Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11.08.2017, 20:40   #1
Pegaz
 
Pegaz's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: WGM
Posty: 32
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Pegaz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 2 dni 7 godz 33 min 21 s
Domyślnie

Czytam i podziwiam.Super. CleoFan dlaczego czekałeś z tą relacją aż 5 lat?
Pegaz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12.08.2017, 08:14   #2
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 51 min 54 s
Domyślnie



Opisałem tą podróż na innym Forum już wcześniej. Do niedawna sądziłem że tu się jeździ i relacjonuje przygody związane tylko z AT. Zmyliła mnie nazwa Forum

20.(Ice)Mersin-Erdemli 10.07
114575-114624/49


Dziś wstajemy dość późno. Mamy jakieś 50km do przejechania, więc poranne toalety, pakowanie trwają w nieskończoność. Niedaleko jest bazar spożywczo-warzywno-przemysłowy. Tu zamawiamy knajpowe żarcie, kebap.
Zdaje się, że dzięki naszym przytakującym wciąż głowom dostaliśmy najostrzejszy kebap w całej Turcji.







Zmęczywszy to diabelskie danie idę do wcześniej umówionego fryzjera.
Człowiek ten niemałej postury, po wynegocjowaniu ceny usadza mnie na fotelu przed lustrem. W sumie nic nadzwyczajnego. Łapie za nożyczki, maszynkę i co tam jeszcze trzeba. Też norma. Ale… maszyną golącą prawie dostaje się do okostnej, tak mocno naciska.





Teraz mycie.
Z impetem moja głowa ląduje w umywalce przede mną, pchnięta znienacka. Mały figiel i nos złamany, ale udało się.
Teraz lodowata woda mrozi mózg, zmywając resztę ściętych włosów. Już za chwilę głowa wraca do pionu a za nią ledwo nadążające kręgi szyjne. Nie sposób powstrzymać tej nadludzkiej siły, tak jak nie sposób przewidzieć następnego ruchu.
Ręcznik narzucony na łepetynę, penetruje czaszkę jak papierem ściernym. Niezbyt finezyjne dłonie fryzjera, przesuwając skórę w jedną i w drugą stronę, uciskają każdą część głowy z mocą imadła.
Wtem pulchne palce, chyba wskazujące, obu rąk penetrują moje uszy aż do najgłębszych zapomnianych zakamarków małżowiny. Za chwilę wpychają gałki oczne do środka kreśląc okręgi i rwąc brwi. Żeby tego było mało, czuję jak przez ręcznik te same pucołowate dłonie ciągną mnie za nos, pozbawiając go wody po prysznicu i naturalnej wilgoci zebranej w geście obrony przez organizm. Płyny organiczne zniknęły w ręczniku. To pewne.
Nagle koniec tego gwałtu. Nastaje cisza.
Ręcznik przestaje rysować facjatę, ucisk na czaszkę mija a skóra wraca na miejsce.

Ale to nie koniec.
Człowiek ten, że zna swój fach nie od dziś, bierze w dłoń pęsetę i wyrywa jeden włos z ucha.
Chyba nie jest usatysfakcjonowany i coś mu przeszkadza. Ze specjalnego pudełeczka wyjmuje patyk zakończony czymś białym. Nasącza jego koniec płynem z małego flakonika i szoruje tym obie małżowiny. Teraz to co ma w ręku podpala i przytyka do jednego i drugiego ucha! Błękitny płomyk dziarsko przeskakuje do zwilżonych łatwopalnym płynem uszu, niszcząc bezpowrotnie rosnące tam włoski… Teraz już tylko widzę w lustrze dwa chlaśnięcia ręcznika dla ugaszenia rozprzestrzeniającej się pożogi w moich uszach i koniec...
Po traumatycznym zdarzeniu pozostał unoszący się w powietrzu delikatny swąd spalonych włosów. Człowiek ma fach w ręku!

Piękny, pachnący i umyty, prawie po transplantacji, zakładam ostrożnie kask i jedziemy siną w dal. Od tej pory Tureccy fryzjerzy jawią mi się nieco inaczej niż zwykli ludzie.
Te 50 kilometrów które dziś mamy przejechać to w zasadzie jedna wielka aglomeracja. Miasto przechodzi w miasto a oddzielają je tylko tablice z nazwą danej miejscowości.





















Dojeżdżamy do napotkanego kempingu.



Bezkresne pole namiotowe. Ciągnie się wzdłuż plaży morza Śródziemnego wisa vis Cypru przez około 2km. Jest jedna brama wjazdowa. W lipcu większość pola jest niewykorzystana. Miejsce jest zalesione ale bez insektów latających. Co wieczór przejeżdża między drzewami pickup z aparaturą tryskającą dookoła czymś, co odstrasza owady. Nie wiem jaki ma to wpływ na ludzi.
Sanitariaty w opłakanym stanie. Prysznic bierzemy wieczorem pod kranem stojącym przy opustoszałym wejściu na plażę, daleko od ludzi. Dostęp do prądu czy WiFi jest w wyznaczonych miejscach blisko „recepcji”. Na terenie jest sklep spożywczy z lekko zawyżonymi cenami i teren z przeróżnymi urządzeniami do ćwiczeń fizycznych. Za płotem trafił nam się prócz ruchliwej ulicy, meczet.
Do centrum miasta od „recepcji” jest około 1km. Tam restauracje, sklepy, bankomaty, piekarnie i wszystko, co może oferować miasto.
Cena za motocykl, namiot i dwie osoby 17,5TRY (7,5Euro)

Wejście na plażę.







Morze jakieś takie mętne, spienione i ciepłe jak zupa.









Jutro jedziemy dalej.

Naciągam łańcuch, bo widać ewidentnie że jest wyczerpany podróżą. Poza tym coś trzeszczy nieznacznie, popiskuje i terkocze w motocyklu.





Opona OK.



Ranny w Gruzji boczek też się ma dobrze.



Przedtem jednak lansik po mieście. Kaski w kąt, ciuchy w kąt. Jedziemy myć bestię.



Naciąganie łańcucha (chyba ostatnie w jego żywocie) nie pomaga Coś terkocze , piszczy i szura gdzieś w napędzie. Oczami wyobraźni czarno widzę jak jakiś miejscowy mechanik rozpoławia silnik żeby stwierdziś że na przykład wałek zdawczy jest do wymiany... Zostawiam to jednak późniejszym rozważaniom. Póki jedzie, nie ma co się martwić.
Teraz przyjemności. Zakupy, lody, zakupy, kawy i herbaty, zakupy.







Kręcimy się bez celu tu i tam.



W drodze powrotnej nieszczęście. Samochód trafił w skuter. Policja, ludzie, krzyki, błyskające światła.
Ze względu na drastyczne obrazy, pomijam dokumentację foto. Dość że krzyk kobiety siedzącej na ziemi, trzymającej w objęciach ranną dziewczynkę, jeszcze przez kilka dni wspominamy ze współczuciem...

Na kempingu kolacja, mycie i spać.

A tu nasze sąsiadki myją dziecko.




Dla dociekliwych: N36.58886 E034.28236
http://goo.gl/maps/vdhrk
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12.08.2017, 08:29   #3
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 51 min 54 s
Domyślnie



Jeszcze ruchome obrazki. Zapomniałem

Z Armenii

__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.08.2017, 06:10   #4
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 51 min 54 s
Domyślnie



21.Erdemli-Goreme 11.07
114624-114998/374


Jedziemy ze stękającym napędem lub czymś w jego pobliżu.







Przy wyższych prędkościach nie słychać tego, więc nie chcąc się zadręczać jadę wyższymi prędkościami.
Skrzętnie omijamy wjazd na autostradę w Mersin i bocznymi dróżkami jedziemy wzdłuż autostrady mijając małe miasteczka z siedzącymi w cieniu kawiarnianych markiz mężczyznami przy herbacie.















Bywa że przejazd w wioskach jest wąski na jeden samochód.
Wjeżdżamy w olbrzymie plantacje winogron położone na wzgórzach.





Wzgórza po horyzont w winogronach. Od razu wiedziałem że musimy spróbować choć po jednym owocu. Oczywiście okazja nadarzyła się szybciej niż pomyślałem. Na poboczu stoi stara, załadowana po niebo ciężarówka z owocami. Wokół kręcą się i odpoczywają w cieniu robotnicy.



Zatrzymuję się i idę do ludzi z pieniędzmi. Ugrywam tylko tyle, że rozbawione towarzystwo pokazuje palcami na pole z krzakami. O pieniądzach nie ma mowy.
Myśląc że właśnie otrzymałem stosowne pozwolenie na spróbowanie winogron zabieramy się z Werą za ogołacanie najbliższego krzaka. A tu nagle podnosi się jeden facet i zmierza do nas z wyciągniętym nożem w kształcie orlego szponu. Błyska ta kosa w moim kierunku... a paluch draba wskazuje na krzak… Uff. Chce pomóc, nie powstrzymać.



Sądząc że owoców niewiele zjemy odmawiam oczywiście. I tak, zebrawszy… niemal całą reklamówkę, podziękowawszy ukłonem za poczęstunek ruszamy w drogę.



Ludzie z samochodu machają na pożegnanie. Soczyste, świeżo zerwane, pachnące słońcem winogrona towarzyszą nam tego dnia prawie do końca drogi.

W tym miejscu pierwszy raz, przez nieuwagę, wjeżdżamy na Turecką autostradę.



Nuda, nuda i nuda... i sporadycznie mijane samochody.



Cóż, karta od kolegi spotkanego w górach Kaukazu okazuje się przydatna.
Autostrady w Turcji są jak drogi papier toaletowy. Proste, gładkie, długie i widoki do d..y.
Jadąc autostradą traci się połowę przyjemności, połowę widoków, połowę połowy i pół połowy połowy. Nie warto. Jadąc autostradą omija się przygodę i to czego już nigdy się nie zobaczy. Powinien być tu zakaz wjazdu podróżnikom na autostrady.

Po zjechaniu z nudnej trzypasmówki,



po zatrzymaniu się przy wodopoju,



...zjedzeniu mikroobiadu u skąpego restauratora w małym miasteczku turystycznym...



dojeżdżamy do przedmieść Goreme.













I samego centrum.



Jakby ktoś nie wiedział, to najbardziej znana turystom miejscowość stojąca wśród dziwnych formacji skalnych w Kapadocji. Opcja odwiedzin tego miejsca jest głównym punktem w folderach agencji turystycznych wysysających z ludzi pieniądze. Jest tu z tego powodu trochę kiczu.



Oczywiście z noclegiem nie ma najmniejszego kłopotu. Wystarczy się zatrzymać i już przy człowieku pojawia się inny człowiek z propozycją noclegu, żarcia, basenu, WiFi i co kto sobie wymyśli.



My wybieramy kemping. Właściwie to kemping wybiera nas. Jak tylko zatrzymałem maszynę, spod ziemi wyrasta młody człowiek w okularach jak denka od butelki po szampanie i płynną angielszczyzną proponuje nocleg i wymienia udogodnienia jakie nas tu czekają. To jeden z dwóch przemiłych Turków prowadzących tu swój interes.
Po krótkich negocjacjach, kiedy cena staje się w końcu dość znośna, ku obopólnemu zadowoleniu wyłączam silnik, rozstawiamy namiot w odpowiadającym nam miejscu.







Krótki prysznic pozwala zapomnieć o niedawnej spiekocie i kurzu. Idziemy na rekonesans po Gori.





Jedna z restauracyjek w centrum.





Sprzedawca dywanów.













Idziemy też na "zaplecze" miasteczka.













Nie ma tu kosmitów a ludzie żyją normalnie.












Kiedy już przeszliśmy w szerz i wzdłuż całe Goreme, wracamy na kemping żeby zabrać motocykl i poszukać dobrego miejsca na jutrzejsze poranne przedstawienie...
Łatwo trafiamy na dobrą miejscówkę.













Narybek przeprowadza próby.



Jakoś się udaje.







Ściemnia się.













Wieczór na kempingu spędzamy przy kolacji w małej restauracji. W towarzystwie dwóch młodych właścicieli tego miejsca rżniemy w karty do pierwszej w nocy przy herbacie. Bywa że bariera językowa jest świetnym powodem do śmiechów i radości. Liczy się tylko zastana chwila i nic więcej. Tak jest w Turcji.

Sielanka.


Dla dociekliwych: N38.64436 E034.83455
http://goo.gl/maps/sFJrB
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.08.2017, 09:14   #5
Zet Johny
 
Zet Johny's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Limanowa
Posty: 1,623
Motocykl: RD07HRC+CRF1100L
Zet Johny jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 miesiące 3 tygodni 5 dni 19 godz 24 min 28 s
Domyślnie

Gdzieś wcześniej czytałem Twoją relację i wcale mi to nie przeszkadza - chętnie się czyta i przeżywa Wasze przygody jeszcze raz. Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia że minęło ileś tam lat.
Zet Johny jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Rumunia 2016 (opis) "O górach, drodze w chmurach i o kłopocie w błocie" CeloFan Trochę dalej 52 27.07.2017 22:25
Szwendając się... [Turcja, Gruzja - 2012] mikelos Trochę dalej 62 28.01.2013 12:27
Camerun, a moze i dalej... [2012] Mirmil Trochę dalej 155 17.08.2012 20:00


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:22.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.