Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23.04.2024, 21:11   #37
Piast


Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 186
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Piast jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 17 godz 57 min 7 s
Domyślnie

Zmęczyła mnie ta granica

Mam na myśli wjazd do Mauretanii. Byłem tam dość wcześnie. I żeby przyspieszyć wszystko wziąłem sobie lokalnego pomagiera. Czysta kalkulacja. Jeżeli szybko się odprawię to może jeszcze zdążę do Nawakszut. Plan był przebiegły i nawet możliwy do zrealizowania. Nie wiem, czy ktoś oglądał kiedyś bieg przez płotki. Ta odprawa wyglądała bardzo podobnie. Od podręczników przez celników i policję do gościa, który miał jeszcze zająć się motocyklem. W lewo w prawo trudno nawet się w tym połapać. Finalnie prawie w godzinę temat zaczynał się zamykać. I wracając do biegu przez płotki. Wyobraźcie sobie sytuację gdzie gość biegnie i biegnie i biegnie i na ostatnim płotku się przewraca. Chodziło o mistrza od ubezpieczeń. Na początku był. Później gdzieś poszedł. Później wrócił. Później z wszystkimi się pokłócił. I później wyszedł.

I tak płynęły sobie minuty. Później kwadranse. Później minęła godzina. Później minęła druga godzina. I cały misterny tripplan poszedł....sobie. Pomyślałem sobie że może coś zjem skoro i tak tutaj siedzę. Niestety przede mną było jeszcze trzech Niemców. I zjedli wszystko. Jarek. Skąd wiedziałeś?😀😀😀 okej. Wychodzimy z polityki. Tak naprawdę ci Niemcy byli w porządku. Ale jest to też faktem że wyżarli cały ryż.

Nagle zaczęło się jakieś poruszenie. Krzyki wrzaski, przepychanie. Wrócił gość od ubezpieczeń. I każdy chciałbyś pierwszy. Ten mój pomocnik był jakiś taki cherlawy. Ale skubany radził sobie dość dobrze. Potrafił tym cienkim ciałem wpiąć się między tłumek. i 15 minut później miałem swoje ubezpieczenie.

Jakoś tak po 17:00 ruszałem z granicy. A byłem lekko po 13:00. I teraz do przemyślenia była nowa strategia. Co robić? Czy jechać do pierwszej miejscowości i szukać jakiegoś noclegu? Czy jechać ile się da?

Coś się ze mną działo. Nie wiem dokładnie co. Coś na pewno dobrego. Jechało mi się świetnie. Kilometry przebijały się o jeden za drugim. I tak przejechałem prawie 200 km. Oglądałem się tylko przez ramię na słońce i się śmiałem w głos. Tym razem ja wygrałem. Zdążyłem przed zachodem.

Przybytek, który znalazłem do spania nie można nazwać hotelem. Pokój miał okna. Tyle tylko, że wychodziły na korytarz. I jeszcze jak mi właściciel strzelił cenę to naprawdę byłem przygnieciony. Aczkolwiek z całą sytuacją poradziłem sobie dość łatwo. Po prostu powiedziałem że nie mam pieniędzy. I było to zgodne z prawdą. A czkolwiek mówi po prostu okej.

Nie mam pieniędzy a jeść się chce i pić też się chce. I to jest ten moment, kiedy przyszła odpowiedź na pytanie które czasami sobie zadaję. Po co ja czasami wożę różne sprzęty? No właśnie po to, że jak przychodzi taki moment, kiedy są potrzebne to są pod ręką.

Porcja żywnościowa. Butla z filtrem do wody. Sleepingback. Wszystko poszło w ruch.

Wróciło życie.
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/
Piast jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem