![]() |
|
![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 51 min 54 s
|
![]() ![]() Jeszcze ruchome obrazki. Zapomniałem ![]() Z Armenii
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie. https://www.facebook.com/CFact1/ |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 51 min 54 s
|
![]() ![]() 21.Erdemli-Goreme 11.07 114624-114998/374 Jedziemy ze stękającym napędem lub czymś w jego pobliżu. Przy wyższych prędkościach nie słychać tego, więc nie chcąc się zadręczać jadę wyższymi prędkościami. Skrzętnie omijamy wjazd na autostradę w Mersin i bocznymi dróżkami jedziemy wzdłuż autostrady mijając małe miasteczka z siedzącymi w cieniu kawiarnianych markiz mężczyznami przy herbacie. Bywa że przejazd w wioskach jest wąski na jeden samochód. Wjeżdżamy w olbrzymie plantacje winogron położone na wzgórzach. Wzgórza po horyzont w winogronach. Od razu wiedziałem że musimy spróbować choć po jednym owocu. Oczywiście okazja nadarzyła się szybciej niż pomyślałem. Na poboczu stoi stara, załadowana po niebo ciężarówka z owocami. Wokół kręcą się i odpoczywają w cieniu robotnicy. Zatrzymuję się i idę do ludzi z pieniędzmi. Ugrywam tylko tyle, że rozbawione towarzystwo pokazuje palcami na pole z krzakami. O pieniądzach nie ma mowy. Myśląc że właśnie otrzymałem stosowne pozwolenie na spróbowanie winogron zabieramy się z Werą za ogołacanie najbliższego krzaka. A tu nagle podnosi się jeden facet i zmierza do nas z wyciągniętym nożem w kształcie orlego szponu. Błyska ta kosa w moim kierunku... a paluch draba wskazuje na krzak… Uff. Chce pomóc, nie powstrzymać. Sądząc że owoców niewiele zjemy odmawiam oczywiście. I tak, zebrawszy… niemal całą reklamówkę, podziękowawszy ukłonem za poczęstunek ruszamy w drogę. Ludzie z samochodu machają na pożegnanie. Soczyste, świeżo zerwane, pachnące słońcem winogrona towarzyszą nam tego dnia prawie do końca drogi. W tym miejscu pierwszy raz, przez nieuwagę, wjeżdżamy na Turecką autostradę. Nuda, nuda i nuda... i sporadycznie mijane samochody. Cóż, karta od kolegi spotkanego w górach Kaukazu okazuje się przydatna. Autostrady w Turcji są jak drogi papier toaletowy. Proste, gładkie, długie i widoki do d..y. Jadąc autostradą traci się połowę przyjemności, połowę widoków, połowę połowy i pół połowy połowy. Nie warto. Jadąc autostradą omija się przygodę i to czego już nigdy się nie zobaczy. Powinien być tu zakaz wjazdu podróżnikom na autostrady. Po zjechaniu z nudnej trzypasmówki, po zatrzymaniu się przy wodopoju, ...zjedzeniu mikroobiadu u skąpego restauratora w małym miasteczku turystycznym... dojeżdżamy do przedmieść Goreme. I samego centrum. Jakby ktoś nie wiedział, to najbardziej znana turystom miejscowość stojąca wśród dziwnych formacji skalnych w Kapadocji. Opcja odwiedzin tego miejsca jest głównym punktem w folderach agencji turystycznych wysysających z ludzi pieniądze. Jest tu z tego powodu trochę kiczu. Oczywiście z noclegiem nie ma najmniejszego kłopotu. Wystarczy się zatrzymać i już przy człowieku pojawia się inny człowiek z propozycją noclegu, żarcia, basenu, WiFi i co kto sobie wymyśli. My wybieramy kemping. Właściwie to kemping wybiera nas. Jak tylko zatrzymałem maszynę, spod ziemi wyrasta młody człowiek w okularach jak denka od butelki po szampanie i płynną angielszczyzną proponuje nocleg i wymienia udogodnienia jakie nas tu czekają. To jeden z dwóch przemiłych Turków prowadzących tu swój interes. Po krótkich negocjacjach, kiedy cena staje się w końcu dość znośna, ku obopólnemu zadowoleniu wyłączam silnik, rozstawiamy namiot w odpowiadającym nam miejscu. Krótki prysznic pozwala zapomnieć o niedawnej spiekocie i kurzu. Idziemy na rekonesans po Gori. Jedna z restauracyjek w centrum. Sprzedawca dywanów. Idziemy też na "zaplecze" miasteczka. Nie ma tu kosmitów a ludzie żyją normalnie. Kiedy już przeszliśmy w szerz i wzdłuż całe Goreme, wracamy na kemping żeby zabrać motocykl i poszukać dobrego miejsca na jutrzejsze poranne przedstawienie... Łatwo trafiamy na dobrą miejscówkę. Narybek przeprowadza próby. Jakoś się udaje. Ściemnia się. Wieczór na kempingu spędzamy przy kolacji w małej restauracji. W towarzystwie dwóch młodych właścicieli tego miejsca rżniemy w karty do pierwszej w nocy przy herbacie. Bywa że bariera językowa jest świetnym powodem do śmiechów i radości. Liczy się tylko zastana chwila i nic więcej. Tak jest w Turcji. Sielanka. Dla dociekliwych: N38.64436 E034.83455 http://goo.gl/maps/sFJrB
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie. https://www.facebook.com/CFact1/ |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() |
![]()
Gdzieś wcześniej czytałem Twoją relację i wcale mi to nie przeszkadza - chętnie się czyta i przeżywa Wasze przygody jeszcze raz. Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia że minęło ileś tam lat.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Rumunia 2016 (opis) "O górach, drodze w chmurach i o kłopocie w błocie" | CeloFan | Trochę dalej | 52 | 27.07.2017 22:25 |
Szwendając się... [Turcja, Gruzja - 2012] | mikelos | Trochę dalej | 62 | 28.01.2013 12:27 |
Camerun, a moze i dalej... [2012] | Mirmil | Trochę dalej | 155 | 17.08.2012 20:00 |