|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: Kerry :-)) Ireland
Posty: 489
Motocykl: RD07a
Przebieg: 61.000
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 14 godz 58 min 58 s
|
![]()
Rewelacja, czyta sie
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() |
![]()
Zgrzałem się i zmarzłem czytając :-) pozdr adam
|
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Zakonserwowany
![]() |
![]()
Bardzo fajnie opowiadasz, poczułem zapach błota tej rumuńskiej paryji.
__________________
Proszę siadać, się nie wychylać, się nie opowiadać I łaskawie i po cichu i bez szumu i bez iskier Wypierdalać. |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Sulejówek
Posty: 1,081
Motocykl: Fiddle
![]() Online: 6 miesiące 3 tygodni 16 godz 39 min 24 s
|
![]()
Materiał pierwsza klasa, nie wypada poganiać autora, cierpliwie czekam
|
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
![]() Zarejestrowany: May 2011
Miasto: Parczew
Posty: 184
Motocykl: Yamaha XT 1200 Z Super Tenere
![]() Online: 1 miesiąc 2 dni 19 godz 2 min 23 s
|
![]()
Absolutny TOP.
__________________
Suzuki DR 650 SE 97r -> Honda XL 650 V -> Suzuki DL 650 K7 -> BMW R 1200 GS K25 -> Yamaha XT 1200 Z Super Tenere -> w poszukiwaniu BMW GS |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
![]() |
![]()
I ja zacieszam na myśl o kolejnych odcinkach.
Pozro dla brata. A może tu jest? |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 51 min 54 s
|
![]() ![]() 5 dzień. 24 kwietnia. Rumunia. Licznik 93709 – 93873 164 km Zimna to była noc. Oprócz starej farelki suszącej całą noc ciuchy, buty, rękawice, nic nie grzeje przestronnego wnętrza. Mimo dachu nad głową spaliśmy w śpiworach. ![]() Chyba z wrodzonego lenistwa, długo trwało zbieranie się do wyjazdu. Do jedzenia nic. Kawy nie ma. A jeszcze jak się pomyśli, że do jedzenia nic i kawy nie ma… Trudno wyściubić nos ze śpiwora. Dopiero perspektywa przejrzenia motocykla po wczorajszych „skrótach” wygoniła mnie z ciepłego legowiska. Młodszemu wystarczy jeden kopniak, żeby otworzył zaspane oczy i drugi, żeby podniósł się z podłogi. ![]() Przez małe okno z widokiem na stertę złomu i śmieci przykrytych resztkami śniegu, widać, że zła chmura z wczoraj zniknęła zupełnie, pozostawiając czyste niebo. Prysznic z pewnością pozbawi mnie tego rozleniwienia. Pozbawił. Nie ma ogrzewania, nie ma ciepłej wody. Lodowaty strumień ściska mózg do bólu. To podobne wrażenie do tego, kiedy łapczywie pije się zmrożony napój przez słomkę. Skóra na całym ciele kurczy się jakby była o rozmiar za mała. Mam wrażenie, że zaraz popęka i się rozpadnie. Do tego zakwasy po wczorajszych zmaganiach. Mimo to chyba jeszcze nigdy tak szybko się nie kąpałem. Wynoszenie bagażu po wąskich schodkach ze zbyt małymi stopniami na pół buta, pozwala mi całkowicie zapomnieć o niedawnej krioterapii. Jeszcze ścieżka przez zaniedbany ogródek i wąska jak schody, metalowa furtka. Stoi. Kępy trawy zaciśnięte między ślizgiem łańcucha a wahaczem. Trochę jej i pod gmolami. Błoto na obręczach kół i przy silniku. Niewielka gałąź wbita między gmol i zbiornik. Cały wysmarowany brązową substancją, łącznie z kanapą. Wiem od czego. Miałem na sobie przeciwdeszczówki i kiedy jechałem i kiedy leżałem w szlamie. Wczoraj całkiem dobrze wyceniłem straty. Złamane lusterko mam przy sobie. Pęknięta osłona dłoni smętnie zwisa z kierownicy. No i kilka niewielkich rys na jednym ze zbiorników. Zupełnie niewielkie to zniszczenia, zważywszy na ilość przewrotek, kamieni i gałęzi pokonanych taranem. U podstaw każdej, porządnie wykonanej naprawy, leżą dwa narzędzia. Trytytki i srebrna taśma. Dodając do tego metalową część można wiele naprawić. Rozkładany śrubokręt, wzmocnił złamane lusterko. ![]() ![]() W zestawie narzędziowym mam taki niby klucz niby otwieracz do kapsli. Ten nibyotwieracz wzmocnił osłonę dłoni. Słońce jest na tyle wysoko, że czuć jego przyjemne ciepło przez warstwy ubrania. Młodszy czeka. Udaje, że cierpliwy, ale już widzę, jak noga mu pracuje, jak zerka co mi do zrobienia zostało, jak kręci się już spakowany, jak złapał bakcyla. Cieszę się. Od półtora roku ma uprawnienia A1 i w zeszłym roku wsiadł pierwszy raz na motocykl. Niewiele za nim doświadczenia, ale chyba ma do tego dryg. Jego skrywane zniecierpliwienie tylko upewnia mnie, że lubi, że chwycił o co w tym chodzi. Że wczorajsze ćwiczenia umocniły gorączkę zwaną motocyklozą. ![]() Prawie suchy asfalt, przejrzyste powietrze pozwalające słońcu jeszcze tak po zimowemu razić oczy, pasmo gór pokryte coraz rzadszym śniegiem pokazujące się zza przydrożnych drzew. W tych wszystkich dobrach dwóch głodnych motocyklistów marznących z każdym kilometrem. Wiatr wiosną zawsze odejmuje stopnie z termometru, kiedy się jedzie. ![]() Marzniemy, ale który pierwszy się zatrzyma, żeby się doubrać? Wiejski sklep spożywczy. To dobry sposób na zażegnanie niegasnącego, cichego współzawodnictwa. Inaczej prędzej któryś zamarznie, niż się zatrzyma. Sklep jako przykrywka do postoju sprawdził się doskonale. Nie najemy się w nim jednak. Karty użyć nie można, a w kieszeni znalazłem monet na pół chleba. Pół chleba sprzedawczyni sprzedać nie chce, a nic mniejszego nie ma. Każdy wyszedł z twarzą i cel został osiągnięty. Pozakładaliśmy na siebie więcej ciuchów i da się komfortowo jechać mimo głodu. ![]() Skręcamy z asfaltu. Droga od razu prowadzi w górę. Jest dość twarda z krótkimi odcinkami kolein samochodowych. To łatwy podjazd. Przy drodze małe chałupki, stare auta i trochę złomu. Czasem widać człowieka. Wyżej tylko las, las i las. ![]() ![]() Jest na wpół zamarznięte. Częściowo żółte, częściowo może lekko turkusowe. Oba kolory nienaturalnie kontrastują z ośnieżonymi szczytami gór w tle. Rzeczywiście mieszkają tutaj ludzie. Domy poustawiane nad samym brzegiem, psy, kury. Wszystko jak to na wsi. A skąd woda do picia? ![]() ![]() Chyba przyjechaliśmy nie od tej strony co wszyscy, których zdjęcia oglądałem w sieci. Nie widać nigdzie na wpół zatopionego kościoła, którego wieża wystaje nad taflę kolorowej wody. Przejechaliśmy jakiś kawałek nieubitą drogą wzdłuż linii brzegu. Tej drogi zostało jeszcze sporo, a brzuchy domagają się swoich praw. ![]() ![]() ![]() Wracamy do asfaltu tą samą drogą, a potem na południe. Lusterko nawet się trzyma, tylko wiatr je przemieszcza tak, że staje się bezużyteczne. Znowu wiejski sklep. Znów kartą się nie da. Jest za to lepiej zaopatrzony. Za jedyny Lej, kupuję mały chleb czy może raczej bułkę chlebową. Stara jest i twarda, ale smakuje z zimną wodą jak najlepsze danie. Tak powinienem przedstawić sprawę jako zagłodzony motocyklista. Nieprawda. Jest niesmaczna, ale łykamy kęsy jak indory. Lepsze to od samej wody. O dziwo, nawet taka porcja niczego, potrafi zmienić nastrój. Wpadamy w serię, zdawałoby się, nieskończonej ilości zakrętów. Młodszy znów mnie zadziwia. Wcale nie oszczędzam gazu, a ten jak przyklejony trzyma się za mną. Na krótkiej przerwie na poboczu ustaliliśmy tylko, że będę dotykał klamkę hamulca, żeby widział kiedy hamuję silnikiem. ![]() Niezmiennie reaguję szybszym biciem serca na widok bankomatu. W Abrud są dwa obok siebie i reprezentują różne banki. Nic z tego. Udaje mi się wypłacić 10 Lei, a muszę ich mieć około 3600, żeby zamienić na Dolary, które są mi przecież niezbędne. Nie bankomaty są jednak najważniejsze w Abrud. W Abrud jest sklep spożywczy, gdzie można kupować za pomocą kart płatniczych. I tyle widziałem Młodszego. Za 10 minut wychodzi ze sklepu, zwycięsko popychając butem blaszano-szklane drzwi. Gęba rozpromieniona jakby znalazł piątaka. W obu rękach dzierży różnorakie zakupy spożywcze ![]() Nie będziemy jednak przed sklepem urządzać pikniku. Trzeba pojechać za miasteczko. Ledwo trąciłem manetkę gazu a tu reklama pizzerii. Coś ciepłego, coś dużego, z mięsem i serem. Ta wizja kazała skręcić mi między bloki, nie bacząc na sukces Młodszego odniesiony w spożywczaku. Krzywił się na tę rozrzutność do pierwszego kęsa pożywnej, wielkiej pizzy ze wszystkimi możliwymi dodatkami ![]() W Alba Iulia znowu próbuję ogołocić bankomat, ale efekt ten sam. Pieniędzy wyjąłem tyle, że może starczy na nocleg. Z powodu wysokiego współczynnika oporu przed opuszczeniem Rumunii, po tych wszystkich asfaltowych atrakcjach, stacjonujemy we wsi Petrești. Odkąd pierwszy raz trafiłem przypadkowo w to miejsce, będąc w Rumunii, zawsze zatrzymuję się tu na noc. Właścicielem Casa Iris, jest Mircea. Bardzo pozytywny człowiek. Mimo że sam motocyklem nie jeździ, rozumie nasze zamiłowanie i ma wiele do powiedzenia, jeśli chodzi o drogi czy ciekawe miejsca w okolicy. Różne nalepki na jednych z drzwi świadczą o tym, że wielu motocyklistów znalazło tu swoją przystań. Z Polski też. ![]() Zarządziłem postój w tym miejscu z jeszcze kilku powodów. Naiwnie liczyłem na to, że mimo pory roku, Transfogaraska jest otwarta i przejezdna i zamiast tłuc się górami po nocy, pokażę Młodszemu za dnia, gdzie trzeba być przynajmniej jeden raz. Dwa — Mircea ma komputer, a ja chciałbym zgrać materiał z kart na dysk twardy. Po trzecie, w Petrești jest bardzo dobra restauracja, więc na kolację nie będę musiał jeść chleba z parówkami, pomidorami i puszkami z rybą. Na tyle starczyło wyobraźni wygłodniałemu Młodszemu ![]() W sprawie Transfogaraskiej oczywiście Mircea wyprowadził mnie szybko z błędu. Ulubiona trasa wszystkich motocyklistów jest jeszcze zamknięta. Jego laptop wprawdzie zawiódł niedawno i jest w naprawie, ale to w niczym nie przeszkadza. Zmyliśmy z siebie trudy krótkiej dziś drogi. Mircea zapakował nas do samochodu i zawiózł do swojego kolegi, który laptop ma. Przy tej okazji nie obyło się bez małej próby jakościowej koniaku z własnej produkcji. Po zgraniu kart pamięci tym samym samochodem dostaliśmy się do pobliskiej restauracji. ![]() ![]() ![]() ![]() Ponieważ odległości są tu niewielkie, wrócimy pieszo. I tak się też stało. Sapiąc od przejedzenia, na koniec dnia pomaszerowaliśmy od razu do łóżek. No… Prawie od razu. Mapy. ![]() ![]() CF
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie. https://www.facebook.com/CFact1/ |
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
![]() Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: Kerry :-)) Ireland
Posty: 489
Motocykl: RD07a
Przebieg: 61.000
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 14 godz 58 min 58 s
|
![]()
Jakis krotki opis do foty ze sloikami?
|
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 51 min 54 s
|
![]() ![]() Słoiki stoją w otwartej piwniczce, w przedsionku prowadzącym do jedynej restauracji w Petrești. Kiełbasy tak samo. Myślę, że jakby tam zamknąć kogoś na kilka lat to by z głodu nie zszedł ![]()
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie. https://www.facebook.com/CFact1/ |
![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 51 min 54 s
|
![]() ![]() 6 dzień. 25 kwietnia. Rumunia — Bułgaria Licznik 93873 – 94510 637 km Bardzo rześkie powietrze jakoś nie przystaje do porannego słońca. Dla rozgrzewki wypychamy motocykle za bramę Casa Iris. Mircea wyszedł do pracy wcześniej, więc sami zamykamy za sobą wielkie drzwi. Pakowanie bagażu jest po kilku dniach nawykiem nabytym. Jedna torba, druga torba. Na nie pusty plecak. Potem tankbag. Zabezpieczyć gumami, sprawdzić, jeszcze raz sprawdzić. Na początku każdej podróży traktuję to, jak przymus. Z biegiem czasu wchodzi w krew i jest odruchem. Wciskam starter silnika i od teraz jestem w drodze. I to jest za każdym razem takie uczucie, jakbym… No nie mam słów na to. Takie mrowienie jakieś w głowie. ![]() ![]() ![]() Nie wiem jak się to stało, że jesteśmy gotowy do drogi tak wcześnie. Co innego zapewniać się wzajemnie, że się wstanie na czas a, co innego wstawanie o czasie. Niemal bezchmurne niebo to obietnica suchego asfaltu. Długie cienie dwóch motocyklistów prześlizgują się po kostce brukowej, po asfalcie, krawężnikach, mijanych samochodach. Ponieważ Transalpina zamknięta, trzeba wrócić do Sebes i tam wjechać na główną drogę. Jedziemy na południe i mamy zamiar dojechać do Bułgarii. ![]() ![]() Dobrze nie wjechaliśmy do Sebes a tu wielki bank i bankomaty. Bez nadziei wciskam numer PIN a tu… zaskoczenie. Dzierżę w dłoni 1000 Lei. Dopiero teraz mnie olśniło. Dawno temu porobiłem sobie różne zabezpieczenia, ograniczenia, limity i zapomniałem o nich. Jeden z nich powodował, że z bankomatu mogłem wyjąć niewiele naraz i niewiele tych razów w miesiącu ustawiłem. Teraz limity się odnowiły i mam już całą potrzebną gotówkę. Za wcześnie jednak, żeby liczyć gdzieś tutaj na otwarty kantor. Z uwagą śledzę drogę, żeby przypadkiem nie wjechać na autostradę. Równoległa jest tak samo dobra, a nie trzeba pędzić i prawie nie ma na niej ruchu. ![]() Przejeżdżając przez Sybin, natknęliśmy się na otwarty kantor. Tutaj pozbywam się mojego ostatniego zmartwienia. Dolary chowam w najdalszy zakątek zakątków tak, żeby się nie pogniotły i tym samym kończę wątek walutowo-zapasowy na dobre. Załatwione. ![]() Góry zmieniają pogodę. Każdy o tym wie. Co innego jednak wiedzieć a co innego poczuć na własnej skórze. Karpaty właśnie spłatały nam takiego psikusa i malowniczą, pełną zakrętów drogą DN7 wjechaliśmy z wczesnej wiosny w późne lato. Temperatura w jednej chwili tak się podniosła, że zatrzymać trzeba było się od razu, bo groziło nam przegrzanie. No to rozbieramy się jak te cebule, warstwa po warstwie. ![]() ![]() ![]() Dziś nie głodujemy, korzystając ze zdobyczy cywilizacji w mijanych miastach. ![]() Granica to formalność. Po stronie Rumuńskiej jeden samochód. Później bardzo długa kolejka na most w Ruse, którą powoli mijamy lewym pasem. Powoli, żeby sprawdzić, czy ktoś będzie nam zarzucał zuchwałe przepychanie się. Nic z tych rzeczy. Kolejka jest, bo jest ruch wahadłowy. Kilka razy już tędy przejeżdżałem w przeszłości, ale nie przypominam sobie, żeby most był zupełnie przejezdny. Zawsze coś ![]() ![]() ![]() ![]() Po stronie bułgarskiej sznur samochodów. Tak samo jak przed mostem omijamy je, uważając żeby nie nadwyrężyć czyjejś cierpliwości. Taki tu jednak chyba zwyczaj, bo ktoś z przodu widząc motocyklistów, zamachał zachęcająco na nas. ![]() Celnik pobieżnie sprawdza dokumenty i już nas nie ma. Tuż za granicą w kantorze wymieniamy rumuńskie Leje na Dolary i ukraińskie Hrywny na bułgarskie Lewy. Taki miszmasz, żeby pozbyć się zbędnej waluty. ![]() ![]() Im bardziej oddalamy się od granicy, tym bardziej zielono. Im dłużej jedziemy, tym później się robi. Im później, tym słońce niżej. Im słońce niżej, tym mniej ogrzewa powietrze. Niby oczywistość, ale różnica od miejsca rozbiórki dotąd to dobre kilkanaście stopni. ![]() ![]() Mieliśmy dojechać do Burgas, ale przenikliwy ziąb, zbliżający się wieczór i kiszki grające marsza, zatrzymały nas w Obzor. Znam trochę to miejsce. Czasem w drodze do Turcji, zatrzymywałem się tu. Na kempingu można rozbić namiot, zmyć z siebie trudy drogi, a jeśli ktoś lubi to i zażyć jarmarcznego kiczu na deptaku, zjeżdżalni wodnych i zapewne dużo więcej. ![]() Tym razem miasto jak wymarłe a kemping jeszcze nieczynny. Brama zamknięta na kłódkę. Przy bramie wisi tabliczka z numerem telefonu. Zadzwoniłem tam. Za chwilę trafiliśmy do pobliskiej tawerny. Jej właścicielka zarządza też polem namiotowym. Z początku chyba nie chciało jej się nas tam wpuścić, bo nieczynne, bo nie sezon, bo jakieś prace remontowe. Wymyślała tak, aż argumenty jej się skończyły i w końcu wygnała na tę zimnicę kelnera w koszuli z krótkim rękawem, żeby bramę otworzył. Żaden z pęku kluczy nie pasuje do kłódki. Przemarznięty wrócił do tawerny, żeby zaraz stamtąd wyjść i powiedzieć nam, że brama od strony morza jest otwarta i możemy tamtędy wjechać. ![]() Zrobiło się cieplej dopiero przy rozstawianiu namiotów. Dlaczego? Zgadnijcie, kto był pierwszy… ![]() Kolacja z żelaznej porcji produktu zwanego liofilizantem kończy piąty dzień naszej podróży. Serowi z makaronem mówię stanowcze NIE. Przynajmniej nie będę woził tego świństwa ![]() To był jeden z tych dni, kiedy nic szczególnego się nie dzieje, a jednak zasypiając, ma się nadzieję na jeszcze wiele takich. Złamane, a potem naprawione lusterko musi przejść jeszcze jedną modyfikację. Przy większej prędkości ciągle się odwraca. ![]() Mapy ![]() ![]() CF
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie. https://www.facebook.com/CFact1/ |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Junakiem po świecie | Neo | Kwestie różne, ale podróżne. | 8 | 23.12.2021 08:34 |
Kraina krętych dróg – Korsyka 2018 | Hermes | Trochę dalej | 5 | 09.04.2020 17:00 |
Polskie zakątki na świecie | QrczaQ | Przygotowania do wyjazdów | 8 | 22.10.2014 22:11 |
50 najleszych dróg motocyklowych na świecie | sambor1965 | Umawianie i propozycje wyjazdów | 10 | 24.06.2010 21:39 |