![]() |
|
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
![]() |
#11 | ||
Moderator
![]() Zarejestrowany: Dec 2008
Miasto: Niemcownia
Posty: 3,382
Motocykl: CRF 1000D/DCT
Przebieg: 48k+
![]() Online: 4 miesiące 4 tygodni 1 dzień 4 godz 21 min 33 s
|
![]() Cytat:
A przykre doświadczenie mam i to jakimś takim mikrym z Polski, wiec na samą myśl mnie potrzepało. Cytat:
...OK, wracamy. Pada hasło, żeby kierować się do ostatniego miejsca postoju, czyli tam, gdzie Teddy luzował łańcuch, a resztę grupy żywcem zjadały komary. Chopaki ruszyli raźnie i z kopyta. Teraz na końcu peletonu została Szynszyla. W pewnym momencie w lusterku widzę, że Jej nie widzę. Wracam i okazuje się, że zacisk przedniego hamulca zblokował jej koło. Coś tam majstruję, koło się odblokowuje i jedziemy dalej. Reszty grupy ani widu, ani słychu - paaajechali...! Puszczam Szynszylę przodem, żeby jej nie zgubić, gdyby znowu miał się pojawić problem z hamulcem. Poza tym ma navi z trackiem, niech prowadzi. W tym całym zawirowaniu jak na złość chyba nawigacja Szynszyli odmówiła posłuszeństwa i chwilowo jechaliśmy na pamięć. Albo na azymut. A może na gwiazdę polarną? Sam już nie wiem. Szynszyla chyba też nie, bo zarządza, że skręcamy w lewo. Czyli jedziemy w zupełnie innym niż powinniśmy kierunku. Jedziemy przed siebie asfaltówką, a z naprzeciwka ni stąd, ni zowąd Milicyjna Łada chce jakby wjechać we mnie. Odpuszcza, ale widzę w lusterkach, że zawraca. Po chwili widzę niebiesko-czerwone światła. Se myślę, a co on mię tu tak mryga tymy światłamy? Przycisnę gaz, chłop nie ma szans ![]() No dobra, prawy kierunkowskaz, zwalniam, zatrzymuję się. Szynszyla 'nie zauważa' całej sytuacji i odjeżdża swoim tempem. Zatrzymuję się, ściągam rękawice, kask i mówię z uśmiechem od ucha do ucha: Hallo, wie geht’s? ![]() [M]ilicjant patrzy na niemiecką rejestrację, drapie się po głowie przykrytej czapką wielkości potężnego talerza i mówi - panimajesz pa ruski? [j]a - odpowiadam - ciut, ciut, [M] - pakażi bumagi motocikla i pasport, [j] - ein Moment bitte... podaję dokumenty [M] - Poliak ![]() [j] - tak, [M] - to dlaczego paszport polski, a motocykl niemiecki? [j] - motocykl japoński, tylko tablica niemiecka, a ja Polak, dlatego polski paszport. A co - tak nie wolno? [M] - (wyraźnie zbity z tropu) - Można, można... ludzie skarżyli, że wy po polach jeździli. O wot - wskazując na barana na siedzeniu - i tu pełno siana. Przyznajesz się? [j] - NIE! [M] - jak nie, jak wszędzie masz siano! Dokąd jedziesz? I skąd? Inne motocykle widział? A dlaczego pierwszy motocykl się nie zatrzymał? Gdzie spał? Gdzie będzie spał? Ile kilometrów zrobił? ... Spokojnie odpowiadałem na lawinę wszelkich pytań. Do tego dojeżdża UAZem nadszyszkownik z kolegą (przejazdem był czy jak?) Pytania te same i przestaje mi się podobać branie mnie w dwa ognie, a właściwie trzy. Całego dialogu też nie będę przytaczał, bo i nie ma sensu i zajęłoby to sporo miejsca i czasu. A i sama rozmowa z Milicjantem wydawać by się mogło nie miała końca. Pytam wreszcie, o co chodzi i że chciałbym dalej kontynuować jazdę, bo przecież jadę tyle kilometrów z Niemiec do Mińska, na Igrzyska, na Sambo, a wy mnie zatrzymujecie i mówicie o jakimś sianie. No wiec śpiewka się zaczyna, że po polach jeżdżę, bo siano na baranie jest i w kółko i apiać i od nowa... Moje zniecierpliwienie osiągnęło zenitu i mówię spokojnie, ale stanowczo: - a jeździłem po polu! Bo u was drogi płoche, nie jak w Europie i nawigacja za tyle pieniędzy nie radzi sobie i pokazuje, że droga, a to nie droga tylko kamienie! Albo pole i zboże rośnie na drodze! Innym razem, że droga, a to kukurydza rośnie - też na drodze! Potem, że droga, a tam doły i błoto! O patrz - cały motocykl brudny od błota! O to ludzie też skarżyli? O to nie pytasz? A na baranie to wszystko jest, siano, zboże i trawa i robaki pewnie też są! Jeszcze z Portugalii jak byłem! I co?! Panowie zdziwieni odeszli na bok celem skonsultowania i usłyszałem, jak jeden z nich mówi, że to przecież normalne, bo drogi są, jakie są i chyba lepiej mnie puścić, żeby nie było międzynarodowego skandalu (niemiecka rejestracja ![]() ![]() Po chwili podchodzą... [M] - pasliednij wapros, skolko stoit taka maszina? (tłum. - ostatnie pytanie, ile kosztuje taka maszyna?) - wskazując na motocykl ![]() Jeszcze chwilę rozmawiamy i okazuje się, że w sumie to czasu upłynęło sporo, wiec kończymy gawędę, pytam, którędy na Mińsk i odjeżdżam. Bojąc się, że nie znajdę reszty murzyniątek kupuję po drodze zestaw przetrwania, czyli wkusną kałbaskę, kwas i swojaka ![]() Na stacji benzynowej tankuję, dopompowuję koła i staram się skontaktować z resztą stadka. Otrzymuję namiary z pytaniem, gdzie jestem i za ile będę, ale TomTom za żadne skarby nie znajduje wybranej lokalizacji (Zamek Dudutki). Nie pomaga również podłączenie do netu, co czynię. Myślę sobie - klawiatura - ha! Tu cię mam - ściągam rosyjską, żeby literki były bardziej popieprzone i trudniej było wpisać. No nie, to też nie klawiatura! W końcu literki trochę się różnią od rosyjskich! ...rwa mać! Każdy zapytany mówi, żebym korzystał z map Yandex, nie Googla - na wschodzie to wszystko jest na Yandeksie... Tłumaczą, pytają czy umiem przeczytać nazwę. Jadę, jeden życzliwy jedzie przede mną kawałek i pokazuje, gdzie skręcić. Faktycznie jadąc szybko, przeczytanie nazwy cyrylicą i zrozumienie, co się przeczytało to wyczyn. Do Zamku Dudutki mam ca. 60 km. Odkręcam na ślicznej, nowiutkiej i pustej autostradzie. TomTom oczywiście pokazuje piękną zieleń, czyli brak drogi w tym miejscu, eeeech... Co chwilę dla upewnienia się zatrzymuję i pytam czy dobrze jadę. Aha! Są tablice z podaną odległością. Jest brązowa tablica z nazwą. Udało się, trafiłem! Ale nikogo nie ma! No jak? Mieli czekać. Hmm... OK. Nawrót, bo to tylko atrakcja turystyczna, miasteczko jest dalej. Wyjeżdżam na asfalt i tym samym mijam Maryśkę, która wskazuje dokąd jechać. Widzieli i słyszeli mnie z daleka, jak błądziłem... Po ogólnym streszczeniu mojej przygody Maryśce, Janinie i Teddy’emu dostajemy namiar na kwaterę. Jedziemy, gdzie spotykamy się znowu pełną grupą. Dzień obfitował w niesamowitą ilość różnych zwrotów akcji z pewnością dla każdego z nas. Doświadczyliśmy wiele i każdy z nas miał swój worek wrażeń, z którego po skosztowaniu lokalnych delikatesów w ilościach ponadnormatywnych wyciągał różne opowieści, emocje i przeżycia z minionego dnia i dzielił się z pozostałymi uczestnikami wyprawy. Późnym wieczorem natchnęła nas chwila ciszy i zadumy, po czym każdy poszedł do swojego i łóżka na zasłużony odpoczynek. Jutro kolejny dzień i kolejne atrakcje... ![]()
__________________
Wreszcie mam swój kawałek szczęścia w całym tym gównie dookoła ![]() |
||
![]() |
![]() |
Tags |
białoruś , zaginione murzyniątka |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Islandia czerwiec 2019 - 1 max 2 osoby | Husky | Umawianie i propozycje wyjazdów | 4 | 29.07.2019 12:18 |
Rusz Pan Dupę - TET LITWA - czerwiec 2019 | Ciaho | Trochę dalej | 9 | 12.07.2019 09:14 |
[RO'2013] Weekend w Tokaju czyli tydzień w Transylwanii | sowizdrzal | Trochę dalej | 21 | 05.08.2013 10:43 |