Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03.09.2010, 11:08   #161
puszek
 
puszek's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Krakuff
Posty: 4,762
Motocykl: RD07a
puszek jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 3 tygodni 3 dni 3 godz 53 min 13 s
Domyślnie

jjeszcze nie... chwila
puszek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.09.2010, 11:17   #162
Yennefer
 
Yennefer's Avatar


Zarejestrowany: Aug 2010
Miasto: cudne manowce
Posty: 527
Motocykl: cb 250
Yennefer jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 3 dni 10 godz 26 min 22 s
Domyślnie

a już myślałam, że trzeba tu pokłony bić żeby niektórzy raczyli pogłaskać paluszkami klawiaturę
podos bez puszka nie dajesz rady?...
Yennefer jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.09.2010, 13:35   #163
bajrasz
świeżym warto być:)
 
bajrasz's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,241
Motocykl: RD07a
bajrasz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 9 godz 55 min 46 s
Domyślnie

Podosie, właśnie obejrzałem zdjęcia...rewelacja. Macie zapisany jakiś track, tej wycieczki? Aaa i macie w ryj, bo nadal nie ma ciągu dalszego.
__________________
pozdrawiam
Pan Bajrasz





bajrasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.09.2010, 13:37   #164
podos
 
podos's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2005
Miasto: Kraków
Posty: 3,988
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
podos jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 6 dni 14 godz 28 min 34 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał bajrasz Zobacz post
Podosie, właśnie obejrzałem zdjęcia...rewelacja. Macie zapisany jakiś track, tej wycieczki? Aaa i macie w ryj, bo nadal nie ma ciągu dalszego.
nie ogladajcie zdjęć - przynajmniej spróbujcie. Dostaniecie je z tekstem i bedzie fajniej. Obiecuję.

A pan Bajrasz jak przejrzy sobie ten wątek, przypomni sobie oczym to było pisane, to i pełny track znajdzie.
__________________
pozdrawiam, podos
AT2003, RD07A
------------------
Moje dogmaty
0. O chorobach Afryki: (klik)
1. O Mikuni: Wywal to.
2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!!
3. O goretexie: Tylko GORE-TEX
4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów
5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu.
6. Lista im. podoska Załącznik 10655
7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem.
8. O KN: Wywal to.
9. O nowej Afripedii: (klik)
podos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.09.2010, 14:34   #165
bajrasz
świeżym warto być:)
 
bajrasz's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: DWR
Posty: 1,241
Motocykl: RD07a
bajrasz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 9 godz 55 min 46 s
Domyślnie

Dooobra, dobra, sobie przejrzałem. Do leniuchów takich jak ja, co im się nie chce szukać...na stronie szóstej jest ten track. A zdjęcia są do bani i nie warto ich oglądać
__________________
pozdrawiam
Pan Bajrasz





bajrasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.09.2010, 15:11   #166
wieczny
Common Rejli
 
wieczny's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,736
Motocykl: R650GS Adventure & LC6 750 Adventure
Przebieg: dupa
wieczny jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 1 dzień 5 godz 39 min 17 s
Domyślnie

A ja mam tylko 4 strony tematu .
__________________
BRW 1991
I tak wszyscy skończymy na mineralnym. | Powroty są do dupy. | Trzy furie afrykańskie: pompa, moduł, regulator. Czy jakoś tak... | Pieprzyć owiewki . I stelaże.
NIE SPRZEDAM!

wieczny jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.09.2010, 18:27   #167
jochen
Kierowca bombowca
 
jochen's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Kraków
Posty: 2,557
Motocykl: RD07a
jochen jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 14 godz 10 min 8 s
Domyślnie

Puszek, nie rób dywersji i sabotażu, nie opóźniaj
__________________
AT RD07A, '98, HRC
jochen jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.09.2010, 18:43   #168
krystek
ratownik
 
krystek's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Katowice
Posty: 637
Motocykl: RD07
Przebieg: 72800
Galeria: Zdjęcia
krystek jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 1 godz 57 min 3 s
Domyślnie

cicho puszek :P
__________________
Moja Galeria Picassa



CANEI-continuous and never-ending improvement
krystek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.09.2010, 08:34   #169
podos
 
podos's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2005
Miasto: Kraków
Posty: 3,988
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
podos jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 6 dni 14 godz 28 min 34 s
Domyślnie

No dobra, puszek odwalił kawał filmowej roboty. Bawcie sie dobrze.
__________________
pozdrawiam, podos
AT2003, RD07A
------------------
Moje dogmaty
0. O chorobach Afryki: (klik)
1. O Mikuni: Wywal to.
2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!!
3. O goretexie: Tylko GORE-TEX
4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów
5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu.
6. Lista im. podoska Załącznik 10655
7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem.
8. O KN: Wywal to.
9. O nowej Afripedii: (klik)
podos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.09.2010, 08:38   #170
podos
 
podos's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2005
Miasto: Kraków
Posty: 3,988
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
podos jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 6 dni 14 godz 28 min 34 s
Domyślnie

Dzień piąty: Rajd Paryż - Dakar

Choć miałem dużą ochotę zobaczyć wschód słońca na wydmach, najchętniej z siodła wielbłąda, plan ten upadł. Okazało się, że tylko ja chce jeździć na dromaderze a reszta woli na motocyklach – ech, co za nudziarze… Zerwaliśmy się więc o 6 rano - mając zamiar objechać całą wydmę dookoła. Plan? Jak najwięcej po piachu jadąc skrajem wydmy. Wieczorne wprawki uświadomiły nam nierealność wjechania na jakąkolwiek dużą wydmę. Pod dużym znakiem zapytania stoi możliwość przecięcia wydm w poprzek. Ja i Waldek stoimy w opozycji do wbijania się w wydmy, reszta o niczym innym nie marzy. Oczywiście po kilometrze jazdy nasza wsteczniacka frakcja przegrywa i skręcamy między wydmy.



Ta część (północna) Erg Chebbi jest zdecydowanie bardziej płaska – piaskowe wniesienia mają po kilka metrów – długie grzbiety wydm łącza się ze sobą po kilka i kilkanaście co daje możliwość ciągłej i płynnej jazdy.



Yallaaaa, yalaaa! [arabski: Dzida] Batożymy manetką nasze wielbłądy! Wprost płyniemy! Jest super fantastycznie! Jazda jak marzenie. Nauczeni wczorajszym doświadczeniem jedziemy w zwartym szyku jeden za drugim, wszyscy tym samym grzbietem. Strategia polega na takim wyborze trasy, aby jechać możliwie długo grzbietami wydm i wypatrywać dalszych przejazdów. Strategia świetnie działa, zatrzymujemy się co jakiś czas na szczycie wzniesienia i planujemy dalszy przebieg trasy. Boże, jak wspaniale. Udaje się przejechać jednym skokiem dobrze ponad kilometr.








Najfajniej ma pierwszy – jadąc po dziewiczym ale i ubitym piachu. Kolejni już muszą zmagać się z koleinami poprzedników, ale i tak jest świetnie. Jedziemy blisko siebie, cały czas mając współtowarzyszy na oku, na wypadek gdyby ktoś się zakopał wybierając inny wariant trasy.




Po chwili otacza nas wyłącznie morze złotego piasku. Tylko GPS daje nam jakieś rozeznanie gdzie jesteśmy względem bazy. Namalowany w kompie z grubsza track – kompletnie nie ma tu zastosowania, nawet, jeśli ktoś kiedyś tak jechał – topografia pustynie jest tak zmienna, ze dawno nie ma po niczym śladu. W oddali widać wywłaszczający się teren, porośnięty wielbłądzią trawą i rachitycznymi krzakami – gdzieś tam biegnie główny szlak pustynny rajdu Paryż - Dakar.



Jeszcze parę górek i hopek i masywne piaszczyste wydmy pozostają za nami pięknie oświetlone słońcem, które zdołało się przebić przez chmury nisko okalające horyzont. Jezu jak tu pięknie…





W końcu jest! Przedmiot westchnień i pożądania – trasa, po której pomykała legendarna NXR – protoplasta Afryki. Odcinek rajdu P-D. Miejsce, które każdy szanujący się afrykaner powinien pokazać swojej jedynej wybrance.








Wpadamy na długą i szeroka piaszczystą prostą. Odkręcamy manety 70-80 – więcej po prostu się boimy, dupa motoru lata od prawej po lewej – ależ jest super. Yalla,Yalla, grzejemy w takiej ekstazie kilka kilometrów. Potem zatrzymujemy się. I bawimy się jak dzieci jeżdżąc tam i z powrotem.







Kończymy objazd wydmy przejeżdżamy przez Merzougę i już szutrową i twardą nawierzchnią zasuwamy pod naszą bazę. W sam raz na sniadanie. Wyszło ponad 50km. Wielbłądy zmęczone…



Przed kasbą czeka oczywiście Achmed ze swoim rozłożonym kramikiem.
- Krzysztof, Waldek – woła i wiemy, że trzeba będzie wywiązać się z wczorajszej obietnicy. Czynimy to nawet z przyjemnością, mamy okazję się potargować, eksponaty ma dość fajne, nie wyglądają na chińskie, ćwiczymy trochę negocjacje, żeby nie wyjść z wprawy.




Kajman nie zerwał się z nami rano, ale też sobie pojeździł przyjemnie po wydmach.






Po śniadaniu przystępujemy do realizacji tego, po co tu przyjechaliśmy. Przed nami pustynna droga MS5 biegnąca hamadą przy algierskiej granicy. Dla tych południowych pustynnych szlaków tutaj przyjechaliśmy – z nich zamierzamy wyciągnąć wszystko, co najprzyjemniejsze. Przed nami 3 dni pustynnej poniewierki: Merzouga, Tagounite, Mhamid z wydmami Erg Chegagga i wyschniętym jeziorem Iriki. Pakujemy nasze rumaki.



Ubaw wzbudza Puszek ze swoim workiem rejli z makro. Pokładamy się ze śmiechu. Czy ten turysta po lewej przypomina rasowego podróżnika z prawej?


Wyruszamy z bananami na twarzy. W Merzoudze nalewamy benzynę tradycyjnie z „wiaderek” Od teraz normalnych stacji już nie będzie.





Michałowi udaje się kupić coś na kształt oleju do zawieszenia – czyli jakiś płyn do hydraulicznych zastosowań. Nie ma żadnych parametrów więc jest wielką niewiadomą, – ale co zrobić… cały olej wylał się przez uszkodzony simmering i jazda jest katorgą zamiast przyjemnością. Mimo wymiany wadliwego simmeringu z lagi dalej się lało. Dokładna inspekcja gładzi doprowadza do znalezienia maleńkiej zadry na , powstałej zapewne podczas niechlujnego montażu/demontażu lagi podczas wymiany oleju w pewnym serwisie – którego nazwy na razie nie wymienię. Sprawa o tyle skandaliczna, że przecież tuż przed wyjazdem wykryliśmy awarię – odesłaliśmy motor do poprawki ale oczekiwałbym że serwisant obejrzy dokładnie co jest grane. A oni wymienili simmering i tyle, nie wykryli prawdziwej przyczyny a teraz my nic nie możemy zrobić. Nowy simmering jest oczywiście uszkodzony – tak samo jak teflonowy ślizg. Możemy tylko dolewać olej, który się i tak wylewa i brudzi wszystko wkoło. Wlewamy płyn – jest bardzo rzadki – kiepsko to widzę…



Droga z Merzougi do Taouz wiedzie jeszcze po asfalcie, z którego sobie zjeżdżamy raz na prawo, raz na lewo upalając okoliczne szuterkowe równiny. Na jednym z takich odcinków Puszek sygnalizuje kłopoty ze zmianą biegów.
Faktycznie ma tylko drugi, trzeci i czwarty bieg. Gdzieś znikła jedynka i piątka. Jeździmy chwilę tam i nazad, nagle jakość udaje mi się odblokować wszystko – sprawa wraca do normy. Dziwne.



Nasza czujność została uśpiona, choć powinno zapalić się czerwone światełko. Zapaliło się tylko żółte i pojechaliśmy dalej. Za Taouz definitywnie jechaliśmy z asfaltu i rozpoczęliśmy zasadniczą część wyprawy. Wygodna szutrowa droga wiodła w głąb rozpalonej słońcem równiny, a my pokonywaliśmy kolejne jej kilometry.







Mimo śladu na GPS udało nam się gdzieś nie tylko pomylić drogę ale też na dodatek rozdzielić i szukanie siebie zajęło nam dobre 1,5h. W tym czasie Kajman dawno zniknął za horyzontem, da tych, co nie wiedzą – samochody wyprawowe jeżdżą szybciej i sprawniej od motocykli. Tak czy inaczej jesteśmy umówieni na nocleg tuż za przeprawą przez niesławną rzekę Rheris.
Zaraz po tym jak się odnaleźliśmy Pussy mówi, że ma tylko jedynkę i luz. Na nic zdają się próby odblokowania skrzyni. Koniec – jest tylko pierwszy bieg. Zaczynamy się drapać w głowę, nie mamy pomysłu co robić. Rozkręcanie motoru nie wchodzi w grę. Żeby dostać się do zblokowanej skrzyni trzeba rozpoławiać silnik. Z Kajmanem nie mamy kontaktu, nie ma tu już zasięgu GSM a telefon satelitarny mamy tylko jeden. Na to zjawia się grupa Hiszpanów na motocyklach przeróżnej maści i choć nie są w stanie nam pomóc technicznie – dysponują namiarami telefonicznymi na serwis i mechanika w Zagorze (250 km stąd). Za kilka kilometrów jest oberża gdzie możemy się zatrzymać i zastanowić, co dalej. Jedziemy te kilka kilometrów. Dodam ze Puszek na jedynce dojechał 15 minut wcześniej niż cała hiszpańska ekipa, której umiejętności jazdy w łatwym dość terenie były żenująco słabe.
Nasza oberża – Port de Sahara jest klasyczna glinianą kasbą, z przyjemnym dziedzińcem wewnątrz i zasięgiem GSM 500 m powyżej kasby na wydmie oznaczonym patykiem ze wstążką.






Puszkowi udaje się skontaktować z serwisem. Mechanik może przyjechać samochodem i jeśli nie uda się naprawić na miejscu to zabierze motocykl do serwisu w Zagorze gdzie może próbować dokonać napraw. Cena ściągnięcia motocykla– bagatela- 500 Euro. Gadam też z Izim, żeby upewnić się o dostępie do skrzyni. Potwierdza się tylko fakt konieczności wyciagnięcia silnika z ramy i rozpołowienia go. Pomysł ten porzucamy – dla Puszka wyjazd niestety się skończył. Pozostaje opracowanie sensownej logistyki jego powrotu. Zmuszeni jesteśmy zaakceptować bandyckie warunki ściągnięcia motocykla z pustyni. Gość ma się pojawić do sześciu godzin. My do tego czasu odsłaniamy trochę silnik żeby był łatwiejszy dostęp na ewentualną naprawę. Zabieramy się też lagę Michała z zamiarem zlikwidowania zadziora na gładzi i wymiany simmeringu, który na szczęście wziąłem. Okazuje się jednak, że śruba mocująca od dołu wnętrze lagi (imbus) jest zniszczona!!! Szlag mnie mało nie trafił. Żeby serwis zniszczył śrubę i jej nie wymienił, toż to skandal nad skandale. Nie ma wątpliwości ich winy, bo Afra była dziewicą i wymiana oleju była wykonywana tylko raz i to u nich. Nie mamy jak tego odkręcić – liczymy wiec na pomoc dakarowego mechanika, na którego czekamy.
Mechanik ten, w naszym wyobrażeniu przyjedzie full wyposażoną ciężarówką serwisową, w której w sterylnych warunkach będzie mógł rozebrać i złożyć nasza afri.
Prawda była nieco inna. Przyjechał cieć Mohamed starym landroverem, nie maił zamiaru nawet zajrzeć do motocykla ani niczego rozbierać, bo nie miał narzędzi ani części, zapakowali wiec i motor i Puszka do środka defendera i pojechali do Zagory.
Niech podliczę, noga Norbiego, motor Puszka: 2:0 dla Maroko



Największym fuckup-em tego nia był jedna brak alkoholu, który odjechał wraz z Kajmanem a dziś właśnie Waldek ma urodziny i nie ma co postawić… Ma w ryja.

Stan budzika: 1203km, Przebieg 111 km


Mastępny rozdział (klik)
__________________
pozdrawiam, podos
AT2003, RD07A
------------------
Moje dogmaty
0. O chorobach Afryki: (klik)
1. O Mikuni: Wywal to.
2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!!
3. O goretexie: Tylko GORE-TEX
4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów
5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu.
6. Lista im. podoska Załącznik 10655
7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem.
8. O KN: Wywal to.
9. O nowej Afripedii: (klik)

Ostatnio edytowane przez podos : 07.09.2010 o 23:33
podos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Maroko na żywo, kwiecień 2011 stoner Umawianie i propozycje wyjazdów 4 01.04.2011 17:43
Maroko kwiecień 2009 consigliero Trochę dalej 12 18.01.2010 09:56


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:25.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.