Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08.02.2021, 22:00   #6
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 16 godz 49 min 28 s
Domyślnie



1. dzień.

20 kwietnia – Warszawa

Idea

Nie mam bladego pojęcia, jak ludzie radzą sobie ze swoimi słabościami. Jak powstrzymać coś, co wlewa się do środka, zatruwa myśli i każe robić rzeczy, których robić się teraz właśnie nie powinno. Jakimś sposobem wdziera się TO w człowieka i jak stara znienawidzona piosenka disco polo z radia, nie przestaje rytmicznie walić w głowie do znudzenia.
Niewinna myśl podstępem drąży i panoszy się, rozlewając dziwaczny stan niepokoju. Można próbować to zwalczyć. Można zapomnieć i odganiać od siebie jak natrętną muchę. Chwilowa ulga tylko potęguje następny, nieunikniony wstrząs. Jakiś nieznanego pochodzenia żal sumuje się z niepokojem, aż przychodzi ta chwila, kiedy słaba już obrona przekształca się w bezradność.
Apatia ogarnia ciało. Pozornie niczego się nie chce i oddech wtłacza coraz mniej powietrza w płuca. Tylko tyle, żeby tkwić w odrętwieniu. Nie ma głodu, pragnienia, innych potrzeb. Fotel przejmuje ciężar ciała, posłusznie układając swoje gąbki. Robi dokładnie to, do czego został stworzony. Lewitacja.
Ostatkiem sił, leniwie przenoszę wzrok na boki, ale tylko tyle, na ile pozwala znieruchomiała głowa. Nieumyty talerz po kolacji czeka, aż reszta sadzonych wyschnie na nim, deformując sobą gładką powierzchnię. Obok nieodstawiona solniczka zasłania bezładnie porzuconą ścierkę do wycierania naczyń. Nie wiem czemu tam jest. Przecież nigdy ich nie wycieram. Nieco od solniczki, równo w rzędzie poustawiane kurki kuchni elektrycznej. Niczym wartownicy, każdy ze znacznikiem w górę. Tylko jeden ostatni, ten od piekarnika, wykrzywiony starością, tkwi na przekór pozostałym, psując symetrię. Śmieje się ze mnie dziwak. Używam go najrzadziej ze wszystkich, a mimo to miał czelność wydostać się z systemu idealnego.
Odwracam wzrok z dezaprobatą. Po drugiej stronie mojego świata okno. Uchylone do połowy wpuszcza przypadkowe powiewy wiatru, poruszając białą zasłoną. Jak jakiś cholerny odźwierny z natręctwami. Nie można wykryć systematyki tego ruchu. Parszywe okno rozsądza nawet o tym, czy wpuszczać światło zachodzącego słońca, czy zostawić podłogę zacienioną.
Na podłodze stara piłka tenisowa. Jej brudna zieleń rozjaśnia się, odkrywając plamy brudu, to znów skrywa się w cieniu. Więcej cienia jest, bo wiatr słaby. Kiedyś bawił się nią mój pies.
Nie chcę już myśleć nawet. Tylko ta upierdliwa nuta disco polo nie daje spokoju.
Chciałbym wzrokiem wrócić na miejsce, ale coś jeszcze przykuwa moją uwagę. Z łóżka zwisa kawałek brązowej szmaty. Prowadzę wzrok po smętnie zwieszonym materiale. Zmuszam się, żeby ruszyć głową. Nogawka spodni motocyklowych, porzuconych bezładnie i w pośpiechu. Gdzie mi się tak spieszyło? Reszta leży jak sterta kamieni na równo wygładzonej narzucie. Spodnie wyglądają jak rzecz do wyrzucenia.
Czy to mój świat? Czy tak ma wyglądać… bo odległe plany? Bo ciułam? Mam się pozbawić wszystkiego na rzecz niewiadomej przyszłości? A do kiedy ta przyszłość będzie? Zdążę?
Nieoczekiwanie widok ciuchów na łóżku przynosi ulgę. Dudnienie cichnie, ustępując miejsca nadchodzącej zmianie.
Wiem co to jest. Teraz już wiem. To znów wygrało, ale nie bronię się. Przed nałogiem nie ma ucieczki. Siły witalne wracają, niepokój wstydliwie czmycha razem z apatią. Głęboki oddech zakłóca ciszę. Oddaję fotelowi jego usłużną pozę gotowości.
Siłą wyrywam motocyklowe spodnie z łóżka. Automatycznie, wyuczonymi ruchami zapinam metalowe klamry butów. Jak zwykle chwilę zmagam się z ochraniaczami łokci, wsuwając ręce w rękawy ciężkiej kurtki. I jak zwykle próbuję zamknąć stary, niedziałający rzep, żeby nie wiało w szyję. Zepsuty suwak tylko ja potrafię zapiąć. Jak zwykle też, odruchowo wymacuję w kieszeni dokumenty. Porywam z komody pokancerowany kask, w którym zawsze trzymam rękawice. Kluczyków tez nie muszę szukać. Jeszcze raz zerkam na zmiętoszoną ścierkę w kuchni. Już mi nie przeszkadza.

Buty skrzypią na kamiennych schodach. Zabawne, że kiedyś to skrzypienie uznałem za niedoskonałość.
TEN świat jest przewidywalny i pewny. Wiem gdzie co jest, jak działa i co przyniesie. Wyrobione odruchy, powtarzane setki razy nie wymagają refleksji. Wszystko jest łatwe. Z radością zamykam drzwi za sobą, znów niechcący uderzając kaskiem o klamkę. To nic. Zawsze mnie to spotyka. Taki już jest i nie należy się dziwić.

W garażu uporządkowany mechanizm, złożony precyzyjnie z metalowych części. Stworzony z jednego powodu i dla jednej Idei. Syk pompy zapowiada kakofonię hałasu potęgowanego murami garażu. Głęboko wciągam wilgotnawe powietrze zmieszane ze spalinami. Brama, podnosząc się, wpuszcza światło dnia i zapach miasta, oświetlając pyłki kurzu. To moja słabość, radość i ratunek. Czuję pod sobą wibracje precyzyjnie współpracujących, metalowych części. Trzymam w rękach niezaprzeczalnie największe dzieło ludzkości i ukoronowanie czasów, w których przyszło mi żyć. MECHANIZM. Zespół elementów z pogranicza magii i inżynierii. Związek twórczy zbudowany na kanwie rozumu, myśli twórczej i chęci poznania. Przymierze ciała stałego, płynów, ognia i tworzyw sztucznych. Okiełznany prąd elektryczny, wybuchy i tarcie. Związek, który dał początek Idei. Idei uporządkowania, bez którego całość byłaby tylko bezużyteczną materią. Jedna niedopasowana część i wszystko na nic. Brak jednego elementu i cisza. To jest PRECYZJA.
Gdzieś głęboko w podświadomości wiedziałem, że to się tak skończy. Że z chaosem powszedniej, niezrozumiałej rutyny wygra słabość do IDEI.
Potrzebuję tego na równi ze wszystkimi podstawowymi potrzebami. Szum opon na asfalcie, dźwięk silnika, wiatr miotający kaskiem, zimno wdzierające się pod kurtkę, przemoczone ciuchy, upał i wrażenie panowania nad taką wielością części jednego mechanizmu… Mechanizmu… Ha! A może to organizm?
W sumie jakby się tak zastanowić, chaos to też porządek tylko niezorganizowany. I w tym chaosie będę ja, choćby tylko przez kilkadziesiąt dni.



CF

P.s Jutro przejdę do konkretów.
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem