Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02.12.2008, 13:33   #253
Robert Movistar
 
Robert Movistar's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 342
Motocykl: RD04
Robert Movistar jest na dystyngowanej drodze
Online: 5 dni 3 godz 17 min 22 s
Domyślnie

Dzień 25. Do Komsomolska na Amurie. Przejechane 524km.

Rano o 7 pobudka. Zwijanie maneli i drogę. Na śniadanie nic nie mamy, ale planujemy się zatrzymać w jakieś przydrożnej knajpie. Ruszamy. Krajobraz po drodze taki, że wystają kikuty spalonych drzew, większości brzozowych. Widać, że pożar dość dawno strawił las, bo pod drzewami rosną już jakieś krzewy, ale normalnych drzew nie widać. Cały czas asfalt, zimno jak cholera, bo dopiero słońce wschodzi. Zatrzymujemy się w jakimś barze, bierzemy po szaszłyku, zupie i kawie. Ruch jest większy. Dojeżdżając do Komsomolska, widać zajebiście wielką rzekę Amur i jeszcze bardziej wielki stalowy most, który prowadzi do miasta. Zatrzymujemy się przed wjazdem na niego, co by parę fotek zrobić, gdy nagle z megafonów słychać głos, że nie można się zatrzymywać, szybko jechać, jechać. Na początku i końcu mostu, wieżyczki strażnicze, wszędzie drut kolczasty, zasieki i kamery, trochę worków z piaskiem. Pamiątkowa fota pod postumentem, kupa trochę dalej od postumentu i wjeżdżamy do miasta.


Tankujemy na stacji, która przypomina nasz ORLEN, można se w niej kupić piwko, lodzika, czekoladkę, cigarety, ale najlepsze ekspedientki. Krótka zabawka i jakoś nie chce się jechać dalej. Miasto całkiem ładne, chyba bardziej cywilizowane od PKC. Nie ma takiej szarości budynków. Szukamy drogi, która będzie naszą jedyną drogą przez nie za bardzo określony czas. Robimy od razu zakupy, co by później nie było niespodzianek. W oddali było widać trakcję elektryczną, więc kierujemy się w jej stronę. Droga jest najpierw asfaltowa, potem zaczyna się płytowa, coś ala kiedyśA4, a później grawiejka. Jeśli tak ma ona wyglądać na całej swojej długości, to będzie git! Jadąc tory kolejowe, mamy a to z lewej strony, a to od czasu do czasu przejeżdżamy przez nie i mamy z prawej.


Kiedy zatrzymujemy się na pewnym przejeździe, ze 100 m od nas stoi dworzec. Pusto, żywej duszy. Nagle z megafonów słychać, jak babka zapowiada nadjeżdżający pociąg. Tylko dla kogo te informacje, jak nikogo nie ma, a wioski jakoś też w pobliżu nie było? Jedziemy i zastanawiamy się jak uda nam się przejechać przez strzeżony most na rzece Amgun, most przez który nie przejechał terenówką Mario. Kiedy byliśmy w porcie na Sachalinie, wysłał nam smsa, do którego miejsca dojechał. Mamy uknuty plan, co i jak gadać z ochroniarzami, żeby jednak nas przepuścili. Według mapy mieliśmy tam ok. 300 km. Dojeżdżamy do miejscowości Berezowyj, a po drodze do swojsko zwanej dziury


i zjeżdżamy na stację. Kobitka w okienku informuje nas, że nie dalej jak miesiąc temu, jechał tędy Niemiec na BMW, tylko nie wie po co, skoro dalej droga jest, ale fatalna, a po 100 km, już jej nie ma. Na pytanie czy widziała go wracającego, mówi że nie. Wyjeżdżając z wioski, droga robi się wąska, zamiast grawiejki, jest usypana większymi ubitymi kamieniami, na której trzęsie jak cholera. Potem robi się typowa leśna droga. Nie ma tragedii, trochę kałuż, błotka, ale bez dramatów.




Przed nami wioska Dżamki, to za nią jest chroniony most. W Dżamkach kupujemy wódeczność, jakieś żarcie i słoik soku brzozowego. Ludzie mówią, że na rzece jest wysoka woda, i nie damy rady przejechać, a przez most nas nie przepuszczą. Jedziemy jakieś 5 km lasem, droga wygląda jak leśna ścieżka i nagle widzimy kilka ciężarówek, które stoją na brzegu rzeki, a po naszej prawej most!


Widać na rzece, że chyba stawiają most, bo stoją betonowe słupy. Idziemy do kierowców aut. Z tego co widać, to żyją tak jak by byli na biwaku, ognisko, żarełko z menażek, suszące się ciuchy. Okazało się że siedzą tutaj już 4 dni i nie mogą przejechać przez rzekę, gdyż jest za wysoki poziom wody. Z ich obserwacji wynika, że posiedzą jeszcze z następne 3 – 4 dni aż woda opadnie. A most drogowy robią od 4 lat, tylko na raty bo problem z kasą.




Dobra, pierwsza zonk przed nami w formie mostu. Idziemy gadać ze strażnikami. Zbocze na którym jest most, wyłożone betonowymi płytami, na długiej stalowej lince biega wielki uwiązany pies. A dojście do strefy „0” jest zablokowany szlabanem z kolcami. Oczywiście druty kolczaste, kamery i megafony. Nagle rozlega się głos: Ochronnaja zona, paszli rebiata”! Na oko widać że długi jest na jakieś 150m. Obserwujemy jak można na niego wjechać. Trochę stromo jest, ale beton suchy. Z drugiej strony mostu ktoś idzie. Było to strażnik. Podszedł do nas, a my mu zaplanowaną śpiewkę. Proponujemy moskiewski koniaczek, ale niestety służba nie pozwala. Karze nam poczekać, aż będzie naczelnik, to wtedy pogadamy. Idziemy razem z nim zobaczyć jak wygląda most tam gdzie tory. Tragedii nie ma, da się przejechać, tylko trzeba pomocy żeby przerzucić motocykle przez szyny, bo cholery wysokie. Chłopaki z ciężarówek, zapraszają nas na jedzenie. Widać że są nie źle zaopatrzeni. Takie sytuacje wrażenia na nich nie robią, tak często bywa, że rzeka wylewa i nie da się jechać. Każdy ma telefon satelitarny, więc kontakt z szefem jest. Bierzemy flaszkę i idziemy do nich. Pytają skąd i gdzie jedziemy, pokazujemy na mapie. Jeden mówi że się chyba nie da, drugi mówi że trzeba jechać tędy, trzeci że nie tędy co ten drugi mówi, bo tam drogi nie ma. Jeżdżą, a nie wiedzą co za górką jest. Nagle przychodzi strażnik, koniaczku już nie odmawia. Mówi, żebyśmy się zbierali, i przerzucali się na drugą stronę!!! Jes, jes, jes!!! Kontrolnie strażnik gdzieś dzwoni, z pytaniem czy nie pojedzie nagle pociąg. Chłopaki pomagają z motocyklami, przenosimy bagaże. K….a udało się!! Strażnik jeszcze nas pyta, gdzie chcemy spać. My, że bele gdzie, mamy namioty, śpiwory itd. Proponuje nam, że możemy spać w byłym małym domku, w którym kiedyś dawno temu był dróżnik. Domek stoi w odległości 2 metrów od torów. Jedyny mankament mówi, to przejeżdżające w nocy pociągi. Też mi problem….Zadowoleni jak cholera, bierzemy kolejną flaszkę i do kierowców. Gadka, szmatka, ale do spania trzeba iść. Nie źle wstawieni, kładziemy się w śpiwory. Zastanawiamy się co przyniesie jutrzejszy dzień. Co dalej jest za mostem? Nie wiemy.
Robert Movistar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem