Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15.03.2024, 09:33   #8
CzarnyEZG
 
CzarnyEZG's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Aug 2013
Posty: 2,536
Motocykl: RD04
CzarnyEZG jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 20 godz 54 min 7 s
Domyślnie

Środa trzynastego.
W ten sądny dzień, życie w Eksterytorialnym Księstwie Zgierskim do którego żaden władca ani okupant nie przyznaje się od ponad sześciuset lat, rozpoczęło się jak zwykle.
No prawie jak zwykle, gdyż po ostatniej fascynacji motocyklami o pojemności 125 ccm ich poręcznością oraz miejscami gdzie można je spotkać (na Blogu pisałem o 125 ccm startujących w Paryż Dakar i Dakarze, oraz o znajomym Włochu, który pojechał na takim sprzęcie do wschodnich Chin) zastanawiam się czy z pojemnością można zejść jeszcze niżej.
Oczywiście, że można - wszak dla każdego kto zaczynał przygodę z motocyklizmem w latach 80-tych pojemność 125 ccm była w środku stawki (wyżej były już motocykle "ciężkie") to podstawową pojemnością dostępnych pożeraczy przestrzeni było 50 ccm.
Były to na ogół różnej marki dwusuwy spod znaku Rometa, które oprócz niezapomnianych spotkań z fizyką stosowaną (na zakręcie: czarne = dobrze, zielone = nie dobrze, zielone pionowe = game over) wymuszały także konieczność zaznajomienia z podstawami mechaniki, gdyż przed każdą jazdą sprzęt taki wymagał co najmniej regulacji a na ogół małego remontu lub przeglądu.
W związku z nadejściem cieplejszych dni, oraz przyzwoleniem Giny, której Moplik stanął w naszym garażu obok pozostałych sprzętów postanowiłem zobaczyć co ze spuścizny tamtych czasów pozostało w ciele współczesnego Rometa ZXT 50.
Mówiąc po ludzku zacząłem jeździć tym sprzętem do pracy.
Na początek krótki opis i pierwsze wrażenie.
Sprzęt zakupiliśmy jako nowy, po wcześniejszym obejrzeniu i konsultacji z ludźmi z forum Africa Twin.
Co ciekawe, na forum skupiającym mniejszego lub większego kalibru podróżników oraz miłośników motocykli, jednostka napędowa jest bardzo dobrze znana, jako stary patent Hondy napędzający praktycznie wszystko (od motocykli, poprzez kosiarki, piły spalinowe, agregaty prądotwórcze, łodzie, quady itp) Jeżdżący w Azji, Afryce, Ameryce południowej i właściwie wszędzie gdzie dbałość o sprzęty i serwis to bardziej treść miejscowych podań i legend niż rzeczywistość.
U znajomej ekipy z Nowego Dworu Mazowieckiego obejrzeliśmy sprzęt na żywo i dokonaliśmy zakupu.
"Chińskie gówno z plasteliny" - najczęstsza opinia wśród ludzi, którzy sprzęty te widzieli na zdjęciach i nawet ich nie dotykali (nie mówiąc o jeździe).
Okazało się, że od czasów gdy ponad dziesięć lat temu serwisowałem chińskie pięćdziesiątki producenci (a raczej importerzy) odrobili lekcję i nie ściągają do kraju najgorszego sortu produkcji z Kraju Środka.
Plastiki są niezłej jakości, a spasowanie całości powoduje, że praktycznie nie ma się do czego przyczepić. (Dla malkontentów - sprawdziliśmy to gdy Gina zaliczyła glebę na asfalcie. Nic się nie połamało, a obtarte elementy ujawniły dobrą jakość materiału, gdyż sprzęt wyszedł z tej przygody tylko z pozdzieranym lakierem)
Do tego sprzęt posiada wyświetlacz biegów, obrotomierz i wskaźnik poziomu paliwa.
Gdzie te czasy gdy w motorynce prędkościomierz był za dopłatą?
Wracając do wietrznego i chłodnego piątku trzynastego, od paru dni jeżdżę tym sprzętem do pracy.
Jak idzie ta jazda? ano jak to jazda po Zgierzu.
Wczoraj gdy skończyłem wariacki dzień w pracy, około 21 było już ciemno.
Na parkingu czekał na mnie Moplik, dzięki któremu już za chwilę będę mógł się nieco odstresować podczas powrotu do domu.
To naprawdę pomaga.
W gaźnikowych sprzętach lubię to, że każdy jest inny.
Moplika na zimno należy odpalać ze ssaniem i gazem odkręconym na maxa.
Już po chwili wyjeżdżam na opustoszałe jak po zarazie ulice (nie no żarcik Zgierz po zmroku zawsze wygląda jakby był po zagładzie nuklearnej)
Po paru zakrętach dojeżdżam do Biedronki, której ostatni pracownicy poprawiają pole minowe i zasieki wokół wejścia przygotowując się na dostawę makaronu i mąki ziemniaczanej.
Odkręcam gaz do końca (w fazie dotarcia Moplik jest zblokowany, więc nie ma innej pozycji) i mijam patrol policji grający smętnie w mogę głową oderwaną od ciała jakiegoś biednego płaskoziemca.
Delikatna górka przypomina mi o konieczności redukcji z 4 na 3 bieg gdyż sprzęt zaczyna zwalniać.
Zza chmur wychodzi księżyc.
Okoliczne dzieci zaczynają rzucać w niego kamieniami.
Wpadam w końcu na przewyższenie wiaduktu kolejowego i z dokręconej trójki wrzucam na międzygazie czwórkę.
Składam się aby stworzyć jak najmniejszy opór powietrza i w okolicach łaźni miejskiej osiągam 65 km/h.
PRĘDKOŚĆ SYNU PRĘDKOŚĆ.
Gdy dojeżdżam od ul Armii Krajowej zwalniam i zaczynam się mozolnie drapać pod górkę.
Czy to męczące?
Wręcz przeciwnie. Poręczność i zwrotność Moplika rekompensują jego niedostatki mocy wynikające z małej pojemności.
Bawię się jazdą jak podczas pierwszych wypadów pożyczoną motorynką czy Jawą 50.
Biegi wskakują precyzyjnie, a odgłos silnika miło szumi w uszach.
To naprawdę fajny sprzęt, którym chętnie będę dojeżdżał do pracy.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg 89785188_2522307734690819_3706249355573854208_n.jpg (63.3 KB, 29 wyświetleń)
__________________
www.kolejnydzienmija.pl

2014: Żatki Bolek na promie kosmicznym
2015: Veni Vidi Wypici
2016: Muflon na latającym gobelinie
2017: Garbaty Jednorożec
2018: Czarny Jaszczomp
2019: Rodzina 50ccm plus
2020: Żółwik Tuptuś
2021: Chiński Syndrom
2022: Nie lubię zapierdalać
2023: Statek bezpieczny jest w porcie,
ale nie od tego są statki
2024: Uwaga bo ja fruwam
CzarnyEZG jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem