Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Kwestie różne, ale podróżne.

Kwestie różne, ale podróżne. Jak nic z powyższego o podróżowaniu Ci nie pasuje, pisz tutaj...

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13.11.2025, 14:35   #381
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 628
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 19 godz 4 min 41 s
Domyślnie

Fajnie fajnie Bołdun!
Cały czas szukam inspiracji do pracy własnej dzieci nad wyobraźnią. Marysia jest w pierwszej klasie i się strasznie nudzi. Świetnie już czyta. Do tego stopnia, że się już jej czytać nie chce

Tymczasem...
Udało się.
Umówiłem się z panią mgr, że potraktuje mnie indywidualnie. Dwie konsultacje domowe i domowe "zaliczenie" oraz "egzamin".
Byłem jej naprawdę wdzięczny i ogólnie nie było z nią wcale tak źle, bo miała głębię...
Zatem dwie godziny w tygodniu miałem z głowy i rzeczywiście mogłem pracować. Wykorzystałem też fakt, że student po urlopie (takim czy innym) lądując z powrotem na studiach dostawał z dziekanatu karteczkę o treści: proszę dopisać studenta takiego a takiego do grupy. Pieczątka, podpis.
Grupa docelowa nie była wskazana. Zatem ja dopisywałem się do kilku grup, nawet żeńskiej w taki sposób, by wszystkie zajęcia upchać we dwa lub maksymalnie trzy dni.

Łącznie (w trakcie fikołkowych studiów) dopisywałem się tak 5-ciokrotnie. Stąd dość niezwykły wynik jak na 4 lata studiów. Łącznie studiowałem na AWF-ie lat 10.
Był jeszcze lepszy myk. Za drugim razem na studiach pojawiłem się w drugiej połowie października i nikt nie pytał się czemu z takim opóźnieniem.
Być może tłumaczył mnie fakt, że to były studia "sportowe" poniekąd i wielu znanych sportowców z takiej opcji (ze względu na wyjazdy itp.) bezwiednie korzystało.
Ale nie o tym, bo miało być krótko i zwięźle.

40 lat później...
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 11:12   #382
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 628
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 19 godz 4 min 41 s
Domyślnie

40 lat później przeżywam małe wieża di. Miejsce psychologii zajmuje tradycyjne budownictwo drewniane. Brakowało mi tylko pani magister z jej głębią.
Niestety... w miejsce pani mgr na krzesłach przed katedrą zasiadła banda alkoholików.
Z szacunku do tej bandy przez m-c czasu, dzień w dzień, wieczór w wieczór, przygotowywałem się do...
Krótko, do brzegu.

Nie wiem do czego. To traci na znaczeniu. Nikogo to nie obchodzi. Co ja wiem...?
Na pewno jestem do niczego.
Na pewno nic nie umiem.
Czułem się jak dziecko, któremu mówią: zostaw, nie ruszaj, nie dotykaj, nierób tego.
Dziecko chce ci coś przekazać, nikt go jednak nie słucha... Z czym zostaje dziecko...?
Z niczym czyli samym sobą.

Dziecko wcześniej było na obozie. Na tym obozie było wiele dzieci, każde dostało indywidualne zadanie. Zespół tych zadań miał pomóc stworzyć obraz/zwarty zbiór.
Zadaniem dziecka było stworzyć koncepcję tworzenia tego obrazu. Zadania wybrano w taki sposób, by obraz był realny i by te zadania do niego wiodły.
Dziecko wraca do szkoły z piękną wartością dodaną. Po raz pierwszy od dawna wraca do szkoły z nadzieją, że pani zapyta jego: a ty jak spędziłeś wakacje?

Niestety. Jest tylko jeden temat. Wyjazdy, on inkluzif, słońce, ciepła woda w morzu...

Ale... Jest taka prawie święta zasada. Jeżeli w gronie sześciu osób wszyscy mówią jedno a ty drugie to...?
Ucz się.

A teraz bardziej poważnie.
Referat z psycho miał coś udowodnić. Doprowadzić mnie do określonego celu ale bez opowiadania bajek, bo jaka by pani mgr nie była, to na tym etapie, mógłbym się skompromitować.
Zatem przyjąłem podobną strategię; przygotować się na tyle, by móc być zdolnym do podjęcia dyskusji w ogóle.

Zatem mój plan przygotowania zakładał, co następuje:
- określić cel/zadanie główne,
- zawęzić obszar wiedzy teoretycznej i potencjalnej praktycznie do zrealizowania celu,
- wybrać techniki, które znajdą zastosowanie w projekcie, dobrać na tej samej zasadzie narzędzia i stworzyć instrukcje do realizacji tychże. Krok po kroku, tymi narzędziami, tak i tak,
- to wszystko wraz z materiałem dobrać do rzeczywistych potrzeb,
- poznać materiał, który posłuży do realizacji/rewitalizacji,
- rozszerzyć/poznać zasady budownictwa drewnianego i adaptować sprawdzone, historyczne rozwiązania (np. przykłady rozwiązań z konkretnymi danymi fungującymi w literaturze),
- powtórzyć fizykę budowli, skupić się na wybranych rozwiązaniach,
- określić możliwy do zaakceptowania poziom miksu współczesnych rozwiązań z historyczną tkanką i znaleźć równowagę.
- przed realizacją (główną) ćwiczyć praktycznie wybrane konkretnie sposoby łączeń drewna,
- w ramach ostatniego, zbudować makietę domu i stodoły.

I...
...ja do Świąt Bożego Narodzenia spróbuję was przez ten proces przeprowadzić od strony teoretycznej.



__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 19:40   #383
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 628
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 19 godz 4 min 41 s
Domyślnie

Żeby to jakoś szwarnie zacząć, przedstawiam państwu ciesielskiego dr Honzika.





Szkoda, że tak daleko ode mnie szkoli.
Jest wiele kanałów dotyczących obróbki drewna ale Łukasz zabija klimatem.
Są goście z dziesiątkami tysięcy odsłon i masą subskrybentów ale budzą dziwne uczucia. Warsztaty wypasione w kosmos ale dzisiaj np. szukałem info w temacie zamka francuskiego, w sensie jakiś extra ciekawostek i gógiel pchnął mnie na znany mi tubowy kanał. No i dupa. Taki fachur a zamkiem francuskim nazywa klin francuski.

Ja jestem dopiero na początku drogi i jako jedyny wśród komentujących wyłapałem ten błąd. Nie rozliczam jednak autora, bo to stolarz nie cieśla.
A zawód cieśli ma swoją własną, niezwykle ciekawą historię...
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 20:53   #384
matjas
 
matjas's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Brzezia Łąka
Posty: 15,773
Motocykl: nie mam AT jeszcze
matjas will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 2 tygodni 6 dni 1 min 53 s
Domyślnie

Czekam.
Kiedy zostanie zawezwany do tablicy Józef
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa
matjas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Wczoraj, 23:43   #385
redrobo
 
redrobo's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: białystok
Posty: 2,663
Motocykl: ktm 640 adventure
redrobo jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 4 tygodni 1 dzień 22 godz 20 min 24 s
Domyślnie

teraz wiem skad pochodzi moja pewnosc i ciekawosc w temacie... po szkole podstawowej wakacje w polowie spedzalem na budowie.. to z ojcem, w jego firmie, to u statszych braci moich kumpli... lawy, murowanie, szpachlowanie, betoniarka, stropy, sciany, dachy, ocieplanie, elewacje, obrobka blacha, ciesielka, mocowania, wykonczenie.. kurła wszystiego zaznalem zanim skonczylem studia na arch.... zaprawy, tynki, kleje, kliny, podpory, rozporki, stemple, piwo, wiecha, kielbasa, papieros... blacha, papa, snola, izolacja, irygacja, cieki, glina, grunt, sprzatanie, sranie... aa krokwie, jetki, zastrzaly, laty, kontrlaty,rusztowania, liny, uprzeze.... wszystko piekna, fajna praca...ale kurwa ocieplenie dachu latem, wełna jakakolwiek, dziekuje nie umiem.
redrobo jest online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 03:52   #386
fassi
Fazi przez Zet
 
fassi's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Berlin
Posty: 7,598
Motocykl: RD07
Przebieg:
Galeria: Zdjęcia
fassi will become famous soon enough
Online: 10 miesiące 2 tygodni 3 dni 12 godz 32 min 13 s
Domyślnie

Redzislawie , spróbuj wełny drzewnej do ocieplenia latem , to inna bajka, która nie wgryza się w skóry ale lekko swędzi.

Dziś w enerdowskiej knajpie był spontaniczny wieczór karaoke. Ostatni raz w 2010 w Japonii uczestniczylem w takim cyrku.

Przeżyj to saaaaaaaammmm, musiałem wykrzyczeć do mikrofonu.

Wracając do budownictwa, budowalem dziś więzi miedzysasiedzkie. Tutorialow na połączenia międzysąsieckaie, nie znajdziesz na żadnym YT.

Wystarczy być człowiekiem. Tylko tyle i aż tyle
__________________
Za dwadzieścia lat
bardziej będziesz żałował
tego czego nie zrobiłeś,
niż tego co zrobiłeś.
fassi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary Dzisiaj, 15:59   #387
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 628
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 19 godz 4 min 41 s
Domyślnie

Redziku...



1 października 1984 mając za sobą 1,5roku "studiów" na WSOWiŁ, pół roku służby zasadniczej stanąłem goły i wesoły przed bramą AWF Gdańsk.
Dzień wcześniej przed południem stałem na dworcu PKP Kraków Główny. Już w cywilkach, z małym tobołkiem. Eter jego wypełniała para trampek niebieskich z charakterystycznym protektorem i brązowy, wojskowy dres. Zwinąłem go ze stanu, bo nie miałbym w czym na AWF-ie ćwiczyć.

Za rezygnację z oficerskich szarży został mi po wojsku dług do spłacenia. Równo (tamtejszych) 10 000zł. Ówczesny z-ca d-wcy jednostki d/s politycznych WSOWiŁ (jak by to porównać dzisiaj... rzecznik prasowy premiera) przyrzekł mi solennie, że jeżeli nie zrezygnuję po pierwszym roku (wtedy nie było by żadnych konsekwencji), to będę mógł zrezygnować "z wojska" w każdym terminie po 18-stu m-cach służby.
Moja mama, jako nauczyciel akademicki zarabiały wtedy 15 000zł.

Stałem na tym dworcu PKP Kraków Główny i byłem goły i wesoły. Wesoły znaczy: szczęśliwy. Wyrwałem się z okropnego gówna. Siedliska przemocy fizycznej i gwałtu na intelekcie.
W wojsku przeszedłem drogę niezwykłą. To jest dopiero materiał na książkę. Moje podróżnicze dokonania są niczym. Naprawdę niczym w porównaniu z tą drogą. Jest jeden mały wyjątek... Afganistan 2010.
Absolutnie nie chodzi o "Afganistan", chodzi o przejście trudnego szlaku (około 80km w jedną mańkę) na piechtę, w klapkach za 16zł z 40kg na plecach i ręcach.

Mały niuans. Nie poświęciłem na fizyczne przygotowania do tego wyjazdu nawet 5 minut. Nie było tego w planie. W tej narodowej wyrypie byłem odpowiedzialny za logistykę. Potem miałem sobie jeździć simsonem po okolicy. Dziękuję, nic więcej. Simson nie wytrzymał transportu do Afganistanu. Ta część ekipy, którą miałem przyjemność poznać we własnym środku transportu koniecznie chciała, bym szedł z nimi "w góry" - będziesz kucharzem!
- Ludzie... dajcie spokój. Przecież ja fizycznie zdechnę (nawet bez bagażu) na pierwszym podejściu!
To ciebie wsadzimy na konia!

Oni mieli wyraźnie nasrane we łbie. Ponad 10 dni dojazdu w trudzie i znoju i... nie poznali mojego charakteru?! Sami liderzy. Nieba mi przychylają ale ja... nie. Nie po to targałem simsona. Sam fakt, że go targałem był dla nich niezrozumiały. Zrozumieli, kiedy trzy tygodnie później dowiedzieli się, że jakiś biały idzie w klapkach szlakiem, którego żaden biały nie przeszedł do tej pory solo (moja uwaga) a na pewno już z... krzesełkiem i... gitarą.
I zaprawdę mam... w dupie tych, którzy myślą teraz, że się chwalę.
Przed wyjazdem z globusa pl Strażnik Domowy żegnała masę Elwooda = 97kg.
Po powrocie witała 75kg.

Na dworcu PKP w Krakowie Głównym ważyłem 67kg.
Po zdaniu (z wojska) na AWF pojechałem na pierwszy obóz sportowy organizowany jeszcze przed rozpoczęciem roku akademickiego. To był koniec czerwca. Byłem wtedy żołnierzem służby zasadniczej.
Na ten obóz przyjechałem z tobołkiem. Jego eter...

Miałem farta. Spaliśmy w "wojskowych" namiotach, które doskonale znałem. taki fajny, konkretny obóz sportowy. Regulamin "pisał": zajęcia w wodzie dozwolone od 13st.
Termometr o dziwo, nigdy nie pokazywał temperatury niższej. Przez cały niemal pobyt zaś pokazywał jak drut - 13 st. Jak człek wchodził do wody to czuł się tak, jakby mu na klatę ktoś wrzątek wylewał. Jeżeli nie umiesz pływać, to w takiej wodzie pływać się nie nauczysz.
Ja nie umiałem... Pływanie (dwustylowe) zadałem na dst i ndb. Uratowały mnie punkty za wojsko, gimnastyka, gry zespołowe i LA.

Dlaczego miałem farta? Bo los chciał, że w tym namiocie byli dokwaterowani inni nienormalni. Cały gdański AZS chłopaków, którzy też zdawali na studia ale awans mieli zapewniony za wyniki sportowe. Akurat większość pływaków.
Odziani w dresy w trzy pasy, buty w trzy pasy z napisami "Polska"... I to w czasach głębokiej komuny. Dla nich ten obóz był formalnością. Dla mnie bramą do nieba.
I między nimi, na jednym rozkładanym łóżku gość w niebieskich trampkach i brązowym dresie...

Obóz trwał dwa tygodnie.
Z całą tą azetwowską bandą już po tygodniu stanowiliśmy jeden zwarty organizm.
"AWF" to była jedna wielka rewia mody. Adidas, Puma itd. Ludzie się tym sznytem tak obnosili, że to aż kłuło w oczy i... ja. Niebieskie trampki i brązowy dres. Ile było tych spojrzeń, gestów czy wręcz haseł głoszonych w stylu:
- Co za wieśniak i... śmiech.
Mnie to nie ruszało. To, co mnie cechowało, to... uśmiech. Nie byłem nastawiony na konfrontację. Do dziś pamiętam jak złapałem jakiegoś apsztyfikanta na tym obozie na banał. On coś tam o mnie w eter: "co za wieśniacki ubiór".
- To ja ci wskażę różnicę podstawową między nami, pozwolisz. Którą ręką podcierasz tyłek? Oczywista wszystko z uśmiechem.
Gość patrzy na mnie, wokoło cisza...
- Prawą, czy lewą?
Prawą!
- No widzisz, a ja papierem.

Ale co tam...
Wiesz Kochany Redziku za co Ciebie cenię. Ja byłem Tobą 40 lat temu i gdzieś się to roztwoniło. Dlatego na mojej 60-tce Strażnik Domowy tak się Tobą czule zajęła, kiedy poczułeś się nie najlepiej i po prostu musiałeś się położyć. Miałeś sypialnię do wyłącznej dyspozycji, zostałeś przykryty kołdrą i jeszcze Strażnik do Ciebie zaglądała zanim dała nogę z chaty.

P.S.
Idąc na studia AWF z budowlanki umiałem NIC.
Po dwóch latach kładłem tysiące m2 terakoty na żerańskiej Elektrowni, skuwając posadzkę, wylewając beton i układając do 30m2 w takim trybie w ciągu jednego dnia (sic!).
Po trzech latach miałem pierwsze bloki z wielkiej płyty docieplone jako "asystent" (prace na linach).
Po czterech w zespole dwuosobowym docieplaliśmy z kumplem wieżowiec (10 pięter) od A do Z w cztery tygodnie. Łącznie z obróbkami blacharskimi.
Nie było w KW (Klub Wysokogórski) Trójmiasto drugich takich.

Nie było w KW Trójmiasto gościa, który przy 8 w skali Boforta na wzgórzach morenowych "schyłił" by się "za grosze" na Karwinach, na wystawionym wieżowcu uzupełnić olkit od zewnątrz w płycie, bo od środka było widać niebo.
Bo w dupie to miał inspektor z KW, i kilku "podwykonawców" członków KW, którzy nie mieli ochoty się schylać "po takie pieniądze".
A wystarczyło luknąć w protokół... Pojechałem obejrzeć.
Mieszkanie dwupokojowe, w zagrzybionym (cała powierzchnia dwóch ścian!) pokoju wózek z dzieckiem i ta dziura w narożniku... Proszę o krzesło, wkładam do niej pięść.
Zrezygnowana kobieta prosi:
- Może jakoś to zatkać...

To są czasy komuny. Znieczulica na poziomie, który... znowu wraca. Ale nie o tym.
Oglądam to dokładnie 31.12... około godziny 10-tej.
O 14-tej melduję się na dachu. Do ogniomuru podchodzę na kolanach, by mnie nie zdmuchnęło. Napierdala, że hej. Temperatura koło jednego stopnia.
Olkit w wiadrze "gęstnieje" chwila moment. Kiedy po instalacji stanowiska melduję się na siódmym piętrze (narożnik wieżowca), to nie dość, że nie jestem wstanie w ogóle wbić dłoń w olkit, to jeszcze wiatr rzuca mną jak gaciami rozwieszonymi na sznurkach. Pani to widzi przez okno i stara się mi jakoś pomóc, otwiera okno ale wiatr napierdala tak, że ja krzyczę:
- Spokojnie, zmieniamy strategię, zjeżdżam na dół.

Wjeżdżam windą.
- Będzie musiała mi pani podać przez okno wiadro już z pogrzanym na gazie olkitem ale... się ściemnia.
Ja o tym wiem, przerażona pani też, łzy ciekną jej do oczu. Pocieszam ją.
- Choćby skały wielkiej płyty srały, zrobimy to. Niech pani nie płacze.
Tydzień wcześniej poleciało mi się z Orlej Perci, trochę wyżej niż ze stanowiska na dachu wieżowca. Miałem farta jak chuj. Gdyby nie raki, w zasadzie w ogóle nie odczuł bym tego lotu, lądując w kopnym śniegu na piargu. Jest to o tyle istotne w sprawie, że wtedy (po upadku) uznaję; nie nadaję się do takiej imprezy. Lot trwał chwilę, tyle co nic... Ale nic jest początkiem wszystkiego/nowego.

Co tam się kurwa działo... Wiatr się tylko wzmagał, pani mnie wspierała biedna jak mogła, olkit tężał ekspresowo. Problem polegał na tym, że nie chodziło tylko o ten "narożnik". To było kurwa około 10mb w poziomie... Czego się tam dotknąłem to się kruszyło i wypadało.
Zlecenie było na 1mb no i musiało się stać to, co się stało... Zabrakło mi materiału. 31.12. godzina 18-sta....
Tak się kurwa wzruszyłem nad sobą, że dokończę temat... jutro.

P.S`
Taka manipulacja panie Artek.
__________________
Jam nie Babinicz...
El Czariusz jest online   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:08.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.