|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Lubaczów
Posty: 310
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 4 dni 3 godz 8 min 37 s
|
![]()
cd ...
Po spokojnej nocy spędzonej między kempingiem a hotelami zwijamy się sprawnie aby zdążyć przed korkami w miejscowości Vlore. Wczesna pora sprawiła, że nie straciliśmy czasu na przepychankach między samochodami. Przejeżdżamy przez Park Kombetar Llogara i wspinamy się po raz trzeci na Przełęcz Llogara. O ile nocą przy słabym oświetleniu koncentracja skupiona była wyłącznie na drodze za to kolejne przejażdżki wieczorem i rano ukazały uroki tej trasy. Po drodze spotykamy w tym samym miejscu co wczoraj wieczorem krowę. Musiała tu spędzić noc co potwierdzały wydalone przez nią placki ... ![]() Tuż za przełęczą zatrzymujemy się w przydrożnej restauracji na śniadanie. Najbardziej pewne i chyba jedyne znane to omlet z białym serem. ![]() Widok z góry jest niesamowity. Jesteśmy na wysokości ok. 1000 m.n.p.m. a morze jest niemal w zasięgu ręki. Coś wspaniałego. Tak duża różnica wysokości jest częstą przyczyną silnie wiejących wiatrów (duża różnica temperatur między lądem a morzem robi swoje). ![]() ![]() Przy drodze znajduje się wiele miejsc z tzw. punktami widokowymi. ![]() Wracamy do dalszej jazdy. Nasz postój na śniadanie sprawił, że w Himare trafiamy już na korki. Przebijamy się jadąc dalej w stronę Sarandy. Przystajemy na chwilę aby przyjrzeć się twierdzy w Porto Palermo. ![]() Dodatkową atrakcją okolicy są kwitnące agawy (sukulenty). Na zbliżeniu jeden z dorodnych kwiatów. ![]() W sumie można powiedzieć, że mamy do czynienia z lasem agaw. Wg wikipedii "Wszystkie gatunki agaw są hapaksantami (kwitną tylko jeden raz w życiu). Zakwitają w wieku 6–15 lat, ale niektóre gatunki później, nawet w wieku ok. 100 lat. Tworzą wówczas pojedynczy pęd kwiatowy o wysokości do 12 m, z ogromną liczbą (do kilkunastu tysięcy) kwiatostanów. Po przekwitnieniu roślina ginie, ale większość gatunków wytwarza odrosty korzeniowe, które kontynuują rozwój". ![]() Jadąc wzdłuż morza podziwiamy piękne plaże. ![]() Z minuty na minutę coraz bardziej zaczyna doskwierać upał. Tu zdecydowanie trzeba stwierdzić, że jasna odzież motocyklowa pozwala na komfortową jazdę. Całe szczęście, że przeprosiliśmy się z czarnym kolorem, na którym z kolei nie widać brudu. Ten temat mamy już za sobą teraz zostaje wymiana kasków na białe. W Sarandzie przystajemy na stacji benzynowej w celu uzupełnienia płynów i odnalezienia właściwej drogi do kolejnego punktu podróży. Odpuszczamy sobie zatłoczone plaże na południe od Sarandy. Na stacji benzynowej nawiązujemy ciekawe znajomości. Jeden z panów to tutejszy motocyklista. Maszyna w tle na załączonym zdjęciu. Sprawnie i jasno tłumaczą nam jak dojechać do tzw. Błekitnego Oka. ![]() Hmm. Już przechodziliśmy taką przygodę w 2009 roku w Albanii. Mimo tego, że mamy mapę to tubylcy i tak wolą ją rozrysować. Tak więc puszczamy wodze dla ich twórczości i szczerze mówiąc mapa w ich wykonaniu była nad wyraz dokładna wraz z objaśnieniem słownym (pomijając tą z 2008 roku). Zaznaczone wszystkie ronda z dokładną liczbą rozjazdów. ![]() Mkniemy w stronę Siri i Kelter. Wzdłuż drogi głęboki kanał z bardzo czystą wodą - zapewne dostawa wody pitnej dla Sarandy i okolic. Po kilkudziesięciu minutach dojeżdżamy do Błękitnego Oka płacąc wcześniej za wjazd po 50 leków od osoby (razem 100 leków). Na parkingu zrzucamy ciuchy motocyklowe i buty przebierając się w coś lekkiego z możliwością kąpieli. Przemierzamy pieszo kilkaset metrów i jesteśmy u samego źródła. Czy tak wygląda błękitne oko ? ![]() Otoczenie tego urokliwego źródła krasowego jest niesamowite. Kryształowo czysta woda a do tego zimna jakby z Arktyki. ![]() Dla przykładu - właśnie tak wygląda źródło krasowe (wstępujące źródło krasowe - zboczenie geografa), do którego można skakać oraz można tu pływać z czego oczywiście korzystam. ![]() Chęć nurkowania nie możliwa. Dlaczego? Zaraz wyjaśnię. Dla przybliżenia fenomenu tego miejsca opiszę, że z widocznej jamy głębszej niż 50 metrów (źródła), z wnętrza ziemi w przeciągu jednej sekundy wypływa od 1,4 metra sześciennego wody (tj. 1400 litrów/s - najmniejszy wypływ wód miał miejsce w 2002 roku) do 8,8 metra sześciennego wody (tj. 8800 litrów/s - największy wypływ wód miał miejsce w 1980 roku). Temperatura wody +10 stopni Celsjusza. ![]() W porównaniu do innych śmiałków decyzja o pierwszym skoku do oka/wody była bardzo przeciągnięta (ok. 6 minut). Nie lubię skakać do nieznanej wody bez wcześniejszego gruntowania. Skok z małego fragmentu metalowej kładki nie należał do komfortowych ponieważ brakowało punktu zaparcia. Po skoku do tej jamy trzeba się szybko ogarnąć ponieważ prąd w strumieniu jest bardzo rwący. Udaje się złapać koniec widocznego konara drzewa. Jako jedyny, po oddanym skoku usłyszałem brawa. To zapewne na przełamanie. ![]() Drugi skok był już formalnością. Większość wolała skorzystać z bezpiecznego pułapu wejścia do wody co nie koniecznie kończyło się poznaniem mocy Błękitnego Oka. Kilkadziesiąt metrów dalej ładna zatoczka z cieniem. ![]() Orzeźwiającej kąpieli w zimnej wodzie ciąg dalszy. Na dalszą część podróży moczę koszulkę aby nie zaznać przegrzania organizmu. ![]() Dalsza część naszej podróży zmierzała w stronę Macedonii. W pierwszej wersji mieliśmy ją pokonać starym szlakiem przez Gjirokastre-Kelcyre-Leskovik. Szybko zmieniliśmy plan skracając nieco drogę, jadąc do Leskovik przez Grecję. ![]() Po drodze mijamy zabytkowy most niczym w Gruzji. ![]() Upał potworny a coraz bardziej suche powietrze zaczyna osuszać nasze usta. ![]() Po chwili jazdy zdecydowanie lepszymi drogami w Grecji wjeżdżamy na przejście graniczne Konitsa-Leskovik. Tutaj pogranicznicy zadają nam pytania dziwiąc się dlaczego chcemy jechać do Macedonii przez Albanię. Co tu jednak tłumaczyć - przecież i tak nie zrozumieją. Do Leskovik dojeżdżamy zdecydowanie gorszymi drogami. Musimy znaleźć stację benzynową. Dojechaliśmy tu niemal na oparach. Ulga, na miejscu jest benzyna. W końcu widzimy konkretne bunkry. Pamiętamy, że w tej okolicy dalej w górach były ich setki a nawet tysiące. Ciekawe czy się zachowały? ![]() Zatrzymujemy się w centrum pod sklepem na ugaszenie pragnienia. Za ostatnią albańską walutę kupujemy dwie cole i po batoniku. Podczas konsumpcji, wyraźnie jesteśmy obserwowani. ![]() Nie przeszkadza mi to w małym spacerze po okolicy, którą doskonale pamiętam z wykonanej nieopodal fotografii. Zdjęcie skrzyżowania pełnego krów oraz z dwoma pasterzami w deszczu. Niby pięć lat wstecz ale wspomnienia jak żywe sprzed kilku dni. Nic się tu nie zmieniło. ![]() Zaglądam do pobliskiej restauracji i jakby inaczej. Zawieramy znajomość ze starszyzną grodu, po czym częstują mnie rakiją. ![]() Panowie są bardzo chętni do pogawędki. Szkoda, że zdecydowaliśmy inaczej wydając wcześniej całą walutę. Wymieniamy adresy a zdjęcia wyślemy pocztą. Bardzo gościnni ludzie - w skrócie super. Na słowo Polacy od razu wymawiają Warszawa. To znaczy, że naszych przybywa tu coraz więcej. Dalej jedziemy w stronę Erseke i Korce. Widoki niemal te same co pięć lat wcześniej. ![]() Bunkrów coraz mniej a na pewno trudniej je wypatrzeć. Przecież były ich tu setki po drodze - teraz niemal pustka. Na pewno będą na pobliskim wzgórzu w miejscu naszego noclegu na dziko, do którego chcemy wrócić. ![]() Jakość dróg zdecydowanie pogorszyła się w porównaniu do tego co było wcześniej. Jeździło się po gorszych. ![]() Co chwilę serpentynki a do tego grupa motocyklistów. Oglądamy się wstecz a to Polacy na Africach. Na chwilę przystanęliśmy jednak po chłopakach zostało tylko wirujące powietrze. Może też stanęli tuż za zakrętem ? ![]() Jeden z większych okolicznych bunkrów zachował się niemal w takim samym stanie sprzed lat. Mała różnica, zrobili do niego drogę dojazdową. Czyżby kolejny do rozbiórki ? ![]() W jednej z przydrożnych miejscowości zatrzymujemy się przy ciekawej twierdzy. ![]() Nasz postój sprowokował ten spokojnie siedzący gołąb. ![]() Kilkadziesiąt metrów dalej pamiętny pomnik jakich po drodze wiele. ![]() To znak, że znajdujemy się już blisko naszego dzikiego ale jakże widokowego miejsca kempingowego. W pobliżu ma być studzienka z wodą. Pamiętne miejsce noclegowe utkwiło nam w głowach głównie dlatego, że niemal całą noc nawiedzały nas dzikie zwierzęta. Początkowo nie dając nam spokoju a później przenosząc się do naszych współtowarzyszy tamtej podróży Haćów. Do celu trafiamy jakbyśmy jeździli tutaj co dzień. Wjeżdżam na górę w pojedynkę, zrzucam toboły i jadę do pobliskiej studzienki po wodę. Spędzam tu sporo czasu ponieważ w studzience jakby susza. Do tego została nieco poturbowana. Jakby tu szybko napełnić 20 litrów wody? Hmm wyciągam talerzyki, robię tzw kaskady z docelowym kanistrem. W międzyczasie koło motocykla zatrzymuje się turysta z Polski. Zostawił swoich kompanów na zatłoczonych plażach w okolicy Sarandy szukając spokoju i ukojenia w tej naturalnej ciszy. Z rozmowy wyszło, że ów Warszawiak uciekł ze stolicy na wieś do warmińsko-mazurskiego i za żadne skarby nie chce tam wracać. Po godzinnej pogawędce (tyle trwało napełnianie kanistrów) rozjeżdżamy się. Zaniepokojony Wióreczek czekał na mnie spoglądając z góry na drogę. Teraz i ja chcę pałać się widokiem. ![]() Kolacja, porządne mycie naczyń aby nie wabić zwierzyny zapachami, prysznic i do namiotu z zapytaniem, czy tym razem również będziemy mieć nocne towarzystwo zwierząt ? cdn ...
__________________
http://www.radiator-mototurystyka.pl/ |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Góry Przeklęte dla początkujących, czyli jak bardzo można poobijać się w tydzień… [2012] | jagna | Trochę dalej | 89 | 10.05.2013 22:03 |
Włóczęga po kraju 15-30 Lipca | KML | Umawianie i propozycje wyjazdów | 13 | 14.07.2011 22:46 |
Góry Przeklęte - Albania 2010 | paku | Trochę dalej | 30 | 17.06.2010 12:01 |
Startujemy w Góry Przeklęte - Albania 2010 | paku | Kwestie różne, ale podróżne. | 12 | 17.05.2010 23:36 |