|
![]() |
#1 |
![]() Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Chojnice/drogi Europy
Posty: 1,038
Motocykl: RD07a
Przebieg: hgw
![]() Online: 3 tygodni 2 dni 4 godz 28 min 20 s
|
![]()
Piękne.. a foty po prostu rozwalające
![]() Kuźwa, jak ja Wam pozazdraszczam ![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 614
Motocykl: jeszcze będę jeździł XRV...
![]() Online: 5 dni 4 godz 22 min 55 s
|
![]()
Jak narazie w WORDZIE wyszła książka z ponad 300-ma stronami, oczywiści po zredagowaniu będzie tego ze 200 stron.
A może by tak pomyśleć o wydaniu "Dzienników Afrykanerów", relacje rewelka to może i czytelnicy by się znaleźli.
__________________
Jednakowoż wybrałem prawidłowo...Afryczkę na Królową |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 | |
![]() Zarejestrowany: Jan 2005
Miasto: Kraków
Posty: 3,988
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 3 tygodni 6 dni 14 godz 28 min 34 s
|
![]() Cytat:
PS: w wordzie mam 60 stron bez zdjęć.
__________________
pozdrawiam, podos AT2003, RD07A ------------------ Moje dogmaty 0. O chorobach Afryki: (klik) 1. O Mikuni: Wywal to. 2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!! 3. O goretexie: Tylko GORE-TEX 4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów 5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu. 6. Lista im. podoska Załącznik 10655 7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem. 8. O KN: Wywal to. 9. O nowej Afripedii: (klik) |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
:O
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: warszawa
Posty: 684
Motocykl: RD07
Przebieg: 38000
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 6 dni 21 godz 29 min 42 s
|
![]()
książka jak najbardziej
![]() no i tszoda z najepką! tego nie ma w zachodniej prasie i ksionszkach :P |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,661
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 7 godz 52 min 6 s
|
![]()
http://panomoto.blogspot.com/2008/11...ay-part-2.html
Something I wasn’t sure about when preparing for this trip is fuel availability in the Pamirs. There’s certainly no petrol stations around, and if anything, fuel is sold from local homes. As I’m taking a stroll around town, I encounter a group of motorcyclists from Poland who also need to fill up. They’ve been in this area a few times before and they speak Russian. One of the guys introduces himself as Sambor – and suddenly that rings a bell. Whilst researching fuel availability through one of the web forums back in England, I had been in touch with Sambor. And now we actually meet in person & he shows me where to get fuel… what a small world! As expected, the fuel comes straight from the bucket and by the sound of the bike engine it probably WAS 80 octane fuel – before someone diluted it with water & a good dose of yak-piss. Maly jest ten swiat... |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2005
Miasto: Kraków
Posty: 3,988
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 3 tygodni 6 dni 14 godz 28 min 34 s
|
![]()
Tadżykistan
22 sierpnia Zimna nocka wygnała nas z namiotów bladym świtem, po szóstej. Świat wkoło, okoliczne góry i łąka u naszych stóp okryta była białym szronem. Podobnie jak motocykl i płachta tropiku namiotu. Szron kanapa.jpgSzron namiot.jpg Nasz plan na dzisiaj to ok. 250km do miejscowości Murgab leżącej nad rzeką o tej samej nazwie, gdzie rozwidla się szlak w kierunku na Chiny i Uzbekistan i Afganistan Mapa dnia Murghab.jpg Przed nami wspinaczka na przełęcz graniczną z postem tadżyckim, raptem kilkanaście kilometrów ale do pokonania przełęcz Kizyl Art pass, bagatela, 4280m npm. I to wszystko w temperaturze ujemnej. Mamy nadzieję, iż wraz ze wschodem słońca, nieco się ociepli. Na razie wkładamy wszystko, co mamy na siebie i po kawie zagryzionej chlebem zdobytym w Sary Tash wjeżdżamy z powrotem na główną drogę. To oczywiście bita szutrówka pnąca się zakosami pod górę. Podkizilart1.jpgPodkizilart2.jpg Podkizilart3.jpgPodkizilart4.jpg Ta trudny teren, nękany ciągłymi trzęsieniami ziemi – stąd osuwiska i lawiny to zjawisko częste tutaj. Po naszej drodze tez cos zjechało, ale coś ma szczęście przejechało i wyrównało przed nami. Podkizilart_Osuwisko.jpg Cały czas jedziemy w cieniu gór – więc temperatura się nie podnosi, w stopy zimno, dłonie, mimo grzanych manetek, też z wierzchu zziębnięte. Nie ma się co dziwić, lód cienką warstwą skuwa kałuże. Podkizilart_lód.jpgPodkizilart_cień.jpg W końcu na tle wchodzącego słońca wynurzamy się z cienia i wjeżdżamy na spektakularną przełęcz wyraźnie już oznaczającą gdzie jesteśmy – przed nami w dole rozciąga się wypełniona porannym słońcem dolina wjazdowa do Tadżykistanu. Czerwone skały, kontrastują z czerwonymi i szarymi – kolory z jednej strony żywe, z drugiej jednak podkreślające surowość krajobrazu. Szczyt przełęczy wieńczy słup Tadżykistan napisany cyrylicą, wraz z obrysem kształtu kraju i zdaje się jego symbolem – pomnikiem górskiego kozła – Marco Polo. Oczywiście nie możemy się powstrzymać i nasz rodzimy alpinista Marcin, zalicza ten atrakcyjny punkt przełęczy. Kizilart1.jpgKizilart2.jpg Kizilart3.jpgKizilart4.jpgKizilart5.jpg Odpoczywamy chwilę, zawsze to cieplej nie jechać niż jechać. Spędzamy tu kilka miłych chwil, czekając aż okolica odtaje… Kizilart6.jpgKizilart7.jpg Kizilart8.jpgKizilart9.jpg Kilkaset metrów w dół drogę zamyka zamknięty na kłódkę szlaban i widać kilka dziwacznych budynków przejścia granicznego. Pogranicznicy akurat dokonują porannej ablucji za budą wyspawaną ogromnej beczki, w której mieści się między innymi punkt odpraw. Tadżykom za bardzo się do nas nie śpieszy więcej i my nieśpieszno grzejemy się w porannym słoneczku. Przejscie1.jpg Formalności nie trwają bardzo długo, ale są trzy stopniowe. Najpierw kontrola paszportowa, potem celna i na końcu antynarkotykowa. Tadżykistan, nieposiadający wielu złóż ani innych bogactw naturalnych słynie oprócz produkcji bawełny również z produkcji narkotyków. Dlatego trzecia z kolei buda, to bardziej szczegółowa kontrola i rozmowy z faciem, byłym żołnierzem Specnazu, na okoliczność a poco, a dlaczego. Faceci z „antynarkotykowej” podobno, są na liście płac Unii Europejskiej , która finansuje ten trzeci post by zablokować ten uczęszczany szlak przemytniczy z Afganistanu i Tadżykistanu. Mają tu taka suczkę cocker spaniela, co tylko w zeszłym roku wykryła łącznie ponad 2 tys. kg narkotyków. Działanie suczki zademonstrował chowając paczuszkę z narkotykiem za zderzak. Znalazła. Tak czy inaczej ich buda nie różniła się bardzo od pozostałych, wiec UE chyba oszczędza… Przejscie2.jpg Turystów się zbytnio ni czepiają, czas upływa na pogawędce, są to rozmowy ciekawe i humorystyczne. Im imponuje fakt, że ciekawi nas ich kraj, którego urody chyba nie są do końca świadomi, na tyle, że przyjechaliśmy tu z dalekiej Polski, na motocyklach. I jeszcze ciągamy ze sobą kobiety, niewątpliwej urody. Takiej oto rozmowy byłem świadkiem. -Odkuda wy prijechali? - Iz Polszy, - A kuda jedziote? - W Tadżykistan i nazad. - A za cziom? Nie nada wam było na kanikuły w Turcju pajechat? Da. Nada, nada. Ale jakoś woleliśmy wybić sobie zęby na wertepach Tadżykistanu niż taplać się w ciepłym morzu śródziemnym i zdaje się, nie byliśmy jedyni. Zamarznięte ślady terenowych kostek są aż nazbyt dobrze widoczne. Te np. Magnusa sprzed tygodnia… Slad Magnusa.jpg Po godzince z okładem jesteśmy po drugiej stronie szlabanów przed nami region GBAO - Autonomiczna prowincja Gorno-Badakhshanu – jedna z 4 składających się na Tadżykistan. GBAO zamieszkują „Pamircy”. I choć należą do grupy etnicznej Tadżyków mocno różnią się pod względem językowym I kulturowym od pozostałych mieszkańców Tadżykistanu. Chociażby są wyznawcami Ismaili a nie jak większość tadżyków odłamu sunnickiego a w dodatku mówią językami bliższymi wschodnio irańskich niż tadżyckich. My rozpoczynamy długi zjazd przełęczy w głąb skalistego pustkowia. Jesteśmy przecież na słynnej PAMIR Highway PAMIR Highway1.jpgPAMIR Highway2.jpg Pamir Highway ta odnoga Jedwabnego Szlaku łącząca afgański Mazar-e Sarif z tadżyckim Duszanbe i przez góry Pamiru, Murgab i kończąca się w kirgiskim Osh. Uznawana jest za drugą najwyżej położona drogę międzynarodową na świecie, gdyż przebiega przełęczą Ak-Batal na wysokości 4665m npm. Pamir highway mapa .jpg Oczywiście jest autostradą tylko z nazwy, to ordynarny szuter, przeplatany krótkimi odcinakami asfaltu, z dziurami zdolnymi schować autobus. Niejednokrotnie droga bywa zniszczone przez rzekę, czy leży przysypana osuniętym zboczem. Klasyczna „pralka” jest niestety częstym widokiem. PH pralka.jpgPHwidok1.jpg PHwidok2.jpgPHwidok3.jpg Na szczęście surowe widoki rekompensują straty w sprzęcie i plombach w zębach, zatrzymujemy się podziwiając widoki i zastanawiając się nad sensem utrzymywania post sowieckiego wynalazku zwanego „Sistema” – płotu z drutem kolczastym i zaoranego pola oddzielającego Chiny od niegdysiejszego Związku Radzieckiego. PHsistema.jpgdoKarakol1.jpg doKarakol2.jpgdoKarakol3.jpg Po godzinie jazdy i jednym zajebiście ostrym hamowaniu przed zaczajoną na końcu usypiająco długiego asfaltowego odcinka dziurą, wyjechaliśmy na skraj zbocza oddzielającego górskie jezioro Karakol dokarakol_z przeleczy.jpgKarakol satelita.jpg Karakul – to słone, bezodpływowe jezioro, będące największym jeziorem Tadżykistanu. Zajmuje powierzchnię 380 km², przy głębokości ok. 250 m. Lustro wód jeziora położone jest na wysokości 3914 m n.p.m. Znad jego brzegów widoczny jest w pogodny dzień położony nieopodal (30 km na północo-zachód), jeden z wyższych szczytów Pamiru -Pik Lenina. (Wikipedia) Ten sam, który dzień wcześniej atakowaliśmy od południa. Karakol1.jpgKarakol2.jpg cdn.
__________________
pozdrawiam, podos AT2003, RD07A ------------------ Moje dogmaty 0. O chorobach Afryki: (klik) 1. O Mikuni: Wywal to. 2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!! 3. O goretexie: Tylko GORE-TEX 4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów 5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu. 6. Lista im. podoska Załącznik 10655 7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem. 8. O KN: Wywal to. 9. O nowej Afripedii: (klik) Ostatnio edytowane przez podos : 25.12.2008 o 15:01 |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 687
Motocykl: RD07a
![]() Online: 12 godz 42 min 27 s
|
![]()
prawie jak pod choinkę
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
![]() Zarejestrowany: Jan 2005
Miasto: Kraków
Posty: 3,988
Motocykl: RD07a
Galeria: Zdjęcia
![]() Online: 3 tygodni 6 dni 14 godz 28 min 34 s
|
![]()
Tadżykistan cd
22 sierpnia cd. Czterech wspaniałych.jpg Objazd jeziora zajmuje nam kilkadziesiąt minut – jest ono ogromne! Jego brzegi otaczają piaszczyste pustynie, wystarczająco twarde i stabilne, żeby zdecydować się na odrobinę szaleństwa, daleko od domu. Dziczenie po piachu1.jpgDziczenie po piachu2.jpg Dziczenie po piachu3.jpgDziczenie po piachu4.jpg Po chwili dojeżdżamy do jedynej miejscowości na brzegu tego jeziora – miejscowości o swojsko brzmiącej nazwie Karakol. Miejsce to robi na nas piorunujące wrażenie swoją prostotą. Białe, niskie lepianki na klepisku, kilkadziesiąt zabudowań, stawiają pytanie o sensie istnienia tej miejscowości w tym miejscu świata. Karakol_wies1.jpgKarakol_wies2.jpg Karakol_wies3.jpgKarakol_wies4.jpg Zatrzymujemy się w poszukiwaniu lokalnego jedzenia, Sambor szuka jakiegoś znajomego nauczyciela, co go spotkał tu dwa lata wcześniej, nauczyciela nie ma, ale jest malutka gastinica dla turystów i zrobią nam lagman – znany już nam z Osh, ujgurskie spaghetti. Zamawiamy go, ale ponieważ jest nas 10 osób mamy wolna godzinkę w czasie, gdy będzie przygotowywany. W czasie jak znikliśmy między budynkami droga przeleciał niezauważony Kajman i samotnie pomknął zdobywać Pamir. My zaś przechadzamy się po wsi, zaglądamy w różne dziury, aż dziw, że można, wieść takie surowe życie. Nadkarakol1.jpgNadkarakol2.jpg Nadkarakol3.jpgNadkarakol4.jpg Schodzimy tez nad jezioro, kilkaset metrów, wyciszamy się. Karakoljez1.jpgKarakoljez2.jpg Wnętrze chatynki naszej gospodyni, jest czyste i przyjemne, tradycyjny niziutki stół stoi na czymś jakby podwyższeniu, a goście siedzą po turecku lub polegują przy stole. Bardzo przyjemna forma spędzania posiłku w ciągu dnia. Wsuwamy podany lagman. Żeby było śmieszniej – jest tez cennik – po angielsku!!! Ceny wysokie jak na środek niczego, oczywiście w porównaniu do cen, do których przywykliśmy w Kirgizji, bo to ciągle śmieszne pieniądze. Karakol0biad1.jpgKarakol0biad2.jpg Karakol0biad3.jpgKarakol0biad4.jpg Palimy maszyny i mkniemy dalej zostawiając jezioro za nami. Opuszczamy kotlinę, w której zamknięte jest jezioro i podążamy pamirskim traktem dalej na południe. Droga powolutku pnie się w górę. W końcu musi kiedyś osiągnąć swój najwyższy punkt na trasie, dzięki któremu jest drugą najwyższą drogą międzynarodową. O zbliżaniu się do przełęczy informuje tablica, pod którą ma zdjęcie chyba każdy nią jadący. Mamy i my. Przelecz akbajtal_tab.jpgPrzelecz akbajtal_gps.jpg Qśma posiada model Nissana Patrola z wymarzonym przez większość posiadaczy silnikiem 4.2L bez turbo. Słynie on z niezawodności i kultury pracy, nie wspominając oczywiście o potwornym momencie obrotowym. Pieszczotliwie, Qśma nazywa swego Patrola, Bizonem Qsma.jpg Pozostałe Patrole to 2.8L doładowane turbiną. Okazuje się iż takie silniki dużo lepiej spisują się na dużych wysokościach niż taki wielkiego smoka 4.2L. Ten zaś kopcił niemiłosiernie pod każdym podjazdem, męczył się okrutnie, tracąc połowę lub więcej mocy powyżej 3500 m. Qśma bardzo był zmartwiony dotychczasowymi osiągami swojego Bizona i podjazd pod AK- Bajtał spędzał mu sen z powiek od wjazdu do Tadżykistanu. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Podjazd pod tą przełęcz to bułka z masłem. Przewyższenie rozciąga się na wielu kilometrach, by na końcu jednym długim i łagodnym trawersem osiągnąć przełęcz na wysokości ok. 4650 m, będącą najwyższym punktem Pamir Highway. AKB_Podjazd od północy.jpgAKBSzczyt1.jpg AKBSzczyt3.jpgAKBSzczyt4.jpg Co ciekawe, znowu spotykamy zwariowanych rowerzystów, tych dwoje to szwajcarskie dziadki na emeryturze, n-ty miesiąc w podróży. Nieźli hardkorowcy, nie ma co… A ten drugi, co mu owacje na stojąco zgotowaliśmy w momencie wjazdu na przełęcz to Bułgar. AKBSzwajcarzy.jpgAKBBulgar.jpg Od szczytu zaczynamy się martwić z Samborem o paliwo. Przekręciliśmy właśnie na rezerwę a po przygodach z kapciami przed Sary Tash drugi raz już nie tankowaliśmy. Przed nami około 60km do Murgab, spalanie na 4 tysiącach różni się diametralnie od tego na nizinach. Mamy duże szanse nie dojechać. Kajman z baniakami na dachu daleko przed nami… Doimy Waldka Afrykę po litrze, tradycyjnie do butelki od kuchenki i postanawiamy oszczędzać. Przed nami głównie zjazdy z przełęczy do doliny rzeki Murgab, będziemy jechać na luzie ile się da. AKB na południe1.jpgAKB na południe2.jpg Rozpędzam się, wyrzucam na luz i gaszę silnik. Kładę się na baku i chowam się za szybę. Toczę się aż Afryka zwalnia na tyle, że można odpalić wyrównać obroty i wrzucić dwójkę bez szlifowania zębów w skrzyni. Sambor podglądam, ma inną technikę. Gazuje na czwórce, wciska sprzęgło a silnika nie gasi. Nie wiem, która metoda była oszczędniejsza dość, że po godzinie takich kombinacji, kiedy już się wypłaszczyło, i trzeba było jechać po ludzku, zobaczyliśmy napis Мургаб i byliśmy wystarczająco szczęśliwi. Udało się! Murgab.jpg Jaki.jpg Murgab (Мурғоб (tadżycki), Мургаб (rosyjski) a po persku مرغاب znaczy Ptasia Rzeka. Mieszka tu około 4000 ludzi, a miasto położone na wysokości 3,650m jest najwyżej położonym miastem Tadżykistanu. Stąd odchodzi droga do znanego nam już z KKH chińskiego Tashkurgan a dalej prowadzi do Khorogu w Tadżykistanie. Lub odbija do korytarza Wakhańskiego – do Afganistanu. Oba te kierunki są w centrum naszego zainteresowania. Ale to dopiero jutro. Na dziś, oczywiście tankujemy z beczek benzynę o dziwo, dziewięćdziesiątkę trójkę, którą ludzie mają tu po domach i tak sobie dorabiają. Stacji nie ma ani jednej a benzyna tutaj była najdroższa na całej dotychczasowej trasie, ale i tak po przeliczeniu jej cena zabrzmiałaby wystarczająco śmiesznie by jej tu nie przytaczać. Wybraliśmy się na targ. Miał ze 150 m. Na klepisku w dwóch rzędach, stały wyspawane z blachy kontenery-sklepy. W środku na pólkach towary pierwszej potrzeby, większość chińska, nic niemówiące nam marki, znane zachodnie koncerny nie dotarły tu jeszcze w takim stopniu, wiec cola czy Snikers nie są towarem łatwo osiągalnym. Kupujemy jeszcze ciepły chleb – klasyczna lepioszka, zdzierają ze mnie za wodę drożej niż za benzynę, jakoś mnie zaćmiło. Koleś zaryzykował, łoś z Polski zapłacił, i od razu przestałęm lubić Tadżyków. Murghab Targ.jpg Sambor został też bohaterem, bo spotkał dwóch, kolesi co im na necie tłumaczył gdzie jest benzyna w Pamirze. Goście nie mówili ani słowa po rosyjsku i tak się szwędali po Murgabie i nie potrafili nawet siana kupić… W dodatku padł im amortyzator w Be-eM-We ![]() Lars1.jpgLars2.jpg Najbardziej na wyjazdach lubię wynajdywać fajne miejscówki na biwak. Oczyma wyobraźni ustawiam sobie biwak po jakąś spektakularną skałą, albo w meandrze rzeki czy potoku. I wyobrażam sobie jak to wszystko będzie wyglądało jak zacznie zachodzić słońce. Tym razem rzeka Murgab – wijąca się dnem zieloniutkiej doliny - dawała obietnicę znalezienia jakiegoś fajnego miejsca. W trzy motocykle wyruszyliśmy w kierunku na Chiny i po około 15 km zaczęliśmy szukać czegoś fajnego. W końcu zdecydowaliśmy się na piaszczysto trawiastą łąkę nad samą rzeką, osłonięte o wiatru wysokim brzegiem i z ciekawą w kształcie górą w tle. Miejsce spodobało nam się, więc zostaliśmy. Fakt, trochę gryzły komary, ale na szczęście krótko. Wkrótce zjechało się całe towarzystwo i powoli, spokojnie, nie na zapalenie płuc, nie po ciemku w chłodzie i mrozie, tylko w popołudniowym słońcu, przyjemnie i bez ciśnienia założyliśmy bazę, ugotowaliśmy zupę, umyliśmy się w rzece. Z wódeczką lub zimnym piwkiem w ręce oddaliśmy się kontemplacji zachodu słońca. Murgabzachod1.jpgMurgabzachod2.jpg Murgabzachod3.jpgMurgabzachod4.jpg Murgabzachod5.jpgMurgabzachod6.jpg Murgabzachod7.jpg
__________________
pozdrawiam, podos AT2003, RD07A ------------------ Moje dogmaty 0. O chorobach Afryki: (klik) 1. O Mikuni: Wywal to. 2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!! 3. O goretexie: Tylko GORE-TEX 4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów 5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu. 6. Lista im. podoska Załącznik 10655 7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem. 8. O KN: Wywal to. 9. O nowej Afripedii: (klik) |
![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
Common Rejli
![]() Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,714
Motocykl: R650GS Adventure & LC6 750 Adventure
Przebieg: dupa
![]() Online: 1 miesiąc 3 tygodni 1 dzień 5 godz 40 min 21 s
|
![]()
Super
![]()
__________________
BRW 1991 I tak wszyscy skończymy na mineralnym. | Powroty są do dupy. | Trzy furie afrykańskie: pompa, moduł, regulator. Czy jakoś tak... | Pieprzyć owiewki ![]() NIE SPRZEDAM! ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Dlaczego lubię KTM-a | puszek | KTM | 4133 | 18.04.2025 19:47 |
Dlaczego nie kupić DL-650 | Pils | Suzuki | 83 | 30.08.2021 22:14 |
DLACZEGO KIRGIZ SCHODZI Z KONIA? Czyli Leszcz Adventure Team w wielkiej wyprawie badawczej do Azji centralnej | czosnek | Trochę dalej | 230 | 08.11.2020 10:17 |