Siedzimy na pustym basenie. Regulamin surowo zabrania korzystania z niego po 23-ciej.
Zatem do wody nie wchodzimy. Może to i lepiej

Strażnik Domowy zostawia nas samych.
Rozmawiamy o moim dawnym projekcie. Czerwonej księdze narodów/etnicznych grup/języków, które znikają z kuli ziemskiej. Projekt był zawężony do ludów Wielkiego Stepu oraz posługującymi się językami ugro-fińskimi.
Chciałem po prostu objechać wymierające narody poczynając od Iżorów zamieszkujących Ingrię po Mansów, z których ledwie 300 jeszcze posługuje się tym językiem.
Rozmawiamy o izolowanych grupach językowych (język baskijski) itd...
To znaczy Alicja pięknie o tym opowiada.
- Zrealizowałeś projekt?
Nie... gdybym go zrealizował na pewno byśmy się nie spotkali.
-

Determinizm moja droga.
To już nasze ostatnie solo-spotkanie. Kiedy Strażnik Domowy tłukła się rano o ściany basenu, my wdawaliśmy się w pogawędki na dzielonym tarasie.
Takie o wszystkim i o niczym. Zaproponowałem Ali, by korzystała z Perszinga kiedy Strażnik i ja zepniemy je po plażowaniu itd.
- Więcej zobaczysz, łatwiej zapomnisz. Ja lubię jeździć solo, w miejsca dość odległe od cywilizacji. Tu o to wcale nie tak trudno. Postaw sobie jakiś cel i realizuj. Niedaleko jest jakieś grodzisko, jaskinia... takie banalne jeżdżenie ciut dalej niż wokoło komina.
Po jednej z wycieczek powiedziała, że kupi sobie rower, tylko jaki?
- Każdy będzie dobry moja droga. Wystarczy nie tworzyć barier.
Siedzimy na basenie, mija północ, śpiewamy...
Ala, obiecaj mi tylko jedno...
Wróć na studia.
- Zrobię to!
Dostaję pięknego buziaka w policzek. Czuję się jak dziadek, który dożył czasu, kiedy wnuczka opuszcza dom, celem dalszej edukacji.
Ściskamy się serdecznie i to mi niepostrzeżenie... łezka płynie po pliczku.