Jezioro Szkoderskie
Tradycyjnie wybraliśmy się w kierunku j. Szkoderskiego aby tam nieco pooglądać tym razem z wody a nie lądu okolicy.
Inny kapitan, inna łajba i dzień minął. Trochę niedogadanie na brzegu było z organizatorem a co innego wyniknęło w rzeczywistości jeśli chodzi oczywiście o trasę, bowiem spodziewaliśmy się paru przystanków, aby obserwować nieco ptaków, które są tam w znacznej ilości... cóż, niedogadanie bądź celowe wprowadzenie w błąd. Mniejsza z tym.
Dalej uważamy, że warta tych kilkunastu euro wycieczka.
MNE-2025-6817.jpg
MNE-2025-6771.jpg
MNE-2025-6841.jpg
MNE-2025-6824.jpg
MNE-2025-6863.jpg
Popływali, coś pojedli po drodze i kierunek
Kotor Cable Car i wjazd gondolą na szczyt. (
https://www.kotorcablecar.me)
Na tą chwilę czekaliśmy niezmiernie po zeszłorocznym zauroczeniu. Jak już wcześniej wspomniałem turystów w tym roku od groma więc i kolejki były większe. Bezproblemowo i sprawnie jednak tam organizacja działała i po paru minutach od zakupu byliśmy już w połowie kolejki do bramek. Tym razem z powodu ilości turystów już nie było tak słodko, gadatliwi jak nie wiem co turyści z Albanii chyba skutecznie swoimi dyskusjami mącili spokój. Była jeszcze inna para z Polski co od razu rzuciło się w oczy - byli cicho
Po kilkunastu minutach byliśmy już na szczycie, gdzie przywitała nas BARDZO głośna muzyka disco/techno/rzekomo fajna.
Mieliśmy najpierw plan, aby wejść jeszcze wyżej, aby sobie coś tam pstryknąć, jednakże turystów tam było tak dużo, że z trudem było znaleźć miejsce na pstrykanie czegoś...
MNE-2025--6.jpg
Zaczęło wiać jak diabli więc decyzja była jedna, aby zejść niżej w kierunku knajpy Forza Kuk celem przyjęcia strawy i uzupełnienia poziomu kawy we krwi, mojej krwi, bo moja Miss Excel miała ochotę na coś innego.
Tu... więcej w podsumowaniu bo nie chcę już na starcie psuć opinii tego miejsca, które rok temu opisywałem jako naprawdę warte...
Dosyć szybko zaczęło się robić ciemno, bardzo ciemno i wiać jeszcze bardziej, jak na ironię było naprawdę zimno. Zmierzamy z powrotem w kierunku stacji kolejki i widzimy jak ludzie stają prawie za każdym murkiem, aby nie zmarznąć.
Powrót już przyjemniej minął, bowiem wszyscy mieli wlepione oczy w widok światła jakim przyodziana była zatoka kotorska prawie że nocą już. Wyjątkowo było cicho i nieruchomo, turyści załapali, że w gondoli jest czujnik ruchu, więc praktycznie większość czasu jechaliśmy po ciemku, aby rozkoszować się naprawdę pięknym widokiem.
Wychodząc już ze stacji musieliśmy oczywiście trafić na jakiegoś głodnego kociaka, którego mogliśmy nieco dokarmić. Karma dla kotków na wyjazdach już zawsze jest pod ręką. Moja Miss Excel po prostu nie może patrzeć jak te małe futrzaki są głodne czy zaniedbane.
Wróciliśmy, kolejne rozmowy, obserwacje gekonów, popijanie przepysznego soku z granatów połączone z przegryzaniem świeżych fig od naszej pani wynajmującej.
Kolejny dzień to już lenistwo i raczej niczego nowego nie napiszę.