![]() |
|
Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj... |
![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Chwałowice/Wrocław
Posty: 461
Motocykl: RD07
Przebieg: 99 000
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 11 godz 8 min 53 s
|
![]()
Cieszę się niezmiernie
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 194
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 2 dni 20 godz 41 min 34 s
|
![]()
...miło miło. Ciśnie się na usta...
Jeszcze mała pauza w podwórkowym temacie, bo materiały się zbierają, zatem zajawkę ostatniej, golfowej wspólnej wycieczki ze Strażnikiem Domowym wrzucę Miała miejsce w połowie sierpnia 2023 i była zrealizowana w prawdziwie cygańskim stylu. ![]() Zaczęła się (i skończyła) na znanym Podlasiakom campie. ![]() Celem zaś były trzy nadmorskie stolice krajów o długiej historii lecz bardzo krótkiej państwowości. Rodziły się wszystkie w bólu carskiego cięcia po mocno przenoszonej ciąży. Niektórzy mogą dopisać - spektakularnego rozwodu, kiedy związek umiera a ludzie pozostają wolni. Ostatnio edytowane przez El Czariusz : 10.05.2025 o 08:54 |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Reszel
Posty: 807
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 8 godz 21 min 33 s
|
![]()
Ad wycieczki
Ryga, Tallinn, Helsinki/Turku.? |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 194
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 2 dni 20 godz 41 min 34 s
|
![]()
Nie inaczej Luti.
Wyjazd stoliczny, nie licząc tolkowej impresji - trwał 7 dni. Pech polegał na tym, że wjeżdżając na Litwę, temperatura spadła do... 13st. i do końca wycieczki nie przekroczyła 18stu. W tym czasie globus PL (w tym tolkowy camp) cieszył się piękną pogodą. Zatem logistycznie zaplaniłem tak, by to, co nas interesowało (trzy stolice) robić po drodze. Noclegi w terenie, ale dwa w Tallinie po dachem. W kompetencji Strażnika Domowego było namierzyć ten nocleg i jakieś atrakcje w Tallinie. Do mnie należała reszta. Jak większość z was wie, z noclegami w terenie na Łotwie i w Estonii nie ma specjalnego problemu. Przygotowania były proste. Nabita butla 2kg, kluczowy zapas żarcia, king kong do spania, kordła i poduszka dla Strażnika, krzesełka, stolik, bak do pełna, standardowy zapas paliwa, 300E do portfela i... tyle. ![]() Jeszcze tylko drobne cerowanie i u Tolka meldujemy się przed 22-gą. Startujemy dnia następnego parę minut po 8mej. Pierwszy nocleg na leśnym campie, gdzie musieliśmy jednak wnieść opłatę 5E (stała bez względu ile biwakujesz) jeżeli chciałbym parkować na campie. Nie było co kombinować. Płacimy, bo właśnie przestał padać deszcz, ekspresowo się rozbijamy w zachodzącym słońcu i o 20.33 jestem gotowy do kontemplacji tegoż. ![]() Pogoda jak teraz nas Zatoką Gdańską. Wyż z nad zachodniej Europy, po ich stronie nawija ciepłe masy powietrza z południa, nam po wschodniej mańce zrzuca arktyczne z północy. Arcyplan jest taki, by dnia następnego rano jak najszybciej zwinąć majdan i koło południa wjechać do Tallina. Do 15-tej znaleźć zakwaterowanie i darmowy parking (namierzone miałem dwa) no chyba, że "hotelowy" będzie w cenie. Zrzucić bambetle i na starówkę. Do Tallina z biwaku mamy niecałe 200km. ![]() W nocy padało, więc trza było trochę king konga przesuszyć. Gdybyśmy zostali, na bank była by grzybowa z maślaków. Tym niemniej o 9.30 byliśmy już w drodze. |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 194
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 2 dni 20 godz 41 min 34 s
|
![]()
Wspomniałem o Cyganach, o ochłodzeniu...
Optycznie wyglądamy jak Cyganie. Golf - niczego mu nie ujmując, jest pordzewiały i odpowiada siwym włosom na głowie starca. Ten (golf) jest golfem zwykłym poza tym. Najgorzej z felgami. Tu na forum jest kilka wątków dotyczących zabezpieczenia antykorozyjnego. Znaczy to o sporym zainteresowaniu. i tu właśnie zachodzi (moim zdaniem) korelacja właściwa. Korelacja między rdzą a prawdziwym podróżnikiem. Różnica między turystą a podróżnikiem jest już dość powszechnie znana. Podróżnik śmierdzi. Co do tego ma rdza? Im bardziej zardzewiały sprzęt tym... większy podróżnik? Nie. Tym bardziej podróżnik biedny a zwłaszcza już, żona podróżnika. Zatem musiałem zrobić tak, by tej rdzy nie było. I z tym procesem obznajomiony jest każdy prawdziwy podróżnik. Jeszcze jedna rzecz go w procesie wyróżnia. On rdzy nie usuwa, on (prawdziwy podróżnik) rdzę szuwaksuje. I o tym właśnie - szuwaksowaniu pisze się w wątkach antykorozyjnych. Każde poważne (i szanujące się) forum podróżnicze musi wręcz taki wątek posiadać, a najlepiej kilka. Nie inaczej jest tutaj. Nie będę opisywał metod szuwaksowania ale moja spowodowała, że na jakiś czas rdza zmieniła kolor z rudego na czarny. Wiem, wiem... Najgorzej, jak rudy przefarbuje się na czarny ale... "Działa" to "najgorzej" tylko wtedy, kiedy najpierw widzisz rudego a zaraz potem przefarbowanego. W ogólnej praktyce tego nie widać. Widzą przepotwarzenie sąsiedzi ale globus nie. Globus widzi srebnego lisa z czarnymi wstęgami. I o to chodzi. W naszym przypadku doszedł jeszcze cygański motyw, całkowicie odwracający uwagę od stanu zewnętrznego. Tylna kanapa w golfie złożona, bo musi pomieścić elegancką torbę na kółkach, dużą torbę "ze szpargałami", "coś tam jeszcze", szpej podróżniczy (butla, krzesełka, stolik itp.) oraz: wspomnianą - kordłę, gitarę i sombrero. Te dwa ostatnie fanty wciśnięte (na pozór) bezładnie w kordłę. Tak, w kordłę, nie - kołdrę. Zawsze mówię, że do tego służy samochód. Lepiej się go pakuje niż np. rower. Kordła na rowerze...? Parę przykładów. ![]() Gablota Kudłatego. Za czasów, kiedy prowadził serwis 4x4. Tu nie jedno zmieścisz! Z rowerem gorzej. ![]() Tu jak wracałem z Afryki. ![]() Z czeskiej pedaliady. ![]() ![]() Z Puszczy. No nie da się. Do Tallina wjechaliśmy w samo południe. Z perypetiami, bo okolice potencjalnych miejscówek poddane były intensywnym pracom drogowym. Najsampierw elegancko zaparkowałem w darmowej strefie, rzutem sombrera od starówki. Zanim jednak, wjechałem jeszcze ślepo w biznesowe centrum, prosto pod nogi młodzieży, która nie zna już żadnych innych, poza unijnymi - obrazów. Na pewno zaś obrazów przeszłych, wybitnych świadectw sukcesów dawnej motoryzacji. Próbowałem przy nich zawrócić, a jak nie wiadomo większości z was, golf 2 nie ma wspomagania. Wymaga na małej prędkości ów brak, pewnej gimnastyki zatem. Dopiero jednak, kiedy ustawiliśmy się w końcu do nich zadkiem, wywołaliśmy salwę upokarzającego nas śmiechu. Rzuciła się młodzieży estońskiej kordła w oczy, gitara i sombrero. W takich sytuacjach Strażnik Domowy z jeszcze większym przekonaniem, przekonywała (by) mnie, by golf się spalił zaraz po tym, jak Strażnik ze wstydu ale... nie tym razem. - Wieśniaki... Nie znają się. Rzuciła moja połowica w eter z nutą pogardy ale i wyższości. To był przepiękny, południowy (w sensie pory dnia) akcent. Z dumą spojrzałem w lusterko, na Strażnika znaczy i zaraz potem wybraliśmy hostel położony idealnie. 10 minut z buta od starówki, 10 minut z buta od portu, 5 minut z buta od bazaru. Wracając jeszcze na moment do "golfa". jadąc do Estonii (i Łotwy) spodziewałem się trochę radzieckich obrazów, zwłaszcza na drodze a tu "niespodzianka". Nawet na prowincji nie widziałem auta młodszego od golfa V (i jego odpowiedników). Dwa razy passata ale nie B5, tylko młodszego. Pierwszy raz - pod hostelem. ![]() Akurat wysiadł z niego podróżnik, w stylu wspomnianej, hardcorowej wyprawy Brytyjczyków na wschód (których lider najdalej dotarł do Bydgoszczy). Zaimponił mi. Z miejsca stał się hostelową gwiazdą. Miałem okazję z nim chwilkę porozmawiać. Naprawdę zjechał kawał świata. Tego zachodniego co prawda, ale zawsze. Co ciekawe Estonia nie była dla niego wschodem ale globus PL już tak. Może dlatego, że do Tallina dotarł z Helsinek promem. Do Helsinek zaś objeżdżając Bałtyk dookoła przeprawiając się do Skandynawii z Saasnitz. Saasnitz wspominam z rozrzewieniem... Też płynąłem tym promem tam i nazad, jadąc do Norwegii z dwoma kolegami w maju 2010. Taki krótki wypad na kilka dni, gdzie oni chcieli się sprawdzić w trudnych warunkach zimowych przez trzy dni na jakimś tam (nie pamiętam już) lodowcu, robiąc jego trawers a moim zadaniem było "trafić" w nich, gdzieś po jego drugiej stronie, objeżdżając tenże kilkaset km. Następnie wracając, mieliśmy załatwić wizy dla afgańskiej ekipy (w tym też dla uczestnika tej krótkiej, zimowej wycieczki). Wizy miał nam załatwić Fazik, którego wtedy jeszcze nie znalem ale dostałem od Muchy namiar. W sensie: pisz do Fazika, on Niemiec ![]() Napisałem i... tak się rozpoczęła działalność Biura Turystyki Nieodpowiedzialnej. Umówiłem się pisemnie z Fazikiem w Berlinie, pod ambasadą KGZ. Zanim jednak, z tej Norwegii płynęliśmy w drodze powrotnej do Saasnitz. No i dopłynęliśmy. Odprawa szła migiem, dopóki w oko niemieckiego strażnika granicy nie rzuciła się polska rejestracja. - Proszę zjechać i... tu pokazał z kwaśna miną, gdzie stanąć. Prowadził akuratnie Grzesiek (dwa Kolosy), ja robiłem za tłumacza. Pasporten bite! No więc spokojnie wyciągam teczkę. Teczka na gumkę. W teczce 16... paszportów. Spokojnie szukam naszych. Otwieram kolejne, w końcu jest jeden, zaraz potem drugi... i trzeci. Z każdym ruchem moich gitarowych palców w bezładnej kupie paszportów, kwaśną gębę podkreślały rosnące oczy. W sensie wytrzeszcz. - Bite! Szwab bierze te paszporty i znika w budce. Nie było go z dobry, mocny kwadrans. W końcu się pojawił. Gęba z kwaśnej zmieniła się na niewiadomojaką. 2h później maszeruję do ambasady. Gdzieś w jej bezpośredniej okolicy mam się spotkać z Fazikiem. Pamiętajcie, że to była jeszcze era nokii 3310. Chyba były już pierwsze smartfony ale ja się tam na nich nie znam. Był to już zmierzch tych pięknych czasów, kiedy człowiek operował papierowymi mapami a gps dopiero się (coraz śmielej) rozpychał. Nawet ja miałem taki. Garmin 60 coś tam. Do dzisiaj nie umiem go obsługiwać ale... Dygresja. Parę lat temu Emek wybierał się konkretnie na wschód i zbierał tu dane, jak najkonkretniej poeksplorować KGZ. No więc mówię do Emka: - Słuchaj, ja mam gps a w nim na 100% ślad z... 2008. To wiem ale nie umiem tego śladu zgrać a warto. Bo jest tam ślad mego dojazdu i powrotu do przełęczy Bedel. Ślad ten omijał wszystkie posterunki (słynna, strategiczna kopalnia w okolicy) i prowadził opłotkami na granicę z Chinami. Miejsce niezwykłe, dojazd również. Kiedy (to już 17 lat minęło) pochwaliłem się na znanym forum3po3 faktem, nikt mi nie uwierzył. Jeden z użytkowników obecnego forum może znać tę historię (consigliero), bo okraszona została snem o ataku wilków. Normalnie się uśmiecham, jak o tym pomyślę, bo odsądzony zostałem od czci i wiary, tak mnie lubiono. Za tę "wyrazistość" ale co tam. Emek nie skorzystał ale ślad mi zgrał. Jestem z siebie zatem dumny jak cholera, bo to kawałek dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty był. No! Ale... wracajmy do Fazika tymczasem. Zatem idę berlińską sztrase i się zastanawiam; jak ja tego Fazika poznam? |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 194
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 2 dni 20 godz 41 min 34 s
|
![]()
Na szczęście Fazik poznał mnie
![]() Wracamy do Tallina. Polecam taki plan na Tallin. Przyjechać jak my. Zatem masz/macie oczekujcie dla siebie takiego schematu. - Wieczór popołudnie i wieczór na starówce. - Noc. - Cały dzień na starówkę, targ, zakup biletu na prom do Helsinek - Wieczór na starówce. - Noc. - Wczesnym rankiem płyniecie do Helsinek. - Cały dzień w Helsinkach. - Wieczorem wracacie do Tallina. - Wsiadacie w auto (zaparkowane na darmowym parkingu kwadrans z buta). - Przed północą rozbijacie się nad morzem na darmowym campie, odległym o 50km na zachód. Nie będę się rozpisywał o Tallinie. Starówka bardzo ładnie zachowana, w specyficznym klimacie. Strażnik Domowy nakazała dostać się do zabytkowej apteki, muzeum marcepanu i zjeść w taniej, znanej sieci. Ja obowiązkowo dołożyłem targ i byliśmy ukontentowani. Hostel gwarantował do dobrze wyposażonej kuchni i sauny z małym basenem. Kosztowało nas to za dwie doby łącznie 110E (w tym jedna doba parking). ![]() W aptece. ![]() ![]() W sieci. ![]() ![]() Na zamku. ![]() ![]() Z wieczora. Za dnia... ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() W muzeum marcepanu... ![]() ![]() ![]() Muzeum ulokowane jest w piwnicy kawiarni/cukierni. Warto zobaczyć i warto skosztować wyrobów, pralinek w szerokim asortymencie. W muzeum wszystko, co tam zobaczycie w gablotach jest z marcepanu. Muszimy tam jeszcze raz zajechać, tym razem z wnukami ![]() ![]() Na targu. ![]() ![]() W hostelu. ![]() W porcie. ![]() Na promie do Helsinek. |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 194
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 2 dni 20 godz 41 min 34 s
|
![]() ![]() Dzisiaj wybralibyśmy inną opcję. Z innym terminalem, bliżej starego centrum i wracali ciut wcześniej. Z terminalu 2 chodzą tramwaje do centrum ale chcieliśmy jak najwięcej zwiedzić z buta. Stare centrum... Po Tallinie, to żadne "stare". Zabudowa secesyjna, takie w sumie Batumi 2. Porównując starówkę Tallina i Helsinki, to w skali 10 jak 10:2. Mogę napisać z czystym sumieniem: Helsinki konkretnie zaliczone. Zaliczone z buta w 10h z sukcesem. Sukcesem było zdreptać ponad 20km. ![]() I tak nam pykło 8,5km, maszerując wzdłuż zatoki. ![]() W sam raz, by się ekonomicznie posilić. Po drodze zaliczyliśmy słynny, helsiński targ ale jego atrakcyjność zbyt położnie korelowała z cenami. Na targu w Tallinie też nie było tanio ale przynajmniej za 1E mogłem sobie kupić skarpety z sierści alpaki i nieco droższe z wełny. Tu atrakcje fińskiej, morskiej kuchni przegrały z polskim kefirem i kanapkami z resztek polskiego chleba, masła i żółtego sera. Historia Fińczyków nierozerwalnie związana ze Szwedami jest i Rosją. Warto podróżować po świecie, bo przy okazji człowiek może się ciekawego dowiedzieć i czego się nie uczyć. Np. nie trzeba się uczyć fińskiego. Wystarczy poznać wcześniej węgierski albo rosyjski. Ja mówię biegle w obu tych językach tak, że na te 25km biegania po stolicy, spokojnie stykło wspomniane 10 godzin. No Rosjan jak psów tam biegało. Jak na sierpień 2023, ledwie 1,5 roku wojny i wstąpienie Finlandii do NATO, to zaprawdę wiele. My też wyglądaliśmy na Rosjan. Znaczy ja, bo Strażnik Domowy ze swoją wyjątkową urodą spokojnie robiła za tadżycką wybrankę. Wczoraj nomen omen mieliśmy wizytę wnuków (znaczy nocowali u nas) i w trakcie jakiejś zabawy przy okazji której sporo śmiechu było, Kacper nagle zauważa: - Dziadek... a czemu ty masz takie wąskie szparki zamiast oczu, jak się śmiejesz? Bo ja mleko solę. - ![]() Po tym poznasz wschodniego człowieka. Jak zupę mleczną soli i ma szparki zamiast oczu, to musowo wschodni człowiek. No i pomidorówkę je z ryżem a nie makaronem. - A my dzisiaj jedliśmy z ryżem! Rezonuje Marysia. No i wszystko jasne, odpowiada dziadek. Dygresja. Dlaczego warto podróżować? Ledwie m-c temu Marysia, z Kacprem i Mikołajem byli z rodzicami w Malborku. W Malborku na zamku. - Dziadek, a zamek w Malborku jest największym ceglanym zamkiem na świecie. Chwali zamek Marysia. No elegancko! A Krzyżaków widzieliście? - Z mieczami! Krzyczy Kacper. A pamiętacie, jak rok temu oglądaliśmy razem Krzyżaków, ten fajny film? - Ten, co babcia zabroniła? No... - Taaak! Ale i tak obejrzeliśmy. Chcecie sobie przypomnieć Zbyszka z Bogdańca? - Taaak! No i na dobranoc, mimo sprzeciwu babci obejrzeliśmy wspólnie pierwsze 30 minut. Rano, po gimnastyce porannej (zawsze prowadzi ją Marysia) i obejrzeniu kolejnych 30 minut fordowskiej produkcji (na kolanach u dziadka i z telefonu - wyjątkowo, bo szkraby mają szlaban o rodziców na telefony), wzięliśmy się za rysowanie. ![]() No i mamy zamek w Malborku (wersja jedna z kilku) i Juranda na koniu w wersji 3D. Był jeszcze Krzyżak ale został pocięty w walce z Jurandem nożyczkami i nie wiele z niego zostało. Musiałem jeszcze wytłumaczyć, że Krzyżacy (źli), to nie Rosjanie a Niemcy. No i tu możemy na chwilę wrócić do historii Fińczyków. Wszyscy teraz czekają, co zrobi lub bardziej - czego nie zrobił Trump. Co zrobi Europa, by uratować Kijów itd. A jak tak myślę, że Ukraińcy mogliby wziąć lekcję od Finów, którzy liczyli tylko na siebie i jakimś cudem uratowali swoją niezależność, tracąc sporo terenów. Ja tu widzę dużą korelację, tylko oczywista inna kulturę. W zasadzie Finowie jako państwo funkcjonują dopiero od 1917-tego roku. Do 1806 roku byli w strefie wpływów Szwedów, którzy schrystianizowali Finów w połowie XIIw. Potem przez kolejne 100 lat funkcjonowali jako odrębny niemal organizm w ramach imperium rosyjskiego. Dzisiaj są w NATO i mogą być dla wszystkich przykładem organizacji państwa pod kontem obronności. No, ale tyle o wielkiej polityce i wróćmy do małych spraw. ![]() Z rosyjskich wpływów... ![]() Sobór Uspieński. ![]() W tle katedra będąca symbolem niezależności religijnej Finów od cerkwi rosyjskiej. ![]() Na Placu Senackim pod katedrą dominuje pomnik Aleksandra II. Po Powstaniu Styczniowym rusyfikował Kresy a majątek na Litwie utracił m.in. ojciec Bronisława Grąbczewskiego. W 1875 Aleksander II rozpoczął sukcesywny podbój Azji Centralnej podbijając Chanat Buchary. Zginął w zamachu w 1881-ym jak wspominany tu jego następca - Aleksander III. Nomen omen Janicki w swoich chłopsko-pańszczyźnianych trelach sukcesywnie deprecjonuje rolę szlachty polskiej, czego pokłosiem jest mit uciskanego do granic wytrzymałości pańszczyźnianego chłopa a Aleksander II jawi się jako niemal wyzwoliciel polskiego ludu. Niestety, życie nie jest takie proste a historia...? Wystarczy próbować ocenić to, z czym mamy do czynienia dzisiaj a przecież mamy dość szeroki ponoć dostęp do wiedzy. Skąd takie różnice...? Dlatego celem utrwalenia obrazu, że Krzyżacy w naszej historii odegrali złą rolę ułożyliśmy wspólnie z wnukami i o dziwo babcią pieśń O Jurandzie, co sprawił łomot Krzyżakom! ![]() Na chwilę przed koncertem, już po dostrojeniu instrumentów. My zaś z babcią drzemy podeszwy do... ![]() ...do kościoła wykutego w skale. Kościół możemy obejrzeć bez kupowania biletów. W trakcie darcia podeszw i miętolenia cholewek... ![]() ![]() Zaliczyliśmy... ![]() ...koncert oraz... ![]() ...najlepszy serwis rowerowy w mieście. I przypadkowo... ![]() ...mniej znaną halę targową. Tuż przed promem fajna knajpka nad kanałem, w której serwowano browara z kija. Można było sobie doń podpłynąć łódką, strzelić pifko i... nadziać się na rowerowy patrol policji. Minęliśmy jeszcze kompleks sportowy nieopodal terminala, z którego odpływał nasz prom. I tu nadejszła kolejna chwila refleksji smutnej dość... Pytam się po węgiersku ojca jednego z chłopaków biegających za piłką ile kosztuje wstęp na ten kompleks (stadion, kilka mniejszych boisk, hala). ? - Nic. Ostatnio rozmawialem z kumplem, który jest już po habilitacji (i po AWFie), pytając, jaką by mi polecił kniżkę z fizjologii dobrą (i biochemii też), bym sobie odświeżył wiedzę i tak zeszło na grant, który realizował w Danii. Realizował go na odpowiedniku naszej fikołkowej uczelni. Otóż po zajęciach najszła go ochota na uprawienie fizyki ciężarnej (taka jego pasja) i pyta lokalnego doktoranta gdzie mógłby? - Spokojnie korzystaj z naszych obiektów. W jakich godzinach i ile to kosztuje? - Kiedy tylko wolne i kosztuje to tylko twoją chęć. O, fajny przywilej dla kadry. - Żaden przywilej. Z obiektów mogą korzystać na tych zasadach wszyscy. Z basenu też? - Tak. Tylko warto przeczytać instrukcję. No to Sylwek skorzystał z siłowni a na finał zaliczył jeszcze basen. Akurat był pusty. Przed drzwiami wisiał kluczyk do szatni i instrukcja. Korzystaj do woli ale bezpiecznie. Najbezpieczniej w towarzystwie drugiej osoby. I parę jeszcze porządkowych stricte punktów... Tak, że ten. Z wnukami byliśmy do południa na AWFie, bo mamy do niego rzut sombrerem. babcia (była MP w delfinie) poszła z Kacperkiem na basen, na którym zaliczyła tysiące km ciężkich treningów. Basen zamknięty na cztery spusty. Pusto. Nikogo... Z pozostałych obiektów również nie możesz korzystać. Kiedyś z dziećmi poszliśmy na Halę Blanika. To piękna, gimnastyczna hala do zawodów i treningu. Akurat tuż przy holu trenowały gimnastyczki artystyczne. Marysia i Kacper zachwyceni do czasu, kiedy podszedł do nas ochroniarz i... nas wyprosił. Nie jesteśmy rodzicami ćwiczących więc won. Nawet zza szyby... Wracamy na prom. Do tych 10h zdzierania trampków należy doliczyć jeszcze 2x1,5h na szybsze przybycie, bo tyle trwa odprawa (coś jak z samolotami). Po 22.30 byliśmy już przy golfie. Nikogo nie interesowała kordła, gitara czy sombrero. Nikogo nie zainteresował nasz golf w ogóle. Do biwakowej miejscówki mieliśmy około 50km. Nie wiem, dlaczego tak długo to trwało ale dojazd zajął nam 2h. Może to kwestia zmęczenia, może braku koncentracji. W każdym razie w king kongu zalegliśmy dopiero po 1-wszej w nocy, rozbijając się nieporadnie ponad dobre pół godziny. Strażnik Domowy wybitnie straciła humor ale najgorsze miało przyjść dopiero nad ranem. |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Historia pewnego pomysłu czyli zapraszamy na Letni Zlot FAT 2013 | Mat | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 53 | 19.04.2013 08:15 |