileniem zmian okupantów. Samoobrona mieszkańców była koniecznością. Przed wojną Puźniki liczyły około 800 mieszkańców.
Paradoksalnie czas zagłady Puźnik przyszedł już po wycofaniu się Niemców z końcem lata 1944.
Armia Czerwona "porwała" ze sobą mężczyzn zdolnych do wojaczki, a nowa sowiecka władza zesłała do łagrów oficerów Wojska Polskiego i ich pomocników, jacy ujawnili dowodzenie samoobroną ( Por. Warunek).
Sowiecka władza zapewniała o bezpieczeństwie nakazując cywilom oddanie broni..
To był idealny czas dla ukraińskich band, które według samoobrony przekupowały sowieckie posterunki na chwilowe odwrócenie uwagi na ich krwawe rozrachunki z Lachami, bądź sowieccy dowódcy zwlekali z wyruszeniem Polakom na odsiecz.
Ogółem tylko w lutym 1945 roku UPA i wspierająca ją ludność ukraińska wymordowały na terenie byłego województwa tarnopolskiego ponad 1000 Polaków, paląc ponad 50 zamieszkanych przez nich wsi.
Osobistą zasługę miał w tym Petro Chamczuk.
25 letni Chamczuk miał za sobą służbę w Armii Czerwonej, skąd dostał się do niemieckiej niewoli.
Stamtąd do niemieckiego Wehrmachtu, i później do specjalnego 201 Bataillon Schutzmannschaft i Sondergruppe Nachtigall (podobnie jak Roman Szuchewycz).
Batalion 201 miał zajmować się w latach 1941-1943 zwalczaniem sowieckiej partyzantki oraz masową eksterminacją Żydów na zachodniej Ukrainie i Białorusi. Chamczuk służył w nim od 1941 do końca 1943 roku. Później zdezerterował do UPA. gdzie sformował sotnię Siry Wowky (Szare Wilki).
Przed Bożym Narodzeniem w 1944 r. i w trakcie samych świąt Chamczuk "walczyła" w swoich rodzinnych stronach: w m. Toustobaby zginęły 73 osoby (tylko trzy w bezpośredniej walce; jedną trzecia to dzieci do dwunastego roku). Porażają relacje zbrodni kurenia Chamczuka w Zawadówce, Korżowej, Baryszu (130 głównie kobiety i dzieci), czy Zalesiu (70 Polaków żywcem spalonych w suszarni tytoniu)
Pierwszy napad na Puźniki miał miejsce jesienią 1944, a kolejne w styczniu i lutym 1945.
12/13 lutego 1945 w mordowaniu mieszkańców wsi Puźniki wzięły udział (według dokumentów UPA) sotnie Siri Wowki i Czernomorci połączone w kureń Chamczuka.
Ostatni napad zakończył istnienie wsi.
Ofiary zbrodni, w większości kobiety, dzieci i starcy ukryci w tzw. rowie Borkowskiego kończyły życie masakrowane przy pomocy siekier, bagnetów i noży.
Zostały pochowane przez ocalałych mieszkańców wsi na cmentarzu w dwóch zbiorowych grobach.
"Pomordowanych pochowano w naprędce zbitych skrzyniach lub owiniętych w prześcieradła w dwóch dołach na starym cmentarzu. Na mogiłach postawiono dwa drewniane krzyże."
"Część została pochowana w zbiorowej mogile, którą teraz prawdopodobnie udało się odnaleźć, a innych, głównie tych których tożsamość udało się ustalić, w grobach pojedynczych. To sprawia, że prace ekshumacyjne mogą nie dać pełnej odpowiedzi na pytanie o liczbę ofiar tej zbrodni"-wyjaśnia dr Damian Markowski.
"Sowieckie meldunki oceniały liczbę zamordowanych Polaków na ponad 80. Polskie podziemie oceniało tę liczbę na około 100 osób. Rzeczywista liczba ofiar mogła sięgnąć nawet 160. Były to niemal wyłącznie kobiety, dzieci i starsi mężczyźni. Młodsi zostali wcieleni w szeregi tzw. armii Berlinga."
"Najczęściej podaje się, że w Puźnikach zginęło około lub co najmniej 70 Polaków (część świadków, Grzegorz Hryciuk, Ryszard Kotarba). O około 100 ofiarach piszą Zdzisław Skrok oraz Henryk Komański i Szczepan Siekierka. Taką samą liczbę podaje artykuł Zagłada Puźnik. Liczbę 104 osób podał Michał Sobków, który przybył na miejsce masakry po kilku godzinach. Według ks. J. Anczarskiego zginęło 120 osób.
Raport UPA mówi jedynie o zniszczeniu "kilkunastu bolszewickich sługusów", raport Berii do Stalina o 50 zabitych Polakach. Notatka MGB z 1951 roku wspomina o 82 ofiarach.
Według danych sowieckich spalono 172-200 domów, w zagrodach spaliły się 63 sztuki bydła."
Petro Chamczuk ma dzisiaj status bohatera narodowego i jako takiemu w nieodległym Czortkowie wzniesiono pomnik. Ciekawe, czy w ukraińskiej Wikipedii znajdziemy informacje o udziale w barbarzyńskich zbrodniach przeciw ludzkości na Polakach i Żydach i depolonizacji Kresów południowo-wschodnich? Jest pewnie za to fantastyczna opowieść o bitwach sotni Chamczuka Szare Wilki z Niemcami i sowietami.
142595
Wszyscy wkoło, od znajomych po polityków dostają coraz większej korby na ekshumacje i wraz z nią kręcą na rympał, na odlew, dla osiągnięcia chwilowego rozgłosu. W rezultacie powstaje pogłos, mocno zniekształcający obiektywną rzeczywistość.
To dobrze czy to źle, że ekshumacjami zajęli się specjaliści a politycy trzymają się od tego z daleka?
Ad konkretów odnośnie ekshumacji w Pużnikach.
Na razie tyle:
Komunikat dotyczący aktualnego stanu prac wydało także polskie Ministerstwo Kultury. Jak czytamy: znaleziono fragmenty szkieletów co najmniej 42 osób[..] kobiet, mężczyzn i dzieci. Po przeprowadzeniu analiz laboratoryjnych zostanie podana ostateczna liczba ofiar, ich płeć i wiek. Podczas prac zabezpieczone zostały także przedmioty osobiste, m.in. guziki, fragmenty różańców, medaliki.
Nieco więcej info pod tą nitką
https://postpravda.info/pravda/wolnosc/koniec-ekshumacji-w-puznikach/
To dobrze czy to źle, że ekshumacjami zajęli się specjaliści a politycy trzymają się od tego z daleka?
To, co jest w interesie UA, niekoniecznie jest w naszym.
Rozbieżność z efektów nagłośnienia skali liczb i okoliczności mordów ekshumowanych ofiar jest inna dla Polski, inna dla Ukrainy.
Polityczne nagłośnienie jest bardziej słyszalne i niebezpiecznie podważa status ich bohaterów.
Dotyczy ludobójstwa, więc wykracza poza zwykłą zbrodnię uzasadniając polityczny wgląd w sprawę.
Choćby tylko powyższe uzasadnia pozostawienie tego tematu w nurcie politycznym państwowym, oczywiście wolnym od tzw przepychanek.
Nigdy żadnej ekshumacji nie robili sami politycy. Mam szacunek do różnorakiej specjalizacji i fachowości. Jest wielka rozbieżność, czym są instytucje polskiego IPN a ukraińskiego IPN. Chodzi o wielkość, możliwości i podległość polityczną.
Moja cytowana przez Ciebie wypowiedź dotyczy tej negatywnej fali, na której można politycznie zaistnieć. Temu mówię nie.
Niestety bez politycznych wymuszeń np. strona Polska nigdy nie doczekałaby całościowego podejścia do należnych nam ekshumacji. Należnych od 80, lub chociaż od 34 lat istnienia państwa Ukraina. Bez politycznego nagłośnienia, sami z siebie Ukraińcy nie podjęliby pełnoskalowych ekshumacji. A tak jest szansa.
Oczywiście może się skończyć wraz osiągnięciem korzyści UA z symetrycznego podejścia grób za grób, co ze względu na przerażające dysproporcje jest absurdalne. Zasadnicze zrozumienie kto był ofiarą, a kto mordercą niestety również zależy od polityki. Brak oddolnych ośrodków na UA pamiętających o Ofiarach, za to jest pełne poparcie od dołu do góry co do gloryfikacji ich morderców, zapisane w historii rodzin, społeczności ale i w państwowych ustawach.
Może w normalnie funkcjonujących krajach jest to możliwe.
Ja jakoś przełknę jedną, czy drugą polityczną wypowiedź, czy artykuł. Nie zniechęcą mnie bardziej lub mniej polityczne przesłanki takich wypowiedzi. Oddzielę prawdę od kłamstwa.
Po naszej stronie nie ma państwa przesiąkniętego „Wołyniem” w barwach i symbolach narodowych poza dniem pamięci o Krwawej Niedzieli 11 lipca. Nie ma na sztandarach powrotu na wschód choć podtrzymuje się pamięć o Polakach Wielkiej Rzeczpospolitej jako skarbie narodowej tożsamości.
To Ukraina powstała z dużej części jej ziem utraconych w zaborach i czci w barwach i symbolach pamięć po mordercach.
To jej prezydent obnosi się z symboliką organizacji za to odpowiedzialnych.
To na ich upamiętnieniach polskie Ofiary nazywane są okupantami
To historia bohaterów UA jest budowana w oparciu o ludobójczy kult. Tu dopiero jest polityka.
W sierpniu będzie uroczysty pochówek ekshumowanych Ofiar z Puźnik i zapewne morze współczucia. Bez polityków obydwu stron się nie obędzie.
A w nieodległym Czortkowie świeże kwiaty pod pomnikiem Chamczuka.
Tymczasem w Radawie 3go Maja odbyła się nie mała inscenizacja (https://nowiny24.pl/poruszajaca-inscenizacja-upamietnila-80-rocznice-krwawej-napasci-oun-upa-na-wiazownice/ar/c1p2-27526839) z upamiętniające tragiczne chwile sprzed 80 lat - napadu UPA na Wiązownicę.
2WGxLOOuSwg
Odważna inicjatywa biorąc pod uwagę ogólnopolityczną hucpę
"Pomnik zamordowanych polskich więźniów w Miednoje został zdewastowany"
"Władze rosyjskie usunęły z Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje symbole państwa polskiego, w tym płaskorzeźby Orderu Virtuti Militari i Krzyża Kampanii Wrześniowej."
A tyle tu było pisane jak to dobrzy sowieci dbają o historię, pamięć i godny pochówek swoich ofiar ....
https://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-rosjanie-zdewastowali-pomnik-polskich-ofiar-w-miednoje,nId,7969623
Ech znowu pożyteczny... odwraca uwagę od gróźb banderowców...
Porażająca błyskotliwość umysłu!!!!!
Teraz to mi zaimponowałeś!
O ile info o Miednoje ciekawe, to podejrzewam, że wstawiłeś je tylko jako poparcie Twojego poniższego komentarza:
"
A tyle tu było pisane jak to dobrzy sowieci dbają o historię, pamięć i godny pochówek swoich ofiar ....
Jednoznacznie zarzucasz piszącym w tym wątku jakąś chorą prorosyjskość.
Melon nazwał to dosadnie, ja pozwolę sobie odpisać dłużej, bo to Twój kolejny post w tym tonie.
Powtórzę, że to bardzo niebezpieczne w dobie nasilonych działań hybrydowych. Twoją krytykę zniosę, ale wiedz, że to są już niebezpieczne posądzenia niemające poparcia w rzeczywistości.
W tym wątku sowiecki Mord Katyński pojawił się jako wątek poboczny.
W jego rozwinięciu padł fakt oficjalnego przyznania się strony radzieckiej poprzez wypowiedź z 1990 jej prezydenta, przekazanie pochodzących z radzieckich archiwów dokumentów NKWD i tajną uchwałę politbiura KC KPZR z 7 kwietnia 1990 udostępnioną przez państwową agencję TASS, jako oświadczenie o bezpośredniej odpowiedzialności za zbrodnię katyńską decydentów Berii i Mierkułowa. Strona radziecka, wyrażając ubolewanie w związku z tragedią katyńską, oświadcza, że jest ona jedną z ciężkich zbrodni stalinizmu.
Owo przełomowe odwrócenie Kłamstwa Katyńskiego umożliwiło w Rosji działalność środowisk rodzin ofiar sowieckiego totalitaryzmu i konsekwencji powstania cmentarzy w miejscach ich pochówków i oznaczenia miejsc ich mordu.
To wszystko jedynie w kontekście braku podobnego działania UA w sprawie Kłamstwa Wołyńskiego, a konkretnie braku podobnych oddolnych inicjatyw promujących PRAWDĘ.
W sprawie dewastacji Polskiego Cmentarza Wojskowego w Miednoje warto przypomnieć sprawę sprzed 5 lat, kiedy usunięto 2 tablice pamiątkowe w Twerze. To właśnie tam, w piwnicy NKWD strzałem w tył głowy zastrzelono 6300 głównie polskich policjantów powołanych do obrony Polski w 1939 przywiezionych z obozu w Ostaszkowie.
Tablice wisiały 30 lat, jedna był rosyjska, druga zawieszona z inicjatywy Polskiej Rodziny Policyjnej. Polska tablica w dwóch językach wspominała ofiary:„Pamięci jeńców z obozu w Ostaszkowie zamordowanych przez NKWD w Kalininie. Światu ku przestrodze”.
Rosyjska: "Pamięci zamęczonych. Tu w latach 1930-50 znajdował się zarząd NKWD-MGB obwodu kalinińskiego i wewnętrzne więzienie".
(Twer od 1930 do 1990 sowieci przechrzcili na Kalinin)
Przeciwko usunięciu tablic Przeciwko usunięciu zaprotestowały polskie władze, stowarzyszenia krewnych ofiar Zbrodni Katyńskiej, policyjni związkowcy, Instytut Pamięci Narodowej, ale i rosyjskie środowiska naukowe z Rosyjskiej Akademii Nauk, zaś rosyjski Memoriał wystąpił do sądu o powrót tablic. Decyzji o zdjęciu nie podjęły władze miasta. Wykonał ją prokurator centralny argumentując przepisami i brakiem dowodów na zabójstwo tam polskich więźniów, mimo istniejących protokołów dwóch przesłuchań byłego naczelnika Zarządu NKWD potwierdzających zbrodnie.
W 2019 rosyjski Memoriał wydał biogramy polskich jeńców wojennych z obozów NKWD w Kozielsku i Ostaszkowie "Ubity w Katyni" i "Ubity w Kalininie, zachoronieny w Miednom"
W 2020 po otrzymaniu Pokojowej Nagrody Nobla rosyjski Memoriał został zdelegalizowany i zamkniety.
"
A tyle tu było pisane jak to dobrzy sowieci dbają o historię, pamięć i godny pochówek swoich ofiar ....
Manipulujesz!
W trosce o skracanie innych tematów ja wspominam ogólnie o Mordzie Katyńskim, Ty w jakimś celu rozwijasz i wspominasz o cmentarzu w Charkowie w kontekście umowy rządów o ochronie miejsc pamięci. OK
Ten akurat, jako jedyny z 4 Katyńskich Cmentarzy Wojennych pobudowanych po rozpadzie ZSRR w swojej nazwie nie posiada słowa „polski”. Powstał w pełni z inicjatywy Rodzin Katyńskich, za środki państwa polskiego i organizacji społecznych stale uzupełnianych na jego utrzymanie.
Za wspomniane przez Ciebie wojenne straty w ogrodzeniu i inne również zapłaci Polska, bo nie zapomina o ofierze swoich obywateli.
W Charkowie- Piatichatkach zostało pochowanych 4302 więźniów wojennych przetrzymywanych w ługańskim Starobielsku, zastrzelonych w piwnicy charkowskiego więzienia NKWD.
"
A tyle tu było pisane jak to dobrzy sowieci dbają o historię, pamięć i godny pochówek swoich ofiar ....
Jako adwokat diabła, może napiszesz jak to dobrzy banderowcy dbają o historię, pamięć i godny pochówek swoich ofiar?
Tylko nie pisz już proszę o przełomie w ekshumacjach.
Jako adwokat diabła, może napiszesz jak to dobrzy banderowcy dbają o historię, pamięć i godny pochówek swoich ofiar?
Tylko nie pisz już proszę o przełomie w ekshumacjach.
Manipulujesz!!!!
Nigdy wcześniej nie pisałem o przełomie w ekshumacjach!
Jeszcze raz zapytam. Skoro tyle dobrej woli u sowietów, to gdzie jest białoruska lista katyńska? Gdzie są ofiary obławy augustowskiej? Gdzie są groby ofiar operacji polskiej?
A z tymi działaniami hybrydowymi to już Cię całkiem poniosło :D nawet się trochę uśmiechnąłem.
Manipulujesz!!!!
Nigdy wcześniej nie pisałem o przełomie w ekshumacjach!
Pisałeś,pisałeś, choćby dwa razy. Raz to mnie nawet rozśmieszyła Twoja uwaga na nasz brak reakcji na podpuchę a w drugim Twoja wielka nadzieja że "może jednak"..
Tyle tu było powiedziane nt braku ekshumacji, a ta wiadomość przeszła bez echa:
https://www.rp.pl/dyplomacja/art41503571-przelom-w-sprawie-ofiar-rzezi-wolynskiej-nie-ma-przeszkod-do-ekshumacji-wideo
:D nawet się trochę uśmiechnąłem.
I tak niech pozostanie!
Od wklejenia informacji o planowanych ekshumacjach lub też rzekomej "wielkiej nadziei" do pisania o przełomie droga jednak daleka.
to są już niebezpieczne posądzenia niemające poparcia w rzeczywistości.
Niestety tak to nie działa. Powielając coś podpisujesz się pod tym.
Link, jaki zamieściłeś poprawiłem, już działa. A to dla pewności jego screen z magicznym zwrotem PRZEŁOM w sprawie, jakiego się wypierasz:
142825
Jeszcze tak ze dwie strony i nikt nie będzie wiedział o co chodzi.
Więc przypomnę. Chodzi o reglamentowanie przez UA należnych nam ekshumacji tysięcy Ofiar zbrodni OUN UPA dokonanych wraz z ukraińskimi sąsiadami Polaków celem ich całkowitej exterminacji z terenów II RP.
Na dzień dzisiejszy to jedno pozwolenie na ekshumację, sześć na poszukiwanie.
Ale te sześć to zgody wydane tylko na szczeblu obwodowym i muszą nadal czekać na zgodę rządową!
To majstersztyk gry piarowej nastawionej na zyski.
Jednocześnie znamy kolejne 10 wniosków odrzuconych i dziesiątki pozostających bez odpowiedzi.
Zdrowia Tomek na dalszą walkę z pożytecznymi idiotami bo pełno ich wszędzie i zaciemniają obraz co się obecnie dzieje. :)
Niestety tak to nie działa. Powielając coś podpisujesz się pod tym.
Link, jaki zamieściłeś poprawiłem, już działa. A to dla pewności jego screen z magicznym zwrotem PRZEŁOM w sprawie, jakiego się wypierasz:
142825
Aha.... zaiste ciekawe to podejście. Rozumiem zatem, że kiedy Ty powielasz takie na przykład linki
https://www.facebook.com/100006144672230/videos/630640319531043/
to również się pod tym podpisujesz.
Ręce same składają się do oklasków.
Mam nadzieję, że nie zechcesz mi przypisać zniszczenia cmentarza w Miednoje. Tę wiadomość też tutaj powieliłem.
Zdrowia Tomek na dalszą walkę z pożytecznymi idiotami bo pełno ich wszędzie i zaciemniają obraz co się obecnie dzieje. :)
"kiedy mnie pijany obrzyga w autobusie, to nie jest to obelga"
Brzeszczot
23.05.2025, 14:38
Zdrowia Tomek na dalszą walkę z pożytecznymi idiotami bo pełno ich wszędzie i zaciemniają obraz co się obecnie dzieje. :) Mylisz się Melon to nie są pożyteczni idioci, to jest zaplanowana z premedytacją akcja dezinformacyjna w celu rozmycia tematu. Walenie tekstem funkcjonariuszki Schnepf o rzyganiu w autobusie powinno zapalić lampkę ostrzegawczą czytającym
Wysłane z mojego M2101K6G przy użyciu Tapatalka
Zimiok. Definitywnie do czasu naszej bezpośredniej rozmowy na żywo, czy na tel (mój nr od lat w afrimapie) nie odpowiadam na Toje zaczepki.
Cały czas poszukuję w Twoich wypowiedziach pierwiastka nas łączącego, bo taki musi istnieć, skoro nasze drogi przecięły się gdzieś na patriotycznym szlaku, co sam wspominasz. I na tym się skupmy, bo obecna droga prowadzi donikąd.
Nie ma co podbijać atmosfery tutaj.
Mylisz się Melon to nie są pożyteczni idioci, to jest zaplanowana z premedytacją akcja dezinformacyjna w celu rozmycia tematu. Walenie tekstem funkcjonariuszki Schnepf o rzyganiu w autobusie powinno zapalić lampkę ostrzegawczą czytającym
Wysłane z mojego M2101K6G przy użyciu Tapatalka
Cytat nie jest jej, ale to nie pierwszy raz kiedy nie wiesz co powoduje u Ciebie "uszkodzenie mózgu doprowadzające do raka".
Na marginesie tylko zapytam, w którym miejscy przytoczonego przeze mnie artykułu dot. Miednoje (lub innych) znajdujesz jakieś ślady dezinformacji??
ATomku , bardzo chciałbym abyś ignorował tego toksycznego typka , nie karmijmy trola . To jest naprawdę proste i skuteczne. Zróbmy eksperyment nie reagujmy na tego osobnika przez np. tydzień. (Czegokolwiek by nie wypisywał)
ATomku , bardzo chciałbym abyś ignorował tego toksycznego typka , nie karmijmy trola . To jest naprawdę proste i skuteczne. Zróbmy eksperyment nie reagujmy na tego osobnika przez np. tydzień. (Czegokolwiek by nie wypisywał)
Jako czytelnik wątku, jestem Za!
Czyli w tym wątku można:
- wklejać fejkowe zdjęcia z ukraińskich ulic z fejkowymi bilbordami,
- powoływać się na ruskich agentów,
- dezinformować o rzekomym finansowaniu odbudowy Lwowa,
- pisać androny o żołnierzu ukraińskim w koszulce SS w Auschwitz
i ma to pozostać bez komentarza, bo nie pasuje do Waszej wizji świata?
No to musicie poprosić adminów o bana dla mnie.
Najlepiej by było gdyby towarzysz zimiok ,założył sobie swój wątek a nie konsekwentnie szukał zaczepki w Atomkowym .
Zimiok, załóż swój wątek i cisnij po Rosji. Nikt nie broni.
Nie pisz "Waszej wizji" i nie wypowiadaj się za wszystkich. Ja dzięki temu watkowi poznałem temat Wołynia i gloryfikację morderców za polską wschodnią granicą. ATomek dzięki swoim wpisom otworzył mi oczy jego badaniem tak bardzo krwawej historii sprzed 80 lat.
Twoje wstawki o Rosji że są gorsi od tych złych nic tu nie wnoszą i sądzę że nikogo nie interesują, bo prawie nikt na Twoje wpisy nie odpowiada. I Niemcy i Rosja przyznała się do swej historii i nie ma z nimi problemu. Jest tylko problem z tymi co do dzisiaj maja historyczne zaparcie, są chamscy i jeszcze gloryfikują tych co tego dokonali na Polsce i Polakach.
Pisze to Ślonzouk z dziada pradziada.
ATomku, dziękuję za ten ogrom historii który tutaj piszesz.
Najlepiej by było gdyby towarzysz zimiok ,założył sobie swój wątek a nie konsekwentnie szukał zaczepki w Atomkowym .
Piszesz o szukaniu zaczepki zwracając się do mnie per "towarzyszu"?
Lekarzu, ulecz sam siebie :)
I Niemcy i Rosja przyznała się do swej historii i nie ma z nimi problemu.
Czytaj nadal, czytaj bardzo dużo. Zalecam nie tylko o Ukrainie, bo braki odnośnie sowietów aż biją po oczach.
nie wypowiadaj się za wszystkich
Piszę tylko i wyłącznie w swoim imieniu.
Dlatego mówię, załóż wątek i będę wtedy czytał. Nic tu nie wnosisz tylko czepiasz do innych.
Czekam więc i z chęcią poczytam i się dowiem.
"Będzie zgoda na ekshumacje ofiar zbrodni wołyńskiej w Hucie Pieniackiej na Ukrainie"
https://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-przelom-ws-ekshumacji-w-hucie-pieniackiej-ambasador-ukrainy-,nId,7970820
(na marginesie, słowo "przełom" pochodzi od redakcji, jest opatrzone pytajnikiem na końcu zadania i się pod nim nie podpisuje).
Pożyjemy zobaczymy,
Niska ranga (ambasador), kontekst okołowyborczy.
Z drugiej strony aktualne położenie naszego sąsiada.
Można by tu wiązać pewne nadzieje.
Osobiście jestem sceptyczny, czy np. temat wołyńskich ekshumacji, gdzie mieliśmy do czynienia z ludobójstwem w czystej postaci, zostanie popchnięty na razie do przodu.
142874
Na jednym z portali prasowych codziennie od początku roku, każdego dnia w nagłówku wspominane jest miejsce mordu Ukraińców na Polakach z tego dnia, wraz ze szczegółowym opisem zdarzenia, zgodnie z kalendarium Wołyńskim. W kalendarium pod tą samą datą czasami pojawia się słupek wymordowanych miejscowości wraz z liczbą ofiar.
Jest to w mocnym kontraście do politycznej reglamentacji ekshumacji,
który przekazuje obraz jakichś pojedynczych zdarzeń a nie masowości działań ludobójczych.
Huta Pieniacka jest bodaj najbardziej rozpoznawalnym medialnie miejscem, ale okolica już mniej
142875
Piękne, majowe przedpołudnie, ciepłe słońce tylko na chwilkę chowało się za chmurę...
Żal umierać...
Że niby gdzie to było?
Już nie pamiętam, ale wszędzie było tak samo!
y2kIvsLvFfA?si=6BcbYC4bTmDrnK48
Za dzieciaka jeździło się rowerem (lub chodziło) na jezioro. Czasem dwa razy dziennie. To tylko 5km w jedną stronę. Droga zawsze szła obok domu Mazurów. Czasem urwało się jakiś owoc, który zwisał na gałęzi zza płotu, czasem zachodziliśmy napić się zimnej wody ze studni. Nigdy nikt nas nie przegonił.
Potem już za młodzieżowych czasów z ojcem jeździłem do Mazura przetrzeć na krajzedze jakiegoś wiatrołoma. Dobrzy ludzie, choć dwóch synów trochę popija.
Już po wybuchu wojny zajechałem przy okazji pogadać, bo brama od podwórka otwarta była. Wyszedł z domu już stary Mazur. Rozmowa zeszła na tematy bieżące. Widać było w nim wielki ból, złość o to, że Polska pomaga Ukraińcom...Opowiedział mi, jak za dzieciaka wymordowano mu niemalże całą rodzinę. Wraz z bratem przesiedzieli dwa dni w piwnicy u Ukrainki, która im pomogła przetrwać najcięższy okres.
Żona Mazura też była z tamtych okolic. Była Polką. Świeżo po ślubie z Ukraińcem. Mąż zindoktrynowany wygonił żonę z domu. Był płacz, łzy i niezrozumienie. Nie chciała odejść, więc odciął jej siekierą dwa palce i zagroził zabiciem, jeśli zostanie...Rękę opatrzył jej wojskowy lekarz i ruszyła na zachód...
Po wojnie zachodnie ziemie zasiedlono przybyszami. Los chciał, że Mazur poślubił młoda kobietę bez dwóch palców. Po kilku latach podczas załatwiania jakiś spraw urzędowych w gminie Mazurowa weszła do jednego z pomieszczeń i za biurkiem zobaczyła swojego pierwszego męża. Tego, który obciął jej palce...
Po mojej rozmowie z Mazurem miałem ochotę nagrać na gopro jego opowieść. Niestety 3 dni później zmarł. Mazurowa od kilku lat jest pod dobrą opieką w hospicjum. Niestety nie rozpoznaje nawet swoich dzieci.
ATomku jeszcze raz dziękuję za rozmowę telefoniczną:bow:
Ponownie ciarki mam na plecach...
Początek tej pieśni przypomina Pomnik czczący pamięć Polaków zamordowanych w latach 1943 - 45 przez OUN - UPA na Wołyniu i w Małopolsce.
Monument w 2003 r. który stanął na cmentarzu wojskowym w Przemyślu. Krzyż, kamień i pamiątkowa tablica. Wkrótce, ktoś ustawił na nim kamienny posąg martwych dzieci przywiązanych do drzewa drutem kolczastym, kiedy oddawano monument w pełnej celebrze, nikt nie kwestionował jego "legalności".
Zdemontowano pomnik bo był „niepoprawny politycznie”. Na skutek doniesienia Andrzeja Czornego (zastępcy przewodniczącego koła "kombatantów" UPA w Przemyślu), który zażądał demontażu rzeźby znajdującej się na pomniku. Przeciwnicy tego symbolu twierdzą, że nie miał on pokrycia w historii:
-„Zdjęcie, na podstawie, którego rzeźba została wykonana - dzieci oplecione kolczastym drutem, było opublikowane w 1928 r. w piśmie naukowym. Przedstawiało ofiary zbrodni chorej psychicznie kobiety.”
A tak dokładniej to z czym te ciarki są związane? Z tą rzeźbą, z tym, że ją usunięto czy o coś innego chodzi?
Widzisz pan, pieśni takie jak "Wianki na Wołyniu" mogą je wywołać.
Zresztą, cały ten wątek jest różne, skrajne emocje wzbudzający.
Artek napisał:
"...Po wojnie zachodnie ziemie zasiedlono przybyszami. Los chciał, że Mazur poślubił młoda kobietę bez dwóch palców. Po kilku latach podczas załatwiania jakiś spraw urzędowych w gminie Mazurowa weszła do jednego z pomieszczeń i za biurkiem zobaczyła swojego pierwszego męża. Tego, który obciął jej palce..."
Konferencja "Co dalej z Ukraińcami w Polsce", która odbyła się w Łodzi w sobotę 12 kwietnia 2025 roku.
Prelegenci:
Witold Gadowski
Radosław Pogoda
Stanisłąw Srokowski
Gen. Leon Komornicki
Krzysztof Baliński
Wystąpienie Pana Ambasadora Krzysztofa Balińskiego (https://youtu.be/RvnOuuLxZRk?t=2593), który przybliża nam sylwetki Ukraińców już dziś... rządzących Polską. Jet w nim również zarys historyczny aktualnej sytuacji.
Na spokojnie proponuję wysłuchać. Choć całość jest interesująca.
Raczej podziękuję ale dzięki za wyjaśnienie.
robertG7
26.05.2025, 18:29
Raczej podziękuję (...)
No i tu często leży problem nierozumienia obecnych wydarzeń, skutków decyzji na wyższym szczeblu...
Mimo wszystko obejrzyj i wtedy podziękuj :)
Cieszę się że czujesz się oświecony. Pozwól że ja jednak pozostanę od tego z dala.
WULGARYZACJA HISTORII
Od tygodnia żyję w nowych emocjach.
Tłumaczyłem się z niespełnionych nadziei związanych z ekshumacjami.
Staram się przedstawiać obraz sprawdzony i rzeczywisty, choć czasem muszą wystarczyć inne.
Oddanie inicjatywy poszukiwawczej, wydobywczej i porównawczej Ofiar stronie UA obarczone jest wieloma niebezpieczeństwami.
Pierwsze widać jak na dłoni już przy podejmowaniu wniosków.
Według badaczy ekshumacje dotyczą min 120tys Polaków, co określa oczekiwany sposób i nakłady, których nie uznaje się na UA.
UPA jako sprawcy występują jedynie w polskich realiach; ich status na UA to narracja bohaterstwa i walki narodowowyzwoleńczej, przez co podlegają prawnej ochronie na każdym szczeblu. Samo sugerowanie ich morderczej drogi jest przestępstwem ściganym z urzędu.
Widoczna jest zasadnicza różnica w instytucjach powołanych przez państwo, choćby IPN; w pierwszej ocenie nazwy identyczne, ale inne cele i niestety inne podejście do prawdy historycznej.
Polski Instytut Pamięci Narodowej jako Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu
a Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej z zadaniem badania historii walki o niepodległość Ukrainy.
Jako przykład różnic można podać informacje o przyczynach, początku i przebiegu Rzezi Wołyńskiej, którą Polska uznaje za ludobójstwo a druga jedynie za wzajemne walki w czasie wojny polsko-ukraińskiej w latach 40-tych.
Z zapisków na podstawie publikacji Grzegorza Motyki z rozdziału "Polska obrona i odwet":
...29 czerwca UPowcy zaatakowali (...) Andrzejówkę, gdzie zamordowali kilkadziesiąt osób. We wsi Niemcy utworzyli tam Schutzmannschaft. Ludność nocowała w murowanej szkole.
Ukraińcy z działa małokalibrowego ostrzelali budynek, uszkadzając jego narożnik. Po czterech godzinach walki jednak trzej Niemcy i Polacy z Schutzmannschaftu odparli atak UPA.
Wieś przetrwała dzięki temu , ze był tam posterunek policji niemieckiej, w której także służyli Polacy.
W odwecie Niemcy wraz z polskimi szucmanami spacyfikowali wieś Krasny Sad , skąd pochodzili banderowcy, biorący udział w napadzie na Andrzejówkę. Zginęło tam od kilkunastu do stu Ukraińców.
Było to już po dezercji ukraińskiej policji, która po aktywnym uczestnictwie w Holokauście zaczęła teraz rzeź ludności polskiej w szeregach UPA. Uciekająca przed mordami polska ludność chroniła się pod opiekę garnizonów niemieckich, a część mężczyzn dla zdobycia broni wstąpiła do niemieckiej policji, którą następnie Niemcy wykorzystali do asystowania w swej zbrodniczej działalności. W akcji odwetowej wobec ukraińskich mieszkańców wsi KRASNY SAD uczestniczyli również Ukraińcy- Józef Sereda- Ukrainiec ożeniony z Polką i Ukrainiec Fedor, któremu rodzinę zamordowała UPA.
To właśnie ten udział Polaków w niemieckiej policji był pretekstem, umożliwiającym tę niezgrabną i łatwą do rozszyfrowania manipulację:
Fake News
W publikacji pt."Tragedia Krasnego Sadu" zamieszczonej na stronie internetowej ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej:
-19 kwietnia 1943 r. na Wołyniu Polacy wraz z hitlerowcami zabili 104 ukraińskich cywilów. Tragedia ta była początkiem długotrwałej zbrojnej polsko-ukraińskiej konfrontacji wołyńskiej w 1943.
"Artykuł rozwija tezę ukraińskich historyków, zgodnie z którą rzeź wołyńska (nazywana w publikacji eufemistycznie polsko-ukraińską konfrontacją) była pokłosiem wymordowania przez Polaków i Niemców ponad 100 Ukraińców w miejscowości Krasny Sad na zachodniej Ukrainie. To teza ze wszech miar fałszywa, a dowodzi tego prawdziwa chronologia wydarzeń. Choć rzeź wołyńska miała swoje apogeum w lipcu 1943 r., do masowych mordów na Polakach zamieszkujących te tereny zaczęło dochodzić już kilka miesięcy wcześniej. Decyzja o przeprowadzeniu czystki antypolskiej na Wołyniu zapadła w kierownictwie Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) na początku 1943 r., pod wpływem wydarzeń na froncie wschodnim II wojny światowej. Klęska Niemiec pod Stalingradem (2 lutego 1943 r.) uświadomiła ukraińskim nacjonalistom, że o wolność Ukrainy przyjdzie im walczyć z ZSRR lub Polską. Ukraińscy nacjonaliści byli przekonani, że struktura etniczna danych ziem będzie decydująca przy podejmowaniu przez aliantów decyzji o przynależności państwowej. Dlatego zapadła decyzja o usunięciu wszystkich Polaków ze wszystkich ziem uznawanych przez nich za ukraińskie".
Oprócz informacji wirtualnych o Krasnym Sadzie, stoi tam pomnik, przy którym edukuje się nowe pokolenia o poniesionej krzywdzie z rąk polskich szowinistów.
TYLKO PRAWDA JEST CIEKAWA
Nie wiem, jak dokładnie czytacie, ale przy rozpoczęciu prac w Puźnikach pisałem, co wyczytałem w relacjach osób, jakie przeżyły mord w Puźnikach i wróciły pochować bliskich
PUŹNIKI
...
Ostatni napad zakończył istnienie wsi.
Ofiary zbrodni, w większości kobiety, dzieci i starcy ukryci w tzw. rowie Borkowskiego kończyły życie masakrowane przy pomocy siekier, bagnetów i noży.
Zostały pochowane przez ocalałych mieszkańców wsi na cmentarzu w dwóch zbiorowych grobach.
"Pomordowanych pochowano w naprędce zbitych skrzyniach lub owiniętych w prześcieradła w dwóch dołach na starym cmentarzu. Na mogiłach postawiono dwa drewniane krzyże."
Proce poszukiwawcze w Puźnikach trwały od wiosny do lipca 2023!
Dziś wiemy, że to wszystko było w teorii, bo ważna była informacja o przełomie w relacjach do narracji na użytek 80 rocznicy Rzezi Wołyńskiej 11 lipca.
Wszyscy dawkowali nam emocje z tym związane, z zapewnieniem, jak to wszystko dokładnie i dla wszystkich ważne⌠Tylko skąd strona UA może mieć dane?
Poniesiono wielkie nakłady.
Co wiadomo dziś?
- zgodę od władz Ukrainy na poszukiwania otrzymała ukraińska fundacja Wołyńskie Starożytności.
Prace koordynowała Fundacja "Wolność i Demokracjaâ, eksperci z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, oraz IPN.
-prace są w całości finansowane z budżetu polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
- głębokość mogiły to PÓŁ METRA
- prace zakończono
- szczątki odnalezionych tam osób zostały przewiezione w bezpieczne (?) miejsce, gdzie są bezpiecznie przechowywane aż do ponownego pochówku
- "szczątki były z reguły źle zachowane" dotyczą 42 osób
- co z materiałem porównawczym?
-"To społeczny, polityczny, dyplomatyczny i psychologiczny przełom. Wierzę, że będzie miał kluczowe znaczenie dla dbałości o pamięć historyczną" - powiedziała na konferencji prasowej szefowa Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
-"Uważamy, że może tam być jeszcze jedna zbiorowa mogiła, gdzie pochowano drugą połowę (pomordowanych w Puźnikach - PAP) ludzi. Nie wiemy obecnie, gdzie się ona znajduje, ale zapewne gdzieś w pobliżu. Dlatego będziemy ponownie ubiegać się o pozwolenia na nowe prace poszukiwawcze i nowe badania" -szefowa ukraińskich Wołyńskich Starożytności.
Te znaczące różnice w rozumieniu podstaw kategorycznie przekreślają Nasze wyobrażenie o osiągnięcie wspólnych celów. Tomek dziękuję!!!
I Niemcy i Rosja przyznała się do swej historii i nie ma z nimi problemu. Jest tylko problem z tymi co do dzisiaj maja historyczne zaparcie, są chamscy i jeszcze gloryfikują tych co tego dokonali na Polsce i Polakach.
"Zupełnie nowy pomnik radzieckiego dyktatora Józefa Stalina został odsłonięty na stacji metra w Moskwie.
Jednocześnie doradca prezydenta Putina niedawno argumentował, że Związek Radziecki w rzeczywistości nadal istnieje, z powodu błędu proceduralnego w procesie jego rozwiązania".
https://www.bbc.com/news/videos/cz63n6j7407o
Pozostawię bez komentarza i z góry za offtopic przepraszam.
Jak mnie rozpiera duma,że jestem na Polskim jednym z najstarszych gdzie pełno patriotów chwali co Polskie, zdrówka bracia :)
Dołączam się do Ciebie Melonie! Z całym komentarzem.
ATomku, jak zawsze, dziekuje Tobie za pokazanie prawdy .
Dzisiaj 1 czerwca. DZIEŃ DZIECKA.
Wspomnienie realnych Dzieci bez dzieciństwa; 2 letnia Czesia Chrzanowska z Szumska zamordowana w kołysce w 1943
143188
El Czariusz
03.06.2025, 23:56
Twoja praca Tomek nie idzie na darmo.
Od 8h:20min. mniej więcej.
https://www.youtube.com/live/ZNjy4Vxeegc?si=tZfPIZm6MSQsJsg6
143307
Dzięki, Darek. Pozwolę sobie na komentarz tych wystąpień sejmowych.
Po pierwsze- było widoczne100% klubów sejmowych mówiących tym samym językiem, opowiadających się za rangą dnia 11 lipca jako ogólnonarodowego święta.
Po drugie- przypomniano procedowaną zimą 2025 ustawę o penalizacji sprawców wołyńskiego ludobójstwa na Polakach w postaci osób, organizacji i ich barw- symboli, która to w lutym przepadła gdzieś w przepastnych sejmowych szufladach, cytuję „zacięła się”!
Po trzecie- padła liczba ofiar - ponad 600tys obywateli IIRP- prawie 400tys Żydów, 150tys Polaków, tysiące Ormian i Czechów i za Ukraińcem prof. Wiktorem Poliszczukiem nawet 60tys Ukraińców zabitych z rąk morderców spod znaku OUN UPA i zaczadzonych tą ideologią ukraińskich chłopów.
Po czwarte- podkreśla się skalę morderców spośród innych Ukraińców:
przeciwstawia się 2mln walczących w IIWŚ z 200tys w morderczym aparacie.
Piąte to czas trwania mordów: od 1939 nawet do 1948 wraz z przypomnieniem obrony Birczy i koniecznością powrotu jej nazwy na tablicę sprzed Grobu Nieznanego Żołnierza
Szóste to konieczność pełnoskalowych ekshumacji i upamiętnień wobec obecnych ślimaczych procedur.
Siódme- WOŁYŃ NA POWĄZKI
Cóż, każdy niech robi swoje. Nam pozostaje pamięć o tych bezimiennych, leżących gdzieś tam, gdzie przebiega swoisty front wojny pamięci, gdzie są coraz częściej profanowani.
10 lipca znowu ruszymy ich szlakiem.
Jak zwykle zapraszam.
143308
143326
Długo czekałem na tę chwilę.
Tak bardzo się cieszę z możliwości odwiedzenia wielu wołyńskich miejsc, ale jeszcze bardziej z poznania związanych z nimi ludzi, których historia jest inspiracją moich wyjazdów i osobistych przeżyć. Często rządzi tym przypadek, ale częściej drążenie i głód historii miejsca. Dzwonię, piszę, spotykam się i rozmawiam. Dzięki bezpośrednim rozmowom mam możliwość lepszej oceny, a właściwie lepszego umiejscowienia danego rozmówcy w miejscu i przestrzeni o jakiej rozmawiamy. Tak powstają wzajemnie przecinające się krzywe i proste tworzące rodzaj siatki na wołyńskiej mapie.
Z Januszem Horoszkiewiczem najpierw wymieniliśmy maile, ale szybko okazało się, że obaj wolimy spontaniczną rozmowę; jesteśmy rówieśnikami.
Dzięki corocznym wyjazdom miałem wgląd w najnowszą sytuację co do omawianych miejsc. Janusz miał zasądzoną przez SBU UA 3 letnią karę zakazu wjazdu, która w rzeczywistości pociągnęła się 5 lat.
Dwa lata temu założył konto na facebooku, gdzie zaczął regularnie zamieszczać swoje materiały https://www.facebook.com/profile.php?id=61552948481450
Za którymś razem wygadał się, że w zasadzie to z tych przez niego spisanych relacji bezpośrednich świadków mogłaby powstać książka.
I powstała. Prawie 900 stron tekstu napisanego dobrym językiem. Myślę sobie, jak to dobrze poznać wcześniej autora, którego realny głos z charakterystycznym akcentem słyszymy czytając, co wygląda, jakby to on sam nam czytał.
Mocną stroną jego materiałów są zdjęcia wykonane do wszystkich jego wyjazdów na Ojcowiznę przez jego przyjaciela Andrzeja Bukowskiego.
Andrzej jest szlachetnym potomkiem Bukowskich- dawnych mieszkańców Kamionki Starej z najbliższej okolicy Huty Stepańskiej, Janusz z Omelanki, z tej samej dawnej parafii.
143327
Według mnie, książka Janusza mocno przybliży nam ciekawe szczegóły życia Polaków w opisywanym zakątku Wołynia. Do bólu realna, będzie swoistym granatem w naszym wyobrażeniu wydarzeń głównie 1943roku.
Nakład jest w końcówce druku i w jej promocję angażują się wszystkie kresowe środowiska.
Zamieszczam jej anons przedstawiony przez Społeczny Komitet Budowy Pomnika "Rzeź Wołyńska" w Domostawie
https://www.facebook.com/profile.php?id=100071296046307
Szanowni Państwo
Pan Janusz Horoszkiewicz Kustosz Pamięci Narodowej jest autorem książki pt. „A imię Nasze Wołyńskie Dzieci”, która ukaże się drukiem w połowie czerwca. Pozycja ta zawierać będzie 870 stron tekstu i 275 zdjęć. Liczymy na to, że Autor przywiezie egzemplarze swojej książki do Domostawy w dniu 12 lipca. Udostępniam Państwu słowo wstępne Andrzeja Bukowskiego o autorze książki oraz wstęp samego autora Janusza Horoszkiewicza będącym swoistym przywołaniem – apelem zamordowanych.
Andrzej Bukowski:
Janusz Horoszkiewicz – potomek byłych mieszkańców wsi Omelanka położonej w pobliżu Huty Stepańskiej. Społecznik i badacz ukraińskiego Ludobójstwa na Polakach. Jeden z nielicznych opiekunów historii polskiej na Wołyniu.
Za swoje wybitne zasługi otrzymał szereg medali i odznaczeń. W 2009 roku Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa daje mu złoty medal Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej. Natomiast w 2019 roku Instytut Pamięci Narodowej wręcza statuetkę Kustosza Pamięci Narodowej. W tym samym roku Prezydent Andrzej Duda przyznaje Medal Stulecia Odzyskania Niepodległości. Działalność Janusza Horoszkiewicza nie jest uzależniona od tych medali i odznaczeń a motywuje go miłość do Wołynia.
Na ziemię wołyńską jeździł wielokrotnie. Początkowo szukał grobów przodków. W ciągu kilku lat postawił blisko 50 krzyży upamiętniających unicestwione polskie wsie. Współorganizował kilka pielgrzymek z Polski w okolicę Huty Stepańskiej i innych, nieistniejących już dzisiaj, polskich miejscowości.
W 2019 r. otrzymał 3-letni zakaz wjazdu na Ukrainę. Głównym powodem były wywiady przeprowadzone z banderowcami, które miały na celu odnalezienie dołów śmierci Polaków wymordowanych w Półbiedzie k. Stydynia Małego i około czterdziestu Żydów, których Ukraińcy najpierw wykorzystywali w kwatermistrzostwie przy sztabie UPA w Hutwinie, a później bestialsko zamordowali.
Zbierane przez lata materiały pozwoliły stworzyć unikatowe dzieło, w którym zawarte są losy Polaków ze wsi, kolonii i chutorów skupionych wokół Huty Stepańskiej. Dla ratowania życia powołali samoobronę, która zbrojnie przeciwstawiła się hordom banderowskim.
Czytelnik książki dowie się również o Holokauście Żydów oraz o odważnych Ukraińcach, którzy za cenę życia swojego i rodziny ratowali Żydów i Polaków przed współbraćmi Ukraińcami.
Książka „A imię nasze Wołyńskie Dzieci” skierowana jest nie tylko do potomków i rodzin Wołyniaków, ale też do czytelników, którzy po raz pierwszy stykają się z tym tematem albo tych, którzy chcą swoją wiedzę poszerzyć. Autor opisuje wydarzenia żywym językiem. Łatwo się go czyta i utrzymuje nas w ciągłym napięciu. Z pewnością mocnych wrażeń nam nie zabraknie. Przeczytanie tego ogromnego materiału pozwoli na pełniejsze zrozumienie sytuacji, ludzkich zachowań a przede wszystkim losu Polaków w okresie II Wojny Światowej na polskim Wołyniu. Ten debiut jest tak interesujący, że czytelnik będzie wyczekiwał kolejnych książek tego Autora.
Andrzej Bukowski
Autor - Janusz Horoszkiewicz:
A imię nasze Wołyńskie Dzieci.
Zanim o Nich napiszę, najpierw przywołuję Ich Wołyńskie Dusze
Polacy, żyjący wokół Huty Stepańskiej na Wołyniu, byli tam od wieków z woli Królów, ta ziemia była nam ojczystą, innej nie mieliśmy. Przywilej szlachectwa, jaki posiadali nasi przodkowie, nakładał na nas wiele obowiązków, z których wywiązaliśmy się do końca. Królom Polskim wiernie służyliśmy, we wszystkich wojnach uczestnicząc, a nasze męstwo było znane.
Kiedy przyszły czasy zaborów, kiedy inni odstępowali, tracąc wiarę, nadzieję i zatracając duszę, my dalej trwaliśmy zawsze wierni Polsce. Nie pozwoliliśmy się zrusyfikować, nie przeszliśmy na prawosławie, zachowaliśmy język ojczysty i tożsamość narodową. Wiedzieliśmy, kim jesteśmy i znaliśmy swoje korzenie. Całymi pokoleniami czekaliśmy na odrodzenie Polski.
Krótki, bo zaledwie 20-letni okres międzywojennej niepodległości, owocował szybkim rozwojem gospodarczym, kulturalnym i oświatowym. W tym czasie wsie polskie skupione wokół Huty Stepańskiej podnosiły się z zapaści i biedy. Ponowny upadek rozpoczął się wraz z wkroczeniem Sowietów w 1939 r., którzy grabili tę ziemię i zsyłali na Sybir. Wreszcie przyszli Niemcy, ci dokończyli śmiertelnego dzieła swoich poprzedników. Po nich przyszły banderowskie czasy, wilcze czasy, kiedy człowiek dla człowieka był śmiertelnym wrogiem. Tragizm polegał na tym, że wrogiem Polaka był sąsiad Ukrainiec, a Ukraińca sąsiad Polak.
Zagłębiając się w historię wołyńskiej ziemi, dowiadujemy się o rzeczach, od których włosy siwieją. Tam nie była już ziemia, a przedsionek piekła. Wszystko, co złe, pokazało swoją moc, a prawa Boskie zostały zapomniane.
Wobec groźby biologicznego unicestwienia narodu przez ukraińskich banderowców w 1943 roku, Polacy z okolicy Huty Stepańskiej i Wyrki przygotowali się do walki, nie licząc na miłosierdzie wroga. A kiedy przyszedł ten dzień, w śmiertelnym boju zatrzymali hordy banderowskie. Dzięki tej walce ocalono od bestialskiego zamordowania kilka tysięcy Polaków.
Huta Stepańska nie została zdobyta przez Ukraińców. Z powodu braku amunicji myśmy ją opuścili z podniesionymi sztandarami. Wielu jednak niedane było ujść z życiem, pozostali tam na cmentarzach, leżą też niepochowani na polach, w lasach i na bagnach. Czekają na naszą modlitwę i pamięć. Liczba polskich ofiar z całej okolicy to ponad 600 zabitych i zamordowanych. Panie zmiłuj się nad Nimi!
Wszyscy Polacy, których nie zabito, z tej huciańskiej ziemi poszli. Bóg miłosierny pozwolił nam znaleźć sobie miejsce w szerokim świecie. Ta polską krwią przesiąknięta ziemia, biedna, piaszczysta, nieurodzajna, bogata była w ludzi. Wydała ona plon stokrotny, znamienitych obywateli, pracowitych gospodarzy, lekarzy, sędziów, ministrów, ambasadorów, oficerów, generałów i kapłanów. Wszyscy oni tę ziemię bezgranicznie ukochali, tęsknili do niej, a myślami byli zawsze tam obecni.
Nieubłaganie płynie czas, odchodzą do Wieczności ostatni parafianie, a ich dusze wracają na ojczystą ziemię, skąd wyszły i gdzie jest ich miejsce.
Powracają tam na Apel Poległych unicestwione wsie; Huta Stepańska, Omelanka, Halinówka, Grabina, Borek, Kamionka Stara i Nowa. Przychodzą też Dusze z Parośli, Zadąbrowia, Koźla, Wilczego, Nieruczego, Temnego, Ożgowowego, Tchorów, Janowej Doliny, Siedliska, Wyrki i wszystkie inne starte z powierzchni ziemi kolonie i chutory.
Przychodzi tam razem z innymi duszami nasz proboszcz, zmarły w opinii świętości, ks. dr rektor Bronisław Drzepecki. Przychodzą księża Wacław Nejmak, Józef Czajkowski, Piotr Andryka, Aleksander Czaban, Franciszek Rudkowski, Czesław Domański, Konstanty Turzański, Wiktor Zabiegło, Faustyn Lisicki, Jan Szarek i inni. Jest tam też mój zaginiony bez wieści dziadek Ludwik Horoszkiewicz ze swoim synem Stanisławem, zamordowanym okrutnie partyzantem, jest Edward Kwiatkowski, generał Czesław Piotrowski z zamordowanym bratem i ojcem. Przychodzą pułkownicy Stefan Wawrzynowicz i Zygmunt Bukowski, towarzyszy im 13-tu innych pułkowników z naszych parafii. Melduje się Edward Pomerański z kolegami z Halinówki, Antoni Skrzybalski z zamordowaną w jego schronie rodziną. Przychodzą Stanisław Roman ze swoim teściem Janem Krawczyńskim, któremu brakuje odciętej głowy. Przychodzą zabici Władysław Libner i Henryk Hofman, a nad porządkiem dusz czuwa tragicznie zmarły sołtys huciański Marcel Lipiński.
Przychodzą też żołnierze Wojny Japońskiej, Wojny Światowej, Bolszewickiej i Obronnej z 1939 roku. Zmarli na syberyjskich zesłaniach. Zamordowani skrytobójczo gajowi. Pobici Krasinkiewicze z Ziwki i Chorążyczewscy z Wilczego, których los dopełnił się w bagiennych lasach. Przychodzi Wacław Brzozowski spotkać dusze zamordowanych rodziców i braci. Spotyka się z bratem Ignacym, którego dziecięce ciało zjadły świnie. Przychodzi Hieronim Konwerski pierwszy dowódca samoobrony i jego następca Jan Szabelski. Z lasów wychodzi porucznik Władysław Kochański ze swoimi partyzantami. Zaraz za nimi przychodzą ze skargą na swoją zdradziecką śmierć waleczni bracia Kopije z Zaułka. Franciszka i Stefana prowadzi Zygmunt, a w jego oczach jest zapytanie dlaczego ich zabito. Zjawia się wyczekiwany pułkownik Anton Bryński z sowieckim partyzantami, aby zapewnić chwilę wytchnienia huciańskim duszom. Nie muszą się obawiać, że ich drugi raz zamordują.
Przychodzą nasi sąsiedzi Żydzi, wymordowani w Holokauście. Nie brakuje też sprawiedliwych Ukraińców, jest wśród nich Anton Dorofijewicz Kowalczuk, Piotr Ilkowicz Bazeluk i poczciwy Hryc Nowak, co uratował Polaków z Mielnikowego. Aby się usprawiedliwić zjawią się bracia Witoszki, Aleksander i Roman ze Stydynia Wielkiego, służyli przy banderowcach, bo gdyby odmówili, wisieliby w chacie Jeftuchowicza, jak ich koledzy, którzy to zrobili. Z podniesioną głową stoi pastor zielonoświątkowców Piotr Maksymowicz Jurczuk, wszystkim pokazując ręce i powtarza słowa - Nasze ręce nieskrwawione polską krwią i niepohańbione grabieżą. Wiele dusz z radością oczekuje Mikołaja Fedorowicza Zahorujki. Nie śpieszy się, aby z tyłu zająć miejsce. On „pierwszy” komunista w powojennej wsi, ich kości z pól i lasów kazał zbierać i po kryjomu zanosić na cmentarz w Wyrce.
Przychodzą wreszcie księża męczennicy z biskupem ordynariuszem łuckim Adolfem Szelążkiem, a za nimi wszystkimi Św. Teresa opiekunka i patronka Wołynia oraz Pani nasza Matka Boska Kazimierzecka.
Dziś, opisując historię, przywracam ich pamięć, bo odeszliśmy z wołyńskiej ziemi tak nagle bez pożegnania.
Wszyscy zmarli, zabici, zamordowani i my jeszcze żywi wierzący w Zmartwychwstanie, schodzimy się tam z wiarą, żeby jeszcze raz pooddychać tamtym powietrzem, posłuchać tego wiatru i zatopić się w mgły poranne, pomni słów Psalmu 103:
"Dni człowieka są jak trawa, kwitnie ja kwiat na polu. Ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma, a miejsce gdzie był już go nie poznaje".
Wiernie Tobie Panie Boże służyliśmy, przechodząc przez dolinę Gehennon, wiarę zachowaliśmy.
Pobłogosław nam Panie Boże i wspomnij o nas w miłosierdziu swoim. Wspomnij, Boże, zniszczone parafie i ludzi pobitych, sieroty płaczące. Wspomnij, Boże, nasze imię – A imię nasze Wołyńskie Dzieci.
143328 143329
Elegancko Tomek:)
Niech mi ktoś wytłumaczy komu my pomagamy, przecie to samo się komentuje :mad:
https://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-ostra-reakcja-ukrainy-na-decyzje-polskiego-sejmu,nId,7979119
"Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy ocenia decyzję Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej o ustanowieniu 11 lipca Dniem pamięci ofiar "tzw. ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na wschodnich terenach Drugiej Rzeczypospolitej" jako sprzeczną z duchem dobrosąsiedzkich stosunków między Ukrainą a Polską" - czytamy w oświadczeniu MSZ Ukrainy opublikowanym w czwartek.
El Czariusz
06.06.2025, 09:06
Ja na pewno tę książkę kupię i poproszę Ciebie Tomek o dedykację autora oraz Twoją.
Chwała takim bohaterom jak Wy, na szczęście nie jesteście anonimowi. Stoicie na straży wartości chrześcijańskich, robiąc po prostu swoje.
A kiedy po mnie zostaną
skórzane buty na strychu,
to wspomnij mnie czasem
rano.
Przyjdź... posiedź przy mnie
po cichu...
I nie płacz proszę,
minęło.
Jeszcze nie skończył się świat,
choć twardo mi się przysnęło...
Pamięć jest wieczna jak wiatr.
Ten poselski "gest", niech nas nie zwiedzie. Dla większości tych 100%, to polityczna gra na swoje. Na swoje, nie NASZE.
Ale przynajmniej to mamy.
P.S.
Dopiero wczoraj odkryłem, że jak loguję się przez ...com.pl otwierają mi się wszystkie zdjęcia. To po kilku latach forumowego niebytu, zachęca do przejrzenia Twoich dwóch wątków w pełnym zakresie.
Brzeszczot
07.06.2025, 19:35
Dobrze się czyta ten wątek
Dziękuję, Brzeszczot, choć piszę tu nie sam.
Lubię ten wątek. Widzę w nim, jak się zmieniam, widzę w nim, jak zmienia się świat.
Od opisywanych tu wydarzeń z lat 40 tych przyszła wolność od tych, co to sami zaczęli i po wyzwoleniu zostali na dłużej razem z tymi, których miało w ogóle już nie być, rozpadały się i powstawały nowe państwa, które podobno są starsze od tych, z których powstały.
Nikt nie przypuszczał, że w XXw historia zatoczy koło i stary problem powróci, że prezydent wolnego kraju nakaże Ofiarom „ważyć słowa”, że zakaże im „skakać z widłami”,
że w imię nowego braterstwa nie upamiętni Ofiar klęcząc pod pięknym pomnikiem ale w polu uhonoruje ukraińskiego zboża łan.
Zmierzam do goryczy, jaka mnie nakręca. Niestety. Gdzie są ci wolnościowcy opowiadający się za pokrzywdzonymi mniejszościami? Nie widzą dziejowej niesprawiedliwości Wołyńskich Ofiar? Czym jest moje gorycz w porównaniu z goryczą ich wspomnień i teraz braku wyrozumiałości?
Mam swoisty klucz miejsc, jakie odwiedzam, bo życia zabraknie, by do wszystkich dotrzeć. Zdradzę Wam jedno z zaplanowanych na lipiec miejsc, gdzie
Na ZIELONEJ UKRAINIE wzrastał ZIELONY DĄB…
„Wołyń we krwi
W czasie II wojny światowej na Kresach II RP przeżywaliśmy dwóch zbrodniczych okupantów i miejscowych ukraińskich banderowców. 17 września 1939 roku wkracza zdradziecko Armia Czerwona, z którą Żydzi, kolaborując do spółki z Ukraińcami, sporządzają listy Polaków do wywózki na Sybir. Było dla nas wielkim zdziwieniem, że sami Żydzi przyznawali, iż jedynie w Polsce cieszyli się szacunkiem i tolerancją jak w żadnym innym państwie.
A już w czerwcu 1941 roku Niemcy zaatakowali zbrojnie swego wczorajszego moskiewskiego alianta. Byłem świadkiem, jak ludność ukraińska radośnie, przy umajonych bramach powitalnych entuzjastycznie przyjmowała Niemców chlebem i solą, i czym się tylko dało. Wkrótce Niemcy wraz z Ukraińcami przystąpili do fizycznej zagłady Żydów, był to też początek brutalnej dyskryminacji Polaków. Nieco później ukraińscy nacjonaliści, wykorzystując niemiecką przychylność, rozpoczęli z wrodzoną sobie żądzą krwi masowo mordować polską ludność. Pod przywództwem Stepana Bandery (syna greckokatolickiego księdza) rozpoczęli realizować wytyczne zbrodniczej OUN powstałej w 1929 r., której założeniem była całkowita eksterminacja ludności polskiej w myśl zasady: „Każdy zabity Polak to o 1 m2 większa Ukraina”. Już w 1942 roku OUN mordowała wybranych młodych Polaków, którzy mogli w przyszłości stanąć we własnej obronie. Moi najstarsi bracia, 17 i 21 lat, członkowie organizacji Strzelca, musieli uciec do Krzemieńca, gdzie dopadli ich Niemcy i wywieźli na przymusowe roboty. Z uwagi na częste nocne napady i mordy na polskich rodzinach zmuszeni byliśmy chronić się w lasach.
Mordowali z zimną krwią
3 lipca 1943 roku, po całonocnym pobycie w lesie, wróciliśmy z rodziną do domu, by się pożywić, odpocząć i przystąpić do prac w gospodarstwie. Niespodziewanie nasza miejscowość Zielony Dąb została otoczona przez uzbrojonych banderowców, którzy pozorując ruskich partyzantów, zgromadzili pod przymusem wszystkich Polaków łącznie z dziećmi na tzw. zebranie. Nasze podwórko było jednym z trzech zgromadzeń. Było nas 55 osób, w tym moja 7-osobowa rodzina. Gdy zobaczyliśmy za cholewami butów u niektórych „partyzantów” rzeźnickie noże, byliśmy śmiertelnie przerażeni. Ruscy nigdy nie nosili takiej broni. Nasze matki, w większości z dziećmi na rękach, panicznie płakały, prosząc, błagając oprawców o darowanie życia, ale oni szyderczo się uśmiechali, oczekując na swoich „specjalistów”, którzy pojawili się wkrótce uzbrojeni w siekiery, widły, noże, kosy i inne ostre narzędzia. Jeden z nich kazał mojemu ojcu, który trzymał mnie, 11-letniego chłopca, za rękę, coś pokazać w stodole. Ojciec udawał, że nie wie, o co mu chodzi. Bandyta zadał cios siekierą w głowę. Padł nieżywy. Następny cios wymierzył w moją głowę. Zrobiłem unik i zacząłem uciekać. Ruszyłem między morderców a zabijane ofiary, szczęśliwie niczym nietrafiony. Jedynym możliwym kierunkiem mojej dramatycznej ucieczki ku ocaleniu był płonący nasz dom, do którego wpadłem i zaryglowałem drzwi. Wolałem zginąć w płomieniach niż od siekiery. W naszym domu była szkoła z oddzielnym wejściem, którym zamierzałem uciekać, choć i z tej strony dom był obstawiony. Gdy szalejące płomienie ognia były nie do wytrzymania, odsunąłem zasuwę i ruszyłem po życie przez sad i ogród przed siebie. Padły za mną strzały, banderowcy ruszyli w pościg. W czasie tego szaleńczego biegu kątem oka ujrzałem kuzyna Łukasza Wereszczyńskiego, ojca ośmiorga dzieci. Padł trafiony kulą i dobity przez oprawców. Uciekała także kuzynka Lodzia, a ponieważ biegliśmy w różnych kierunkach, udało nam się zbiec. Wyczerpany do granic możliwości, w nieopisanym żalu, strachu i rozpaczy, znalazłem się na górze lasu, skąd obserwowałem zbrodnię, słysząc chóralny lament konających w męczarniach ludzi.
Zostałem sam
Po jakimś czasie nastąpiła cisza. Unosił się jedynie swąd palonych ludzkich ciał i zwierząt. Nagle usłyszałem i zobaczyłem powracających z miejsca morderstwa w pijackich nastrojach „bohaterów zwycięstwa w walce o wolną Ukrainę”. Gdy się oddalili, wiedziony chęcią zobaczenia moich najbliższych, ruszyłem mimo niebezpieczeństwa na miejsce zbrodni. Byłem oszołomiony widokiem. Brodząc na bosaka we krwi, rozpoznałem mojego ojca, mamę z najmłodszymi braciszkami 3 i 5 lat, ze splecionymi rączkami z mamą, ciocię Justynę, moją chrzestną, która przyjechała do nas z Francji na urlop. W tym okropnym bólu pozostał problem przetrwania. Nie było wyboru i przy zapadających ciemnościach trzeba było iść w las, gdzie nie było koca, ciepłego ubrania, jedzenia i wody. Trudno jest piórem oddać atmosferę tak amputowanej psychiki 11-latka. Głód, pragnienie, strach i zimno wymuszały wyjście z ukrycia celem zdobycia czegokolwiek nawet od Ukraińców, bo Polaków już nie było. Ryzyko było ogromne, zależy, na jakich Ukraińców się trafiło. W takich okolicznościach zdarzyło mi się jeszcze pięć razy stanąć oko w oko z banderowcami. Jeszcze dziś, po 73 latach, trudno mi uwierzyć, że udało mi się przeżyć. Głęboko wierzę w to, że czuwała nade mną Opatrzność Boża.
Niewyobrażalne okrucieństwo
Wspomnę jeszcze o znanych mi zbrodniach UPA na naszych krewnych. W dzień Bożego Narodzenia do domu polskiej rodziny wtargnęli banderowcy i na oczach śmiertelnie przerażonej całej rodziny do przygotowanego wigilijnego stołu przybili gwoździami najmłodsze dziecko, niemowlę, na znak ukrzyżowanego Chrystusa, a następnie zamordowali całą rodzinę. Innym razem w niezapamiętanej przeze mnie okolicy Mizocza zamordowali katolickiego księdza (godności nie pamiętam) i hrabiego Adama Wereszczyńskiego przez przecięcie piłą tułowia. Gdy pewna Ukrainka powiedziała, że to przecież ksiądz, a hrabia był dobry, to prowidnyk ripostował: „Ale to też Polacy, a że był dobry, to kazałem ciąć powoli, żeby nie bolało”. W czasie rzezi, z której się uratowałem, zginęła też moja kuzynka, żona Antoniego Wereszczyńskiego, Maria. Ich dzieci: Czesława, 6 lat, i Jerzy, 3 lata, szczęśliwie przeżyły, bo były w tym czasie poza domem. Ich ojciec Antoni był w tym czasie prawdopodobnie w partyzantce. Banderowcy dowiedzieli się o tym i chcąc ująć ojca, kazali ukraińskiej rodzinie zaopiekować się dziećmi. Gdy ojciec przez dłuższy czas się nie ujawnił, zamordowali te biedne dzieci przez rozerwanie spowodowane przywiązaniem nóżek do nagiętych młodych drzew brzozy. O tej zbrodni dowiedziałem się po 54 latach od wiarygodnej ukraińskiej szkolnej koleżanki. Mógłbym jeszcze dużo mówić o znanych mi zbrodniach, które stają mi przed oczami jak koszmar. Choćby to, jak dwóch banderowców przerzuca widłami jeden do drugiego polskie niemowlę, drwiąc szyderczo: „Oto fruwa polski orzeł”, czy jak pada postrzelona 18-letnia Jadwiga, moja kuzynka, dając jeszcze oznaki życia, dopada ją banderowiec i nożem na plecach wycina dwa pasy skóry na krzyż. W tej zbrodniczej ukraińskiej idei zagłady polskiej ludności Kresów ogromną rolę odegrał greckokatolicki kler. Księża namawiali z ambon w cerkwiach swych wiernych do wycinania szkodliwego kąkolu w ich urodzajnym zbożu i poświęcali narzędzia zbrodni.
Rana na całe życie
Wrócę jeszcze do swojego losu. Po jakimś czasie samotnego ukrywania się spotkałem mojego brata Janka i stryja Stanisława. Teraz razem dzieliliśmy trudną dolę. Z czasem dołączało do nas coraz więcej uciekinierów z różnych miejsc, co stwarzało większe zagrożenie. Była między nami pewna pani z malutkimi dziećmi, które potrzebowały mleka, a nocą często płakały. Stryj, doświadczony oficer Wojska Polskiego, zdecydował o ucieczce do miasta Szumsk. Przemarsz mógł odbyć się tylko w nocy i lasami. Była to niezwykle trudna przeprawa z uwagi na dzieci i inne nieprzewidziane zagrożenia. Z wielkim trudem stanęliśmy na bruku tego miasta, ogromnie zmęczeni, głodni i bez perspektyw na dalszą egzystencję. Przygarnęła mnie wówczas starsza pani, Ewa Jankowska. Nie wiedziałem, gdzie jest mój brat, stryj i inni. Tu też przeżyliśmy grozę banderowskich ataków. Przez 21 dni i nocy chroniliśmy się z samoobroną w kościele, aż do chwili uwolnienia przez sowiecką partyzantkę gen. Kowpaka. Wraz z rodziną Jankowskich w 1945 roku zostaliśmy przesiedleni na tzw. Ziemie Zachodnie. Przez całe lata nic nie wiedziałem o bracie i stryju. W „wolnej” Polsce całe lata spędziłem w domach dziecka. Z czasem odnaleźliśmy się z bratem w Szczecinie, gdzie w trudnych warunkach, bez żadnego wsparcia zdobywaliśmy naukę i kończyliśmy studia. Wbrew nawałnicy propagandy komunistycznej zachowaliśmy wpojony nam przez rodziców patriotyzm i wiarę katolicką, oczekując na taką Polskę, jaką znaliśmy.
Przemilczeć, wyciszyć, zapomnieć
Jak się okazało, ta stalinowska Polska trwała aż do 1989 roku, a nasi przywódcy z KC PZPR posłusznie stawali na czerwonym dywanie Kremla, pokornie wyczekując na rozkazy. Natomiast Polska po 1989 roku miała stać się sprawiedliwa i rozliczyć komunistycznych i innych ukraińskich zbrodniarzy za tysiące zamordowanych Polaków. I co? Nasi wszechwładni politycy uwikłani w różne interesy z przeciwnikami zmienionej Polski układają się nie dla dobra społeczeństwa polskiego. Lech Wałęsa poprzez Okrągły Stół i Magdalenkę nie widzi w Wojciechu Jaruzelskim i Czesławie Kiszczaku złoczyńców, tylko w ciągu jednej doby odwołuje premiera Jana Olszewskiego, człowieka prawego, szlachetnego. Prezydentowi Aleksanderowi Kwaśniewskiemu doradzał Ukrainiec Bohdan Osadczuk, który został odznaczony Orderem Orła Białego. Ukraina, wbrew niezbitym dowodom ludobójstwa, nigdy się do tego nie przyznała i nie ma takiego zamiaru. Jest czymś niewiarygodnym, że „nasza” polska władza nie tylko nie potępiła tej straszliwej zbrodni, ale za wszelką cenę usiłuje tę haniebną historię przemilczeć, wyciszyć i ukryć, by przyszłe młode pokolenia nie miały możliwości jej poznać. To oznacza nic innego jak nobilitację zbrodniarzy z UPA. Prezydent Bronisław Komorowski w Łucku na Ukrainie szukał pojednania. Po Mszy św. powiedział: „Razem oddajemy hołd wszystkim ofiarom zbrodni wołyńskiej, razem przepraszamy Boga za zbrodnie”. Jest tylko pytanie: kto był katem, a kto ofiarą? Po wyjściu z katedry prezydent w uznaniu za swoją misję został namaszczony darem zgniecionego jajka przez młodego nacjonalistę z partii Swoboda. Wszyscy widzieliśmy, jak całe zastępy naszych różnej maści polityków błaźniły się, idąc ramię w ramię z Olehem Tiahnybokiem, przywódcą probanderowskiej partii Swoboda, na pałac prezydenta Wiktora Janukowycza z okrzykami: „Sława Ukrainie, sława hierojam!”. Może ci nasi politycy szli tam z wiarą w prorocze słowa prezydenta Komorowskiego, że „nie ma silnej Polski bez silnej Ukrainy”? No to w takim razie można mieć nadzieję, że jak wzmocnimy Ukrainę, to Władimir Putin ze strachu będzie trząść portkami. Tak więc jest konieczna natychmiastowa potrzeba, nawet kosztem najpilniejszych własnych potrzeb, pomagania Ukrainie. No i pomagamy, gdzie tylko się da.
Kresowianie chcą mieć głos
Już 87 lat temu Marszałek Józef Piłsudski ostrzegał: „Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, nienawidząc tych, co służą obcym”. W 2015 roku Bronisław Komorowski w Lądku-Zdroju odwiedził leczących się za nasze pieniądze, jak to określił, „weteranów walk z Donbasu, którzy poruszyli serca Polaków, walcząc za wolność Ukrainy i Polski”. Ze wzruszenia aż się popłakałem! Kto upoważnił prezydenta do wypowiadania się o naszych uczuciach? W 70. rocznicę rzezi wołyńskiej posłowie PO i inni, wbrew prawdzie historycznej, nie uznali tej zbrodni za ludobójstwo. Państwo polskie rzeczywiście istnieje tylko teoretycznie. Gdyby tym „światłym” politykom różnych orientacji ukraińscy zbrodniarze zamordowali rodziców, dziadków, dzieci w najokrutniejszy sposób, siekierami, nożami, widłami, w ogniu, wrzucaniem głową do studni, a potem kamieni, rozerwaniem, przecięciem piłą, czego ja doświadczyłem, będąc dzieckiem, to sądzę, że nie byliby tak przekonani o ich czystych intencjach w stosunku do nas, Polaków. Oczywiście nie dotyczy to każdego Ukraińca. Znam też taką ukraińską rodzinę, swoich dawnych sąsiadów, która 73 lata temu chciała uchronić mnie przed śmiercią i za to została zamordowana przez swoich współbraci. Nie takiej Polski oczekiwaliśmy. My, Kresowianie, którym łaskawie udało się uciec spod banderowskiej siekiery, winni jesteśmy wieczną pamięć tym naszym, którym się nie udało. A tych miernych polityków, którzy ignorują ofiary ukraińskiego ludobójstwa, nie uznawajcie za Polaków.
Ambroży Wereszczyński”
tekst opublikował „Nasz Dziennik” w 2016
Jak zmienił się świat przez te 9 lat?
Tatq_kelob
07.06.2025, 22:32
słów brak
Witam Kochani, zdrowia życzę.... Rzadko tu zaglądam,bo wrażliwy bardzo jestem.Pewnych rzeczy nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumie. Jak widzę Tomka to mam wyrzuty sumienie że nic do tej pory nie zrobiłem... Tomku PRZEPRASZAM.
stopa-uć
08.06.2025, 20:11
Tomek jeszcze raz DZIĘKUJĘ
Przygotowania do trasy Wołyń 2025 trwają. Kiełkuje kolejny projekt - KAMIEŃ
Ile informacji o Kresach, o miejscach i ludziach na przestrzeni lat i wydarzeń można zmieścić w jednej opowieści?
Wiele, jeśli jest to opowieść rzeka w ramach "Motocyklem do źródeł".
Znajdzie się w niej rodowe nazwisko Billewiczów z sienkiewiczowskiej Laudy Kowieńskiej, postawny wąsaty marszałek, Wilno z cmentarzem na Rossie, warszawskie Powązki i przedwojenna, wielonarodowa Polska (ta jeszcze w granicach ze Słuczą i Wołyniem), postać założyciela UPA, wymordowane polskie wsie, najdalszy ślad dawnej Polski, gdzie Polaków wspominają nieliczni już starcy, krzyże i zarosłe lasem cmentarze.
Temat rzeka... Dosłownie. A nad rzeką KAMIEŃ...
Brzmi to niemal jak zagadka, ale właśnie KAMIEŃ połączył to wszystko w całość.
A gdzie w tym wszystkim ja - stolarz/ motocyklista?
No przecież ktoś musi pojechać i odnaleźć ten kamień!
Nawet jeśli go tam już nie ma, to podobnie, jak po każdym wielkim człowieku, tak i po wielkim kamieniu zawsze zostaje jakiś ślad, który mam nadzieję odnaleźć.
El Czariusz
12.06.2025, 08:29
Czymam kciuki. Energię czuję. Proszę zarażać.
vBulletin v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.