Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08.12.2018, 00:01   #37
Dredd

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 316
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 4 dni 17 godz 34 min 39 s
Domyślnie

29 lipca

Wstajemy rano, tradycyjnie niewyspani . Tego dnia planowaliśmy pójść na plażę i zobaczyć ruiny rzymskie, które są w Tibazie. Najpierw jednak pójdziemy na miasto i wciągniemy jakieś śniadanie. Ledwo udało nam się wyjść przed hotel, a do mojego Żabska podeszła laska, której z racji burki widać było wyłącznie oczy.
- Cześć Jestem Hulud a to mój mąż Kadar, skąd jesteście?
I tym sposobem zaprosiła nas, abyśmy z nią i jej mężem poszli do miasta.
Tak, jak i my są tu na wakacjach. Nie pamiętam czym zajmuje się Kadar, ale Hulud skończyła dwa fakultety: prawo oraz historię i jest szefem w jakimś instytucie. Jak nie patrzyłem, Hulud stanęła tyłem do mnie i podniosła burkę tak, by Ania widziała jej twarz - a tak wyglądam. Twój mąż nie może mnie zobaczyć. Po chwili chwyciła Anię za rękę.
Idziemy do meczetu. Dziewczyny przez cały czas trzymają się za ręce, co jakiś czas Hulud przytula i głaszcze Anię.
Cały budynek był misternie zdobiony mozaikami, bądź też innymi detalami.
Aby niewierny wszedł do meczetu, zgodę musi wyrazić imam. Oczywiście nie było z tym żadnego problemu, imam nawet chciał podarować nam Koran. Moje Żabsko musiało co prawda przywdziać odpowiednie szaty, ale weszła nie tylko do części dla kobiet, ale także do męskiej. Część żeńska jest jak zwykle ciekawsza od męskiej. Uśmiechnięta, rozśpiewana i kolorowa.
Jak Kadar zobaczył Anię w Burce wyrwało mu się:
- Jak ty pięknie wyglądasz!
Ja tymczasem zostałem oprowadzony po meczecie, nawet dokonałem rytualnej ablucji. Przed każdą modlitwą, a jest ich pięć w ciągu dnia, muzułmanin musi się obmyć w ściśle określony sposób. W tamtejszym klimacie ma to głęboki sens…

Później razem z Kadarem i Hulud poszliśmy coś zjeść i to było również ciekawe doświadczenie. Ja z Kadarem siedzieliśmy przy jednym stoliku plecami do naszych żon, zaś Żaba z Hulud przy drugim. Hulud dopiero wtedy mogła zdjąć zasłonę z twarzy i spokojnie zjeść. Cała konsumpcja odbywała się zaś z jednego talerza bez użycia sztućców. Nigdy wcześniej nie spodziewałem się, że już drugiego dnia w Algierii będę jadł rękami z Arabami i to z jednego talerza…
Oczywiście o zapłaceniu przez nas rachunku nie było mowy.
- Jesteście przecież gośćmi w Algierii!


071.jpg


072.jpg


073.jpg


074.jpg


075.jpg


076.jpg



Po południu sami zwiedziliśmy ruiny, położone nad brzegiem morza. Nasi nowi znajomi zaprowadzili nas i udali się na popołudniową drzemkę. Umówiliśmy się, że po południu wybierzemy się razem nad morze. Ruiny nie są zbyt porywające; sytuację ratuje jedynie ich malownicze usytuowanie. W morzu zaś syf, kiła i mogiła – horda reklamówek imituje meduzy… Turystów wielu, ale jak okiem sięgnąć jesteśmy jedynymi Europejczykami.



077.jpg


078.jpg



Morze. Nasi nowi znajomi zabrali nas na najładniejszą plażę w okolicy, wjechaliśmy jeszcze na górę „Szinła”, z której roztaczała się super panorama. Z tej wycieczki nie mamy niestety żadnych zdjęć, bo zakładaliśmy, że skoro idziemy się tylko wykąpać, nie braliśmy ani aparatu, ani telefonów. A szkoda! Tymczasem na plaży dołączyła do nas siostra Hulud wraz z mężem i dziećmi. Ona ubrana była zdecydowanie bardziej „po europejsku” – na głowie miała jedynie mały turban.
Rozkręciła się impreza. Grill, wielkie pyszne żarcie – mięso i warzywa, najlepsza na świecie domowej roboty harisa. Smaki całkowicie odmienne od tego do czego przywykliśmy. Ania pytała Hulud jak może ubrać się do kąpieli. Specjalnie na Algierię kupiła jednoczęściowy strój kąpielowy, do tego zszyła dekolt, bo był zbyt szeroki.
- Jesteś turystką, możesz występować jak chcesz. Nie ma żadnego problemu.
- Bo wiesz, mam jeszcze krótkie spodenki (od piżamy ), i mogę je założyć…
Tymczasem problem się rozwiązał sam, bo do wody weszliśmy dopiero blisko północy. Dziewczyny poszły same, ja z chłopami potem. Zauważyłem już w Turcji i Maroku, że tam wszyscy noszą luźne spodenki, a nie slipki. Żeby nie było, także miałem specjalny strój na Algierię – luźne szorty do połowy uda. Patrzę czy wbiłem się w kanon. Widzę, że ciut za krótkie - powinny być do połowy uda. Kobiety tymczasem ubrane różnie, ale raczej pozakrywane. Od pełnego stroju, tzn. łącznie z chustą, poprzez coś a’la leginsy i na to luźna koszulka aż do prawie takiego jak u nas stroju jednoczęściowego.
Poznane przez Żabę w morzu dwie studentki opowiedziały trochę o życiu w Algierii. Obie bardzo spontaniczne i pozytywnie zakręcone.
- Ja mam na imię tak jak księżyc.
- A moje imię nic nie znaczy, ale to nic.
- Nie do końca podoba nam się jak u nas traktowane są kobiety, ale nigdy stąd nie wyjedziemy, bo ludzie ogólnie są wspaniali i serdeczni.
Jest super, morze ciepłe, ale jakoś dziwnie się czuję kąpiąc się nocą. Zwłaszcza, że jedyne oświetlenie to tak naprawdę piękny, ogromny księżyc w pełni. Dziewczyny szaleją w morzu na całego. Odchodzi tam coś na wzór aerobiku. Ania była pełna podziwu jak w tym całym ubraniu można pływać. W ogóle wejść do wody. Bała się, że któraś z dziewczyn się utopi. Wszystkie twierdziły, że potrafią pływać, choć wyglądało to zupełnie inaczej... Wychodząc z morza, już prawie przy brzegu kopnąłem solidnie wystający z dna kamień wielkości płyty nagrobnej. Jak idzie się domyśleć, z tej konfrontacji nie mogłem wyjść zwycięsko. Nie mam zwyczaju rozczulać się nad sobą, ale jednak wyraźnie czuję, że go mam Oby tylko nie był złamany, bo będzie problem. Pocieszam się, że to prawa stopa i nie muszę nią przerzucać biegów. Dziewczyny wychodzą z morza. Następuje uroczyste zapoznanie się z rodziną studentek. Pani Mama - z kolorowym turbanem i czerwoną szminką na ustach ściska nas i przytula. Witamy w rodzinie. Nie da się nie zauważyć i tu otwartości ludzi względem siebie. Nie ma barier. Kontakt z obcym człowiekiem (całą rodziną) nawiązywany jest w kilka minut.
Kadar i Hulud bardzo chcieli nas ugościć „jak należy” u siebie, wobec czego zaprosili nas do swojego domu rodzinnego, jakieś 200km stąd. Obiecaliśmy, że jak starczy czasu – zajedziemy do nich w drodze powrotnej. Później dzwonili wielokrotnie, dopytując czy przyjedziemy.
Impreza trwała do późnej nocy, więc do hotelu dotarliśmy blisko o 3 nad ranem. Nie wiadomo było nawet czy kłaść się do łóżka, bo o świcie wyjazd…


079.jpg


081.jpg


082.jpg


084.jpg


085.jpg


Jak opowiedziała mi później moja Żaba świat kobiet w islamie nie wygląda wcale tak źle jak nam się wydaje. Są one dla siebie bardzo serdeczne, a ich kontakty bliskie. Są poza tym bardzo bezpośrednie. „Podczas naszego spaceru po Tibazie, Hulud zupełnie spontanicznie ujęła moją dłoń i od tamtej pory chodziłyśmy po mieście trzymając się za ręce. Gdy z kolei w meczecie już ubrałam się w tradycyjny strój, wszystkie kobiety mnie wyściskały, wyprzytulały i życzyły wszystkiego najlepszego. Na koniec wycałowały, życząc abym jeszcze je kiedyś odwiedziła. Podobnie, gdy poszłam wykąpać się z Hulud, jej siostrą oraz innymi poznanymi na plaży dziewczynami ani się spostrzegłam, jak któraś zawisła mi na ramieniu, głaszcząc mnie po ręce, czy po włosach.”
Jak później obserwowałem inne kobiety, nie było w tym nic nadzwyczajnego. Ania była ściskana jeszcze wielokrotnie.

30 lipca

Nie pospaliśmy. Wstać ciężko. Jedyne co mnie podrywa z łóżka to emocjonująca myśl, że dziś wjeżdżaliśmy już na mityczną drogę nr 1, znaną bardziej jako Trans Sahara Highway, która ciągnie się przez całą Saharę, aby za ponad 3000km dotrzeć do Niamey w Nigrze. My pokonamy jej odcinek 1200km do Ajn Salah.
Tego dnia naszym celem jest miejsce zamieszkane przez Mozabitów, czyli dolina M’Zab.
Północ Algierii jest dość górzysta, choć jazda miejscami średnia – ruch spory, choć drogi dobre. Napisy nie pozostawiają złudzeń, kto buduje wiadukty. Im dalej na południe, ruch maleje, zaś krajobrazy także „spokojniejsze”. Coraz bardziej mi się to zaczyna podobać. Mijamy kolejne miasta i wsie.


086.jpg


087.jpg


088.jpg


089.jpg


090.jpg


Wreszcie – zgodnie ze starą filozofią harleyowców – zakręt stanowi tylko przeszkodę pomiędzy dwiema prostymi.


091.jpg



092.jpg



Teraz mamy trochę czasu, żeby pobyć sam na sam ze sobą i swoimi myślami. Ja wspominam wczorajszy dzień i to, co nas spotkało. Od razu przychodzą na myśl nauczycielki w hotelu. Takie ciepłe i serdeczne powitanie nie spotkało nas nigdzie w Europie. Albo Kadar i Hulud. Zapewne zrezygnowali ze swoich planów na cały dzień, poświęcili nam swój czas, oprowadzili po mieście, pokazali zabytki, zapewnili rozrywkę. I to wszystko w sposób tak naturalny i odruchowy. Żadnym problemem nie było to, że ich angielski jest słaby, a nasz francuski to tylko kilka słów. Ci ludzie są po prostu niesamowici!


093.jpg



094.jpg



095.jpg



Paliwo zalane. Tu nie ma zbyt wielu stacji benzynowych, więc leję pod korek, żeby zapas paliwa był jak największy. Jeszcze pyszna, zimna cola i jedziemy dalej. Nie przypominam sobie, abym oblał motocykl paliwem, a śmierdzi strasznie! Patrzę, a benzyna elegancko zasuwa po baku na rozgrzany silnik. Pewnie nie dokręciłem korka, albo jakiś paproch wpadł pod uszczelkę. Stajemy, odkręcam korek i już wiem, co się stało. Po prostu przelałem – dopóki motocykl stał na stopce nie było problemu, ale po postawieniu go do pionu paliwo zaczęło wylewać się odpowietrznikiem. Zawracamy na stację. Dobrze, że chłopaki znaleźli jakiś kawałek szlaucha. Zasysam i pozbywam się nadmiaru cieczy.
Kolejna zimna cola i znowu w drogę


Po pokonaniu kawałka trasy, zatrzymaliśmy się na herbatę od przydrożnego sprzedawcy. Zaraz ktoś chce z nami pogadać, dostaliśmy numer telefonu, przekazałem mój. Z rozmową było trochę słabo, ponieważ koleś nie mówił po angielsku. Niemniej jednak do końca naszego pobytu w Algierii regularnie dzwonił, aby upewnić się, że wszystko u nas ok.
Oczywiście herbatę dostaliśmy jako prezent od niego. Algierczycy są nadzwyczajni…
Obok nas biesiadowała też jakaś rodzina.


096.jpg



097.jpg

Ostatnio edytowane przez Dredd : 29.01.2022 o 20:24
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem