Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16.05.2025, 09:58   #89
El Czariusz
 
El Czariusz's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2025
Miasto: Przystanek Oliwa
Posty: 189
Motocykl: Wrublin
El Czariusz jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 dni 18 godz 59 min 28 s
Domyślnie Zanim wrócę na podwórze

Litwo ojczyzno moja?
Kiedy wracam ze wschodu zawsze nachodzę mnie refleksje różnorakie.



To miał (chyba) Mickiewicz na myśli...



No cóż... śniadaniujemy kawowo...

...zaraz zwijamy manatki i spadamy, bo może spaść deszcz na na nas.

Pogoda.
No szlag by ją. Nie mamy świadomości, że prze cały czas naszego pobytu na obczyźnie u Tolka powyżej 30st. Tam w istocie zmierzamy.
Po drodze Birże, wjeżdżamy nawet w granice administracyjne stolicy Litwy więc mogę napisać, że cztery stolice ale mijamy bokiem Wilno, by sprawdzić o czym świszcze w trawie Troków.





Wjeżdżamy w litewskie Mazury garbate. Mijamy Wilno i lądujemy w samym centrum historycznego parku narodowego. Przyrodniczo cudownie. Rozpychał się tu lodowiec jak hydra czy inna ośmiornica, tracąc języki, zostawiając między wzgórzami jeziora pełne łez.

Lądujemy na Wzgórzu Aniołów. Zagospodarowano ja z okazji 1000-lecia Litwy w 2009.
W Wielkanoc nasz obeszło 1000-lecie koronacji Bolesława na króla globusa PL. Obeszło tyle, co nic. 1000 lat istnienia formalnie polskich struktur państwowych, do których możemy się odwołać. Vivat obywatele nowoczesnej Europy!
"Mickiewicz nie przekreślał ani zdobyczy nauki, ani postępu technicznego. Był jednak konsekwentnym krytykiem rozumu i nauki bez sumienia."

Och, jakbym chciał przeczytać Historię przyszłości Mickiewicza.... zaprawdę chciałbym. Może w końcu też Pana Tadeusza w kontekście prozy Łozińskiego czy Glogera.




Aniołki.

A tu...

...moje.
Drapichrusty z dziadkiem. Po lewicy dziadka Kacper Włóczykij.

Objeżdżamy park od północy i z zachodu wjeżdżamy do Troków. Przed Trokami stajemy na parkingu jak... 20 lat temu. Widać z niego zamek na wyspie i pałac Tyszkiewiczów. Trochę się pozmieniało.





20 lat temu można było zjechać autem niemal do jeziora. Kawałek dalej jest rondo. Owe 20 lat temu wyjeżdżamy z spod jeziora prosto na rondo niemal. Za rondem stoi policja i łapie na pistolet. naturalnie stop i czysta polszczyzną koleś mnie informuje:
- Jechałeś 70km/h będzie mandat (dość spory o ile pamiętam). I pokazuje mi odczyt. F-cznie.
Więc odpowiadam czysta polszczyzną:
- A wiesz skąd wyjechałem? Z tego parkingu odległego o kilkadziesiąt metrów. Scenic to nie bolid formuły. I bezceremonialnie dodaję: schowaj sobie ten odczyt - wiesz gdzie!
Zatkało gościa. Powiedziałem; do widzenia, wsiadłem do auta i odjechałem.
Teraz na rondzie policji nie było.

Objeżdżając Troki wspominam jeszcze wie historie. Kiedy owe 20 lat wcześniej przyjechaliśmy nad ranem do Troków musieliśmy i godzinę poczekać na otwarcie biura informacji turystycznej, bo nie przestawiłem zegarka.
Wyczytałem w przewodniku pascala, że tu można najłatwiej/najszybciej wynająć kwaterę i f-cznie. Pani bardzo sprawnie pośredniczyła w nawiązaniu kontaktu z wynajmującą Litwinki nie brała za to od nas żadnej prowizji.
Rozmawialiśmy bez problemu po polsku. Dopytałem jeszcze o jakieś materiały reklamowe więc w odpowiedzi otrzymałem mapki itp. Te juz po polsku nie były.
Zapytałem zatem, czy na zamku (tym na wyspie) są też napisy po polsku? I...
...tu jakby w kobitę piorun strzelił!

Normalnie zaczęła krzyczeć. Co my sobie myślimy?! Tu jest Litwa nie Polska!
Zdębiałem chwilowo...
- A w Malborku na zamku napisy po litewsku są?! To nasza a nie wasza historia!
Cha... Poczułem się jak Stanowski atakowany teraz przez panią Wysocką-Schnepf
Uśmiechnąłem się i paruję:
- Świetnie pani mówi po polsku. Gratuluję. Wyobrazi sobie pani, że po litewsku na Malborku ani słowa nie ma ale... są za to po niemiecku. Po niemiecku, bo przyjeżdżają tam Niemcy. Może by i były po litewsku, gdyby Jagiełło zamek zdobył ale nie zdobył. Może dlatego Litwinów na tym zamku tyle, co śniegu dzisiaj w Trokach.
Po drugie... zamiast się tu na mnie wydzierać, może spowodowała by pani po tej rozmowie, by napisy po polsku jednak były. Wie panie dlaczego? Bo wtedy łatwiej by wam było dotrzeć do nas z waszym przekazem i wizją historii. Czyż nie...?

Kobita sposągowiała.
My zaś oddaliliśmy się na kwaterę. Kwaterą było dwupokojowe mieszkanie w wieżowcu z wielkiej płyty. Bodaj na 8-ym piętrze? Trochę słabo, bo przynależał nam jeden pokój. Drugi był już wynajęty. W naszym pokoju trzy łóżka, kuchnia wspólna... Może być. W końcu będziemy tu tylko spać. bo zwiedzać jest co. W cenie piękny widok na okolicę.
Po całym dniu zwiedzania (w tym rzeczonego zamku) okazało się, że naszymi bezpośrednimi sąsiadami jest małżeństwo Łotyszów z... Rygi.

Władimir okazał się dyrektorem szkoły, jego żona Lena - nauczycielką matematyki. Strażnik Domowy nauczyciel w-f, ja niedoszły nauczyciel plus junior. Nie mogliśmy się nie dogadać Dogadywaliśmy się bardzo długo i konkretnie. Można powiedzieć, ze przypadliśmy sobie rodzinnie bardzo do gustu.
Do tego stopnia, że przedłużyliśmy sobie pobyt wspólnie jeszcze o dwa dni extra. Spotykaliśmy się praktycznie tylko wieczorem, ostatni wieczór w knajpie. Niewątpliwie do dzisiaj utrzymywalibyśmy kontakty ze sobą, co miało miejsce przez dobre 15 lat, dopóki nie zgubiłem "prywatnego" telefonu i z nim przepadły wszystkie tego rodzaju kontakty. Akurat tego bardzo żałowałem.

Juniorowi też pan dyrektor z żoną pasował, że ostatniego wieczora ułożył dla państwa Morkowiczów piosenkę.
Próbowałem Władimira odnaleźć jakoś i był nawet na to mały pomysł, na omawianej wycieczce ale tym razem tempo było za duże. Pomysł jednak do lamusa nie idzie.
Ot... taka fajna (dla mnie) historia.

Po Trokach Druskienniki z marszu ale nie zrobiły na nas żadnego wrażenia. za to okolica jak najbardziej. DO tego stopnia, ze w pewnym momencie odbiłem na szutrową drogę, która prowadziła prosto do Polski. Na tym szutrze tarka, więc żeby zębów nie stracić sunąłem po pustej drodze ponad 80km/h jak Vatannen jakiś. Strażnik nie za bardzo przepada za takimi drogami i już zaczęła protestować kiedy nagle...
... skrzyżowanie! tak wyprofilowane, ze podbija nam golfa i w locie widzę znak... granica państwa!

Zaraz potem droga przeszła w klasyczną gruntówkę. Oczywiście wyhamowałem i z lekką dusza na ramieniu klucząc, jechaliśmy dalej. Był to czas, kiedy pan Szczerba, Sterczewski i im podobni, biegali wzdłuż granicy z Białorusią i tak się dziwnie na tej granicy poczułem... jak uciekinier jakiś abo co, że nie wspomnę o OPR Strażnika Domowego.
Wyobrażam sobie obraz na potencjalnej kamerze na granicy; nagle przelatuje rzez nią golf 2, pordzewiały a pod tylną klapą kordła z gitarą, sombrero... I mina żołnierza SG kontrolującego ten obraz.

Wieczór u Tolka był już upalny. Cisza, spokój tylko od czasu do czasu przelatywał F-16 pisząc swoją historię chemitrails...



El Czariusz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem