Kiedyś znajomy miał do zrobienia głowicę i oddał ją do dobrze mi znanego zakładu w Zabrzu. Najpierw było, że tylko do "odświeżenia". Za kilka dni tel., że prowadnica jednego zaworu też do wymiany, bo duże luzy (ciekawe czemu to wcześniej nie wyszło). Po kilku dniach i kilku telefonach pt. "jaki to problem wymienić prowadnicę" okazało się, że również zawór jest do wymiany. A na końcu dorzucili jeszcze jedno gniazdo zaworowe do wymiany. Koszt ze 150zł wzrósł do 500zł. N tym przykładzie wnioskuję, że nie zawsze to takie proste nawet dla zakładów, które istnieją z dziada pradziada.
|