| 
			
			 Turysta DualSport 
			
			
			
				
			
			
				
 
				Zarejestrowany: Jul 2011 
				Miasto: Chorzów 
					
				
				
					Posty: 584
				 
Motocykl: KTM 1200 6T
  
				
				
				
				 
Online: 2 tygodni 2 dni 4 godz 17 min 43 s 
				      
			 
	 | 
	
	
	
		
		
			
			
				 
				
			 
			 
			
		
		
		
			
			Zejście z Titov Vrv jest względnie łatwe, słoneczne i niezwykle przyjemne. Jeszcze raz te same krajobrazy,  
ten sam szlak, ale jednak jakoś łatwiej i tylko kolana trzeszczą z przeciążenia. Docieramy do motocykli  
i namiotu rozstawionego dla naszych motocyklowych bambetli. Wszystko w porządku, oblekamy się  
i w drogę. Utrata wysokości, zbyt szybka jak na nasze organizmy, daje o sobie znać; jakiś kilometr niżej  
odczuwamy potworne zmęczenie, które przeszkadza nam bezpiecznie prowadzić motki. Mamy jednak na  
to sposób - dobry obiadek w restauracji (ponoć albańskiej, ale jednak w Macedonii - niezbadane są wyroki...),  
po którym po prostu chce się nam jechać dalej. Wyjeżdżamy szybciutko poza Tetovo, robimy zakupy  
i na znalezionym naprędce pastwisku rozbijamy namioty. Sen przychodzi bardzo szybko... 
 
Następny dzień upływa nam już w atmosferze powrotu - bez napinki, ale jednak. Wiemy, że musimy kierować  
się na Skopje, ale jest szansa jeszcze - przed zjazdem na asfalty - ogarnąć jedną czy dwie górskie ścieżki.  
A tych akurat w Macedonii nie brakuje. Z nisko położonego Tetowa kierujemy się na południowy wschód  
(wioski Chelopek, Meltino, Blatse...) aby znów wspiąć się na wysokości conajmniej bieszczadzkie i pokosztować  
uroków tamtejszych gór, w pobliżu jeziora Kozjak (sam diabeł wie, czy naturalnego, czy stworzonego  
ludzką ręką).  
 
Tak czy inaczej, akurat ten dzień jest zdecydowanie najcieplejszy na całym wyjeździe. Brak wiatru, słońce  
praży niemiłosiernie, do tego zjeżdżamy w bardzo głęboką dolinę, w której nagrzane powietrze zdaje się stać  
i może tylko trochę drga z gorąca. Za to drogi są wymarzone na adventure; suchy sypki szuter, o różnych  
stopniach nachylenia i różnej wielkości tłuczywa, od małych drobinek żwirku, aż po uczciwe kamory  
kilokunastocentymetrowej ,,średnicy''. Jazda jest wymagająca, ale nie ponad siły, co oczywiście równa się  
WIELKA PRZYJEMNOŚĆ. W trakcie przejazdu przez most na Kozjak Lake nie sposób oprzeć się pokusie kąpieli  
- zatrzymujemy się na stromym brzegu, a przeskok w stroje kąpielowe zajmuje nam minutę. OOOOO!!!!  
jak dobrze zmyć z siebie te wszystkie naleciałości ostatnich dni!! Przy okazji organizmy się schłodzą....  
 
Przed nam kolejna szutrostrada, która przechodzi w trudną górską drogę. Na różnice wysokości przestaliśmy  
już zwracać uwagę. Dalej wioska Breznica, w której próbujemy znaleźć sklep z coca-colą. O naiwni, tutaj  
nawet dobrej wody do picia się nie da nabrać, a co dopiero kupić. Napotkany przypadkiem leśniczy, zapytany  
o dalszą drogę informuje nas jasno i rzeczowo: ,,tam rampa'' (szlaban znaczy). Czyli nie wolno jechać. Trudno.  
A swoją drogą co za piękny i prosty kraj, ta Macedonia. Tam gdzie nie wolno wjeżdżać pojazdem silnikowym,  
tam jest to wyraźnie oznaczone. Jeśli gdzieś szlabanu nie ma, nawet w parku narodowym, znaczy się wjeżdżać  
wolno. Proste? Proste! Okazuje się że można zwyczajnie napisać na znakach i tablicach ludziom, co im wolno,  
a za co mogą spodziewać się kary, a nie czyhać w krzakach z bronią, pałą i upajać się n-tym paragrafem m-tej  
ustawy...  
niniejszym wszystkim polskim leśnikom, ekozjebom i samozwańczym kontrolerom z (na szczęście już  
byłej) Straży Ochrony Przyrody, dedykuję powyższy akapit 
 
Zjazd do wioski Bielitsa (Bielica) to już czysta przyjemność. Wracamy na szutrostradę biegnącą wzdłuż  
wschodniego brzegu jeziora Kozjak i pospieszani przez zbliżający się zmrok pędzimy w stronę Skopje.  
Po drodze jeszcze spotykają nas atrakcje - jednokierunkowa droga przez góry, którą cieć otwiera raz  
na dwie godziny i lokalny ,,szlak tysiąca zakrętów''. Dalej zjazd w długą i stopniowo rozszerzającą się dolinę,  
u wylotu której leży Skopje. Zatrzymujemy się na zakupy i biwak w pierwszej lepszej wiosce.  
Namioty rozkładamy już po ciemku, piffko, chwila pogawędki, zasypiamy...
		 
		
		
		
			
			
			
			
				
			
			
			
			 
		
		
		
		
		
		
			
				__________________ 
				Sowizdrzał 
KTM 750 6T 
Nie wierz, nie bój się, nie proś!
			 
		
		
		
		
		
			
				  
				
					
						Ostatnio edytowane przez sowizdrzal : 30.04.2014 o 10:04
					
					
				
			
		
		
	 |