Po powrocie z weekendowej objazdówki mam taką refleksję..na drogach jest nieco bezpieczniej (wolniej - chyba przez wyższe mandaty), jednak nadal szalenie niebezpiecznie..
Osobiście staram się jeździć wolniej, zostawiać więcej marginesu bezpieczeństwa, unikać dużego ruchu. To chyba najlepszy kierunek..
A jednak podczas 4 dni i niespełna 1300 km widziałem co najmniej kilka sytuacji gdzie było o włos od sporego dzwona (bez mojego udziału, albo byłem daleko), przykłady:
- porsche cayenne turbo z podnoszonym spojlerem wyprzedzające na zakręcie, na podwójnej ciągłej, startujące na czerwonym na światłach..
- rząd samochodów jadących podejrzanie wolno przez łąki (nagle pierwszy zaczął skręcać) i zrobił się bajzel. Ja akurat całe to towarzystwo powoli wyprzedzałem, ale byłem dość daleko i coś takiego podejrzewałem..o mało się karambol nie zrobił z tego..
- ktoś wyprzedzający w ostatniej chwili pod nadjeżdżające auto - tu naprawdę było blisko
..jeden mój znajomy mówił mi - "jak jadę na moto to myślę za innych".
Uważajcie.