Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06.07.2012, 16:56   #51
JARU
 
JARU's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Wrocław / Grenoble
Posty: 1,188
Motocykl: RD07a
Przebieg: ~60kkm
Galeria: Zdjęcia
JARU jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 9 godz 45 min 18 s
Domyślnie

Tomek chyba tylko Ty czytasz relacje skoro zgadłeś Niektórzy emeryci mają jeszcze siłomierze, ale nie wiem jak one działają. Chyba się je rozciąga rękami Zależy czego silę chcesz zmierzyć
__________________
Jeśli coś warte jest zrobienia, warto to zrobić, choćby źle.
Gilbert K. Chesterton
JARU jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.07.2012, 20:49   #52
lena
 
lena's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Polska poł.-wsch.
Posty: 1,011
lena jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 tygodni 1 dzień 22 godz 8 min 52 s
Domyślnie

Jarku, zdjęcia jak zwykle mnie powalają, . Czekam na ciąg dalszy.
lena jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08.07.2012, 13:51   #53
JARU
 
JARU's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Wrocław / Grenoble
Posty: 1,188
Motocykl: RD07a
Przebieg: ~60kkm
Galeria: Zdjęcia
JARU jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 9 godz 45 min 18 s
Domyślnie Czaryński Kanion - Epilog

.
Do stróżówki dochodzimy około 20.30. Strażników już nie ma, a drzwi i wszystkie okiennice baraku są pozamykane.
Każdy z nas okrąża barak po kilka razy, próbujemy odchylić drzwi, okiennice, zaglądamy pod spód w poszukiwaniu chociaż małej butelki wody.

Barak (zdjęcie z internetu):


Z obu stron kanionu na horyzoncie pojawiają się pioruny. Patrzę na ciemne niebo w oddali z utęsknieniem, myślę o zbieraniu wody do moich aluminiowych garnków.

Nasze zainteresowanie przyciąga śmietnik.. Po chwili wygrzebujemy z niego szklaną butelkę po oranżadzie. Na dnie zostało dosłownie parę kropel.
Dzielimy się po równo, jest tak mało, że ledwo co czuję smak..

Narada nad gps-em. Do rzeki zostało nam ok. 6km. Tym razem wiemy, że uda się zejść aż do samej wody.
Chowamy plecaki, zostawiamy wszystko. Ochładza się i zaczyna się ściemniać. Tym razem już z uczuciem ulgi ruszamy w stronę rzeki.

Po drodze znów grzebiemy w śmietnikach. Nic nie ma, ale udaje się nam znaleźć puste butelki, które zabieramy ze sobą.

Mijamy dwa zaparkowane auta i wchodzimy w dolinę zamków (cały czas mylę z doliną królów).

Aparatu nie zabrałem, dlatego umyka mi przed oczami mnóstwo fotografii. Kadruję i chłonę wzrokiem co się da.

Droga wygląda tak (zdjęcia z internetu):




W naszym wypadku robiło się już ciemno, światło, cienie i totalny brak ludzi robiły piorunujące wrażenie.


Idąc zastanawiam się jak często kamienie jak te widoczne na zdjęciu spadają w dół z pionowych ścian:


Naszym oczom ukazuje się rzeka, nie widzimy już nic innego.


Wskakujemy po kolana do zimnego nurtu, pijemy, obmywamy twarze, głowy. Jest cudownie..



Nad brzegiem obserwuje nas grupa ludzi, których minęliśmy rzucając szybkie 'zdrastwujcie'.

W pewnym momencie jeden z nich podchodzi do nas z 5l butelką wody w ręce. Zaczyna mówić po angielsku, że woda z rzeki jest niezdrowa (co kurwa?!) i że możemy wziąć butelkę, którą trzyma w ręce.

Okazuje się, że nasi wybawcy są Węgrami, którzy pracują w firmie eksportującej do Kazachstanu pompy wody.
Dzień spędzili piknikując () nad brzegiem rzeki.

Zbierają się, podchodzę do nich z pytaniem czy nie zabiorą nas samochodem do góry. Mają jeden samochód a razem z nami jest nas dziesiątka. Daniel z wypełnionymi butelkami ląduje w środku, 4 jedzie trzymając się za relingi, a ja siedzę na dachu.

Humory dopisują, wiatr chłodzi spaloną słońcem twarz. Auto pędzi w górę doliny zamków. Trzymam się mocno i zamykam oczy, uśmiech nie znika z twarzy. Jest bosko.

W paru momentach musimy schodzić na ziemię, a auto przeciska się niskimi, wąskimi tunelami.

Węgrzy ocalają nas od (co najmniej) godzinnego marszu w górę. Wysadzają nas pod barakiem, kazaski kierowca tradycyjnie ostrzega nas przed wilkami i niedźwiedziami.. Po chwili światła samochodu znikają w ciemności.

Zostajemy znowu sami.
Jest ciemno a w oddali nadal rozbłyskują pioruny.
Opieramy się o ściany baraku i na zmianę kończymy pić 5l butelkę wody podarowaną nam przez Węgrów..

.
__________________
Jeśli coś warte jest zrobienia, warto to zrobić, choćby źle.
Gilbert K. Chesterton
JARU jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08.07.2012, 23:18   #54
RAFWRO
 
RAFWRO's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: WROCŁAW
Posty: 655
Motocykl: RD07
RAFWRO jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 3 dni 2 godz 10 min 10 s
Domyślnie

Fajne discowery. Tyle, że Berl Gryl, ma ze sobą ciężarówkę "serwisową". Tu było naprawdę w realu. Zazdroszczę przygody i magicznego smaku wody. Po takim pragnieniu musi się coś przestawiać mieszczuchowi we łbie.
RAFWRO jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.07.2012, 19:29   #55
JARU
 
JARU's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Wrocław / Grenoble
Posty: 1,188
Motocykl: RD07a
Przebieg: ~60kkm
Galeria: Zdjęcia
JARU jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 9 godz 45 min 18 s
Domyślnie Powrót do cywilizacji

Oprócz chwili mocnego deszczu noc minęła spokojnie i kije naszykowane do odpierania ataków watahy wilków leżały spokojnie przy namiocie.

Nad ranem zjawiają się strażnicy parku, którym opowiadamy naszą historię.
Jako, że jesteśmy biednymi studentami, udaje się nam uniknąć opłaty za wstęp do parku.

Młody strażnik tłumaczy, że zimą odpowiada za dzikie zwierzęta i zapewnia nas, że wilki o tej porze roku są daleko w górach.

Uzupełniamy zapas wody, w ramach wdzięczności wyciągam pocztówki z Wrocławia, które za każdym razem robią w Kazachstanie furorę.
Opowiadam co widać na zdjęciach i wysłuchuję dobrych słów o moim mieście.

Daniel dorzuca paczkę fajek (obiecał sobie, że po wyjściu z pustyni rzuca palenie ).



Wyruszamy około 8.30, liczymy że pozostałe 10km zdążymy przejść do południa i największego upału.


Droga jest ubita, idzie się dobrze, co chwilę zatrzymujemy się na łyka wody








Około 12 dochodzimy do drogi. Dłuższą chwilę zajmuje nam złapanie stopa, ale za to jedziemy z dwoma Kazachami, którzy jako jedyni w czasie całej podróży nie chcą od nas pieniędzy.

Wysiadamy przy targowisku - centrum miasteczka.
Nasze kroki kierujemy prosto do sklepu. Kupujemy po kolei oranżadę (tym razem całą butelkę), lody, wodę i na końcu zapas jedzenia.

Wędrujemy na dworzec w nadziei na tani transport do Almaty. Autobus niestety nie jeździ dlatego znów szukamy "stopa".

Trafiamy na taksówkarza, który zabiera nas i krążąc po mieście dalej szuka chętnych by zapełnić samochód.

Tym sposobem ląduje na najgorszym miejscu - środku tylnej kanapy, a obok siebie mam sporych rozmiarów Kazaszkę.



W połowie drogi zatrzymujemy się żeby kupić truskawki.


Korzystając z chwili postoju młody Kazach jadący z przodu biegnie coś kupić. Po chwili przybiega z butelką kumysu.

Jest mi nie wygodnie, została nam ponad godzina drogi.
Co robi młody Kazach? Pije?

Nie!?

Kumys ma to do siebie, że najlepiej smakuje gdy się go miesza (na stepach pojemnik z kumysem stoi przy wejściu do jurty i w dobrym tonie je st go wstrząsnąć przed wejściem do środka).

Tym sposobem jest mi niewygodnie, gorąco, a Kazach przez resztę drogi napier...ala butelką jakby robił shake`a!

.
__________________
Jeśli coś warte jest zrobienia, warto to zrobić, choćby źle.
Gilbert K. Chesterton

Ostatnio edytowane przez JARU : 09.07.2012 o 19:31
JARU jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.07.2012, 21:00   #56
Elwood
Gość


Posty: n/a
Online: 0
Domyślnie

Ubijanie kumysu (kymysu) to bardzo męcząca robota.
Z reguły zajmują się nią starsze panie z rodu, znaczy babcie.
Tradycyjnie w worku z koziej skóry się to dzieje i przypomina trzepanie... ogóra Babcie robią to w każdej wonej chwili i wierzajcie, trzeba miec do tego zelazne ramiona i kondyche nie z tej planety.

Dwudniowy kumys jest już naprawdę ok.
Im dlużej ubijany, zyskuje te ułamki procentów.
Mleko kobyle, podczas tłuczenia cały czas podlega fermentacji.
Zaczynem dla nowej porcji mleka są pozostałości w worku starego.

Sam napój jest niesamowity.
Jego wybitne właściwości zdrowotne mają swój wymiar w zachowaniu zdrowia przy strasznie ubogiej diecie nomadów.

U niektórych budzi od razu sensacje (znaczy sraczkę do kwadratu).
Ja ten napój uwielbiam. Nie tylko ze względu na procenty...

Nie kupisz prawdziwego przy drodze.
  Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.07.2012, 21:36   #57
JARU
 
JARU's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Wrocław / Grenoble
Posty: 1,188
Motocykl: RD07a
Przebieg: ~60kkm
Galeria: Zdjęcia
JARU jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 9 godz 45 min 18 s
Domyślnie

Dzięki za przybliżenie tematu
Ja napisałem to co pamiętałem z czytanych książek.
Jedno wiem, jak ktoś tak trzepie przy tobie półtorej godziny, można oszaleć. Mało brakowało a bym mu z dyni zasadził.

Ocenę tego czy kumys był dobry czy nie pozostawiam młodemu Kazachowi
Ja nie próbowałem, może następnym razem!
__________________
Jeśli coś warte jest zrobienia, warto to zrobić, choćby źle.
Gilbert K. Chesterton
JARU jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.07.2012, 21:49   #58
Elwood
Gość


Posty: n/a
Online: 0
Domyślnie

Przepraszam Jarek, za tą kumysową wstawkę.
To takie dopowiedzenie procesu mieszania, bo dokładnie taki tu proces zachodzi.
Ale mieszania, jak w szejkerze, co żeś słusznie zauważył

Po prostu jestem pod mega wrażeniem Twojego sposobu odkrywania świata i jego opisania. I bardzo chciałbym w nim uczestniczyć...
  Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.07.2012, 22:43   #59
JARU
 
JARU's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Wrocław / Grenoble
Posty: 1,188
Motocykl: RD07a
Przebieg: ~60kkm
Galeria: Zdjęcia
JARU jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 9 godz 45 min 18 s
Domyślnie Bilety na pociąg.

Elwood wstawka bardzo przydatna.
Miło słyszeć dobrą opinie, trzeba coś planować na następny raz

Jedziemy dalej:

Taksówkarz wysadza nas na stacji kolejowej.
Robimy szturm na kasy biletowe. Mnóstwo ludzi czeka pod każdym okienkiem. Daniel próbuje kupić bilet w automacie, a nachalny Kazach stara się mu pomóc, wisząc nad ramieniem. Daniel kilka razy dziękuje po rosyjsku by w końcu grzecznie podziękować po polsku..

Automat na bilety pokonał nas, tak samo jak pokonuje setki Kazachów każdego dnia (odmawiając sprzedania biletu czy też wciągając kartę kredytową..)

Stajemy w kolejce, panuje chaos. Każdy Kazach zajmuje miejsce we wszystkich możliwych kolejkach na dworcu. Stoimy zmęczeni z wielkimi plecakami, a co chwilę ktoś podchodzi pytając nas "kto ostatni?".

..wytłumacz człowiekowi, że za Tobą stoi jedna kobieta i jakiś facet, ale oboje gdzieś sobie poszli?! Jeden z pijanych Kazachów odpowiada, że skoro inni poszli to teraz on jest za nami. Klnę pod nosem, odpowiadam po polsku, że mnie to jebie kto jest gdzie i kiwam głową na tak..

Sytuacja jest nerwowa, stoimy trzeci w kolejce, ale co chwilę podchodzi ktoś, kto wcześniej zajął miejsce przed nami.. Jednym słowem trzeba się przyzwyczaić.

W okienku dowiadujemy się, że biletów na dzień dzisiejszy już nie ma. Cały skład jest wypełniony - uczcie się Polskie Linie Kolejowe!

Kupujemy bilety na następny dzień i zaczynamy się zastanawiać gdzie w wielkim mieście spędzić noc..


Ostatecznie jedziemy na noc nad jezioro Kapchagay.
Dworzec autobusowy jest pod supermarketem, robimy zakupy. Kupujemy upragnione piwko i łapiemy taryfę, która zawozi nas na plażę.

Komary gryzą i brzęczą, piwko zimne, jest super.

Rano podziwiamy takie widoki (białe na niebie to góry):



Ruszamy na pociąg do Almaty, czuję się bezpiecznie bo na każdym kroku towarzyszy nam Nursułtan:



.
__________________
Jeśli coś warte jest zrobienia, warto to zrobić, choćby źle.
Gilbert K. Chesterton

Ostatnio edytowane przez JARU : 09.07.2012 o 23:05
JARU jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.07.2012, 23:29   #60
Mirmil
 
Mirmil's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: mielec
Posty: 1,683
Motocykl: pilnie sprzedam
Mirmil jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 4 godz 50 min 41 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał JARU Zobacz post
.
Do stróżówki dochodzimy około 20.30. Strażników już nie ma, a drzwi i wszystkie okiennice baraku są pozamykane.
Każdy z nas okrąża barak po kilka razy, próbujemy odchylić drzwi, okiennice, zaglądamy pod spód w poszukiwaniu chociaż małej butelki wody.

Barak (zdjęcie z internetu):



.
Hehe, jak tam bylem w 2006, to tez trafila nam sie burza, nawet5 padalo.
barak byl zamkniety, a jakze
jednak troche sprytu i udalo sie go otworzyc,dobry latherman w odpowiednich rekach potrafi wszytsko.
# razy losowalismy z Romanem, kto bedzie spal na lozku, w koncu trafilo na mnie.
A latryna 200 metrow za barakiem dalej stoi?
Roman ma stamtad mile wspomnienia

__________________
niejedna przestrzen jeszcze moj uslyszy glos
super miejsce i cudowni ludzie www.misja-kamerun.pl

Ostatnio edytowane przez Mirmil : 11.07.2012 o 01:41
Mirmil jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Rodopy offem. Długa relacja z krótkiego wypadu. [Czerwiec, 2012] Louis Trochę dalej 60 24.08.2014 14:22
Zobaczyć Iran - czyli 4 dni w Armenii. [Czerwiec 2012] majek Trochę dalej 104 26.02.2013 14:33
Gryf Party 22-24 czerwiec 2012 KML Imprezy forum AT i zloty ogólne 21 28.06.2012 22:02
IV Weekend z koniem w tle - 16-17 czerwiec 2012 Cynciu Imprezy forum AT i zloty ogólne 76 21.06.2012 18:19
Kawkaz - czerwiec/lipiec 2012 Sub Przygotowania do wyjazdów 17 22.05.2012 09:29


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:55.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.