Glebę przetrwał jasne , ale o skutkach na końcu tego odcinka .
 Teraz kilka zdań  jak ja to zapamiętałem .
Przed Aralskiem robimy przerwę . Kuszanie i małe piwko . Zamawiamy zupkę (  Adam zapisał  nazwę - zupa Borsza ) i piwo "Lekkie" po ichniemu Miakoje . Piwo pyszne , chłodne , niebo w gębie w tym upale  . Zupa to warzywa okraszone kawałkami mięsa z odrobiną gęstej śmietany .  Do tego  swojskie pieczywo . Wraki w pierwszej wersji mieliśmy oglądać  w Uzbekistanie .  Wspomniana przez Roberta  gwiazdka na mapie oznaczająca cmentarzysko  statków intryguje nas jednak do tego stopnia , że plany zmieniamy .
Kilkanaście km przed knajpą pierwszy kontakt z wielbłądami .
Borsza
Browarek
Okolica knajpki.
Miejsce gdzie trafiliśmy przypadkiem. Rodzina oddzielona od wioski torami kolejowymi do której można dojechać wąskim tunelem pod nasypem .
 Po jedzeniu tankujemy. Na  stacji  nagle pojawia się milicja .  Sprawdzają nasze   dokumenty . Po krótkiej pogawędce i przedstawieniu naszych planów stróże prawa jadą kawałek drogi z nami . Pokazują  kierunek w którym  mamy jechać   by dotrzeć nad linię brzegową jeziora . 
-jest to  daleko , a droga jest kiepska - oświadcza jeden .
 
Dziękujemy im za wskazówki i ruszamy .
Droga faktycznie nie jest niemiecką autobaną  , ale w końcu jedziemy   enduro , a nie CBR-kami . Dla mnie jest to kwintesencja  tego na co czekałem na tym wyjeździe . Sporo frajdy po wertepach . Każdy jedzie swoim "pasem". Trzeba być skupionym.  Są momenty gdy rol-gaz   można odkręcić mocniej , by po chwili  przycieniować zachowując zdrowy rozsądek . Są wspomniane koleiny , które trzeba  pokonywać bardzo zdecydowanie   ,  odcinki sypkiego pyłu i odcinki  twarde dobre do najebki .  Mija jakieś 10 km ? gdy w interkomie słyszę YYYYYYY !!!  Po chwili ktoś stęka   UUUUU !!! Co się stało -pytam . Leżę   (  rozpoznaję głos Roberta ). Zawracamy z Adamem i podjeżdżamy do Roberta .   Stoi wygięty jak § i biały od pyłu jak syn młynarza . Trzyma się za klatę .
 -Coś się Tobie stało - dopytuję ?
 -Złamałem na pewno jedno żebro , a może nawet dwa  - słyszę w odpowiedzi .  
Q....wa deja vu 

  W sekundę przypominam sobie Mongolię . 
-A obojczyk cały -pytam.
-Tak obojczyk ok -odpowiada Robert .
Podnosimy z Adamem Varadero . Motocykl praktycznie nie ma śladów wywrotki . Chwilę  debatujemy co dalej . Z obolałą klatą nie ma sensu  dalej  pchać się nad jezioro . Do celu został nam jeszcze spory kawał drogi . Zawracamy . Jadąc już dalej mijając Aralsk w oddali widzimy portowe żurawie. 
Przed snem solidarnie wspieramy Roberta pijąc z nim po sporej flaszce piwa na głowę ,co by ból zmniejszyć .  Pewnie do końca wyprawy przyjdzie nam niektóre plany  na bieżąco korygować .
Na koniec odcinka kilka słów o skutkach wywrotki i konsultacji lekarskiej  . 
W tej wizycie jest jeden +  i jeden -
Po powrocie do domu Robert idzie do lekarza . Lekarz nie ma w oczach rentgena , wysyła zatem pacjenta na prześwietlenie . Ten wraca ze słit focią klatki i opowiada w jakich okolicznościach doszło do uszczerbku .
Efekt wywrotki  ?  Złamane  5 żeber i mały krwiak na płucu 

  ( to rozpoznanie jest -wizyty).
Czy może zatem być jakiś +   ?
Wizyta była prywatna = trzeba zapłacić.  Lekarz słysząc o całej wyprawie i okolicznościach  wywrotki rzecze "Ja od Pana jak kierowca od kierowcy pieniędzy nie wezmę" . 
CDN....