|
![]() |
#1 |
![]() |
![]()
Sezon, nie sezon.
Ostatnio jakby nudą wieje i zegar coś szybciej tyka. Jakby mniej bawi latanie wokół komina i zalewanie pał. Trza ruszyć du.y. Zbieramy tłuka i liścia na przyczepę i walimy na południe. Może tam nie ma jakiej cywilizacji, cokolwiek u nas to znaczy. W sumie, miały być dwa tłuki, jeno w moim, jak się potem okazało pęka kabelek gdzieś w izolacjach wiązki... Do dobra, szybki serwis beciaka i mimo wątpliwości czy podoła wio. Nie znoszę gonienia autostradami ale dzięki nim te 1600 km robimy w 18 godzin. Walim gdzieś za Skopje zostawić zaprzęg, wymienić kasę i zaaplikować pierwsze śliwowice. Później nie będzie to, jak się okazało, już tak radosne a nawet i oczywiste. Rankiem straszy deszczem więc szybko przebijamy się przez jakby azjatyckie Tetowo i wbijamy asfaltem wysoko. Stojąc pod zadaszeniem, ongiś okazałego hotelu, podpatrujemy na moknące ratraki. Tam gdzie nas niesie 3 zakazy: 4x4, quadów i skidoo. Znaczy na my legalu. Szczytówki jeszcze w śniegu ale niżej jest git. Gdzieś tam, przy odbiciach w chmury, jednak zakazy, gdzieś numerowane owce i pozornie porzucone zagrody. Pada, nie pada, coś ślizgamy się po jeno zmoczonych koleinach, coś balansujemy na kopyciskach często już poniżej poziomu wody. Nieco telepiem się po mokrych kamieniach. Trochę przeczekujemy w buczynach, nieco gawędzimy z beztrosko rozchełstaną wycieczką pograniczników. Mieli nawet przy pasach pukawki bo granicą z Albanią tuż. W konkretnym deszczu spadamy w końcu do jakiegoś zadupia. Restoran jednak okazały jest. Mapy.cz prowadzą sympatycznie asfaltem/kocimi łbami do chyba kurortu nad jeziorem Mavrovo. Tu jeszcze nie sezon i wszystko pozamykane. Znajdujemy w końcu hotel z europejskimi aspiracjami. No owszem steki świetne ale śliwowica i rakija już tylko z banderolą. Za słodkie to wszystko. Spa mieliśmy pół dnia więc zlewamy ta hotelowa atrakcje i 21 leżymy w łóżeczkach. W łazience suszarka do włosów udaje, że suszy nasze anturaże. Mamy czas. Śniadanie dopiero od ósmej. Rano pada. Gdzieś wczoraj kolega zalicza figurę na tym co z kostki na starej drodze zostało i niemalże urywa lewy podnóżek a LC4ce. Terenem raczej nie potniemy bo na siedząco całkiem uklepało by to jego stare dupsko. A my tu odpocząć, bez zapisów na celowy masochizm. Pięknymi asfalcikami w zapierających dech okolicznościach i na już dość łysych kostka cisnę beciakiem ku większym miastom, gdzie być może ktoś pospawać kawałek stopu aluminium. W miarę krojenia kilometrów ubywa kostek i szans na kogoś z tigiem. Może w Albanii albo Ochrydzie hipotetyzują we wszystkich odwiedzanych warsztatach. Słońca jednak więcej. I w końcu jakiś koleś kieruje nas do Saszana w Ochrydzie. Pierdoła stara jak i my. Cycata i Trenera w salonie, NX-R (no, co było, zgadujcie) obok warsztatu. Sporo śmiech,u trochę roboty. Kwaterę u kumpla zorganizował, z wieczornej pojazdki po mieście jednak nici bo znów pada. Nie jesteśmy w stanie skończyć "makedonskiego miksu" w jakiejś knajpie nad jeziorem. Nawet nie chce nam wchodzić kupiona gdzieś w mieście litra śliwowicy. Nic to jeszcze się przyda. Na śniadanie 2x banica z sirene i słonko. PN Galiczica sympatyczny. Zjazd na jezioro Prespa relaksujący. Widoczki, zakręciki, nikogo. Spacerek po "plaży", jakieś opuszczone turystyczne pokraki, asfalty, asfalty. Mapy.cz kreśli fajna traskę nad jezioro Streshevo. Trosze sympatycznego offiku. Gdzieś poniżej tamy zamknięta brama. W sumie nie powinno nas ty chyba być. Przyjeżdża strażnik, gdzieś dzwoni, brama się otwiera. Normalnie ludzka zyczliwość. Kończymy marną kolacją w Makedonskim Brodzie. Dziwne, tą knajpę zachwalał lokales. Musi mamy różne oczekiwania. Nazajutrz już TETem sekcją 1 w stronę Skopje. Trochę asfaltu, fajny offik. Miejscami widoki ja w Alpach. Cisza, spalone hektary lasu, ruiny jakiejś wsi. Tu i ówdzie parkujące stare zastawy i niewiele nowsze europejskie marki. Grzybów tu szukają czy co? Trawersując wbijamy dojść wysoko by szutrowymi serpentynami zjechać do jeziora Treska i wybić potem do Gurgunicy. Cały czas gonienie po szutrach i kamulach ale widoki wynagradzają monotonię podłoża. Gdzieś po drodze mijamy wycieczkę krajan. Pewności nie mam, ale koleś który omal mnie nie wziął na czołówkę miał, na bodajże TA, nalepkę lotniczej szachownicy. To już końcówka wycieczki. Trochę terenu, asfalty, potężne masywy zamykający horyzont i kilka świeczek śliwowicy na kwaterze. Nazajutrz już z balastem próba zakupów. No owszem, sery, lokalne suche kiełbasy i słodkie cymesy. W kilku odwiedzonych sklepach jednak ni destylatów, ni wina, które nota bene mają tu imo nieco poniżej oczekiwań, ni nawet piwa jakiego. Wracamy 20 godzin i bez pamiątek. Żaden znajomy nie uwierzy, że byliśmy w Makedonii. Gdzie? Spytają. Pier.olisz podsumują. Dobrze jest. Edit: kilka fotek P1090682.jpg P1090710.jpg P1090745.jpg P1090768.jpg P1090793.jpg P1090820.jpg P1090852.jpg
__________________
Są jeszcze piękne zadupia na tym świecie. Ostatnio edytowane przez rrolek : 29.05.2025 o 14:02 |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
Administrator
![]() Zarejestrowany: Oct 2007
Miasto: Otwock ale chętnie na Śląsk bym wrócił
Posty: 5,158
Motocykl: RD37A (Hybryda), dwie ramy RD03 w zapasie
Przebieg: ojojoj
![]() Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 22 godz 37 min 49 s
|
![]()
Dajesz te zdjęcia, nawet kalkulatorem robione.
![]()
__________________
Ramires "A friend is an enemy who hasn't attacked yet" - Phuthedi.M |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Trochę dalej ale krótko - czyli Stella Alpina A.D. 2023 | luk2asz | Trochę dalej | 89 | 07.07.2024 05:23 |
Krótko na TETcie na KATcie | mirkoslawski | Polska | 6 | 12.07.2020 22:02 |
Białoruś bez napinki. | JarekO | Umawianie i propozycje wyjazdów | 23 | 27.09.2019 12:59 |