No to przechodzimy do samego wyjazdu. Jego ewidentnie pierwszą częścią był tzw. prolog, czyli pokonanie trasy Chorzów-Nowa Huta,  
DRZ-ką na szutrowych gumach, krótkich przełożeniach i w deszczu. Oj! była jazda, ale jak mus, to mus (i to bynajmniej nie w oponach,  
tylko w okolicach mózgu wypełnionych głównie przez imperatyw kategoryczny  - umówiłeś się, to wio, masz być na czas, choćby skały srały....) 
 
Z Pauliną i Jackiem umówiłem się w Krakowie na dzień przed wyjazdem - pakowanie motocykli na lawetę, ostatnie zakupy. Dopiero po drodze  
zaczęło do mnie docierać, że pierwszy raz będę na większej wyprawie w towarzystwie damy. Psiakrew - myślałem - trzeba będzie oduczyć  
się mówienia ,,ku**a'' i ,,d**a'', po piwie bekać tylko dyskretnie, a na siku chodzić w krzaki, a nie lać na drogę. Do tego to moje chrapanie w nocy...  
Uprzedzając nieco fakty - niepotrzebnie się martwiłem, albo byliście oboje z Jackiem na tyle dyskretni, że nie daliście mi nic odczuć :P
		 
		
		
		
		
		
		
			
				__________________ 
				Sowizdrzał 
KTM 750 6T 
Nie wierz, nie bój się, nie proś!
			 
		
		
		
		
	 |