Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Poprzedni post   Następny post Next
Stary 10.01.2012, 16:39   #28
Neno
 
Neno's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,024
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 19 min 45 s
Domyślnie

26 listopada
Oczywiście wstajemy trochę za późno. Szybkie pakowanie, obfite śniadanie by zjeść to, co nam zostało - w końcu gdzieś trzeba zakupy zapakować. Dlatego też dziś z hotelowego śniadania tylko kawa. Pakujemy się tak szybko, że w tym pośpiechu zostawiam filtr od obiektywu pożyczonego od kolegi. Jestem niezłą sumkę w plecy ale dowiem się o tym dopiero po powrocie do domu. Trudno, za gapowe trzeba płacić. Hotel opuszczamy dopiero o 9.30 a miało nas tu nie być już o 8. W związku z tym zmiana planów – nie będziemy szukali sjuku po drodze, jedziemy na ten w Marakechu.
Smarowanie łańcucha, kontrola szprych i jedziemy jeszcze raz na plac. Niby 10.00, rano a plac już żyje swoim życiem. Małpki, zespoły muzyczne czy jak je tam nazwać... Odpust na maxa. Niektórym się to podoba, ja wolę naturę i podpatrywanie naturalnych zachowań ludzkich a nie takie „pod publiczkę” . Od tego mam kino, teatr Nie po to tu przyjechałem.
Jako , że ja miałem największe zakupy do zrobienia to biegam jak szalony. Dziewczyny miały pójść tylko dokupić przypraw i herbaty. Tylko ….
Nie będę pisał co działo się potem Standard. Na szczęście torebki i inne świecidełka były tuż obok „zielarskiego” i udało się wyjechać o normalnej porze.
Kilka minut po 11 jesteśmy już na obrzeżach miasta. Prom odpływa o 18. 7h, 600km. Autostrada. Stacje benzynowe co 50-90km więc lepiej uważać. Do jednej takiej dojeżdżałem na krztuszącym się już motocyklu. I dobrze, bo przed stacją stali chłopcy z radarem Upiekło się
Zdjęć nie ma bo bałem się , że mnie coś podkusi i się na prom spóźnimy. Schowałem sprzęt na samym dnie bocznego kufra! Pewnie dlatego dojechaliśmy 50 minut przed czasem. Co gorsza prom odplynął z 30 minutowym opóźnieniem. Bujało podobnie jak w drugą stronę a widok wymiotujących pasażerów nie pomagał „zachować się” jak należy Ale koniec końców nikt nas nie miał odruchów wymiotnych na tyle mocnych by zabrudzić pokład. Uff. 40 minut i skończyło bujać. Hiszpania przywitała nas ciepłem i ciemnościami. Trochę pobłądziliśmy, małe zakupy i lądujemy w hotelu. Ostatkiem sił przypinamy przyczepkę do auta, do niej motocykle i usypiamy w czystej pościeli zbierając siły na podróż do domu.

27 listopada
Do 10.00 siedzę w pracy .
Potem znaną nam już trasą podążamy w tempie ok 100km/h to autostrada , to drogą krajową. Ważne, że za free a, że jest niedziela to ruch raczej symboliczny.
Gdzieś w Pirejnejach, na pograniczy Hiszpanii i Francji, gdzies tam właśnie zaczynało się robić nudno :
Może w końcu napijemy się ? Rzekłem.
Czemu nie ? Odparł Wiesław
Proszę ! Podałem mu odkręconą butelkę, która już od kilku godzin przewracała mi się między nogami. Wiesław prowadząc pociągnął kilka łyków z gwinta.
Oddał, podziękował.
Na zdrowie odrzekłem. Też wychyliłem. No, teraz się będzie lepiej jechało, pomyślałem. A zaczął się kręty górski odcinek. Poczułem smak tego czym zwykle zapijamy alkohol. Dziś musiało wystarczyć. Srebrna litrowa butelka z napisem Be Power z Biedronki wylądowała znów gdzieś głęboko w nogach. Musieliśmy się w końcu nastawić na długą powrotną drogę bo w momencie gdy zakręcałem butelczynę znów pojawił się przeszywający kabinę dźwięk ostrzegawczy a na tablicy wskaźników pojawił się mrożący krew w żyłach napis Emission Workshop ;(
Zjechaliśmy na stację dotankować nieco tańszego hiszpańskiego paliwa. Na wszelki wypadek lejemy to droższe, lepsze, energetyczniejsze. Może pomoże. Kontrola pasów.... kur... jak to się stało , że mamy jeszcze motocykle na przyczepce sami nie wiemy ! Każdy trzymał się tylko na jednym z 3 pasów. Oparły się o siebie i jakoś tak jechały. Co było przyczyną – do dziś nie wiemy. Zmiana temperatury, deszcz, mgła ? Cholercia wie. Dopinamy i w drogę. Popołudniem cisniemy jak się tylko da by przelecieć przez Paryż w godzinach pracy paryżan. O 16 jesteśmy już z 80 km za stolicą Francji, zjeżdżamy na popas. Ja już od 32h nic nie jadłem więc cieszę się na samą myśl jak nie wiem co!

Na resztkach benzyny gotuję zupkę – musi wystarczyć do Polski bo zapasy euro kurczą się. Wysysają je z nas francuskie autostrady.
2 razy zmieniamy się za kierownicą, kontrolka w Golfie znów brzęczy złośliwie ale auto jedzie. Rano jesteśmy już w Polsce! Szkoda, że tak wcześnie bo byśmy się śmignęli nowym odcinkiem A4ki. A tak jedziemy w sznurze ciężarówek. Polska !
W domu ląduję ok 16, reszta ma jeszcze 70km.
Jeszcze kilka dni po mieszkaniu przewala się piasek z pustyni który przywiozłem w kieszeniach kombinezonu, glina z namiotu itp. śmieci. Minie jeszcze sporo czasu nim nabiorę ochoty by to wszystko uporządkować. Ale na to mam całą zimę. Piorąc namiot będę wspominał jak fajnie było. A było!

K.O.N.I.E.C.



Na podsumowania, podziękowania jeszcze pewnie przyjdzie czas.
Dziękuję za uwagę i do następnej mam nadzieję ciekawszej relacji.
Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
PRZEZ KRAJ PARTYZANTÓW, KOKAINY I KAWY: czyli pekaesem po Kolumbii. [Listopad 2011] czosnek Trochę dalej 48 12.01.2013 01:50
Lek na jesienną depresję czyli Neno na Bliskim Wschodzie :) [Listopad 2010] Neno Trochę dalej 50 27.04.2012 18:22


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:52.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.