Dojeżdżamy do granicy. Tam jesteśmy świadkami ciekawej sytuacji, Albańczyk wysiada z wypasanego Merca  i idzie do budki z Macedońskim celnikiem.  Albanczyk w pewnym momencie wyrzuca peta w krzaki celnik widząc to wypada i pyta co zrobił z papierosem ten udaje głupka i mówi ze nic  no i się zaczyna. Auto na bok jakieś grozby i mandaty a my jedziemy dalej 

 .  Po drodze mijamy się z Głazio (jak się później okazało).  
 Przestroga: jeżdżenie z nogami na gmolach może się źle skończyć. Jadąc tak wpadła mi w nogawkę osa i po użądleniu mało co nie spadłem z moto 

 przez tą pinde.