![]() |
|
Imprezy forum AT i zloty ogólne Imprezy forum AT i zloty ogólne. Spotkania użytkowników naszego forum. Mają one charakter otwarty: obecność AT wskazana, ale nie jest wymogiem. Piszemy również o imprezach motocyklowych, na które wybierają się nasi forumowicze. |
![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Garwolin
Posty: 1,751
Motocykl: RD07A
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 6 miesiące 3 tygodni 14 godz 32 min 13 s
|
![]()
Dzisiaj 1 czerwca. DZIEŃ DZIECKA.
Wspomnienie realnych Dzieci bez dzieciństwa; 2 letnia Czesia Chrzanowska z Szumska zamordowana w kołysce w 1943 Screenshot_20250601_102757_com.google.android.googlequicksearchbox_edit_795587566661408.jpg |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 184
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 2 dni 16 godz 59 min 58 s
|
![]()
Twoja praca Tomek nie idzie na darmo.
Od 8h:20min. mniej więcej. https://www.youtube.com/live/ZNjy4Vx...fPIZm6MSQsJsg6 |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Garwolin
Posty: 1,751
Motocykl: RD07A
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 6 miesiące 3 tygodni 14 godz 32 min 13 s
|
![]()
wołyń6.jpg
Dzięki, Darek. Pozwolę sobie na komentarz tych wystąpień sejmowych. Po pierwsze- było widoczne100% klubów sejmowych mówiących tym samym językiem, opowiadających się za rangą dnia 11 lipca jako ogólnonarodowego święta. Po drugie- przypomniano procedowaną zimą 2025 ustawę o penalizacji sprawców wołyńskiego ludobójstwa na Polakach w postaci osób, organizacji i ich barw- symboli, która to w lutym przepadła gdzieś w przepastnych sejmowych szufladach, cytuję „zacięła się”! Po trzecie- padła liczba ofiar - ponad 600tys obywateli IIRP- prawie 400tys Żydów, 150tys Polaków, tysiące Ormian i Czechów i za Ukraińcem prof. Wiktorem Poliszczukiem nawet 60tys Ukraińców zabitych z rąk morderców spod znaku OUN UPA i zaczadzonych tą ideologią ukraińskich chłopów. Po czwarte- podkreśla się skalę morderców spośród innych Ukraińców: przeciwstawia się 2mln walczących w IIWŚ z 200tys w morderczym aparacie. Piąte to czas trwania mordów: od 1939 nawet do 1948 wraz z przypomnieniem obrony Birczy i koniecznością powrotu jej nazwy na tablicę sprzed Grobu Nieznanego Żołnierza Szóste to konieczność pełnoskalowych ekshumacji i upamiętnień wobec obecnych ślimaczych procedur. Siódme- WOŁYŃ NA POWĄZKI Cóż, każdy niech robi swoje. Nam pozostaje pamięć o tych bezimiennych, leżących gdzieś tam, gdzie przebiega swoisty front wojny pamięci, gdzie są coraz częściej profanowani. 10 lipca znowu ruszymy ich szlakiem. Jak zwykle zapraszam. wołyń4.jpg |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Garwolin
Posty: 1,751
Motocykl: RD07A
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 6 miesiące 3 tygodni 14 godz 32 min 13 s
|
![]()
domostawa.jpg
Długo czekałem na tę chwilę. Tak bardzo się cieszę z możliwości odwiedzenia wielu wołyńskich miejsc, ale jeszcze bardziej z poznania związanych z nimi ludzi, których historia jest inspiracją moich wyjazdów i osobistych przeżyć. Często rządzi tym przypadek, ale częściej drążenie i głód historii miejsca. Dzwonię, piszę, spotykam się i rozmawiam. Dzięki bezpośrednim rozmowom mam możliwość lepszej oceny, a właściwie lepszego umiejscowienia danego rozmówcy w miejscu i przestrzeni o jakiej rozmawiamy. Tak powstają wzajemnie przecinające się krzywe i proste tworzące rodzaj siatki na wołyńskiej mapie. Z Januszem Horoszkiewiczem najpierw wymieniliśmy maile, ale szybko okazało się, że obaj wolimy spontaniczną rozmowę; jesteśmy rówieśnikami. Dzięki corocznym wyjazdom miałem wgląd w najnowszą sytuację co do omawianych miejsc. Janusz miał zasądzoną przez SBU UA 3 letnią karę zakazu wjazdu, która w rzeczywistości pociągnęła się 5 lat. Dwa lata temu założył konto na facebooku, gdzie zaczął regularnie zamieszczać swoje materiały https://www.facebook.com/profile.php?id=61552948481450 Za którymś razem wygadał się, że w zasadzie to z tych przez niego spisanych relacji bezpośrednich świadków mogłaby powstać książka. I powstała. Prawie 900 stron tekstu napisanego dobrym językiem. Myślę sobie, jak to dobrze poznać wcześniej autora, którego realny głos z charakterystycznym akcentem słyszymy czytając, co wygląda, jakby to on sam nam czytał. Mocną stroną jego materiałów są zdjęcia wykonane do wszystkich jego wyjazdów na Ojcowiznę przez jego przyjaciela Andrzeja Bukowskiego. Andrzej jest szlachetnym potomkiem Bukowskich- dawnych mieszkańców Kamionki Starej z najbliższej okolicy Huty Stepańskiej, Janusz z Omelanki, z tej samej dawnej parafii. spotkanie.jpg Według mnie, książka Janusza mocno przybliży nam ciekawe szczegóły życia Polaków w opisywanym zakątku Wołynia. Do bólu realna, będzie swoistym granatem w naszym wyobrażeniu wydarzeń głównie 1943roku. Nakład jest w końcówce druku i w jej promocję angażują się wszystkie kresowe środowiska. Zamieszczam jej anons przedstawiony przez Społeczny Komitet Budowy Pomnika "Rzeź Wołyńska" w Domostawie https://www.facebook.com/profile.php?id=100071296046307 Szanowni Państwo Pan Janusz Horoszkiewicz Kustosz Pamięci Narodowej jest autorem książki pt. „A imię Nasze Wołyńskie Dzieci”, która ukaże się drukiem w połowie czerwca. Pozycja ta zawierać będzie 870 stron tekstu i 275 zdjęć. Liczymy na to, że Autor przywiezie egzemplarze swojej książki do Domostawy w dniu 12 lipca. Udostępniam Państwu słowo wstępne Andrzeja Bukowskiego o autorze książki oraz wstęp samego autora Janusza Horoszkiewicza będącym swoistym przywołaniem – apelem zamordowanych. Andrzej Bukowski: Janusz Horoszkiewicz – potomek byłych mieszkańców wsi Omelanka położonej w pobliżu Huty Stepańskiej. Społecznik i badacz ukraińskiego Ludobójstwa na Polakach. Jeden z nielicznych opiekunów historii polskiej na Wołyniu. Za swoje wybitne zasługi otrzymał szereg medali i odznaczeń. W 2009 roku Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa daje mu złoty medal Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej. Natomiast w 2019 roku Instytut Pamięci Narodowej wręcza statuetkę Kustosza Pamięci Narodowej. W tym samym roku Prezydent Andrzej Duda przyznaje Medal Stulecia Odzyskania Niepodległości. Działalność Janusza Horoszkiewicza nie jest uzależniona od tych medali i odznaczeń a motywuje go miłość do Wołynia. Na ziemię wołyńską jeździł wielokrotnie. Początkowo szukał grobów przodków. W ciągu kilku lat postawił blisko 50 krzyży upamiętniających unicestwione polskie wsie. Współorganizował kilka pielgrzymek z Polski w okolicę Huty Stepańskiej i innych, nieistniejących już dzisiaj, polskich miejscowości. W 2019 r. otrzymał 3-letni zakaz wjazdu na Ukrainę. Głównym powodem były wywiady przeprowadzone z banderowcami, które miały na celu odnalezienie dołów śmierci Polaków wymordowanych w Półbiedzie k. Stydynia Małego i około czterdziestu Żydów, których Ukraińcy najpierw wykorzystywali w kwatermistrzostwie przy sztabie UPA w Hutwinie, a później bestialsko zamordowali. Zbierane przez lata materiały pozwoliły stworzyć unikatowe dzieło, w którym zawarte są losy Polaków ze wsi, kolonii i chutorów skupionych wokół Huty Stepańskiej. Dla ratowania życia powołali samoobronę, która zbrojnie przeciwstawiła się hordom banderowskim. Czytelnik książki dowie się również o Holokauście Żydów oraz o odważnych Ukraińcach, którzy za cenę życia swojego i rodziny ratowali Żydów i Polaków przed współbraćmi Ukraińcami. Książka „A imię nasze Wołyńskie Dzieci” skierowana jest nie tylko do potomków i rodzin Wołyniaków, ale też do czytelników, którzy po raz pierwszy stykają się z tym tematem albo tych, którzy chcą swoją wiedzę poszerzyć. Autor opisuje wydarzenia żywym językiem. Łatwo się go czyta i utrzymuje nas w ciągłym napięciu. Z pewnością mocnych wrażeń nam nie zabraknie. Przeczytanie tego ogromnego materiału pozwoli na pełniejsze zrozumienie sytuacji, ludzkich zachowań a przede wszystkim losu Polaków w okresie II Wojny Światowej na polskim Wołyniu. Ten debiut jest tak interesujący, że czytelnik będzie wyczekiwał kolejnych książek tego Autora. Andrzej Bukowski Autor - Janusz Horoszkiewicz: A imię nasze Wołyńskie Dzieci. Zanim o Nich napiszę, najpierw przywołuję Ich Wołyńskie Dusze Polacy, żyjący wokół Huty Stepańskiej na Wołyniu, byli tam od wieków z woli Królów, ta ziemia była nam ojczystą, innej nie mieliśmy. Przywilej szlachectwa, jaki posiadali nasi przodkowie, nakładał na nas wiele obowiązków, z których wywiązaliśmy się do końca. Królom Polskim wiernie służyliśmy, we wszystkich wojnach uczestnicząc, a nasze męstwo było znane. Kiedy przyszły czasy zaborów, kiedy inni odstępowali, tracąc wiarę, nadzieję i zatracając duszę, my dalej trwaliśmy zawsze wierni Polsce. Nie pozwoliliśmy się zrusyfikować, nie przeszliśmy na prawosławie, zachowaliśmy język ojczysty i tożsamość narodową. Wiedzieliśmy, kim jesteśmy i znaliśmy swoje korzenie. Całymi pokoleniami czekaliśmy na odrodzenie Polski. Krótki, bo zaledwie 20-letni okres międzywojennej niepodległości, owocował szybkim rozwojem gospodarczym, kulturalnym i oświatowym. W tym czasie wsie polskie skupione wokół Huty Stepańskiej podnosiły się z zapaści i biedy. Ponowny upadek rozpoczął się wraz z wkroczeniem Sowietów w 1939 r., którzy grabili tę ziemię i zsyłali na Sybir. Wreszcie przyszli Niemcy, ci dokończyli śmiertelnego dzieła swoich poprzedników. Po nich przyszły banderowskie czasy, wilcze czasy, kiedy człowiek dla człowieka był śmiertelnym wrogiem. Tragizm polegał na tym, że wrogiem Polaka był sąsiad Ukrainiec, a Ukraińca sąsiad Polak. Zagłębiając się w historię wołyńskiej ziemi, dowiadujemy się o rzeczach, od których włosy siwieją. Tam nie była już ziemia, a przedsionek piekła. Wszystko, co złe, pokazało swoją moc, a prawa Boskie zostały zapomniane. Wobec groźby biologicznego unicestwienia narodu przez ukraińskich banderowców w 1943 roku, Polacy z okolicy Huty Stepańskiej i Wyrki przygotowali się do walki, nie licząc na miłosierdzie wroga. A kiedy przyszedł ten dzień, w śmiertelnym boju zatrzymali hordy banderowskie. Dzięki tej walce ocalono od bestialskiego zamordowania kilka tysięcy Polaków. Huta Stepańska nie została zdobyta przez Ukraińców. Z powodu braku amunicji myśmy ją opuścili z podniesionymi sztandarami. Wielu jednak niedane było ujść z życiem, pozostali tam na cmentarzach, leżą też niepochowani na polach, w lasach i na bagnach. Czekają na naszą modlitwę i pamięć. Liczba polskich ofiar z całej okolicy to ponad 600 zabitych i zamordowanych. Panie zmiłuj się nad Nimi! Wszyscy Polacy, których nie zabito, z tej huciańskiej ziemi poszli. Bóg miłosierny pozwolił nam znaleźć sobie miejsce w szerokim świecie. Ta polską krwią przesiąknięta ziemia, biedna, piaszczysta, nieurodzajna, bogata była w ludzi. Wydała ona plon stokrotny, znamienitych obywateli, pracowitych gospodarzy, lekarzy, sędziów, ministrów, ambasadorów, oficerów, generałów i kapłanów. Wszyscy oni tę ziemię bezgranicznie ukochali, tęsknili do niej, a myślami byli zawsze tam obecni. Nieubłaganie płynie czas, odchodzą do Wieczności ostatni parafianie, a ich dusze wracają na ojczystą ziemię, skąd wyszły i gdzie jest ich miejsce. Powracają tam na Apel Poległych unicestwione wsie; Huta Stepańska, Omelanka, Halinówka, Grabina, Borek, Kamionka Stara i Nowa. Przychodzą też Dusze z Parośli, Zadąbrowia, Koźla, Wilczego, Nieruczego, Temnego, Ożgowowego, Tchorów, Janowej Doliny, Siedliska, Wyrki i wszystkie inne starte z powierzchni ziemi kolonie i chutory. Przychodzi tam razem z innymi duszami nasz proboszcz, zmarły w opinii świętości, ks. dr rektor Bronisław Drzepecki. Przychodzą księża Wacław Nejmak, Józef Czajkowski, Piotr Andryka, Aleksander Czaban, Franciszek Rudkowski, Czesław Domański, Konstanty Turzański, Wiktor Zabiegło, Faustyn Lisicki, Jan Szarek i inni. Jest tam też mój zaginiony bez wieści dziadek Ludwik Horoszkiewicz ze swoim synem Stanisławem, zamordowanym okrutnie partyzantem, jest Edward Kwiatkowski, generał Czesław Piotrowski z zamordowanym bratem i ojcem. Przychodzą pułkownicy Stefan Wawrzynowicz i Zygmunt Bukowski, towarzyszy im 13-tu innych pułkowników z naszych parafii. Melduje się Edward Pomerański z kolegami z Halinówki, Antoni Skrzybalski z zamordowaną w jego schronie rodziną. Przychodzą Stanisław Roman ze swoim teściem Janem Krawczyńskim, któremu brakuje odciętej głowy. Przychodzą zabici Władysław Libner i Henryk Hofman, a nad porządkiem dusz czuwa tragicznie zmarły sołtys huciański Marcel Lipiński. Przychodzą też żołnierze Wojny Japońskiej, Wojny Światowej, Bolszewickiej i Obronnej z 1939 roku. Zmarli na syberyjskich zesłaniach. Zamordowani skrytobójczo gajowi. Pobici Krasinkiewicze z Ziwki i Chorążyczewscy z Wilczego, których los dopełnił się w bagiennych lasach. Przychodzi Wacław Brzozowski spotkać dusze zamordowanych rodziców i braci. Spotyka się z bratem Ignacym, którego dziecięce ciało zjadły świnie. Przychodzi Hieronim Konwerski pierwszy dowódca samoobrony i jego następca Jan Szabelski. Z lasów wychodzi porucznik Władysław Kochański ze swoimi partyzantami. Zaraz za nimi przychodzą ze skargą na swoją zdradziecką śmierć waleczni bracia Kopije z Zaułka. Franciszka i Stefana prowadzi Zygmunt, a w jego oczach jest zapytanie dlaczego ich zabito. Zjawia się wyczekiwany pułkownik Anton Bryński z sowieckim partyzantami, aby zapewnić chwilę wytchnienia huciańskim duszom. Nie muszą się obawiać, że ich drugi raz zamordują. Przychodzą nasi sąsiedzi Żydzi, wymordowani w Holokauście. Nie brakuje też sprawiedliwych Ukraińców, jest wśród nich Anton Dorofijewicz Kowalczuk, Piotr Ilkowicz Bazeluk i poczciwy Hryc Nowak, co uratował Polaków z Mielnikowego. Aby się usprawiedliwić zjawią się bracia Witoszki, Aleksander i Roman ze Stydynia Wielkiego, służyli przy banderowcach, bo gdyby odmówili, wisieliby w chacie Jeftuchowicza, jak ich koledzy, którzy to zrobili. Z podniesioną głową stoi pastor zielonoświątkowców Piotr Maksymowicz Jurczuk, wszystkim pokazując ręce i powtarza słowa - Nasze ręce nieskrwawione polską krwią i niepohańbione grabieżą. Wiele dusz z radością oczekuje Mikołaja Fedorowicza Zahorujki. Nie śpieszy się, aby z tyłu zająć miejsce. On „pierwszy” komunista w powojennej wsi, ich kości z pól i lasów kazał zbierać i po kryjomu zanosić na cmentarz w Wyrce. Przychodzą wreszcie księża męczennicy z biskupem ordynariuszem łuckim Adolfem Szelążkiem, a za nimi wszystkimi Św. Teresa opiekunka i patronka Wołynia oraz Pani nasza Matka Boska Kazimierzecka. Dziś, opisując historię, przywracam ich pamięć, bo odeszliśmy z wołyńskiej ziemi tak nagle bez pożegnania. Wszyscy zmarli, zabici, zamordowani i my jeszcze żywi wierzący w Zmartwychwstanie, schodzimy się tam z wiarą, żeby jeszcze raz pooddychać tamtym powietrzem, posłuchać tego wiatru i zatopić się w mgły poranne, pomni słów Psalmu 103: "Dni człowieka są jak trawa, kwitnie ja kwiat na polu. Ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma, a miejsce gdzie był już go nie poznaje". Wiernie Tobie Panie Boże służyliśmy, przechodząc przez dolinę Gehennon, wiarę zachowaliśmy. Pobłogosław nam Panie Boże i wspomnij o nas w miłosierdziu swoim. Wspomnij, Boże, zniszczone parafie i ludzi pobitych, sieroty płaczące. Wspomnij, Boże, nasze imię – A imię nasze Wołyńskie Dzieci. okładka1.jpg okładka 2.jpg |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
![]() |
![]()
Elegancko Tomek
![]() Niech mi ktoś wytłumaczy komu my pomagamy, przecie to samo się komentuje ![]() https://www.rmf24.pl/fakty/swiat/new...mu,nId,7979119 "Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy ocenia decyzję Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej o ustanowieniu 11 lipca Dniem pamięci ofiar "tzw. ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na wschodnich terenach Drugiej Rzeczypospolitej" jako sprzeczną z duchem dobrosąsiedzkich stosunków między Ukrainą a Polską" - czytamy w oświadczeniu MSZ Ukrainy opublikowanym w czwartek.
__________________
kto smaruje ten jedzie |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 184
Motocykl: Wrublin
![]() Online: 2 dni 16 godz 59 min 58 s
|
![]()
Ja na pewno tę książkę kupię i poproszę Ciebie Tomek o dedykację autora oraz Twoją.
Chwała takim bohaterom jak Wy, na szczęście nie jesteście anonimowi. Stoicie na straży wartości chrześcijańskich, robiąc po prostu swoje. A kiedy po mnie zostaną skórzane buty na strychu, to wspomnij mnie czasem rano. Przyjdź... posiedź przy mnie po cichu... I nie płacz proszę, minęło. Jeszcze nie skończył się świat, choć twardo mi się przysnęło... Pamięć jest wieczna jak wiatr. Ten poselski "gest", niech nas nie zwiedzie. Dla większości tych 100%, to polityczna gra na swoje. Na swoje, nie NASZE. Ale przynajmniej to mamy. P.S. Dopiero wczoraj odkryłem, że jak loguję się przez ...com.pl otwierają mi się wszystkie zdjęcia. To po kilku latach forumowego niebytu, zachęca do przejrzenia Twoich dwóch wątków w pełnym zakresie. |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2019
Miasto: Leśna Dzicz
Posty: 650
Motocykl: KTM R
Przebieg: jest
![]() Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 18 godz 15 min 46 s
|
![]()
Dobrze się czyta ten wątek
|
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Garwolin
Posty: 1,751
Motocykl: RD07A
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 6 miesiące 3 tygodni 14 godz 32 min 13 s
|
![]()
Dziękuję, Brzeszczot, choć piszę tu nie sam.
Lubię ten wątek. Widzę w nim, jak się zmieniam, widzę w nim, jak zmienia się świat. Od opisywanych tu wydarzeń z lat 40 tych przyszła wolność od tych, co to sami zaczęli i po wyzwoleniu zostali na dłużej razem z tymi, których miało w ogóle już nie być, rozpadały się i powstawały nowe państwa, które podobno są starsze od tych, z których powstały. Nikt nie przypuszczał, że w XXw historia zatoczy koło i stary problem powróci, że prezydent wolnego kraju nakaże Ofiarom „ważyć słowa”, że zakaże im „skakać z widłami”, że w imię nowego braterstwa nie upamiętni Ofiar klęcząc pod pięknym pomnikiem ale w polu uhonoruje ukraińskiego zboża łan. Zmierzam do goryczy, jaka mnie nakręca. Niestety. Gdzie są ci wolnościowcy opowiadający się za pokrzywdzonymi mniejszościami? Nie widzą dziejowej niesprawiedliwości Wołyńskich Ofiar? Czym jest moje gorycz w porównaniu z goryczą ich wspomnień i teraz braku wyrozumiałości? Mam swoisty klucz miejsc, jakie odwiedzam, bo życia zabraknie, by do wszystkich dotrzeć. Zdradzę Wam jedno z zaplanowanych na lipiec miejsc, gdzie Na ZIELONEJ UKRAINIE wzrastał ZIELONY DĄB… „Wołyń we krwi W czasie II wojny światowej na Kresach II RP przeżywaliśmy dwóch zbrodniczych okupantów i miejscowych ukraińskich banderowców. 17 września 1939 roku wkracza zdradziecko Armia Czerwona, z którą Żydzi, kolaborując do spółki z Ukraińcami, sporządzają listy Polaków do wywózki na Sybir. Było dla nas wielkim zdziwieniem, że sami Żydzi przyznawali, iż jedynie w Polsce cieszyli się szacunkiem i tolerancją jak w żadnym innym państwie. A już w czerwcu 1941 roku Niemcy zaatakowali zbrojnie swego wczorajszego moskiewskiego alianta. Byłem świadkiem, jak ludność ukraińska radośnie, przy umajonych bramach powitalnych entuzjastycznie przyjmowała Niemców chlebem i solą, i czym się tylko dało. Wkrótce Niemcy wraz z Ukraińcami przystąpili do fizycznej zagłady Żydów, był to też początek brutalnej dyskryminacji Polaków. Nieco później ukraińscy nacjonaliści, wykorzystując niemiecką przychylność, rozpoczęli z wrodzoną sobie żądzą krwi masowo mordować polską ludność. Pod przywództwem Stepana Bandery (syna greckokatolickiego księdza) rozpoczęli realizować wytyczne zbrodniczej OUN powstałej w 1929 r., której założeniem była całkowita eksterminacja ludności polskiej w myśl zasady: „Każdy zabity Polak to o 1 m2 większa Ukraina”. Już w 1942 roku OUN mordowała wybranych młodych Polaków, którzy mogli w przyszłości stanąć we własnej obronie. Moi najstarsi bracia, 17 i 21 lat, członkowie organizacji Strzelca, musieli uciec do Krzemieńca, gdzie dopadli ich Niemcy i wywieźli na przymusowe roboty. Z uwagi na częste nocne napady i mordy na polskich rodzinach zmuszeni byliśmy chronić się w lasach. Mordowali z zimną krwią 3 lipca 1943 roku, po całonocnym pobycie w lesie, wróciliśmy z rodziną do domu, by się pożywić, odpocząć i przystąpić do prac w gospodarstwie. Niespodziewanie nasza miejscowość Zielony Dąb została otoczona przez uzbrojonych banderowców, którzy pozorując ruskich partyzantów, zgromadzili pod przymusem wszystkich Polaków łącznie z dziećmi na tzw. zebranie. Nasze podwórko było jednym z trzech zgromadzeń. Było nas 55 osób, w tym moja 7-osobowa rodzina. Gdy zobaczyliśmy za cholewami butów u niektórych „partyzantów” rzeźnickie noże, byliśmy śmiertelnie przerażeni. Ruscy nigdy nie nosili takiej broni. Nasze matki, w większości z dziećmi na rękach, panicznie płakały, prosząc, błagając oprawców o darowanie życia, ale oni szyderczo się uśmiechali, oczekując na swoich „specjalistów”, którzy pojawili się wkrótce uzbrojeni w siekiery, widły, noże, kosy i inne ostre narzędzia. Jeden z nich kazał mojemu ojcu, który trzymał mnie, 11-letniego chłopca, za rękę, coś pokazać w stodole. Ojciec udawał, że nie wie, o co mu chodzi. Bandyta zadał cios siekierą w głowę. Padł nieżywy. Następny cios wymierzył w moją głowę. Zrobiłem unik i zacząłem uciekać. Ruszyłem między morderców a zabijane ofiary, szczęśliwie niczym nietrafiony. Jedynym możliwym kierunkiem mojej dramatycznej ucieczki ku ocaleniu był płonący nasz dom, do którego wpadłem i zaryglowałem drzwi. Wolałem zginąć w płomieniach niż od siekiery. W naszym domu była szkoła z oddzielnym wejściem, którym zamierzałem uciekać, choć i z tej strony dom był obstawiony. Gdy szalejące płomienie ognia były nie do wytrzymania, odsunąłem zasuwę i ruszyłem po życie przez sad i ogród przed siebie. Padły za mną strzały, banderowcy ruszyli w pościg. W czasie tego szaleńczego biegu kątem oka ujrzałem kuzyna Łukasza Wereszczyńskiego, ojca ośmiorga dzieci. Padł trafiony kulą i dobity przez oprawców. Uciekała także kuzynka Lodzia, a ponieważ biegliśmy w różnych kierunkach, udało nam się zbiec. Wyczerpany do granic możliwości, w nieopisanym żalu, strachu i rozpaczy, znalazłem się na górze lasu, skąd obserwowałem zbrodnię, słysząc chóralny lament konających w męczarniach ludzi. Zostałem sam Po jakimś czasie nastąpiła cisza. Unosił się jedynie swąd palonych ludzkich ciał i zwierząt. Nagle usłyszałem i zobaczyłem powracających z miejsca morderstwa w pijackich nastrojach „bohaterów zwycięstwa w walce o wolną Ukrainę”. Gdy się oddalili, wiedziony chęcią zobaczenia moich najbliższych, ruszyłem mimo niebezpieczeństwa na miejsce zbrodni. Byłem oszołomiony widokiem. Brodząc na bosaka we krwi, rozpoznałem mojego ojca, mamę z najmłodszymi braciszkami 3 i 5 lat, ze splecionymi rączkami z mamą, ciocię Justynę, moją chrzestną, która przyjechała do nas z Francji na urlop. W tym okropnym bólu pozostał problem przetrwania. Nie było wyboru i przy zapadających ciemnościach trzeba było iść w las, gdzie nie było koca, ciepłego ubrania, jedzenia i wody. Trudno jest piórem oddać atmosferę tak amputowanej psychiki 11-latka. Głód, pragnienie, strach i zimno wymuszały wyjście z ukrycia celem zdobycia czegokolwiek nawet od Ukraińców, bo Polaków już nie było. Ryzyko było ogromne, zależy, na jakich Ukraińców się trafiło. W takich okolicznościach zdarzyło mi się jeszcze pięć razy stanąć oko w oko z banderowcami. Jeszcze dziś, po 73 latach, trudno mi uwierzyć, że udało mi się przeżyć. Głęboko wierzę w to, że czuwała nade mną Opatrzność Boża. Niewyobrażalne okrucieństwo Wspomnę jeszcze o znanych mi zbrodniach UPA na naszych krewnych. W dzień Bożego Narodzenia do domu polskiej rodziny wtargnęli banderowcy i na oczach śmiertelnie przerażonej całej rodziny do przygotowanego wigilijnego stołu przybili gwoździami najmłodsze dziecko, niemowlę, na znak ukrzyżowanego Chrystusa, a następnie zamordowali całą rodzinę. Innym razem w niezapamiętanej przeze mnie okolicy Mizocza zamordowali katolickiego księdza (godności nie pamiętam) i hrabiego Adama Wereszczyńskiego przez przecięcie piłą tułowia. Gdy pewna Ukrainka powiedziała, że to przecież ksiądz, a hrabia był dobry, to prowidnyk ripostował: „Ale to też Polacy, a że był dobry, to kazałem ciąć powoli, żeby nie bolało”. W czasie rzezi, z której się uratowałem, zginęła też moja kuzynka, żona Antoniego Wereszczyńskiego, Maria. Ich dzieci: Czesława, 6 lat, i Jerzy, 3 lata, szczęśliwie przeżyły, bo były w tym czasie poza domem. Ich ojciec Antoni był w tym czasie prawdopodobnie w partyzantce. Banderowcy dowiedzieli się o tym i chcąc ująć ojca, kazali ukraińskiej rodzinie zaopiekować się dziećmi. Gdy ojciec przez dłuższy czas się nie ujawnił, zamordowali te biedne dzieci przez rozerwanie spowodowane przywiązaniem nóżek do nagiętych młodych drzew brzozy. O tej zbrodni dowiedziałem się po 54 latach od wiarygodnej ukraińskiej szkolnej koleżanki. Mógłbym jeszcze dużo mówić o znanych mi zbrodniach, które stają mi przed oczami jak koszmar. Choćby to, jak dwóch banderowców przerzuca widłami jeden do drugiego polskie niemowlę, drwiąc szyderczo: „Oto fruwa polski orzeł”, czy jak pada postrzelona 18-letnia Jadwiga, moja kuzynka, dając jeszcze oznaki życia, dopada ją banderowiec i nożem na plecach wycina dwa pasy skóry na krzyż. W tej zbrodniczej ukraińskiej idei zagłady polskiej ludności Kresów ogromną rolę odegrał greckokatolicki kler. Księża namawiali z ambon w cerkwiach swych wiernych do wycinania szkodliwego kąkolu w ich urodzajnym zbożu i poświęcali narzędzia zbrodni. Rana na całe życie Wrócę jeszcze do swojego losu. Po jakimś czasie samotnego ukrywania się spotkałem mojego brata Janka i stryja Stanisława. Teraz razem dzieliliśmy trudną dolę. Z czasem dołączało do nas coraz więcej uciekinierów z różnych miejsc, co stwarzało większe zagrożenie. Była między nami pewna pani z malutkimi dziećmi, które potrzebowały mleka, a nocą często płakały. Stryj, doświadczony oficer Wojska Polskiego, zdecydował o ucieczce do miasta Szumsk. Przemarsz mógł odbyć się tylko w nocy i lasami. Była to niezwykle trudna przeprawa z uwagi na dzieci i inne nieprzewidziane zagrożenia. Z wielkim trudem stanęliśmy na bruku tego miasta, ogromnie zmęczeni, głodni i bez perspektyw na dalszą egzystencję. Przygarnęła mnie wówczas starsza pani, Ewa Jankowska. Nie wiedziałem, gdzie jest mój brat, stryj i inni. Tu też przeżyliśmy grozę banderowskich ataków. Przez 21 dni i nocy chroniliśmy się z samoobroną w kościele, aż do chwili uwolnienia przez sowiecką partyzantkę gen. Kowpaka. Wraz z rodziną Jankowskich w 1945 roku zostaliśmy przesiedleni na tzw. Ziemie Zachodnie. Przez całe lata nic nie wiedziałem o bracie i stryju. W „wolnej” Polsce całe lata spędziłem w domach dziecka. Z czasem odnaleźliśmy się z bratem w Szczecinie, gdzie w trudnych warunkach, bez żadnego wsparcia zdobywaliśmy naukę i kończyliśmy studia. Wbrew nawałnicy propagandy komunistycznej zachowaliśmy wpojony nam przez rodziców patriotyzm i wiarę katolicką, oczekując na taką Polskę, jaką znaliśmy. Przemilczeć, wyciszyć, zapomnieć Jak się okazało, ta stalinowska Polska trwała aż do 1989 roku, a nasi przywódcy z KC PZPR posłusznie stawali na czerwonym dywanie Kremla, pokornie wyczekując na rozkazy. Natomiast Polska po 1989 roku miała stać się sprawiedliwa i rozliczyć komunistycznych i innych ukraińskich zbrodniarzy za tysiące zamordowanych Polaków. I co? Nasi wszechwładni politycy uwikłani w różne interesy z przeciwnikami zmienionej Polski układają się nie dla dobra społeczeństwa polskiego. Lech Wałęsa poprzez Okrągły Stół i Magdalenkę nie widzi w Wojciechu Jaruzelskim i Czesławie Kiszczaku złoczyńców, tylko w ciągu jednej doby odwołuje premiera Jana Olszewskiego, człowieka prawego, szlachetnego. Prezydentowi Aleksanderowi Kwaśniewskiemu doradzał Ukrainiec Bohdan Osadczuk, który został odznaczony Orderem Orła Białego. Ukraina, wbrew niezbitym dowodom ludobójstwa, nigdy się do tego nie przyznała i nie ma takiego zamiaru. Jest czymś niewiarygodnym, że „nasza” polska władza nie tylko nie potępiła tej straszliwej zbrodni, ale za wszelką cenę usiłuje tę haniebną historię przemilczeć, wyciszyć i ukryć, by przyszłe młode pokolenia nie miały możliwości jej poznać. To oznacza nic innego jak nobilitację zbrodniarzy z UPA. Prezydent Bronisław Komorowski w Łucku na Ukrainie szukał pojednania. Po Mszy św. powiedział: „Razem oddajemy hołd wszystkim ofiarom zbrodni wołyńskiej, razem przepraszamy Boga za zbrodnie”. Jest tylko pytanie: kto był katem, a kto ofiarą? Po wyjściu z katedry prezydent w uznaniu za swoją misję został namaszczony darem zgniecionego jajka przez młodego nacjonalistę z partii Swoboda. Wszyscy widzieliśmy, jak całe zastępy naszych różnej maści polityków błaźniły się, idąc ramię w ramię z Olehem Tiahnybokiem, przywódcą probanderowskiej partii Swoboda, na pałac prezydenta Wiktora Janukowycza z okrzykami: „Sława Ukrainie, sława hierojam!”. Może ci nasi politycy szli tam z wiarą w prorocze słowa prezydenta Komorowskiego, że „nie ma silnej Polski bez silnej Ukrainy”? No to w takim razie można mieć nadzieję, że jak wzmocnimy Ukrainę, to Władimir Putin ze strachu będzie trząść portkami. Tak więc jest konieczna natychmiastowa potrzeba, nawet kosztem najpilniejszych własnych potrzeb, pomagania Ukrainie. No i pomagamy, gdzie tylko się da. Kresowianie chcą mieć głos Już 87 lat temu Marszałek Józef Piłsudski ostrzegał: „Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, nienawidząc tych, co służą obcym”. W 2015 roku Bronisław Komorowski w Lądku-Zdroju odwiedził leczących się za nasze pieniądze, jak to określił, „weteranów walk z Donbasu, którzy poruszyli serca Polaków, walcząc za wolność Ukrainy i Polski”. Ze wzruszenia aż się popłakałem! Kto upoważnił prezydenta do wypowiadania się o naszych uczuciach? W 70. rocznicę rzezi wołyńskiej posłowie PO i inni, wbrew prawdzie historycznej, nie uznali tej zbrodni za ludobójstwo. Państwo polskie rzeczywiście istnieje tylko teoretycznie. Gdyby tym „światłym” politykom różnych orientacji ukraińscy zbrodniarze zamordowali rodziców, dziadków, dzieci w najokrutniejszy sposób, siekierami, nożami, widłami, w ogniu, wrzucaniem głową do studni, a potem kamieni, rozerwaniem, przecięciem piłą, czego ja doświadczyłem, będąc dzieckiem, to sądzę, że nie byliby tak przekonani o ich czystych intencjach w stosunku do nas, Polaków. Oczywiście nie dotyczy to każdego Ukraińca. Znam też taką ukraińską rodzinę, swoich dawnych sąsiadów, która 73 lata temu chciała uchronić mnie przed śmiercią i za to została zamordowana przez swoich współbraci. Nie takiej Polski oczekiwaliśmy. My, Kresowianie, którym łaskawie udało się uciec spod banderowskiej siekiery, winni jesteśmy wieczną pamięć tym naszym, którym się nie udało. A tych miernych polityków, którzy ignorują ofiary ukraińskiego ludobójstwa, nie uznawajcie za Polaków. Ambroży Wereszczyński” tekst opublikował „Nasz Dziennik” w 2016 Jak zmienił się świat przez te 9 lat? |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2020
Posty: 23
Motocykl: nie mam AT jeszcze
![]() Online: 1 tydzień 4 dni 16 godz 14 min 26 s
|
![]()
słów brak
|
![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
Zarejestrowany: Mar 2025
Posty: 3
Motocykl: RD03
![]() Online: 34 min 18 s
|
![]()
Witam Kochani, zdrowia życzę.... Rzadko tu zaglądam,bo wrażliwy bardzo jestem.Pewnych rzeczy nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumie. Jak widzę Tomka to mam wyrzuty sumienie że nic do tej pory nie zrobiłem... Tomku PRZEPRASZAM.
|
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
4 slot Huta Pieniacka | piotrekk | Umawianie i propozycje wyjazdów | 5 | 20.09.2013 19:44 |
Huta Pieniacka | Barył | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 0 | 04.08.2011 09:53 |
I Kaszubski Zlot Motocyklowy - 14.08.09r. | Ciapek | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 4 | 17.08.2009 13:13 |
IX Ogólnopolski Zlot Motocyklowy | JuIo | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 4 | 27.07.2009 23:13 |
Zlot Motocyklowy Niechorze 24-26.07.09 | vostock | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 7 | 23.07.2009 12:06 |