| 
			
			 | 
		#91 | 
			
			
			![]()  | 
	
	
	
		
		
			
			 
			
			Lato w pełni, wszyscy jeżdżą, nikt nie czyta, nikt nie komentuje, czas więc kończyć. 
		
		
		
		
		
		
			A zatem... Odcinek 12, czyli czekaj tatka latka, a kobyłę wilcy zjedzą Poranek rzeczywiście nie był łatwy, w szczególności dla Maćka. Cała ekipa (minus Sambor i Wilczyca, którzy są gdzieś w trasie) zbiera się na śniadaniu, Maciek w samotności dochodzi do siebie. Taki mamy śniadaniowy widok na niespokojny Atlantyk: Pakowania niewiele, bo bagaże jadą od wczoraj autem. Drogi też mamy niewiele, dotrzeć do promu w Tangerze, przeprawić się do Tarify i przejechać do Malagi. Spotkanie z Samborem i Wilczycą ustalone w porcie. Szczególnie dla mnie jest to istotne, bo nie mam biletu na motocykl, w tamtą stronę jechał na busie. Dojazdu do portu opisywać nie ma po co, autostrada. Jagnięca DR wyciąga z górki i z wiatrem 127 km/h ! Oficjalnie zmierzone jako prędkość maksymalna podróży w Garminie   Łańcuch jest już tak wyciągnięty, że rysuje powoli wahacz… W porcie czeka nas niemiła niespodzianka. Morze jest niespokojne, promy odwołane. Jak długo – tego nie wie nikt. Każą nam jechać do drugiego portu – Tanger Med, skąd odchodzą większe promy, a więc bardziej odporne na wiatr… Po konsultacjach z Samborem, który ma opóźnienie, postanawiamy przemieścić się 30 km na wschód do Tanger Med. Niestety razem z nami przemieszcza się ulewny deszcz. Dojeżdżamy zmoknięci i zziębnięci. Prom odchodzi o 17, czyli mamy 2 h, bilety kupione powrotne. Mnie nagle oświeca, że w tamtą stronę przeprawiałam się osobno z Wilczycą, inną kompanią i mam bilet na inny statek… Nie bardzo wiem co robić. Nie mam ochoty wydawać 50 E na nowy bilet, mój statek odchodzi planowo o 19, ale ciągle nie ma busa, na który mogłabym się załadować… Kolejny telefon do Sambora, spokojnie dojadą na 19. No to czekam, macham chłopakom na pożegnanie. I przychodzi mi do głowy, że Sambor ma bilet na statek chłopaków, a nie nasz… W dodatku bus jest na niego, więc musi płynąć razem z busem, a bilety są osobno… Eh, zamieszanie… W końcu znajomy biały bus pojawia się na horyzoncie, okazuje się , że prom chłopaków jeszcze nie wypłynął, podwozimy więc Sambora, może zdąży się załapać… Czekamy chwilę na parkingu, czy przypadkiem się nie wróci i obserwujemy marokańskie taksówki… A jednak. Nie wypuszczą człowieka bez auta… Sambor musi płynąć z busem i basta. Kupuje więc drugi bilet, na nasz prom. Tymczasem okazuje się, że prom nasz, owszem, jest, ale gdzieś w Hiszpanii jeszcze, i na pewno nie wypłynie o 19. Może o 22, a może nie. Inshallah… Wszystko fajnie, tylko o 5 rano muszę być na lotnisku, które jest po drugiej stronie cieśniny i do którego trzeba jeszcze 2 h jechać. Zaczyna mi się robić ciepło. Dzwonię do chłopaków, też jeszcze nie wypłynęli, mają już 4 h spóźnienia. Robi mi się jeszcze bardziej ciepło… Wjeżdżamy do portu, bajzel jak zwykle, nie wiadomo z jakiego stanowiska co odpływa… Zaczynam kombinować, żeby jednak popłynąć z chłopakami, bez motocykla, ktoś mnie weźmie na pasażera. Sambor twierdzi, że histeryzuję, ale chwilę myśli, patrzy na zegarek, liczy godziny i już nie mówi, że histeryzuję. Podjeżdżamy szybko pod prom chłopaków, prawie już zamykają klapę i zaczynamy we dwójkę z Samborem uśmiechać się do obsługi, żebym mogła wejść na prom jako Krzysztof Samboroski (w sumie i tak się już nazwisko nie zgadza). Na początku absolutnie nie, w życiu i nigdy, jednak po 10 minutach wbiegam na trap. Po czym wykonuję najszybszy sprint życia, biegnąc z powrotem. O mało co nie odpłynęłam z biletami Sambora i Wilczycy! Chłopaki nieco zdziwione moim widokiem, muszę jeszcze pouśmiechać się do braci GS żeby któryś wziął mnie za plecaczek. W końcu, 22 z minutami, odbijamy… Ufff… Jednak to nie koniec na dziś. Koło północy zjeżdżamy z promu (a Sambor z Wilczycą jeszcze nie odpłynęli). Mamy jakieś 150 km do Malagi, gdzie mamy zabukowany hotel. Nie planowaliśmy jazdy nocą, a jedna z DR nie ma świateł, druga nie chce za toodpalić. Waldkową DR odpalamy z przebojami na pych, a Krzychu robi coś z niczego, czyli ersatzlampę: ![]() Ja zasiadam z tyłu jednego z GS1200, ubieram kondom, bo lekko kropi, jest mi sucho, ciepło i śpiąco. I przypominają mi się stare podróże na tylnym siedzeniu GS 1150, po tej samej drodze Gibraltar – Malaga zresztą… Pomruk boxera kołysze mnie do snu i budzę się pod hotelem w Maladze. Jest 2 w nocy, obalamy Jim Beama i idziemy na godzinę spać. Teraz dla odmiany nerwy ma Maciek, czy Sambor zdąży dojechać na lotnisko i dowieźć nam bagaże. Zapomniał wyjąć klucze od auta ![]() O 4 zostawiamy w hotelu motocykle, szpej motocyklowy oraz Maćka i ruszamy na lotnisko. Tam czeka na nas umęczona ekipa Sambor + Wilczyca (oni nie spali nawet godziny), odbieramy bagaże i to już powoli koniec naszej przygody… Dziękuję za uwagę  , oddaję głos do Wilczego Szańca, może Wilczyca opisze swoje ostatnie dni i rajzę przez ¾ Polski z motocyklami na lawecie ![]() Do usłyszenia w następnej relacji ![]() Jagna PS. Zostało mi jedno niewykorzystane przysłowie: „Z wierzchu owca, wewnątrz wilk”. Może to o mnie? 
				__________________ 
		
		
		
		
	Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą  | 
| 
		
 | 
	
	
	
		
		
		
		
			 
		
		
		
		
		
		
		
			
		
		
		
	 | 
| 
			
			 | 
		#92 | 
			
			
			![]()  | 
	
	
	
		
		
			
			 
			
			Ja czytam  
		
		
		
		
		
		
			  Naprawdę kawał przygody  
		
				__________________ 
		
		
		
		
	XRV750 RD07 / BMW R1200RT  | 
| 
		
 | 
	
	
	
		
		
		
		
			 
		
		
		
		
		
		
		
			
		
		
		
	 | 
| 
			
			 | 
		#93 | 
			
			
			![]() Zarejestrowany: Jun 2009 
				Miasto: Kamieniec Wrocławski 
					
				
				
					Posty: 3,142
				 
Motocykl: XT660Z-konik garbusek 
Przebieg: Ł 
				
				
				 
Online: 4 miesiące 4 tygodni 1 godz 19 min 41 s 
				 | 
	
	
	
		
		
			
			 
			
			Ładnie,Ładnie   
		
		
		
		
		
		
			![]() Sprawę koloru pomarańczowego wyjaśniłem osobiście z Wilczycą w Kłodzku  
		
				__________________ 
		
		
		
		
	Stary nick: Raviking GSM 505044743 Żądam przywrócenia formuły "starego" Forum AfricaTwin......  
			 | 
| 
		
 | 
	
	
	
		
		
		
		
			 
		
		
		
		
		
		
		
			
		
		
		
	 | 
| 
			
			 | 
		#94 | 
			
			
			![]() Zarejestrowany: Mar 2010 
				Miasto: Kraków 
					
				
				
					Posty: 525
				 
Motocykl: TA 650 
Przebieg: mój?TA? 
				
				
				 
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 4 godz 20 min 54 s 
				 | 
	
	
	
		
		
			
			 
			
			czytamy, czytamy, właściwie to czytaliśmy... 
		
		
		
		
		
		
		
	 
		 | 
| 
		
 | 
	
	
	
		
		
		
		
			 
		
		
		
		
		
		
		
			
		
		
		
	 | 
| 
			
			 | 
		#95 | 
			
			
			![]() Zarejestrowany: Aug 2011 
				Miasto: OOL-OPOLSKIE 
					
				
				
					Posty: 373
				 
Motocykl: RD07 
				
				
				 
Online: 4 miesiące 2 tygodni 1 dzień 22 godz 15 min 19 s 
				 | 
	
	
	
		
		
			
			 
			
			Czytamy Jagna -czytamy  
		
		
		
		
		
		
			 ...Świetna relacja okraszona humorem, mnóstwem fotek i ciekawych szczegółów, -dających KOMPLETNY OBRAZ takiego wyjazdu   Właśnie przeczytałem całość po raz kolejny, i traktuję jako rzetelny dokument/instruktaż, -nie tylko na ten kierunek... Bardzo fajnie opisane są wszelkie możliwe "niespodzianki" z jakimi można mieć do czynienia, a żaden temat nie został pominięty [  ]Gratulacje i szacunek dla uczestników, oraz Autorek relacji      
		
				__________________ 
		
		
		
		
	-szerokości, przyczepności i powodzonka!...  | 
| 
		
 | 
	
	
	
		
		
		
		
			 
		
		
		
		
		
		
		
			
		
		
		
	 | 
| 
			
			 | 
		#96 | 
| 
			
			 Kierowca bombowca 
			![]() Zarejestrowany: Mar 2008 
				Miasto: Kraków 
					
				
				
					Posty: 2,570
				 
Motocykl: RD07a 
				
				
				 
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 19 godz 56 min 4 s 
				 | 
	
	
	
		
		
			
			 
			
			Rozumiem Jagienko, że napisałaś "nikt nie czyta" właśnie po to, żeby potem z satysfakcją zobaczyć chór zaprzeczeń, a zatem się dołączam: czytałem wszystkie odcinki i się mnie podobało. Szkoda, że to koniec.
		 
		
		
		
		
		
		
			
				__________________ 
		
		
		
		
	AT RD07A, '98, HRC  | 
| 
		
 | 
	
	
	
		
		
		
		
			 
		
		
		
		
		
		
		
			
		
		
		
	 | 
| 
			
			 | 
		#97 | ||
			
			
			![]()  | 
	
	
	
		
		
			
			 Cytat: 
	
 staram się opisywać i plusy dodatnie, i ujemne, dopiero wtedy mamy jakiś w miarę obiektywny obraz wyjazdu. Choć opowiedziany przez jedną osobę i tak obiektywny nigdy nie będzie. Ale skoro reszta uczestników wyjazdu zgodnie milczy, to chyba tak źle nie jest ![]() Niespodzianki są na każdym wyjeździe, ważne, aby umieć z nich "wybrnąć" potem można je miło wnukom opowiadać... Cytat: 
	
  
		
				__________________ 
		
		
		
		
	Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą  | 
||
| 
		
 | 
	
	
	
		
		
		
		
			 
		
		
		
		
		
		
		
			
		
		
		
	 | 
| 
			
			 | 
		#98 | 
			
			
			![]() Zarejestrowany: May 2010 
				Miasto: Kędzierzyn-Koźle 
					
				
				
					Posty: 636
				 
Motocykl: PD06 prawie Africa 
Przebieg: 68000 
				
				
				 
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 23 min 13 s 
				 | 
	
	
	
		
		
			
			 
			
			No, że tak powiem, ja też czytam. 
		
		
		
		
		
		
			Z zachwytu takie słowa się cinsą w klawiaturę, że bojąc się bana, siedzę cichutko  
		
				__________________ 
		
		
		
		
	Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ]  | 
| 
		
 | 
	
	
	
		
		
		
		
			 
		
		
		
		
		
		
		
			
		
		
		
	 | 
| 
			
			 | 
		#99 | 
| 
			
			 Gość 
			
			
			
			
					Posty: n/a
				 
				
				
				
				 
Online: 0 
				 | 
	
	
	
		
		
			
			 
			
			.........
		 
		
		
		
		
		
		
		
		
			Ostatnio edytowane przez mazeno : 07.03.2014 o 16:48  | 
	
		
		
		
		
			 
		
		
		
		
		
		
		
			
		
		
		
	 | 
| 
			
			 | 
		#100 | 
			
			
			![]() Zarejestrowany: May 2010 
				Miasto: Kędzierzyn-Koźle 
					
				
				
					Posty: 636
				 
Motocykl: PD06 prawie Africa 
Przebieg: 68000 
				
				
				 
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 23 min 13 s 
				 | 
	
	
	
		
		
			
			 
			
			
To wstawaj! Przed tobą droga daleka  
		
		
		
		
		
		
			![]() ps. Akcja promocyjno spamowa rozpoczęta  
		
				__________________ 
		
		
		
		
	Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze.. [ Julian Tuwim ]  | 
| 
		
 | 
	
	
	
		
		
		
		
			 
		
		
		
		
		
		
		
			
		
		
		
	 | 
![]()  | 
	
	
		
		
  | 
	
		
  | 
			 
			Podobne wątki
		 | 
	||||
| Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor | 
| Jagnię w sosie potrójnie afrykańskim, czyli Rumunia raz jeszcze [Wrzesień 2011] | jagna | Trochę dalej | 55 | 03.03.2022 15:52 | 
| 2013 Maroko z plecakiem, czyli ile trampki dadzą rady. | Cynciu | Trochę dalej | 103 | 17.06.2014 21:53 | 
| Maroko z łapanki II, marzec/kwiecień 2011 | sambor1965 | Kwestie różne, ale podróżne. | 12 | 29.04.2011 19:57 |