Będzie jak z jazdą enduro w nieznane- cel wytyczony i niemal widoczny, ominiętych po drodze wiele pomniejszych przeszkód, aż dojeżdżasz do kolejnej, zbyt dużej na twoje możliwości.  
Ciesz się, że miałeś możliwość tu dojechać spędzając w drodze tyle dni. 
 
I stukasz czołem w skalną ścianę, ale w końcu zawracasz... 
Ale przecież nie do startu, ale do ostatniego rozstaju dróg i próbujesz jazdy tą, którą wcześniej odrzuciłeś. Znikąd pojawi się nadzieja na dotarcie do celu, jeszcze silniejsza, niż poprzednia!
		 
		
		
		
		
		
		
		
	 |