Gdy zaświeci złota plama
Gdy naleje elektronu
Kawę ruszam warzyć chętnie
Nic nie płacąc już nikomu.
Gdy zaś fali brak na wodzie
Gdy mnie skryta lęków ręka
Za wór schwyci wśród mych jęków
Na Bełdany znikam prędko.
Hej Bełdany, hej Bełdaaaaany!
Gdzie mój Kampier gdzie me szczęście
Jadę z Łodzi poprzez łany
By w przygody spać odmęcie
Tak mi Stopa ostatnio nucił nad kawą przy stole w kuchni i patrzajcie Kumotrowie: dwa panele, dwa amukulatory i kochająca Żona. Marzenia się spełniają
Bełdanuj się tam i nie marudź za mocno bo wrzesień za pasem!