20.01
3.JPG
Nic się nie dzieje, uprzejme kontrole w rejonie Dakhli, tankowania. Zimno.
stacja.JPG
stacja2.JPG
Skręcamy na Portorico. Miałem informacje, że można tam w skałach znaleźć zęby rekinów, a na brzegu „róże pustyni” czyli cząsteczki kwarcu z piachu spieczone w takie jakby płatki.
Podjeżdżamy tylko do stromego zjazdu i tam zostawiamy motorki.
stromo2.jpg
stromo1.jpg
Christian zostaje na ochotnika, my schodzimy do oceanu. Kilka kamperów stoi na noclegu.
kamper.JPG
Rekinach zębów oczywiście nie ma, a róże pustyni takie jakby biedne. Oglądamy sobie skały.
skaly.JPG
skaly1.JPG
skaly2.jpg
Ale po skałach kica czarny kocur. Z jakiegoś kampera? Z wioski?
W każdym razie za nic ma rozbryzgujące fale i łazi w te i we wte po mokrych kamieniach.
kot.jpg
kot2.jpg
Dojazd do Boujdour, jest kemping (50 MAD za namiot), jest fifi. Podchodzi Czech z jakimś Niemcem z mulatkową córeczką. Czech podróżuje po Afryce czym popadnie, kilka dni temu wkleił się do niemieckiego kampera, w Dakarze chcieli go okraść ale udało mu się zatrzymać portfel.
Mieszkał w Kanadzie ileś tam lat, mówi pięcioma językami. Bardzo ciekawy człowiek, fajnie się gada ale późno już, musimy się rozbić.
czech.JPG
Potem na miasto zjeść coś.
I tu właśnie wychodzi przewaga znajomości języka.
Christian podpytuje tu i tam i siadamy prawie na ulicy, przy małej knajpce. Dostajemy jakieś smażone kotleciki rybne z ostrym sosem i tym ich płaskim chlebkiem, kurcze, pyszne.
Do tego cola, aby nie ryzykować z wodą.
Przy coli Christian wyjawia, że…jego dziadek pochodzi spod Katowic. W 1947 wyjechał z Polski.
I płacimy naprawdę grosze.
To afrykańskie jedzenie to jest świetna sprawa, jak kto wie gdzie, to można jeść tanio, bezpiecznie i naprawdę smacznie.
bouj.jpg
bouj1.jpg
boujd2.jpg
Ale siedzimy sobie i podchodzi jakiś gość i mówi coś po hiszpańsku.
Ja wychwytuję tylko „La policija”, ale Christian nam tłumaczy, że facet jest Sahrawi i pyta jaka jest policja wobec nas, bo wobec nich jako Saharyjczyków to „bardzo źle”, jak przetłumaczył Christian.
Czyli wszyscy sobie jadą i zachwycają się Marokiem, górami, pustynią, oceanem i jedzeniem, a w tle dzieją się rzeczy, którymi władze nie są skłonne się chwalić.
No ale świata nie naprawimy.
Swoją drogą gość miał jaja, bo gdyby ktoś zobaczył czy usłyszał, to zaraz by dostał pokoik w ichniej Łubiance.
yama.jpg
yama1.jpg
W rejonie Boujdour bardzo często spotykanym samochodem jest stary Nissan Patrol, ale nie GR60, tylko tzw. „hiszpan”, K160 albo K260, nie wiem dokładnie. W każdym razie jest zauważalna „regionalizacja” jeśli chodzi o popularność poszczególnych marek i modeli.
kemping b.jpg