Aaaa!!!!
Pożegnałam juz w relacji Marysię, a nie napisałam o najważniejszym wydarzeniu z nią związanym!
Tak mniej więcej czwartego dnia listonoszowania po piachach Marysi coś się stało. 
Wyglądało to tak, jakby w jej głowie coś zrobiło pstryk.
Otóż Marysia odkręciła w piachu manetkę. I to konkretnie.
Jadę sobie, a tu nagle wyprzedza mnie obładowany GS z kierowniczką na stojąco i z przepisowo wypietym tyłkiem 

I tak już jej zostało do końca 
 
Z mojej strony wielki szacun 
