Odcinek 5, czyli jak nie z jednej strony, to z drugiej
W nocy minęło nas co najmniej 10 aut. Zakładam , że to miejscowi, bo chyba nikt inny nie odważyłby się jechać tu po ciemku
W nocy widzimy poświatę gdzieś w dole, pewnie to wieś, dla której zbudowano to boisko.
Poranne widoki całkiem ładne:
Po analizie GPSa oraz map (gdzie cały wczorajszy offowy odcinek to jakieś 4 mm) dochodzimy do wniosku, że jesteśmy niedaleko zjazdu do wsi Bilat Sayt i to pewnie stamtąd ta poświata.
Ta dróżka powyżej zapewne prowadzi do wsi:
Słońce zaczyna oświetlać wyższe partie gór (wstajemy nieprzyzwoicie rano, koło 7):
W przewodniku piszą, że Bilay Sayt to najpiękniejsza wieś w omańskich górach.
No to chyba zboczymy z głównej drogi, żeby to zobaczyć
W czasie śniadania mija nas wojskowy łazik, a za nim wloką się żołnierze w pełnym rynsztunku. Niestety strasznie machają rękami, kiedy chcemy im zrobić fotkę
Mają piękne maskujące mundury, moro idealnie zlewa się z górami, łącznie z chustami na głowie
Ruszamy w górę:
Mijamy boisko:
Swoją drogą, niezłe prace ziemne trzeba było uskutecznić, żeby tyle płaskiego tu zrobić
Okazuje się, że za pierwszych zakrętem jest zjazd na Bilat Syat. Jedziemy:
Przy tej drodze na lewo spaliśmy
Bilat Syat w całej okazałości:
Ze wszystkich stron otoczona górami, piękna oaza:
Kto znajdzie minaret?
ciut starszej zabudowy:
Krótka sesja foto:
Jechaliśmy tu chyba pół godziny, a ciągle widać to boisko w oddali:
Wracamy do „drogi głównej”:
Piękna rozpadlina w ziemi, czyżby to Snake Canyon, który mamy w planie?
Całkiem stromy odcinek w dół:
Ale ciężko ten odcinek nazwać trudnym
Objeżdżamy spory wąwóz:
Po jakieś godzinie docieramy do wejścia do Kanionu Węża, czyli Wadi Bimmah.
Czas rozprostować nogi
cdn