Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05.03.2023, 18:05   #1
Dredd


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 381
Motocykl: Tenere 700
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 8 godz 39 min 18 s
Domyślnie

17 lipca

Dziś kolejny dzień „techniczny”, tzn. czeka nas wymiana uszczelniaczy do przedniego zawieszenia. Potrzebuję miejsca do pracy i kilku standardowych narzędzi; te bardziej nietypowe jak klucze calowe mam ze sobą. Szukamy „Oto Sanayi” czyli czegoś w rodzaju „auto centrum” z warsztatami, sklepikami itp. GPS nie pomaga gubiąc się na prostej drodze, ale jakoś się udaje. W Sanayi trzeba tylko znaleźć przyzwoicie wyposażony warsztat, co nie jest tu normą. Tym sposobem lądujemy w ASO Opla. Nikt nie mówi po angielsku i trudno nam się dogadać. Wzbudziliśmy jednak niemałe zamieszanie, więc nagle znajduje się jakiś poliglota. Jak wyłuszczyliśmy o co chodzi, chciano nas odesłać do warsztatu motocyklowego. Odnosimy wrażenie, że tu nie do pomyślenia jest, że (bogaty w ich rozumieniu) turysta z Europy może chcieć zrobić coś przy motocyklu samodzielnie. Warsztatowi należą się słowa uznania. Porządek, klucze w szufladach, ogromny przemiał samochodów, ale widać, że fuszerki nie odwalają. Co chwilę ktoś chce pomóc, ale nie ma takiej potrzeby. Roboty mam dość dużo, bo trzeba rozebrać bez mała cały przód, co podstawowymi narzędziami zabiera trochę czasu. Nie miałem całego kompletu naprawczego, lecz tylko nowe uszczelniacze, więc musiałem uszkodzony uszczelniacz „wydłubać” od góry, co wymagało zrobienia „specjalnego przyrządu” czyli zniszczenia dwóch śrubokrętów. W międzyczasie zostajemy zaproszeni na obiad do szefa. Jest pod wrażeniem, że potrafimy zrobić coś sami. Robota na ukończeniu, wystarczy zalać olej i poskładać. Poszedłem z oddelegowanym pracownikiem warsztatu kupić olej do pobliskiego sklepu. Nie przyjęto tam ode mnie pieniędzy, olej dopisano do rachunku serwisu. Podczas pracy Ania kroiła coś nożem, który czas swojej największej ostrości miał dawno za sobą. Zobaczył to jeden z chłopaków, który jak się okazało miał hopla na punkcie noży, więc naprawdę porządnie go naostrzył. Ciekawostką było, że podczas ostrzenia oliwił „osełkę” której używał.
Kończę robotę. Zeszło około 8 godzin, ale wreszcie bez obaw możemy jechać dalej. Paradoksalnie okazało się, że oleju prawie nie ubyło.
Dziękujemy za wszystko szefowi. Czas uregulować rachunek.
- Jesteście moimi gośćmi. Nic nie płacicie.
Usiłuję pertraktować: przecież zniszczyłem 2 śrubokręty, kupiłem olej, zająłem cały dzień. Nic to nie dało, jesteśmy gośćmi i już! Wobec tego mogliśmy zrewanżować się ekipie brelokami z Polski, które wozimy. Na odchodnym dostaliśmy jeszcze firmowy długopis, który mamy do dziś.

Żeby nie było za łatwo w drodze powrotnej do hotelu GPS głupieje – prowadzi nas w przeciwnym kierunku, gubi drogę, zawraca. Nie wiem co mu się stało. Gdyby nie telefon i google maps byłoby ciężko.
W hotelu kąpiel, pranie i … idziemy na jedzenie.
Walimy jak w dym do tej samej knajpki co wczoraj. Chłopaki witają nas jak swoich – wychodzą zza lady i podają mi rękę. Dostaliśmy bakłażana i musakę oraz duży talerz warzyw. Bardzo dobre. Na zakończenie jako prezent dostajemy herbatę i deser. Dziś płacimy tylko 35TL.
Na koniec chłopaki chcą coś nam powiedzieć, ale nie udaje się porozumieć. Niestety, tym razem bariera językowa nas pokonała.


249.jpg


250.jpg


251.jpg



Już wieczór - żegnamy się i do hotelu. To był pracowity dzień!
W Erzurum dbają o porządek; widać dużo policji i tylko 1 bezdomny pies. Kobiety ubrane bardzo różnie: albo konserwatywnie, albo „roznegliżowane”.

Oczywiście, Erzurum to nie tylko centrum i piękne, zabytkowe budowle sakralne. Tam toczy się przecież zwykłe życie, zaś meczecik na przedmieściach wygląda zgoła inaczej.


248.jpg


18 VII

Plany na dziś niezbyt ambitne, bo mamy do pokonania około 490km. Jedziemy do Divrigi zobaczyć piękny XIII wieczny meczet połączony ze szpitalem psychiatrycznym. Rano szybkie pakowanie i po śniadaniu startujemy. Decydujemy się na przejazd dłuższą drogą, ale za to lepszej jakości. Lepiej dobrze przetestować nowe uszczelnienie przedniego zawieszenia, zanim zaprzęgnie się je do cięższej pracy. Mimo to droga po raz kolejny okazuje się malownicza. Cały czas jesteśmy w górach – mijane tablice pokazują wysokości blisko lub powyżej 2000 n.p.m. Gdzieniegdzie na okolicznych górkach widać białe łachy śniegu.


252.jpg


253.jpg


254.jpg


We wschodniej Turcji niektóre (raczej podrzędne) drogi remontowane są w ten sposób, że jako nawierzchnię sypany jest żwir, a następnie zalewany przez wielkie polewaczki czymś w rodzaju roztopionej smoły. Powoduje to związanie kamyków i tworzy się coś w rodzaju asfaltu. Na wierzch sypana jest znowu warstwa żwirku, który przez koła samochodów wkleja się w nawierzchnię, dzięki czemu opony nie kleją się do smoły. Ogólnie jazda po takiej drodze jest ok, gorzej jak trafiamy na dopiero co wysypany żwir, który nie jest nijak utwardzony. Na Harleyu jazda po takiej nawierzchni nie należy do wielkiej przyjemności


255.jpg


256.jpg


Po drodze trafiamy trochę posterunków policyjnych, ale udaje się je przejechać bez kontroli. Mijamy również piechurów w mniejszych bądź większych grupach


257.jpg


258.jpg


259.jpg


Spotykamy także swojsko brzmiące nazwy miejscowości


260.jpg


Po drodze przekraczamy Eufrat. Rzeka jak rzeka, ale sama nazwa brzmi trochę magicznie. Na niej zbudowana całkiem pokaźna tama, zamykająca zbiornik wodny. Przekroczenie tak ważnej rzeki uczciliśmy zjedzonymi na jej brzegu simitami.


261.jpg


262.jpg



Kilkukrotnie mijamy ludzi, którzy zdają się mieszkać w namiotach. Należy mieć tylko nadzieję, że tego rodzaju styl życia wynika z ich wyboru, nie zaś zmusiła ich do tego sytuacja ekonomiczna…


263.jpg


264.jpg


265.jpg
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.03.2023, 20:53   #2
Dredd


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 381
Motocykl: Tenere 700
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 8 godz 39 min 18 s
Domyślnie

Docieramy do Divrigi i od razu kierujemy się do meczetu Ahmeda Szacha oraz przylegającego do niego szpitala Melika Turan Melek. Jeśli wierzyć tablicy z opisem stojącej obok budynku, podobnej budowli nie ma w całej Turcji ani nawet w całym muzułmańskim świecie. Niestety, budynek jest w trakcie renowacji i nie da się do niego wejść, zaś najgorsze jest to, że przykryty jest czymś w rodzaju namiotu. Jedyne co udaje się zobaczyć, to niezwykle piękne portale drzwiowe.


267.jpg


268.jpg


269.jpg


270.jpg


271.jpg


Samo miasteczko Divrigi to maleńka, ale bardzo klimatyczna mieścina. Poruszamy się starymi, brukowanymi uliczkami z rynsztokiem. Wydaje się, że czas zatrzymał się tu kilkadziesiąt lat temu. Widzimy dużo pustostanów. Z jednej strony żal, ale może trochę z tego powodu mieścina jest klimatyczna, brak zaś w niej nowych bezdusznych budynków z betonu i szkła…


272.jpg


273.jpg


274.jpg


278.jpg


Znaleźliśmy także budynek w którym zadaje się kiedyś była kancelaria adwokacka, ale zdaje się splajtowała…


275.jpg


276.jpg



Poszwendaliśmy się trochę po okolicy i okazało się, że w miasteczku jest hammam, czyli turecka łaźnia. Nie skorzystaliśmy jednak z jej usług, bo zbyt serio potraktowałem żart żony, że najlepsze co mnie tam czeka to wąsaty Turek, który będzie mydlił mi plecy


277.jpg


279.jpg



W jednym z pustostanów zastaliśmy takiego oto mieszkańca:
Niestety bał się nas i za nic w świecie nie chciał podejść.


280.jpg


281.jpg



Rozpoczęliśmy poszukiwania hotelu na nocleg. Hotel Kosu ma komplet, wobec tego śpimy w hotelu obok. Warunki raczej skromne, ale cena niewielka – 65TL. Z okna widok na maleńki meczet z minaretem oraz widniejącą w oddali na górce twierdzę. Pokój co prawda nie ma klimy, ale na zewnątrz nie było tragedii, więc powinno dać się wytrzymać. Pokój niestety nagrzany niemiłosiernie i mimo otwartych okien trudno zasnąć. Próbujemy przykryć się samym prześcieradłem, ale nadal to nic nie daje. Powietrze z zewnątrz wcale nie chłodzi, wręcz przeciwnie od okna leci cieplejsze. Po godzinie mam dość. Wychylam się przez okno, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. I wtedy ze zdziwieniem odkrywam, że na dworze jest całkiem chłodno, a gorące powietrze wali z… kaloryferów!
Oczywiście kurki pourywane i nie da się ich zakręcić. Poszedłem więc do recepcji i na migi przekazałem gościowi w czym jest problem. Także na migi obiecał załatwić sprawę. Ponieważ przez kolejne pół godziny nic się nie zmieniło, do recepcji poszła żona. Po jej interwencji kaloryfery zostały wyłączone, ale wraz z nim ciepła woda w całym hotelu Trudno, rano umyjemy się w zimniej. Ważne, że da się spać!


283.jpg


282.jpg


Znów łagodne pasmo drogi wzięło nas w swoje objęcia. Pomykamy spokojnie pośród łagodnie pofalowanych, wyglądających na pluszowe górek. Słonko pięknie świeci, temperatura idealna do jazdy, bo ok. 19 -20 stopni. Postanowiliśmy napić się kawy, więc wdrapaliśmy się na górki, aby w skałkach schować przed wiatrem kocher. Pomimo dobrej osłony, woda nie chce się zagotować. Gazu jest sporo, więc o co chodzi? Może to wysokość robi swoje i gaz słabiej się pali? Nieważne! Jest pięknie!


284.jpg


285.jpg


286.jpg


287.jpg


288.jpg


Jedziemy w kierunku Hasankeyf, miasta zamieszkanego od tysięcy lat, kolebki cywilizacji. Na naszej drodze mamy duże miasto Diyarbakir. Nie lubię dużych miast, bo w gorącym klimacie (jak tutaj) prawdopodobnym jest, że w korkach silnik zagrzeje się i trzeba będzie czekać aż ostygnie. Dokonane przeze mnie jeszcze przed wyjazdem do Algierii modyfikacje motocykla na razie pozwalają tego uniknąć, więc mam nadzieję, że będzie dobrze. Poza tym miasta i tak nie da się ominąć. Nie jest warte zatrzymania się w nim, nie znalazłem na jego temat nic dobrego. Ponoć (zupełnie jak nie w Turcji) jest tam dość niebezpiecznie.


289.jpg


290.jpg


Choć droga mija spokojnie i sielsko, niektóre obrazy nachalnie przypominają, że tu – we wschodniej Turcji, coś dzieje się pod skórą. Nie bez kozery mijamy tyle punktów kontrolnych z workami z piaskiem, tankietkami i wojskiem czy policją z długą bronią.


291.jpg


Przez Diyarbakir droga idzie średnio – ruch duży, co rusz stoimy, nie ma jak ominąć stojących na światłach samochodów. Wjeżdżając do miasta uruchomiłem wiatrak chłodnicy, żeby już chłodził olej, zanim staniemy w korkach. Powoli przesuwamy się do przodu. Niestety na tyle powoli, że temperatura oleju osiąga magiczną cyfrę 115 stopni. Musimy stanąć i poczekać aż silnik ostygnie. Przy 120 stopniach olej traci swoje właściwości, więc nie możemy pozwolić, żeby ją osiągnął. Parkujemy przy sklepie i robimy postój. Może nasze miejsce przy ruchliwej, głośnej drodze w środku nagrzanego miasta nie jest najszczęśliwszym wyborem na piknik, ale nie ma wyjścia. Aby trochę się ratować pijemy zimną colę i młócimy lody. Szczęśliwie te ostatnie w Turcji są pyszne!

Po wystartowaniu ze świateł mam wrażenie, że gość za skrzyżowaniem chce się wciąć do ruchu jeszcze przed nami, ale oceniam, że bardzo trudno będzie mu zdążyć. Myślę sobie: spokojnie, jesteś kilka tysięcy kilometrów od domu. Odpuść gaz, przecież nigdzie się nie spieszysz. W razie czego lekko zahamujesz i gość wjedzie.
Ale miałem nosa!
Facet wpasowuje się przede mnie zupełnie jakby nie widział motocykla. Naciskam hamulce, motocykl zwalnia.
Nagle wstrząs, zamiast zwalniać – przyspieszamy, wpadamy w bok wjeżdżającego przed nas samochodu.
Usiłuję mimo wszystko utrzymać motocykl w pionie i wytracić prędkość. Odpycham się od samochodu przed nami, upadamy.
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Iran 2019 rumpel Trochę dalej 154 05.11.2023 23:03
Ostatnia taka podróż, czyli zima w Andaluzji [marzec 2020] jagna Trochę dalej 61 22.12.2021 12:11
Kirgistany czyli podróż puszką za motkami. [sierpień 2019] Emek Trochę dalej 68 12.11.2019 23:07
Coś na deszcz czyli mała, długa podroż z Krakowa nad morze Dunia Kwestie różne, ale podróżne. 12 15.05.2013 06:19
Zobaczyć Iran - czyli 4 dni w Armenii. [Czerwiec 2012] majek Trochę dalej 104 26.02.2013 14:33


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:14.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.