Uosia żadnego niestety nie spotkaliśmy :/
No dobra - nie licząc tego w puszce, co go zjedliśmy.
Finlandia żegna nas ulewą, po której wychodzi słońce.
Dzięki temu, po wjeździe na prom jest cokolwiek widać.
Tym razem możemy podziwiać panoramę Helsinek, oraz otaczających je wysp, które strzegą dostępu do portu.
1.jpg
2.jpg
W Tallinie wysiadamy razem z "alkoturystami"
Ponieważ w Finlandii alkohol jest drogi i trudnodostępny, w Estonii, zaraz przy portach, do których zawijają promy powstały sklepy sieci Sueralko.
To takie ichnie Makro, gdzie jedynym towarem jest wóda.
To trzeba zobaczyć, całe autokary finów przyjeżdżają tu na wycieczkę, której jedynym celem jest sklep.
Auta osobowe wyładowane po dach wysokoprocentowymi trunkami, ledwo wtaczające się na powrotny prom.
Co ciekawe, gdy zjeżdżamy na ląd w Estonii, jak obydwoje z Anią stwierdzamy, opuszcza nas jakieś dziwne poczucie bycia gdzieś indziej. Za granicą.
Obydwoje stwierdzamy, że Tallin to zasadniczo jak w domu i nawet jakby odpukać coś się działo z autem, to mamy już blisko.
Dziwne, bo osiemdziesiąt kilometrów na północ - w Helsinkach jeszcze się tak nie czuliśmy.
Z drugiej strony - gdzie te czasy, gdy wyjazd na Widowmakerze do Wilna był dla nas wyprawą na inną planetę?
W poszukiwaniu noclegu, kierujemy się nie na południe, ale na zachód, wzdłuż wybrzeża zatoki Fińskiej.
Kolejne punkty RMK, które mijamy, nie przypadają nam do gustu.
A to dwie osoby siedzą, a to śmierdzi morzem, a to nie ma drewna (mówiłem, że przysmradzamy?)
Aż w końcu trafiamy na ten właściwy.
3.jpg
Od samego początku widzę, że Ania ogląda to miejsce nawet nie tyle z niepokojem, co z ciekawością.
W pewnym momencie wypala:
- My tu byliśmy.
Gdy to mówi, wspomnienia wracają.
Parę lat temu byliśmy na tym RMK Garbatym Jednorożcem.
Staliśmy nieco bliżej wiaty, bo biwakowanie z namiotem dachowym wymaga więcej przestrzeni zasłoniętej przed deszczem.
Pomimo tego, że nie potrzebujemy praktycznie niczego z infrastruktury RMK, korzystamy z paleniska, aby zrobić ognisko.
4.jpg
Odganiamy nim nadchodzącą znad Bałtyku mgłę, która otula wszystko, mokrym, białym całunem.
5.jpg
Dalszy odwrót do Polski, to łotweski kamping przy granicy z Estonią.
Wjeżdżamy na niego.
Jest wszystko, czyli cała infrastruktura, wszystkie potrzebne sprzęty.
Miło poczuć znów ciepła wodę z kranu.
Nie ma jedynie...
... nikogo z obsługi.
6.jpg
Okazuje się, że ta siedemnasta jest też mocno umowna, a jak nie trafisz nikogo z obsługi, to kasę za nocleg zostawiasz na blacie przed recepcją, albo w szparze drzwi (jak wieje).
Przyszło by Ci do głowy, żeby nie zapłacić?
Gdy wracamy do Polski, nic się nie zmienia.
Świat się właśnie kończy, jakiś celebryta przespał się z jakąś celebrytką (albo odwrotnie)
Wszystko jest albo pilne albo ważne i na czerwono.
Na szczęście dla nas, to jeszcze nie koniec naszych wakacji.
Czeka nas jeszcze Biała, czyli coroczny zlot, w sumie to nie wiem, czy motocyklowy, bo motocykle przestały na nim grać główną rolę (o ile kiedykolwiek grały), a grają ją ludzie.
Zbieranina podróżników, obieżyświatów, bumelantów, indywiduów albo zwyczajnych wariatów, która raz w roku zjeżdża się w jedno miejsce, żeby się zobaczyć.
Kiedyś przyjeżdżaliśmy tu z Anią sami, później gdy Gina była podlotkiem, a żeby ją przewieźć na motocyklu, młode chłopaki przychodziły do mnie po zgodę w czterech.
Kuba był gówniakiem mieszczącym się pod stołem, któremu Czarnuchy potajemnie dawali się napić piwa.
7.jpg
Teraz Kuba jest Junakiem, czyli pełnoprawnym uczestnikiem zlotu na własnym motocyklu, Gina jest mężatką, a mi przybył jeszcze jeden dzieć w postaci jej męża, czyli Gruchy.
Także motocyklisty i także Czarnucha, Afrykańczyka.
Na zlocie odpalamy Bzyka, czyli naszą wariację na temat Afryki.
Oprócz zadowolenia wśród naszej rodzinki jego dźwięk budzi grozę i wkurwienie pośród pozostałych uczestników (dziwne, że nikt do mnie za to jeszcze nie strzelał)
Sumując - Suomi, czyli Finlandia to nie miejsce dla wszystkich.
To lasy i jeziora i...
... nic poza tym.
Albo pokochasz, albo znienawidzisz.
Jak nie umiesz wytrzymać bez otwierania ust raz na 30 sekund, nawet tam nie jedź.
Muminy się w tańcu nie pierdolą. Oprócz konserwy z renifera i skutecznego strzelania do ruskich robią też pasztet z niedźwiedzia, więc lepiej ich nie wkurwiać.
Zasadniczo wszyscy powyżej osiemnastego roku życia palą tam papierosy, a to, że alkohol jest u nich drogi i trudnodostępny nie powstrzymuje ich przed piciem (pędzą na potęgę)
Jeżeli ten opis nie przekonał Cię do Suomi, to nie próbuj tam jechać, bo stracisz czas i się rozczarujesz.
W takim miejscu kończymy urlop.
Nie jestem gwiazdą, która bryluje wśród ludzi.
Ja to bardziej ten facet z ekipy, który po wejściu na imprezę siada w kącie i zaczyna czytać porzuconą obok gazetę.
Czarnuchy to wiedzą.
Finlandia też i może dlatego tak dobrze się tam czułem.