Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05.11.2015, 19:07   #26
adamsluk
 
adamsluk's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2012
Miasto: P-ń /M-cz
Posty: 62
Motocykl: nie mam AT, ma TA :]
adamsluk jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 1 dzień 3 godz 5 min 45 s
Talking Dzień 10

"PLR - POLSKA RAZEM – ADAMSLUK (HONDA TRANSALP) i KIKI (SUZUKI FREEWIND)"

Dzień 10

03.08.2015

Dobrze nam się spało. W domu było trochę chłodno, ale nie zmarzliśmy, ponieważ gospodarz dał nam koce. Rano poczęstował nas kawą, ponieważ jak już wspomniałam wcześniej, w ferworze błyskawicznych zakupów zapomniałam jej kupić. Tego dnia wcześnie ruszyliśmy w drogę, ponieważ zapowiadał się upalny dzień. Baliśmy się, że trzeba będzie zrobić przymusową przerwę w trakcie dnia.
Dzień znowu zaczął się od podziwiania architektury wschodu,



i jazdą po łaciatych drogach.



Potem trasa prowadziła przez piękny las. Było przyjemnie chłodno i sporo zakrętów. Uśmiech nie schodził nam z twarzy. Zapowiadał się ciekawy dzień.



Rozpoczęliśmy podróż przez Mazury. Byliśmy tu dwa, czy trzy lata temu na zlocie trampkowym i stąd wiedzieliśmy, ze trasy tu są bardzo malownicze. Na pewno wrócimy na Mazury, aby zwiedzić ten region na wodzie i na lądzie. W Gorczycy stanęliśmy na śluzie.



Tutaj spotkaliśmy rodzinę rowerzystów. Rodzice z trójką dzieci i mnóstwem tobołków. Dwoje dzieci jechało na własnych rowerach, trzecie w przyczepce. Spali na polach namiotowych i zachwalali ten sposób spędzania wolnego czasu. Szczególnie to, że dzieci wieczorem szybko „padały”. Oprócz małej w przyczepce. Tą roznosiła wieczorem energia. Podziwialiśmy ich, że w taki upał nie dawali za wygraną.
W Krejwanach trochę zboczyliśmy z trasy, aby dojechać do litewskiego słupka. Droga była przepiękna, choć coraz węższa.





Aż w końcu skończył się asfalt.



Ale warto było, ponieważ dojechaliśmy aż do samego słupka litewskiego. Dobrze, że Litwa jest w Unii Europejskiej, bo coś mi się wydaje, że byliśmy w pasie przygranicznym, a może nawet przekroczyliśmy granicę.





Po pamiątkowym zdjęciu przy słupku zaczęliśmy wypatrywać miejsca, gdzie można byłoby się napić kawy. Niestety znowu jechaliśmy trasami, na których nie było możliwości zatrzymania się na kawie.







W końcu w Wiżejnych zrobiliśmy postój przy sklepie spożywczym. Przy wejściu był wystawiony parasol, który dawał zbawienny cień. Ponieważ mieliśmy swoje kubeczki poszłam do sklepu, kupiłam kawę 3 w 1 i poprosiłam sprzedawczynię o wrzątek. Kawa była za gorąca, więc wrzuciliśmy do niej lody waniliowe i wyszła przepyszna trochę mrożona kawa.



Po przerwie nie ujechaliśmy zbyt daleko. Gdy dojechaliśmy do Trójstyku – Polski, Litwy i Obwodu Kaliningradzkiego zrobiliśmy następny postój. Niestety tutaj nie spotkaliśmy żadnego włóczęgi grającego na flecie, ale Łukasz spełnił swoje marzenie. Był w Rosji. Co prawda nie do końca legalnie, bo na tablicy informacyjnej był widoczny zakaz wkraczania na terytorium Rosji, ale powiedzmy, że zakaz ujrzeliśmy dopiero po fakcie.





Jechaliśmy bardzo blisko granicy państwa.



Po drodze bardzo nam się spodobała pewne droga polna, ale nie wjechaliśmy na nią, ponieważ w oddali widniał znak: zakaz wjazdu. Granica państwa. Droga asfaltowa prowadziła wzdłuż granicy i nie trzeba było zawracać. Motocyklem nie odważylibyśmy się wjechać na terytorium Rosji. To mogłoby się źle skończyć.



Ponieważ kończyło nam się paliwo, Łukasz nastawił na GPS-ie komendę: prowadź do najbliższej stacji benzynowej. Miała być w Gołdapie, gdzie zaczęliśmy kluczyć. Być może kiedyś była tu stacja benzynowa, ale teraz jej nie ma. W końcu udało nam się znaleźć Orlen.
Po przerwie GPS prowadził nas dość alternatywnymi drogami. Przez 20 km bruk



a potem sześciokątna kostka betonowa przez kolejne 15 km. Nieźle nas wytrzęsło.





Warto było jednak jechać tą drogą, ponieważ przez jakiś czas nad naszymi głowami krążył jakiś drapieżny ptak, a potem z pola zerwało się stado bocianów. Piękny widok. W końcu udało nam się dotrzeć do Węgorzewa. Już tam kiedyś byliśmy – na zlocie. Zamiast szukać restauracji, Łukasz pojechał dalej, a ja byłam już głodna. Całe szczęście, że po chwili w Leśniewie za zakrętem wyłoniła się smażalnia ryb.
Jedzenie było smaczne, lecz jak dla mnie znowu za mało ziemniaków i surówki. W przypadku ryb to wiadomo, ile zamówisz, tyle dostaniesz i za tyle zapłacisz. Jak się później okazało, cena za 100 g rybki była wyższa od cen nad morzem.
Po obiedzie jeszcze trudniej było wsiąść na motocykl. Ale trzeba było jechać dalej. Za cel postawiliśmy sobie Bartoszyce. Do Bartoszyc dojechaliśmy jednak na tyle wcześnie, że zdecydowaliśmy się jechać dalej. Po kilkunastu kilometrach zaczęliśmy rozglądać się za noclegiem. Niestety z drogi nic nie zauważyliśmy. Być może okolice były za mało atrakcyjne pod kątem turystycznym.
W końcu dojechaliśmy do Braniewa. Ponieważ miałam dość dalszej jazdy, poszłam na tradycyjne zakupy do Biedronki, a Łukasz w Internecie szukał noclegu. Okazało się, że nie było to takie proste. Wszystko pozajmowane, a jak wolne to ceny zaczynały się od 50 zł od osoby. Nawet z własnym śpiworem. Tego się nie spodziewaliśmy. Przejechaliśmy już 3/4 Polski i wszędzie – poza Bogatynią - znajdowaliśmy nocleg za 30/35 zł. A tu taki klops.
Postanowiliśmy jechać dalej i szukać noclegu po drodze do Fromborka. W tym regionie było zdecydowanie więcej pokoi do wynajęcia, ale ceny nie zachęcały. Skończyło się na polu namiotowym. W końcu wieźliśmy ze sobą namiot. Co prawda była już godzina 21:00, a nie wystarczyło tylko się rozpakować. Trzeba było jeszcze rozbić namiot. Ale oszczędziliśmy 70 zł, więc warto było się trochę pomęczyć (nocleg za 2 osoby kosztował nas 30 PLN).





Na polu namiotowym spotkaliśmy Niemca podróżującego Yamahą TDM z Drezna do Kaliningradu. Po wspólnej kolacji przy świetle czołówek udaliśmy się do naszych namiotów. Nagle ciszę nocną przerwał warkot silnika. Łukasz od razu poznał, że to Afryka i stwierdził, ze trzeba podróżnego wesprzeć na duchu. Rzeczywiście miał rację, przyjechał Jaro 5000 z afrykańskiego forum. Wypiliśmy piwko, pogadaliśmy i w końcu poszliśmy spać.





https://www.youtube.com/watch?v=zxfSy7cJnv4

Dystans: 415 km
Śniadanie: 15 zł
Obiad: 50 zł
kolacja: 15 zł
Nocleg: 15 zł/ os.

C.D.N.
adamsluk jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem