Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Kwestie różne, ale podróżne.

Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj...

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07.08.2025, 13:45   #271
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 400
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 2 godz 6 min 53 s
Domyślnie Tytus de ZOO

Czas biegnie nieubłaganie.
4-ty dzień pobytu. Strażnik Domowy idzie z rana nabić trochę basenów, mnie na kawę zaprasza sąsiadka.
Nie da ci ojciec, nie da ci matka tego, co może dać sąsiadka.
A co może dać sąsiad...?
O tym literatura milczy. No więc nadrabiam te braki.

Na imię sąsiadce Alicja. Zasadniczo - wiejska baba ale... nie z urody. F-cznie wychowała się na warmińskiej wsi i w tym kontekście "wiejska baba", zorientowana na tradycyjne wychowanie dzieci i wszystkie te konserwatywne trele. No więc duże plusy u mnie.
Ale ponieważ obiecałem sobie solennie, ze w nic się nie będę angażował, pytam:
- No i jak się czujesz...?
Już lepiej, to znaczy ciągle próbuję się oswoić z faktem ale nie potrafię.
- Byłaś na plaży, bo widzę małą metamorfozę córki młynarza w czerwony, rewolucyjny sztandar?
Na basenie byłam.
- No to dzisiaj zapraszamy cię na kolację.

- Tylko zasłoń wdzięki, bo powoli muszę wzrok odwracać. No!

Dzisiaj pogody nie ma. I to był warunek rowerowej ekskursji. Jest pogoda, jedziemy na plażę. Nie ma? Ekskursja. Ekskursja nie byle jaka przypominam.
Misja szpiegowska, spotkanie w muzeum... Oficjalnie - królewski etap tur de franca. Etap morderczy.

Na początek...


...wspinaczka do Kitena.

W Kitenie koty i ładna panorama na Primorsko.


Koty dla Sztywnego Andrzeja.

W sensie fotki. Sztywny był udziałowcem parapetówki. Taki rewanż, bo lubi koty.
Przed Łozencem...


...dzikie plaże. Początek półwyspu świetne miejsce na dłuższy, dziki popas.
Pomiędzy rajskimi plażami Maczata Dupka (jaskinia). Taka atrakcja ale nie dla nas.

Przecinamy Łozenec zmagając się z przeciwnym wiatrem. Przed Carewem konkretny podjazd a nawet kilka konkretnych. Dokładniej trzy konkretne, do tego w odkrytym terenie. Na czarnym jak smoła asfalcie, w pełnym słońcu...
MASAKRA.

W Carewie umówiony jestem ze szpiegiem między stoiskiem z książkami i kapeluszami.



Niestety. Szpiega nie ma. Umówiliśmy się, że spotykamy się przy złej pogodzie. Pogoda jaka jest...


...każden widzi.

Na wypadek jednak takiego wypadku, mamy zostawić info w skrytce.


Skrytkę mieliśmy odnaleźć w muzeum. Oto muzeum.

Zmieniamy czujnie hasło na:
A legjobb gesztenyék a Place Pigalle-ben nőnek.

Wracamy, objeżdżając Carewo. Przystankujemy w małpim gaju na wjeździe do Carewa, konsumując brzoskwinie.
Z wiatrem raźniej ale to, co doskwiera nam najbardziej to ból jaskini. Z wiatrem raźniej ale nie czuć z drugiej strony jego zbawczego powiewu.
Na szczęście jest sporo cienia po drodze.



Minusem odcinek drogi szybkiego ruchu, której panicznie boi się Strażnik Domowy. Jadąc rowerem lepiej rozumiemy wjazdy i wyjazdy z bocznych dróg, zasilających ekspresówkę. Lepiej tez rozumiemy dlaczego akurat w takich miejscach ustawia się lokalna policja.
Hm... jak to punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.

Tego asfaltu...


...znaczy ponad kilometrowego odcinka, nie da się ominąć.
Ujście rzeki przed Kitenem, to raj dla wędkarzy a i przypomina ujście Potoku Oliwskiego do Zatoki, czy bardziej Piaśnicy do Bałtyku w Dębkach.

Ogólnie plażom (piasek i woda) wystawiam ocenę dobry z plusem. Nic jednak nie przebije naszych w Europie (bałtyckich w wybranych obszarach).
Dlatego mnie te "rajskie" czarnomorskie plaże aż tak nie fascynują jak bytowników oderwanych od bezpośredniego dostępu do wody.
Z Przystanku Oliwa mam równo 3km do pierwszej z brzegu w Jelitkowie, którą bardzo lubię ale ta nasza w Primorsko - bardzo ok.

Zjeżdżając umordowani na chatę, szybko konsumujemy "podwieczorek".


Taki nasz bałkański klasyk.

Wieczorem zabieramy Alę na miasto. Dla niej, to prawdziwa wyprawa na druga stronę lustra.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08.08.2025, 18:14   #272
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 400
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 2 godz 6 min 53 s
Domyślnie Pause

Mam Jelcza z przyczepą P01 (w kolekcjonerskim stanie) ale pomieniał bym się...

__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.08.2025, 00:35   #273
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 400
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 2 godz 6 min 53 s
Domyślnie W ramach pauzy...

...zacytuję, na wesoło.

"W ostatnich dniach na naszych oczach rozgrywała się jedna z najbardziej rozkosznych relacji podróżniczych ever. Anna Lewandowska wraz z przyjaciółką ruszyły na Sri Lankę i pokazywały wszystko live na Instagramie. Niby nic niezwykłego, wszak nie tylko znani ludzie jeżdżą, zwiedzają i wrzucają zdjęcia, a jednak jest tu uroczy twist, bo dziewczyny najwyraźniej naoglądały się Azji Express i uznały, że też chcą spróbować zrobić to jak bied… tfu, normalni ludzie, czyli bez consigliere, Szerpów, kucharza, masażysty, sommeliera, stylisty, prywatnego fotografa, trenera od oddychania i pani od trzymania parasolki, żeby słońce nie raziło w oczy. Tylko one, 14-kilowe plecaki i przygoda.

Spały w hostelach, jeździły pociągami trzeciej klasy, raz nawet tuk-tukiem, a ostatnio Anka tak zaszalała, że zdecydowała się na eksperyment kulinarny, daleko wychodzący poza jej percepcję. Robert pewnie przecierał oczy jak to widział, a później, jak dotarło do niego, co tu się właśnie odjebawszy, kompulsywnie wyszeptał: „A to oszustka matrymonialna, mi zakazuje, a sama robi. Halo Yamal? Idziesz na kebsa?”. Ale po kolei.

Pierwsze wywinięcie mózgu na lewą stronę przyszło, gdy znalazły nocleg za siedem euro, czyli mniej niż Anka wydaje przez sen. Okazało się, że nie ma tam ręczników, a kibelek jest wspólny dla wszystkich. Nie odważyły się skorzystać i ustaliły, że w razie W zbiją szybkę w swoich torebkach Gucci, ale z fascynacją przyglądały się ludziom, którzy szli tam bez krępacji. Trochę jak David Attenborough, który przyczajony w krzakach obserwuje rzadki gatunek w naturalnym środowisku.

Sama podróż na Sri Lankę też z gatunku ekstremalnych. Robert podobno proponował, żeby skorzystały z prywatnego jeta, ale uznały, że skoro szukają prawdy, to lecą rejsowym. Totalny krejzeusz, najpierw trzeba było przejść odprawę, podczas której kazano im wyciągnąć wszystkie rzeczy z kieszeni i wrzucić do specjalnej miski. Baa koleżanka musiała zdjąć buty bo miały metalową klamrę i pikały na bramce. Później człowiek gnije pod gejtem i czeka aż otworzą bramki… i w sumie jak teraz Anka o tym myśli, to stwierdza że mogła sobie w tym czasie posiedzieć i pooglądać Netflixa, ale już godzinę wcześniej przed bramką uformowała się kolejka i Anka nie wytrzymała presji i też się w niej ustawiła. Psychologia tłumu welcome to. A w samolocie, nie uwierzycie, za zasłonką od klasy biznes jest jeszcze klasa ekonomiczna, gdzie nie serwują dietetycznego Dom Pérignon, ale za to jest jeden podłokietnik dla dwóch osób.

Kolejna przygoda zaskoczyła podczas wspinaczki na Most Dziewięciu Łuków. Fizycznie oczywiście zero wyzwania dla dziewczyn, bo hej, się trenuje się, ale Anka przyznała, że wchodzenie w skórzanych klapkach to nie był najlepszy pomysł. Nie oceniajmy, bo po pierwsze, kto mógł przewidzieć, że trasa nie będzie wyłożona dywanem z Komfortu, a po drugie, kto nigdy nie wszedł na Rysy w Kubotach, nie może nazywać się prawdziwym tatarnikiem. Gdyby miała przy sobie reklamówkę z Biedry, dostałaby honorowe obywatelstwo Zakopanego, ale niestety nikt jej nie powiedział.

Kropeczką nad i była konsumpcja burgera z lokalnego gastro-straganu. Oczywiście, żeby najbardziej gorliwe fanki nie dostały zapaści, szybko dodała, że jako wsad wybrała kurczaka i zrezygnowała z sosów, czyli anarchia, ale kurde bez przesady. Dorzuciła też anegdotkę, że jej translator w telefonie chyba coś źle przetłumaczył, bo kiedy zapytała o bułkę bezglutenową, podobno śmiali się nawet w Malezji.

Hostel, tuk-tuk, klapki, burger… oesu, ale ktoś tu odpina wrotki. Co następne? Kimka pod namiotem na Woodstocku i hot dog z Żabki? Czy świat to wytrzyma? I co na to Marina? Chociaż z drugiej strony może jej powiedzieć, że to było coś w stylu Coachelli, tylko bez koncertu Beyonce.

Najbardziej lubię ten szczery szok w jej relacjach, gdy mówi „kurde, w życiu nie uwierzycie, jakie ekstremalne warunki zaliczyłyśmy, założę się, że nie mieliście pojęcia, że są takie miejsca”, a ty to czytasz i masz takie „Anka, jakby ci to powiedzieć… my tak żyjemy… tzn. żylibyśmy gdyby były promki na loty”. Ale bez złośliwości, bo to zdziwienie niczym się nie różni od naszego, kiedy Anka pokazuje na Instagramie pięciogwiazdkowe resorty, a my pytamy w komentarzach „Ej, dlaczego w tej łazience są dwie muszle? Że niby ktoś to projektował z myślą, że przyjedzie dwójka zakochańców i będą dwójkować synchronicznie, trzymając się za ręce?”, na co Anka odpisuje „Nie, głuptasy, to jest bidet… hmmm jakby wam to wytłumaczyć…wyobraźcie sobie zraszacz ogrodowy, tylko...”
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.08.2025, 10:16   #274
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 400
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 2 godz 6 min 53 s
Domyślnie Tak erzatuję...

...bo ten odcinek będzie szczególnym i wymaga odpowiedniego podejścia.
Pierwsza uwaga: nigdy nie oceniaj kobiety po żakiecie.

Stąd ten cytowany post powyżej poniekąd i nie chodzi mi o ocenę pani Lewandowskiej.
Każdy niech sobie wyciąga wnioski, jakie mu się nasuną.
I nie chodzi tu o obecną żonę prezydenta aczkolwiek jest pewna analogia do niej ale nie taka, jaką zapewne zaraz wam przyjdzie do głowy.
Konkretnie chodzi mi o... urodę. Gdyby ktoś śmiał mnie zapytać jak scharakteryzował bym teraz pod tym względem sąsiadkę, to właśnie tak.

Uroda pani prezydentowej i dodam, że podoba się mnie się ale bez szaleństw i wirtuozerii. Coś te panie łączy extra. Obie wcześnie urodziły pierwsze dziecko, co jest "współcześnie" odbierane jako zarzut.
Zarzut uśmiechniętej demokracji.

No więc:
let's get ready to ramble, przed nami wspólne kolacjone!
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.08.2025, 19:01   #275
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 400
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 2 godz 6 min 53 s
Domyślnie Kolacjone

Nie mogę jeszcze kolacjone przetrawić tym bardziej, że kolacjone to po włosku... śniadanie.
Kolacjone było wyjątkowe jak to, co mnie dzisiaj spotkało. Zderzyłem się dzisiaj z murem. Wszystko bez to, co Strażnik Domowy zarzucił mi przedwczoraj (czwartek) wieczorem.
Bo f-cznie wyszło na to, że przez 8 dni nie opuściłem mieszkania na dłużej niż kilka minut i nie dalej niż 30m licząc promień od klatki podwórza.

Miało to miejsce dopiero wczoraj ale dzisiaj było fest. Przez cały tydzień zastanawiałem się, na co wyjdę.
Na dwór czy na pole. No więc jak wyszedłem, to zderzyłem się z murem.
Nie fizycznie ale mentalnie i było to cudowne uczucie. Powrót do lat dawno minionych.
O tym przed kolacjone jutro.

Przede mną morze notatek.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 11:02   #276
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 400
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 2 godz 6 min 53 s
Domyślnie Kolacjone

Świeci słońce, jedziemy na jelitkowską plażę.
Ja jadę dla paragonów grozy i dla zdrowia. Słońce = Zdrowie.
I nahle...


200m od Przystanku Oliwa...

...co tu się wyrabia?!
Szybkie śledztwo i okazuje się, że jesteśmy w samym środku Tur de Mur.
Osiedlowa inicjatywa z kilkuletnią już tradycją. Jestem w szoku. Pozytywnym aczkolwiek (jak to u mnie/ze mną) z elementami smutnej refleksji.
Tur de Mur odbywa się dwa razy w roku. Latem wyścig dzienny, w październiku wyścig nocny. Deklaruję udział i ruszamy na wschód.

Na wschodzie...


...od 1968 w Jelitkowie niezmiennie.

No z tą różnicą, że wtedy oranżada kosztowała 1,50 a dzisiaj "domowa lemoniada" - 24. Czy ja narzekam? Absolutnie. Gałka lodów złotych 1,20 a dzisiaj tych złotych 10.
Nie wiem, po ile wtedy było piwo (tradycyjny kufel)...



...ale w Jelitkowie przy deptaku wiem. 500ml - 17zł.
Czy ja narzekam? Nie.
Rozwaliła mnie cena gofra wersji bita śmietana, dżem - 27zł.
Czy ja narzekam? Nie.
Ale w cholerę ludzi narzeka. Ba... Oni dobrze wiedzą, ile taki gofr, gałka loda, piwo powinny kosztować. Ja nie wiem ale wiem, że chciałbym na tych narzekających dobrze zarobić. Że pretensje na Berdyczów, do Jarków i Donaldów.

Na plaży cudownie.
No... ale gdzie refleksja smutna? Oczywiście. Tuż przed wejściem nr 77 (nasze ulubione) przed nami mama z trójką małych szkrabów. Każdy ma rowerek, nie najtańszy.
To pierwszy (ukraiński) "paragon grozy" - 2550zł/m-cznie.
Proszę wybaczyć parze, która skończyła 121 lat za tę ostatnią refleksję. Starość nie radość.

Na plaży cudownie.
To pierwsza, słoneczna sobota od... czerwca? Chyba tak. W czerwcu udało nam się trafić w taki weekend. W Primorsko słońca mimo wszystko było pod dostatkiem.
Na plaży cudownie.
Piasek, jakiego nigdzie na południu Europy nie znajdziesz. A jak ci się uda, to będzie parzył w stopy.
Na plaży cudownie.
Woda w Zatoce przyjemnie chłodna.
Na plaży cudownie.
Przeżyjesz bez parasola.
Na plaży cudownie.
Przeżyjesz, nawet z paragonem grozy w kieszeni. Będziesz żył krócej ale przeżyjesz.

Po przeżyciach na cudownej plaży, wracamy do domu. Ja jestem ciekaw, na jakim etapie jest Tur de Mur? To nie wyścig z czterech liter, tylko poważna impreza! Są strefy bufetu, czipliderki i w ogóle - jest cudownie jak na plaży.
Jak jechaliśmy na cudowną plażę, wyścig akurat się zaczynał...


...tu.

Na powrocie z cudownej plaży...


...jeszcze nie osiągnął półmetku.

Mijam po drodze kolarzy uzupełniających elektrolity, zbijamy piątki.
Nie tylko na plaży jest cudownie. Inicjatywa Tur de Mur mnie rozwaliła.
Na chacie melduję Strażnikowi, że impreza w toku i że rozwija się znakomicie.
- No ale te "elektrolity"... Jeszcze straż miejska przyjedzie, zamknie imprezę i...
Nie zamknie, bo raczej nie przyjedzie. Poza tym uczestnicy tacy trochę przypakowani. Chciałbym zobaczyć jak gdańska SG "rozbija" osiedlową inicjatywę.

A finał ekskursji...


...taki.

Tarator, to taka, bałkańska bieda wersja tego, co serwuje mój Strażnik Domowy.
Tymczasem zbieram siły, by jakoś sensownie streścić naszą wspólną kolacjone z Alicją. Tak... nie oceniaj nigdy kobiety po żakiecie.

P.S.
Może kto zgadnie, co to za impreza oliwska - Tur de Mur? Ja nie zdradzę (tak szybko).
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 13:38   #277
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 400
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 2 godz 6 min 53 s
Domyślnie Żakiet

1948.
Raport.

"Uparty. Leniwy. Niegrzeczny. Przeszkadza na lekcjach. Prace domowe wykonuje źle lub wcale. Jego zeszyty są brudne i pełne bazgrołów. Mógłby być doskonałym uczniem, gdyby tylko chciał."

Nie był ulubieńcem nauczycieli. Nienawidził szkoły. Nudę zabijał częstymi zmianami placówek, powtarzał klasy, aż w końcu w ósmej porzucił edukację. Oświadczył, że już nigdy tam nie wróci. I słowa dotrzymał.

Podczas gdy podręczniki nie potrafiły go zafascynować, ulice jego miasta wręcz przeciwnie. Fasady tych domów opowiadały o Egipcjanach, Grekach i Rzymianach więcej niż w jakakolwiek klasach - napisał później.

Bez szkoły. Bez dyplomów. Bez planu na przyszłość.

A jednak w 1987 roku, chłopak, którego zeszyty były pełne bazgrołów, odebrał Literacką Nagrodę Nobla.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 21:29   #278
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 400
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 2 godz 6 min 53 s
Domyślnie Nie oceniaj kobiety po żakiecie...

...prawda ukryta jest pod...

Węgier, Polak dwa bratanki
i do konia i do szklanki.
Oba zuchy, oba żwawi,
niech im Pan Bóg błogosławi.

To pierwotna wersja słynnej przypowiastki. Dzisiaj bardziej znana z odwróconej formy (Polak, Węgier...) i przeróżnych wariacji. Konia zastępujemy bitką itd.
We właściwej formie po raz pierwszy ujrzała światło w przekazie Hieronima Napoleona Boćkowskiego w 1839.
Padła z usta największego, polskiego uciekiniera czasów zaborów- uczestnika Powstania Listopadowego, zesłanego na Syberię (i to z niej uciekł) Rufina Piotrowskiego.

Jego postać wraz z Janem Prosperem Witkiewiczem przywraca pamięci m.in. Elżbieta Cherezińska w swojej ekscytującej, fabularyzowanej powieści Turniej cieni, obejmującej fascynujący okres Wielkiej Gry, w której to zupełnie niedoceniona została rola Bronisława Grąbczewskiego. Organizując ekskursję ladami Bronisława Grąbczewskiego 1889-2018 próbowałem z marnym skutkiem jakoś tę znakomitą (acz i kontrowersyjną) postać ludowi przybliżyć.
Rok później cytuje w swych Gawędach, których cały ich zbiór wydano w Paryżu w 1852 (Powiastki i gawędy) oraz w 1863 (Powieści kozackie i gawędy) - Michał Czajkowski.
Ale etymologia przypowiastki jest wcześniejsza. Przypisuje się ją czasom Konfederacji Barskiej, dokładniej oddziałowi Generalności, który bytował w latach 1768-72) w Preszowie, dokąd zbiegła część Barzanów ścigana przez Kozaków.

Ówczesny Eperjes (Preszow - dawne Górne Węgry) etnicznie obejmował Słowaków, których wschodnio-słowacki dialekt był (i do dzisiaj jest) zrozumiały dla Polaków. Ba... uznawany jest za swoiste słowiańskie esperanto, rozumiane przez wszystkie słowiańskie narody.
W czasach Konfederacji Barskiej Słowacy uznawali się za... Węgrów. Węgrów, którzy nie mówili językiem Madziarów. Ci posługiwali się mową z grupy jeżyków zauralskich - ugryjskich należących do grupy języków ugro-fińskich.
Dosłownie najnowsze (z lipca tego roku) badania lokują językowych przodków Węgrów i Finów w... Jakucji pośród zbieraczy "jagód".

Tymczasem Węgrzy mają obsesję związana z pochodzeniem od wojowniczych ludów tureckich i ciągnie się to za nimi już od średniowiecza, kiedy to kojarzeni byli z Hunami.
Najazd Hunów na Europę odcisnął trwałem piętno na psychice ludów tejże. Do tej pory Rzym zmagał się z Wandalami (barbarzyńskimi Germanami), to czym wsławili się Hunowie wywróciło znany do tej pory obraz zła wcielonego w ludzkie postacie.

Kiedy Madziarzy ruszyli na zachód szybko wróciły skojarzenia. Posługiwali się podobną taktyka i orężem (kompozytowe łuki), równie odmiennym i niezrozumiałym językiem, siejąc spustoszenie w całej Europie.
W 894r. zasiedlili Koltinę Panońską skąd przez blisko 60 kat terroryzowali najdalsze zakątki Europy organizując łupieżce wyprawy. Ważne, jak Madziarów nazywano a przylgnęła do nich nazwa Hungry, wcześniej będąc Ugrami. Etymologię nazwy Madziar zostawiam wam, bo...

... nie o tym.
Wracając do... Słowaków, to z nimi jak widać znakomicie integrowali się Polacy. Co ciekawe sami Słowacy, będący wspólnotą etniczną, w czasach Wiosny Ludów i pierwszych ruchów narodowościowych, nie istnieli politycznie do tej pory. Etnicznie jak najbardziej ale ewolucja do dzisiejszej nazwy miała charakter egzodemiczny.
Byli po prostu nazywani Słowianami, co znajduje swój specyficzny obraz w nazywaniu płci. Mężczyzna - Słowak, dziewczyna - Słowenka (nie słowaczka).
O ile państwo (autonomia) po Wiośnie Ludów nosiło nazwę Węgry, o tyle nacje je zamieszkujące nie. W połowie XIXw. tylko 40% mieszkańców Węgier mówiło po "madziarsku". Do tej pory językiem urzędowym był łaciński/wołowski a większość ludzi porozumiewała się... serbskim.

Zatem wracając do "bratanków" moglibyśmy pokusić się o zmianę: Słowak, Polak i... też było by dobrze.
W każdym razie, wracając jeszcze na moment do... Madziarów, postanowili oni "zawłaszczyć" dla siebie "madziarski/ugryjski" i finalnie dzisiaj tym językiem w większości się posługują.
Po upadku Monarchii Habsburskiej do władzy doszedł Mikloś Horthy i obalając po drodze Węgierską Republikę Rad, wprowadził iście "prawicowy terror" (trzymam się nowo mody) dążąc do rewizji Traktatu z Trianon.

Rewizjonizm tkwi głęboko w sercach Węgrów. Ba... po traktacie Węgrzy Górni dalej uważali się za... Węgrów a nie Słowaków. Nowa rzeczywistość zmusiła ich do przyjęcia nowej dla siebie nazwy.

-----------------------------------------------------------------------------

Kto dotrwał, do tego wiersza może nie żałować poświęconego czasu.
Ten sam czas, w tej samej formie ale w zdecydowanie lepszym wydaniu poświęciła mi/nam... Alicja.

Jednym zdaniem, dojechaliśmy wspólnie do kolacji. Wspólnie z tymi wami, którzy to czytacie.
Specjalnie dla cierpliwych napiszę teraz, że Tur de Mur to wyścig... kapsli! Ów murek widoczny na zdjęciu, ciągnący się wzdłuż AL. Grunwaldzkiej od ulicy Pomorskiej do granicy Sopotu w swym północnym odcinku (od ul. Bitwy Oliwskiej) był areną zmagań popularnej niegdyś: gry w kapsle.
Smutna refleksja taka, że grają dzisiaj w tę zacną grę - "stare konie".
Pomysł i realizacji przezacne w każdym razie.

Wracamy do Alicji.
Co z tego, co napisałem tak naprawdę jej dotyczy?
Ano ta "analiza" znanej przypowiastki. Sama przypowiastka przywołana przypadkowo, przerodziła się w fantastyczny wykład. Wykład przy wspólnej kolacji, na która ją zaprosiliśmy.
Wszystko bez to, że ja umiem... węgierski a Madziarzy zeslawinizowali się całkiem przykładnie. Biorąc pod uwagę, jakie mieli (Madziarzy) ciągoty, wystawia to Słowianom niezłą laurkę.
Wszystko to "bardziej", bo to co usłyszeliśmy od Alicji okazało się jej "ukrytą" pasją. Pasją tą najogólniej rzecz biorąc jest slawinistyka. Będzie o tym więcej.
Nomen omen, potraficie wymienić jeszcze jeden naród słowiański, który etymologię nazwy ma podobną?

Sama kolacja była w istocie pożegnalną.
A Alicja okazała się niezwykle interesującą kobietą, zwłaszcza pozbawiona żakietu.
Pozbyła się go znacznie wcześniej...
Na kolację poszliśmy albowiem lekko ubrani. A było to tak...
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 09:18   #279
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 400
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 2 godz 6 min 53 s
Domyślnie Kiedy żakiet opadł...

...ujrzałem piękne ciało.

Umysł też jest ciałem. Można się nim dzielić, ot tak. Bezpośrednio z tego ciała płynie muzyka taka, jaką lubię.



...zwłaszcza w południowych koloniach...
...a po drugie, wydałeś 150 000$ na wiedzę, którą mogłeś zdobyć w bibliotece publicznej...



Siedzimy przy stoliku, w otoczeniu girland w znanej już nam z dobrych cen i klimatu restauracji. W głębi sali rozsiadła się Bułgarska rodzina i ucztuje w gruzińskim stylu.
Zaraz podejdzie do nas kelnerka, zatem wybieramy z dzisiejszego menu kilka potraw. Dzisiaj na deser palacinka ale intensywnie przeglądamy kartę. Jako, że ja osobiście cenię lokalną kuchnię centralizuję się na... sznyclu wiedeńskim i pizzie quatro formaggi.
- Ciekawe jakie sery w tej pizzie? Zagajam.
Spróbuję dopytać. Odpowiada Ala.

Podchodzi kelnerka, Ala niemal szeptem dopytuje. W eter płynie szum niezrozumiałych wyrazów, jak w pociągu do Kościerzyny, kiedy to nienachalnie króluje kaszubski, mówiony do ucha. Wprawne moje wyłapuje jedno, znajome słowo - "błagodaria". Było jeszcze "sirenie", "kaszkawał"...
Zapada cisza... Ala wyjaśnia:
- To klasyczna pizza z tym, że sery lokalne wg kompozycji kucharza. Sznycel duży, rozbity na cały talerz z frytkami i surówką. Kawał dużego mięcha.
Pytałaś po bułgarsku?! Dopytuje Strażnik.
- Tak.
Jesteś Bułgarką?
- Nie, śmieje się Ala.
Pierwszy raz widzę ją uśmiechniętą.

To taki "wypadek" przy pracy.
- Pracy?
Źle się wyraziłam, bardziej by pasowało: skrytej pasji. Ale to szczegół, nieistotny w sumie.
A ponieważ obiecałem sobie, że...
- Żadna pasja nie jest nieistotna. Kto ma pasję, chowa w sobie skarb. Ja lubię słuchać ludzi z pasją. Nie własną naturalnie. Lubię, jak ludzie o swoich zainteresowaniach opowiadają z pasją. Nawet, kiedy te zainteresowania są mi obce. Skąd twoja?
Moja? Nie wiem... tak znikąd. Kiedyś chciałam być nauczycielką... polskiego. Zdałam nawet na filologię polską ale zaraz potem urodził się pierwszy syn. Nie udało mi się połączyć studiów z wychowaniem. Jak zaszłam w drugą ciążę, zrezygnowałam.
- A bułgarski?
To wynik szerszego interesowania się językami w ogóle. Siłą rzeczy słowiańskimi.

Kiedy mąż kupił ten apartament, to jakoś tak z górki poszło, bo miałam motywację ale nie chcę was zanudzać...
- No coś was łączy moje panie. Polski od w-fu, to tylko rzut beretem
No i tu miałem już panie z głowy. By mieć lepiej, zamówiłem im butelkę białego, półwytrawnego wina. Ale się fajnie panie rozgadały...
Potem już tylko Primorsko baj najt.
Ubiegłego wieczora zaliczyliśmy ludowe występy w muszli koncertowej. Taka mała, typowo rzymska scena, gdzie prezentowały się zespoły ludowe na przemian z solowymi występami. Coś, co bardzo lubimy.

Tego wieczora była dogrywka ludowa a potem pałeczkę na głównej scenie ścisłego centrum przejął znany bułgarski didżej raper.



Ale nie o tym...
Nie ma to, jak na finał - basen baj najt.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 10:09   #280
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 400
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 2 godz 6 min 53 s
Domyślnie Bez żakietu...

Siedzimy na pustym basenie. Regulamin surowo zabrania korzystania z niego po 23-ciej.
Zatem do wody nie wchodzimy. Może to i lepiej
Strażnik Domowy zostawia nas samych.

Rozmawiamy o moim dawnym projekcie. Czerwonej księdze narodów/etnicznych grup/języków, które znikają z kuli ziemskiej. Projekt był zawężony do ludów Wielkiego Stepu oraz posługującymi się językami ugro-fińskimi.
Chciałem po prostu objechać wymierające narody poczynając od Iżorów zamieszkujących Ingrię po Mansów, z których ledwie 300 jeszcze posługuje się tym językiem.

Rozmawiamy o izolowanych grupach językowych (język baskijski) itd...
To znaczy Alicja pięknie o tym opowiada.
- Zrealizowałeś projekt?
Nie... gdybym go zrealizował na pewno byśmy się nie spotkali.
-
Determinizm moja droga.
To już nasze ostatnie solo-spotkanie. Kiedy Strażnik Domowy tłukła się rano o ściany basenu, my wdawaliśmy się w pogawędki na dzielonym tarasie.
Takie o wszystkim i o niczym. Zaproponowałem Ali, by korzystała z Perszinga kiedy Strażnik i ja zepniemy je po plażowaniu itd.
- Więcej zobaczysz, łatwiej zapomnisz. Ja lubię jeździć solo, w miejsca dość odległe od cywilizacji. Tu o to wcale nie tak trudno. Postaw sobie jakiś cel i realizuj. Niedaleko jest jakieś grodzisko, jaskinia... takie banalne jeżdżenie ciut dalej niż wokoło komina.
Po jednej z wycieczek powiedziała, że kupi sobie rower, tylko jaki?
- Każdy będzie dobry moja droga. Wystarczy nie tworzyć barier.

Siedzimy na basenie, mija północ, śpiewamy...



Ala, obiecaj mi tylko jedno...
Wróć na studia.
- Zrobię to!

Dostaję pięknego buziaka w policzek. Czuję się jak dziadek, który dożył czasu, kiedy wnuczka opuszcza dom, celem dalszej edukacji.
Ściskamy się serdecznie i to mi niepostrzeżenie... łezka płynie po pliczku.

__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Historia pewnego pomysłu czyli zapraszamy na Letni Zlot FAT 2013 Mat Imprezy forum AT i zloty ogólne 53 19.04.2013 08:15


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:29.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.