Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13.11.2011, 01:03   #141
jorge
Autobanned.
 
jorge's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2009
Miasto: Wawa
Posty: 5,203
Motocykl: Tesco
Przebieg: 45 555
jorge jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 48 min 11 s
Domyślnie

a ja nie mogłem być - czekam na spotkanie z prezentacją
jorge jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13.11.2011, 09:51   #142
myku
 
myku's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,924
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
myku will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 13 godz 4 min 55 s
Domyślnie

Witajcie cali i zdrowi .Fajnie ze chlopaki przygotowali wam powitanie
myku jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.11.2011, 17:13   #143
Maćka
 
Maćka's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 511
Motocykl: SH 150, Dominator 250
Maćka jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 22 godz 52 min 45 s
Domyślnie

Witajcie - szczęśliwie wróciliście, czekamy na spotkanie z opowieściami na żywo przy prezentacji
__________________
"Z Kobietą żyć trudno ale i zastrzelić szkoda... "
Maćka jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.11.2011, 17:44   #144
trzykawki


Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Warszawa
Posty: 512
Motocykl: Brak
trzykawki jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 52 min 24 s
Domyślnie

witam serdecznie. zaistniała sytuacja moze słuzyc jako podrecznikowe wyjasnie pojecia : uczucia ambiwalentne....

czekam z niecierpliwością na info o jakims odczycie , prezentacji itd...

Jeszcze raz, wielkie gratulacje
trzykawki jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.11.2011, 20:17   #145
Zazigi
lamer miesiąca
 
Zazigi's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wa-wa
Posty: 683
Motocykl: RD07
Zazigi jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 21 min 8 s
Domyślnie

Kurcze, nie przepadam za publicznymi występami ale spróbujemy przygotować coś na mikołaja

Tymczasem jesteśmy w Boliwii, kraju chyba najbardziej indiańskim ze wszystkich, które dotąd odwiedziliśmy. To jedyny kraj w Ameryce Południowej którego prezydent, niejaki Evo Morales zalegaliziował kokę i trzyma stronę rdzennej ludności bo sam jest Indianinem z urodzenia. Autochtoni, nie powiem są bardzo gościnni. Już na pierwszym postoju zaprosili nas do wspólnego biesiadowania.

00.JPG
01.JPG
02.JPG
03.JPG
04.JPG

Posileni ziemniaczkami dojeżdżamy do Miasta Matki Boskiej Pokoju w skrócie La Paz. Boliwia rozgrywa i wygrywa tu wszystkie swoje mecze międzynarodowe bo miasto leży około 4000m npm. W La Paz warto wybrać się na Targ Czarownic gdzie można dostać zmumifikowane płody lam służące do odprawiania czarów jak również różne magiczne zioła i inne cudowne specyfiki. W La Paz znalazłem też motocykl o którym marzyłem przez całą podróż. Niestety właściciel nie dał się przekonać do zamiany na pomarańczę.

05--.jpg
06.JPG
07a.JPG
07b.JPG
07c.JPG
08.JPG
08a.JPG
08b.JPG
08e.JPG

Stosunkowo niedaleko La Paz leży osławiona Droga Śmierci. Jako że miałem ją zapisaną w planach wyprawowych jako Top Ten Moto Lans musieliśmy się tam pofatygować.
Niestety, droga nie jest zbyt hardkorowa i jest już prawie wyłącznie atrakcją turystyczną przez co byłem rozczarowany do tego stopnia, że oddałem lejce Ule, żeby choć trochę poczuć dreszczyk emocji. Bardziej hardkorowy był powrót przez zamarzniętą przełęcz która oddziela Andy od dżungli. Ładnie nas tam wygwizdało.

09--.jpg
10.JPG
10a.JPG
11.JPG
12--.jpg
13.JPG
13a.JPG

Stamtąd kierujemy się na południe przemierzając Boliwijskie Altiplano - zimny płaskowyż na wysokościach oscylujących w okolicach 3500m npm aby dotrzeć w okolice miasta Potosi.

14.JPG
15.JPG
15a.JPG

Przed snem zażywam kąpieli w gorącym górskim jeziorze. Następnego dnia wybieramy się do wnętrza osławionej góry - Cerro Rico u której stóp rozciąga się miasto Potosi. To miejsce było dla mnie najistotniejszym i najbardziej przerazającym przystankiem w naszej podróży po Ameryce Południowej, pozwalającym zrozumieć biedę tego kontynentu. Cerro Rico - “Bogate Wzgórze” to góra srebra, którą eksploatowali intensywnie hiszpanie przez trzy stulecia wywożąc stąd srebro, które stymulowało rozwój całej europy, napędzało rewolucję przemysłową. Tylko w Potosi w ciągu trzech stuleci zginęło z głodu, chorób i wyniszczającej, niewolniczej pracy 8 milionów (!!!) rdzennych indian. Warto sięgnąć po świetną książkę Galeano “Otwarte żyły Ameryki Łacińskiej” aby lepiej zdać sobie sprawę z ogromu niesprawiedliwości i krzywdy jaki wyrządziliśmy Ameryce Łacińskiej. Potosi to symbol tej niesprawiedliwości. Mam wrażenie, że to właśnie przez miejsca takie jak ta wyeksploatowana kopalnia my możemy mówić o kryzysie w europie, a oni żyjąc w skrajnej nędzy jeszcze długo nie będą znać takiego pojęcia.

W każdym razie, wycieczkę do jednej z około 400 ‘dziur’ w górze można wykupić w jednym z wielu tamtejszych biur turystycznych. Chociaż srebra już praktycznie nie ma to po zamknięciu w latach 80-tych przedsiębiorstwa państwowego eksploatującego górę, bezrobotni górnicy zaczęli na własną rękę kopać cynę i inne występujące jeszcze w śladowych ilościach minerały. I robią to metodami średniowiecznymi. Prowizoryczne korytarze, dynamit okręcony w gazetę, koka w zębach i spirytus przemysłowy dla zabicia smaku pyłu i gorąca. Zeszliśmy kilka drewnianych drabin w doł, do korytarza w którym zatrzymało nas dwóch górników. Ziemia zaczęła drżeć, pył z sufitu sypać się na nas, wybuchały kolejne laski dynamitu. Byłem lekko przerażony. W końcu jeden z nich powiedział, że ładunków było dwanaście, ale słyszał tylko jedenaście wybuchów ale to pewnie dlatego, że dwa wybuchy się nałożyły. Poszedł sprawdzić. W środku góry ciągle giną ludzie i nie ma mowy o żadnym BHP. W dniu naszych ‘odwiedzin’ też ktoś zginał. Poszliśmy dalej do korytarza w którym mieszka tzw. wujek. Wujek dba o pomyślność kopalni, o to żeby nie zdarzały się wypadki i żeby urobek był bogaty w minerały. Wujek ma wielką pałę i rżnie nią matkę ziemię czego owocem są bogate pokłady rozmaitych surowców. Tak nam powiedział przewodnnik, były górnik. Codzieninie górnicy przychodzą do wujka i dzielą się z nim spirytusem i skrętami prosząc o opiekę. Wypiliśmy więc z wujkiem kilka kolejek spirytusu i wróciliśmy na powierzchnię.

16.JPG
17.JPG
17a.JPG
18.JPG
19.JPG
19a.JPG
19b.JPG
19c.JPG
19d.JPG
19e.JPG
19z.JPG
20.JPG

Ruszyliśmy dalej w kierunku największej na świecie pustyni solnej Uyuni. Nie ujechaliśmy za daleko bo znowu stwierdziłem olej w wodzie i odwrotnie i siły mnie opadły. Zatrzymaliśmy się w małej górskiej mieścinie gdzie akurat odbywała się jakaś lokalna zabawa. Zostaliśmy przyjęci jak zwykle dobrze. Nie bardzo było jednak gdzie spać. Z pomocą przyszli na szczęście policjanci którzy oddali nam do dyspozycji gabinet na posterunku.

20a.JPG
20b.JPG
20c.JPG
20d.JPG
20e.JPG

W małej górskiej miejscowości niewiele można było zrobić z wodą w oleju więc postanowiłem się tym nie przejmować. Tymczasem zaskoczenie na drodze przyszło z innej strony. Nasz chiński łańcuch kupiony za około 35PLN po niecałych 3000 km postanowił odmowić współpracy dostarczając nam tym samym sporo śmiechu. Na szczęście zostawiłem sobie starego DIDa skróconego o kilka ogniw. Jakie było nasze zdziwienia kiedy okazało się ze DID jest skrócony ‘troszkę’ za dużo. Koniec końców po pewnym czasie z dwóch łańcuchów udało się zrobić jeden i dotrzeć do salaru.

21.JPG
22.JPG
23.JPG

Salar przywitał nas tablica upamiętniającą śmierć 13 osób w 2008 roku. Dwie terenówki pełne turystów z przewodnikami wyjechały poza wytyczone szlaki i utknęły w trudno zauważalnych solnych bajorkach. Pasażerowie postanowili kontynuować powrót na piechotę i ponoć zamarzli w nocy. Bo ląd który wydaje się być niedaleko może być odległy nawet o 200km. Dlatego my postanowiliśmy jechać na Uyuni samodzielnie . Na jednej z odległych ‘wysp’ znaleźliśmy jaskinię w której rozbiliśmy namiot i w romantycznych okolicznościach na prawdę z dala od ludzi spędziliśmy noc.
(flaga akurat taka bo innej nie było pod ręką)

24.JPG
25.JPG
26.JPG
27.JPG
28.JPG
29.JPG
30.JPG
31.JPG
32.JPG
33.JPG
35.JPG
35a.JPG

Następnego dnia opuściliśmy salar kierując się w stronę najbliższego przejścia granicznego z Chile. Nie pierwszy raz okazało się, że drogi a nawet miejscowości na mapach są fikcją. Po kilku godzinach jazdy bezdrożami dojechaliśmy do dużej osady w której liczyliśmy na nocleg. Przyszło nam się przekonać, że już nikt tutaj nie mieszka więc zdecydowaliśmy się przez pustkowia dotrzeć do granicy. Udało się to dopiero po zmroku. Noclegu użyczył nam nauczyciel w miejscowej szkole. Nazajutrz był dzień ucznia więc wszyscy trzej uczniowie mieli swoje świeto. Dobrze się złożylo bo mogliśmy wziąć udział w apelu czekając aż rozmarznie nasz KTM, który zamarzł w nocy do tego stopnia, że spod korka chłodnicy wywaliło lód.

36.JPG
37.JPG
38.JPG
39.JPG
40.JPG
41.JPG

Tego dnia przekroczyliśmy granicę Chile. W końcu, po około 20 000 kilometrów dojazdówek zaczęły się odcinki specjalne...

42a.JPG
42b.JPG
42c.JPG
42d.JPG
42e.JPG
__________________
Życie jest podróżą.
Zazigi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.11.2011, 21:16   #146
Babel
 
Babel's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 2,756
Motocykl: Pomarańczowy
Babel jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 1 dzień 17 godz 14 min 37 s
Domyślnie

Kurde ale Was podziwiam
Babel jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.11.2011, 21:35   #147
sebol
 
sebol's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,161
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
sebol jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 27 min 37 s
Domyślnie

Super !!!

Ja wrażenia z jazdy na Death Road
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś
sebol jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.11.2011, 21:48   #148
Zazigi
lamer miesiąca
 
Zazigi's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wa-wa
Posty: 683
Motocykl: RD07
Zazigi jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 21 min 8 s
Domyślnie

Death Road niestety to już tylko atrakcja turystyczna. Kilka lat temu zbudowali nową, świetną, z kilkoma pasami w każdą stronę drogę równolegle do drogi śmierci i z tej już praktycznie nikt nie korzysta. Ruch jest niemal zerowy nie licząc turystów na rowerach uprawiających amatorski downhill. Są ze dwa miejsca gdzie wodospady leją się na głowę, na mokre kamienie i trzeba uważać. Można znaleźć ciekawsze drogi w tej okolicy nie zaznaczone na mapie. Kiedyś było na pewno ciekawiej. Nie wyobrażam sobie np. dwóch autobusów próbujących się wyminąć, jest wąsko i ktoś musiał ustąpić W każdym razie okolica piękna i na pewno warto tam skręcić.
__________________
Życie jest podróżą.
Zazigi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.11.2011, 22:05   #149
Lupus
 
Lupus's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: Bielsko - Biała
Posty: 1,364
Motocykl: dr650se
Galeria: Zdjęcia
Lupus jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 1 godz 20 min 44 s
Domyślnie

Bolivia jest moją nadzieją i cierpieniem. Kiedyś tam wrócę. W jeziorze czasem bywa woda - wtedy jest inaczej
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg Peru (950) (Small).jpg (33.2 KB, 700 wyświetleń)
__________________
...i zapytała mnie góra "dokąd tak pędzisz samotny wilku?"
"Szukam tego co najważniejsze" odpowiedziałem
"Dlaczego więc się tak spieszysz?"
Na to pytanie nie znalazłem odpowiedzi.
Lupus jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.11.2011, 22:49   #150
sebol
 
sebol's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,161
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
sebol jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 27 min 37 s
Domyślnie

W 2009 miałem okazję jechać tam właśnie rowerem . Kilka samochodów ciężarowych po drodze jeszcze mijaliśmy . Droga pomimo , iż na pierwszy rzut oka nie jest tak niebezpieczna jak by się wydawało robi wrażenie . Lepiej niebezpieczeństwo widać w samochodzie jak jedziesz i siedząc przy szybie przykładasz do niej nos i....nie widzisz drogi . Na potwierdzenie "zabójczości" drogi na poboczu jest sporo tablic i krzyży . Byliśmy świadkami jak już wracając ze zjazdu ,pnąc się samochodem pod górę w stronę La Paz przeprowadzano akcję ratowniczą . Wyciągali chłopaka ( chyba z USA) który wypadł z drogi na zakręcie . Na dole jak kładli go na nosze jeszcze był władny od pasa w górę . Jak wynieśli jego na drogę już nie było z nim kontaktu. Zmarł na naszych oczach . Dodam , że ja i kolega z którym byłem w pierwszą stronę zapierdzielaliśmy tak , że przewodnik nie mógł nas dogonić. Świadomość niebezpieczeństwa przyszła dopiero jak zobaczyłem opisaną scenę.
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś

Ostatnio edytowane przez sebol : 18.11.2011 o 23:43
sebol jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Ameryka Południowa juri bmw adv Przygotowania do wyjazdów 15 27.02.2013 17:45
[Ameryka Południowa - Styczeń 2010] www.motoamerica2010.pl Big_Brother Trochę dalej 66 12.05.2010 23:04
motoamerica.pl (Ameryka pd. 2010) Big_Brother Przygotowania do wyjazdów 10 13.11.2009 10:39
Ameryka Południowa 2010 Pretor Umawianie i propozycje wyjazdów 10 31.03.2009 17:02


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:26.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.