|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: wilidż Opole
Posty: 2,547
Motocykl: CRF 1100
Przebieg: 0 kkm
![]() Online: 2 miesiące 2 dni 6 godz 44 min 56 s
|
![]()
Wzbudziłeś Waszmość we mnie pewne zaciekawienie tymi powieściami za gór i rzek, więc wobec powyższego zezwalam na dalsze pisanie.
![]() ![]() ![]() Tylko szybko ![]() ![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Wrocław
Posty: 89
Motocykl: RD07a
![]() Online: 1 tydzień 4 dni 15 godz 57 min 51 s
|
![]()
Rychu,
Albo będzie szybko, albo ciekawie ![]() Robi się, robi... ![]()
__________________
http://www.fabryka-przestrzeni.net "Trzeba leżeć na plecach, by napatrzyć się niebu." |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: wilidż Opole
Posty: 2,547
Motocykl: CRF 1100
Przebieg: 0 kkm
![]() Online: 2 miesiące 2 dni 6 godz 44 min 56 s
|
![]()
Żądam szybko i ciekawie
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Wrocław
Posty: 89
Motocykl: RD07a
![]() Online: 1 tydzień 4 dni 15 godz 57 min 51 s
|
![]()
Czym jest Ani?
What is Ani? There are, of course, things we cannot describe however hard we try. - miał napisać Konstantin Georgijewicz Paustowski, rosyjski pisarz i dziennikarz polskiego pochodzenia, po swoim powrocie z Ani w 1923 roku. Ok, pogadajmy o historii. Jest rok 961. Syn Siemomysła, znany później jako Mieszko I, właśnie objął po tatuśku władzę nad pogańskimi Polanami, a za parę wiosen weźmie sobie za połowicę czeską Dąbrówkę i przyjmie chrzest, dołączając do chrześcijańskich władców Europy. Ściągnięci z Czech mistrzowie katolickiego fachu rozpoczną mozolny proces nauczania naszych pogan pogmatwanych dogmatów jedynej słusznej wiary, wypędzając ich powoli acz skutecznie spod miejsc kultu na wzgórzach, paląc drewniane posągi bóstw, które właśnie straciły ważność i nakazując budowę kaplic i kościołów. W tym samym roku zbudowane na ruinach dawnej urartyjskiej twierdzy miasto Ani staje się stolicą państwa Ani, czyli dawnej Armenii, obejmującego swym terenem większość dzisiejszej Armenii i wschodniej Turcji. Prawdopodobnie w ciągu kilku dekad w tym miejscu stanie ponad 1.000 kościołów, 10.000 domostw, a liczba ludności, jaką szacują dzisiejsi historycy, przekroczy 100.000. Jest rok 2011. Gniezno, w którym podobno Miecho przyjął chrzest, ma 70.000 mieszkańców, w Świebodzinie stoi już od pewnego czasu posąg wyższy niż ten w Rio, a dwójka świrów z Wrocławia dociera do wioski Ocakli, która przylega do ruin tego, co pozostało z dawnej stolicy Armenii. Wioska to za duże słowo, bardziej osada składająca się z lepianek i szałasów. Chlewiki pobudowane z ziemi i być może tego, co niegdyś stanowiło antyczny budulec. Na bezkresnych polach dookoła sporadycznie można wypatrzyć chłopa na wozie, pasące się zwierzę i...nic więcej. Jeszcze 100 lat temu stało tutaj ponad 40 kościołów, dziś zostało kilka, a za chwilę nie zostanie nic, bo resztki tego, co stoi, właśnie kończą się rozsypywać. Umyślnie oddalam moment przejścia do jakiegoś opisu zdjęciowego, bo nie wiem do końca, czy jest to JAK ogarnąć. Miasto zlokalizowane było w naturalnie strategicznym miejscu, na skraju wąwozu rzeki Achurian (obecnie Arpa Çayı) i jej mniejszych dopływów. Po przejechaniu osady kierujemy się na północny skraj ruin, gdzie zachował się pokaźny fragment murów obronnych. Wokoło cisza, przed murami pasie się kary koń. ![]() ![]() ![]() Wokół murów widać zasieki z drutu kolczastego - jeszcze niedawno teren był całkowicie zamknięty dla przybyszów, a do dziś pozostał strefą zmilitaryzowaną ze względu na położenie na bezpośrednim styku z granicą Armenii. Ruiny otoczone są wieżami strażniczymi, a przy wejściu do ruin jest posterunek żandarmów, którzy obecnie pełnią również funkcję...bileterów. (Gdyby ktoś nie wiedział, Turcja nie utrzymuje żadnych stosunków dyplomatycznych z Armenią, nie ma nawet możliwości bezpośrednich połączeń telefonicznych, od 1995 roku działa jedynie korytarz powietrzny dla pomocy humanitarnej - wszystko to jest pochodną konfliktu o Górski Karabach i stosunków na linii Armenia - Azerbejdżan.) ![]() Ładujemy się do środka. Z bram pozostało niewiele, ale to co jest i tak robi wrażenie. ![]() ![]() W dole rozpościera się wąwóz. Na jego zboczach skalne wyżłobienia, w których zamieszkiwali pierwsi ormiańscy osadnicy, zanim jeszcze miasto osiągnęło formę średniowiecznej metropolii. ![]() ![]() ![]() ![]() Bydło się pasie w dolinie... ![]() ...i pastereczki doliną raźno popylają. ![]() A na górze - to co pozostało. Jedynym obiektem "prawie" w całości jest katedra - choć od dawna pozbawiona kopuły. ![]() W środku niczym w scenografii "Władcy Pierścieni". ![]() ![]() ![]() ![]() Ten połowiczny przybytek, to Kościół Odkupiciela, jakieś 60 lat temu trafiony dość skutecznie piorunem. ![]() Jeden z dwóch kościołów św. Grzegorza, jak na warunki Ani - funkiel nówka. ![]() W środku tez niczym po remoncie. ![]() To dziwne długie to nie wieża strażników, a meczet - podobno pierwszy w tych stronach. ![]() W 1999 rozpoczęto odbudowę pałacu - z daleka sprawia wrażenie posterunku żandarmerii i w ogóle kiepsko pasuje do otoczenia. ![]() ![]() ![]() Z kościołem króla Gagika II raczej kiepsko, można co najwyżej sesję paintball-a urządzić. ![]() ![]() ![]() Mury cytadeli również już bez znaczenia strategicznego. ![]() Reszta to już niestety właściwie sterta kamieni. ![]() ![]() ![]() A całość takoż piękna, co... przygnębiająca? ![]() ![]() Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jak wyglądało to miejsce, kiedy nasz Mieszko grzeszył w swym królewskim łożu z Dąbrówką. Jeżeli świątyń było rzeczywiście ponad 1.000, musiał tutaj stać kościół na kościele, a całe wzgórze było zatłoczonym, tętniącym życiem miejskim kotłem. Tymczasem przed wyjściem trafiamy na wiejski orszak ślubny (generalnie w całej podróży mieliśmy szczęście do oglądania ślubów), odbieramy kaski od żandarmów i wracamy drogą do Kars (innej nie ma). cd...n...
__________________
http://www.fabryka-przestrzeni.net "Trzeba leżeć na plecach, by napatrzyć się niebu." |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
![]() Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Kędzierzyn-Koźle
Posty: 636
Motocykl: PD06 prawie Africa
Przebieg: 68000
![]() Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 11 godz 13 min 50 s
|
![]()
Rewelka, natychaj nas dalej, jeszcze. Czyta się super i ogląda świetnie, czekamy na cd....
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Kierowca bombowca
![]() |
![]()
Fajowe, oj fajowe, ile to ciekawych miejsc na świecie... Czekam na dalszy ciąg z niecierpliwością
![]() ![]() ![]()
__________________
AT RD07A, '98, HRC |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Wrocław
Posty: 89
Motocykl: RD07a
![]() Online: 1 tydzień 4 dni 15 godz 57 min 51 s
|
![]()
Jeszcze trochę wrażeń z drogi. W mijanych wioskach kobiety układają w kopce kostki z ziemi, z której powstaną lepianki, faceci na polach w towarzystwie bydła i osłów - tutaj poczciwy osiołek, czasem wyposażony w sakwy a'la hepco&becker to podstawowy środek transportu osobowo-towarowego. W każdej wsi obowiązkowy widok wieży meczetu.
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Mijamy Kars i tniemy w kierunku Iğdır, a właściwie na spotkanie z Araratem, bo to już dziś. Łapie nas kilkuminutowa burza, ale taka, że krzywię się z bólu od uderzeń kropel deszczu w nogi. Po burzy wyglądamy w trójkę jak po myjce ciśnieniowej. ![]() Poza tym droga bez zmian - cisza po horyzont. ![]() Ośnieżony szczyt na horyzoncie po lewej przez chwilę powoduje dreszcz, czy to już nie to...? No ale bez jaj, za blisko. Ta góra to najprawdopodobniej Arteni po stronie armeńskiej, ale głowy nie dam. ![]() To jeszcze dwa obrazki z drogi i przechodzimy do meritum. ![]() ![]() W pogoni za Agri Dagi Siostry zwane Ararat objawiły się punktualnie o 13:54 (heh...Marta zapamiętała). Pokazały się od północno - zachodniej strony, a dokładnie pokazały głowę starszej z nich, czyli Agri Dagi właśnie, jak zwykle obsypanej śniegiem i zaplątanej w chmurzyskach. Jest Ararat... ![]() ![]() Lecimy na południe mijając go z lewej, tniemy przez Iğdır na Doğubayazıt i...lekki zonk. Aby zbliżyć się do stóp Sióstr miałem w planie pocięcie w tym miejscu offem w lewo, ale widok trochę mnie zniechęcił. Aby się tędy przedrzeć, czekałaby nas przeprawa przez pasmo górskie, które jakoś mi sie nie widzi w kontekście załadowanego motocykla (a i pusta Afryka chyba nie do końca łapie się na takie zabawy). ![]() Jedziemy zatem dalej na Doğubayazıt, a tam skręcamy za wschód w kierunku granicy z Iranem. Kilka kilometrów i szutrówka w lewo. Jeszcze kilka kilometrów i stajemy u celu naszej podróży. GPS pokazuje 19km od szczytu - wystarczy. Jesteśmy tu, gdzie chcieliśmy dotrzeć - u stóp Agri Dagi. ![]() ![]() ![]() ![]() Może by tam kiedyś wejść...? ![]() Relaks w poczuciu dobrze wypełnionego zadania, pożywny lanczyk (zostało nam trochę sera i chleba w kufrze), MMS-y do Polski, sesja zdjęciowa okolicy, bo całkiem ładnie tutaj... ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Nie chce nam się stąd jechać. Kiedy człowiek wyznaczy sobie cel i do niego dotrze, chce siedzieć i chłonąć ten moment wszystkimi receptorami. Najchętniej położyłbym się tam i zasnął, ale...trzeba spadać, bo jeszcze mnóstwo magiczności przed nami. Poza tym co to za radocha dotrzeć do celu. Dotrzeć, wrócić i opowiedzieć - to jest coś! cdn
__________________
http://www.fabryka-przestrzeni.net "Trzeba leżeć na plecach, by napatrzyć się niebu." Ostatnio edytowane przez Joseph : 14.07.2011 o 17:51 |
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
![]() Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Wrocław
Posty: 89
Motocykl: RD07a
![]() Online: 1 tydzień 4 dni 15 godz 57 min 51 s
|
![]()
Korzystając z faktu, że dzień jeszcze długi, postanawiamy odbić się po raz drugi od Doğubayazıt i uderzyć z inspekcją na pałac İshak Paşa Sarayı zlokalizowany rzut kapciem na południe od miasta. Ale najpierw o samym mieście słów kilka.
Doğubayazıt przez wielu uznawany jest za nieformalną stolicę tureckiego Kurdystanu. Większość ludności to rzeczywiście Kurdowie, jednak bliskość granicy z Iranem (30 km) powoduje duży napływ robotników ze wschodu i czyni to miejsce przygraniczną kloaką pracowniczo - przemytniczo - handlową. Dość powiedzieć, że to oficjalna linia graniczna pomiędzy NATO a Osią Zła, czy jak to się tam w mądrych kręgach nazywa. Musi być ciekawie. Miasto to koszmar w każdym wymiarze - architektonicznym, komunikacyjnym i estetycznym. Przejazd przez centrum, aby dostać się na południe, to samobójcze doświadczenie w otoczeniu śmierdzących ropą i trąbiących przeładowanych i przerdzewiałych wraków, drących się na wszystko i wszystkich ludzi na ulicach, rowerzystów potrącanych przez samochody na skrzyżowaniach i wszechobecnej, walącej po wszystkich zmysłach biedy. No i żołnierze pod bronią, od zawsze i na zawsze. Do głowy by mi nie przyszło, aby szukać tu noclegu, jakkolwiek romantycznie nie brzmiałoby określenie "stolica kraju bez miejsca na mapie". Chciałem swój Kurdystan, no to mam. Stromą, brukowaną serpentyną pniemy się na wzgórze, na którym spoczywa pałac. Nie będziemy tu pisać, jak to dotarliśmy po długiej tułaczce do szokujących swym obrazem miejsc. Pałac był piękny, ale kiedyś. Potem zabrano pozłacane drzwi i wywieziono do Rosji, potem natrzaskano z pobliskiego wzgórza przepełnionych pustynną surowizną zdjęć do przewodników, w których zdjęcia te funkcjonują do dziś (niech ktoś spojrzy na zdjęcie tego pałacu w przewodniku Berlitza - jak zobaczyłem go w rzeczywistości, to szlag mnie trafił), a potem już zadaszono odkryte korytarze budowli niczym szklarnię z pomidorami, obok wylano betonowy parking, a przed wejściem wkomponowano straganiki z plastikowymi naszyjnikami. Na dole postawiono kemping, żeby było warto poginać tam z plecakiem i już. Pałac jest osobliwy, wyjątkowy i ciekawy. Z pewnością stanowi dziedzictwo kulturowe. I tyle. ![]() Najwięcej klimatu znajdziemy wewnątrz, o ile uda nam się przegonić turystów (o dziwo głównie tureckich - zdaje się, że traktują to miejsce niczym my Zamek Książ lub coś w podobnych weekendowych klimatach). ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Usytuowanie pałacu stwarza oczywiście szerokie perspektywy. Zarówno w temacie pobliskiego meczetu, okolicznych slumsów jak i tego, co i tak w tej okolicy najpiękniejsze - przestrzeni nietkniętej ręką człowieka. ![]() ![]() ![]() I to by było na tyle. Brukowaną serpentyną w dół i na południe, bo jak wiadomo w Doğubayazıt nocować nie będziemy. Jeszcze tylko pamiątkowa fota z Araratem na pożegnanie. ![]() Po zupełnie pustej drodze mkniemy wzdłuż irańskiej granicy zastanawiając się, czy znajdzie się jakiś kawałek dachu do przespania. Tymczasem wokół nas stada kóz i baranów gonione przez kurdyjskie dzieciaki i...zachodzące słońce. ![]() Z tymi dzieciakami to w ogóle specyficzna sprawa jest. Nie będę się tu silił na naciągane historie typu "Africa Twin na końcu Kurdystanu przesuwa horyzont według brunetki" i pakował zawsze nośnych i ładnych zdjęć dzieciaków pisząc, że z nimi mieszkaliśmy bite 3 tygodnie śpiąc w ziemiance i gadając o wpływie zmian paszy na ilośc mleka dawanego przez kozy. Nic z tych rzeczy. Najzwyczajniej w świecie pomyślałem, że zatrzymam się na poboczu i zawołam dzieciaki, aby cyknąć im fotę, a potem ją pokaże światu, bo to w końcu fota dzieciaków kurdyjskich pasących kozy, no tak czy nie? ![]() No więc się zatrzymaliśmy. Reakcja dzieciaków trochę ostrożna, ale ewidentnie jeden znacznie odważniejszy od rówieśników od razu podleciał wołając za sobą resztę. Przywitaliśmy się i pogadaliśmy chwilę - ja po polsku, on po swojemu. Spytałem na migi, czy mogę ich uwiecznić, to się nawet ucieszyli. ![]() ![]() A kiedy zacząłem uwieczniać kozy, ten najodważniejszy energicznie gestykulując zaczął mi wyjaśniać, że jedną przyniesie, co by lepsza fota była. Ostatecznie charyzmatycznie wydał polecenie, aby któryś z młodszych jedną przytargał - chłopak ewidentnie jest potomkiem kurdyjskich peszmergów i wie, jak dowodzić drużyną. Polecieli łapać. ![]() No i przytargali jedną i dali Marcie. ![]() Marta chciała ją nawet zabrać do domu, ale wyjaśniłem, że jeżeli mamy zabrać kozę, to zostawiamy dywan. Podziałało, koza pozostała w stadzie. Zacząłem grzebać już w tankbagu, bo gdzieś tu jakieś słodkości były w sam raz na taką okoliczność w ramach podziękowań i pozytywnego zakończenia wzajemnych kontaktów, tymczasem drugi z młodych peszmergów w dość jednoznaczny sposób zaczyna się na migi domagać fajek i alkoholu. O żesz ty gnoju mały - myślę - polecę ci ja zaraz do ojca i powiem, że dla gorzały kozy do sesji zdjęciowych łapiesz, to ci skórę złoi że popamiętasz! Gorzały i tak nie mieliśmy, poczęstowałem młodego fajkami, a kiedy spytał czy może całą paczkę zabrać, kazałem wziąć dwie i spadać. To była ostatnia paczka szlugów zabrana z Polski! No nic, trzeba szukać noclegu, bo za chwilę noc nas zastanie na tym pustkowiu. Pociskamy dalej i zmrok dopada nas w Çaldıran - małej kurdyjskiej mieścinie, która tylko na mapie wygląda jak miasto. Wzdłuż oświetlonej ulicy rozpadające się domy, wciąż czynne stragany i...billboard "OTEL". Budynek ewidentnie zamknięty na cztery spusty, ciemno w środku, mimo to po zatrzymaniu podlatuje jakiś lokales i pyta czy chcemy otel? No chcemy. Już po chwili rozmawiam za pomocą rąk z właścicielem tego przybytku, który tak naprawdę nie jest hotelem, ale kawiarnią. Na piętrze jest kilka pokoi w których okazjonalnie ktoś mieszka, bo z jednej strony któż normalny chciałby zatrzymywać się w Çaldıran, z drugiej - a może jednak ktoś przyjedzie? W pokoju na górze klimat, że hej, ale o tym już w ciągu dalszym...
__________________
http://www.fabryka-przestrzeni.net "Trzeba leżeć na plecach, by napatrzyć się niebu." |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Gwe/Warszawa
Posty: 3,484
Motocykl: CRF1000, RD04
![]() Online: 5 miesiące 1 tydzień 4 dni 8 godz 8 min 6 s
|
![]() ![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Ararat pod koniec września---szukam chętnych | wrubel | Umawianie i propozycje wyjazdów | 5 | 12.07.2012 17:18 |
Otwieram Wrota Afryki czyli... lek na jesienną depresję vol.2 [Listopad 2011] | Neno | Trochę dalej | 148 | 22.01.2012 19:08 |
Waha po 8.2 zł czyli jak nie zbankructwać w Turcji [Kwiecień 2011] | duzy79 | Trochę dalej | 19 | 26.06.2011 14:21 |
Ararat | inflator | Umawianie i propozycje wyjazdów | 9 | 18.05.2011 21:21 |