Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26.04.2016, 17:54   #24
kajman
 
kajman's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2008
Posty: 539
Motocykl: RD03
kajman jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 6 dni 3 godz 21 min 39 s
Domyślnie

18.02.2016

Rano jak zwykle wczesna pobudka o 8:30 musimy być po drugiej stronie granicy – w Kongo. Tam ma nas odebrać samochód firmy, która organizuje wejście na wulkan. Z hostelu – co prawda to ok. 1 km do granicy, ale bierzemy taksówkę. Samochody zostawiamy w Rwandzie na terenie hostelu. Bierzemy tyle bagażu, aby przeżyć dwa dni. Tutaj jest inaczej niż w Rwenzori. Wszystko trzeba sobie samemu zapewnić picie, jedzenie itd.
Oczekiwanie na wizę to prawie godzina, ale wyrabiamy się można powiedzieć na styk.
Potem jeszcze kilka formalności związanych z wejściem na Nyiragongo, niektórzy zatrudniają tragarzy do niesienia plecaka i pod ochroną trzech rangersów (uzbrojonych) idziemy.
Mamy tego dnia do pokonania prawie 1 400 m w pionie. Nocleg na koronie wulkanu wypada prawie 3 500 m n.p.m.
Samo końcowe podejście jest doooosyć strome. Pomimo że to jednodniowe podejście mam wrażenie, że daje bardziej w kość niż 3 dni w Rwenzori, a może to był gorszy dzień?















Zdjęcie poniżej – to droga krajowa oznaczona N 2. Hmmm…..







Goma – o ile się nie mylę, w 2002 roku była zniszczona przez wulkan, stąd ten ponury szaro-czarny kamienisty krajobraz.








Docieramy do kwatery rangersów, trochę papierowej roboty, zebranie grupy – dołączają do nas Szwajcar, Australijka (która wygląda jak Chinka), Francuska i Włoch














Na szczycie, na koronie wulkanu, widać małe punkciki – domki. To cel naszej wspinaczki.





Jesteśmy na szczycie – po lewej widać „te” domki, a po prawej krawędź krateru wulkanu.





No i sam krater gdzie buzuje lawa, szczególnie w nocy świetny widok.
To stratowulkan– jedną z jego cech jest duuuża stromizna czyli kąt nachylenia zbocza.





Zejście do WC wymagało użycia liny. Podejście na szczyt też do łatwych nie należało. Daje to wyobrażenie jaka tam była stromizna.





A w takich domkach „all inclusiv” zaliczyliśmy dzisiejszy nocleg.






19.02.2016
Świt. Jest zimno, człowiek zdrętwiały, a tu trzeba zapakować swoje rzeczy.
Zaczynamy schodzić. Byle zejść z tej największej stromizny. Dla niektórych zejście jest gorsze niż wyjście, nie wytrzymują nogi, mięśnie nóg.
Od połowy drogi dopada nas deszcz, taki lekki kapuśniaczek, ale jednak …. pada i pada, towarzyszy nam prawie do samego obozu znajdującego się 2 000 m n.p.m.
W obozie czekamy na transport, który podwozi nas do granicy. Potem jeszcze spacer do hostelu.
Uff – jesteśmy wykończeni.

Hostel w Gisenyi.














20.02.2016
Dzisiaj jedziemy do stolicy Rwandy – Kigali. Bez pośpiechu, ok. 200 km. Trzeba wiedzieć, że Rwanda to …. góry, góry i … góry. Wyjeżdżamy serpentynami na ponad 2 500 m n.p.m., to znowu zjazd do 1 500 m. i tak całą drogę.

Po drodze zaopatrujemy się w herbatę przy jednej z plantacji – herbata i kawa stanowią dużą część eksportu i upraw w Rwandzie.
















kajman jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem