Aaaa... nie dodałem, że kończyłem robotę przy grubym minusie, grzebiąc łapami bez gumowych rękawiczek w olkicie zanurzonym w wodzie z płynem do mycia naczyń - dla "lepszego czucia".
Niestety... strasznie rozjeżdżam się w podejściu do obecnego eteru nawet z bliskimi kumplami.
Z bólem w sercu m-c temu powiedziałem wnukom: albo dziadek albo tablet.
To moi najlepsi kumple. Sprawa stanęła na ostrzu noża. Zostałem poddany totalnej krytyce (za konsekwencję).
Dzisiaj wnukom do głowy nie przyjdzie, by przy dziadku po tablet sięgnąć.
__________________
Jam nie Babinicz...
|