Ponieważ ekipa jakoś nie kwapi sie z pisaniem pozwolę sobie wtrącić parę zdań dla zyskania na czasie.  
Zacznę od pierwszego dnia. Po przylocie nocnym i nocnej podróży na pierwszy nocleg dojechalismy za dnia. Było jakieś -15 (tyle pokazywał termometr na budynku recepcji). 
Komandir wszedł do recepcji i po chwili wyszedł z pękiem kluczy. Stanął na srodku niczego, a trzódka skupiła się wokół.  
- "Losujemy" - padło z ust Komandira 
W moje ręce trafił kluczyk z nr 9. Rozejrzałem sie po polu. W oddali, jakieś 30 m od nas stały drewniane budki, sporo mniejsze od budy dla psa Janukowycza. 
- "Na cztery osoby" - padło od Komandira... 
Jeszcze raz spojrzałem w kierunku budy... Hmmm... pomyslałem, to pewnie kwestia perspektywy, jak podejdę bliżej wyda się wieksza... 
Podszedłem. Nie zrobiła się wieksza. Włozyłem kluczyk do dziurki i przekreciłem. Nacisnąłem na klamkę - drzwi nie pusciły...  
- Jołki, połki - zamarzło? Naparłem całym ciałem - nic. Cholera, nie w ta strona, trzeba pociagnać - to Bajrasz z Azja podszedł z pomocą. Szarpnąłem, puściło. 
Uchyliłem ostrożnie drzwi z wewnatrz nie buchnęło ciepło ogrzanego powietrza... 
Buda składała się z dwóch pokojów - sypiania miała jakieś 4 m2 po 1 na kazdego, na szczęście łlózka były pietrowe, bo inaczej trzeba by było spać na stojaco, a to niewygodnie, lub na zmianę raz Ja z Wieską, potem Bajrasz z Azją, ale to też słabo - bo krótko. Drugie pomieszczenie to kuchnia - razem jakies 3m2, miescił się stolik i dwa krzesła, oraz szafka z kuchenka dwupalnikową. Stolik stał w rogu i dobrze bo jak go przesunąłem to się okazałlo ze nózki słabe i się kiwa. Ponownie stanął w rogu, również dlatego że jak go przesunać nie można było przejść do sypialni. Trzeba było ustalić - Bajrasz z Azją idzie do sypialni, to my siadamy do stołu... A potem zmiana. No i teraz problem. Co zrobić z moją torbą. W kuchni - nie mieści się - stół za mały, na szafce kuchenka, a jak postawiłem na podłodze, to przejść nie idzie... Zostawić w aucie pomyslałem... Ale k...a zmarzną mi pomidory, szparagi, serki owocowe i jogurty się zwarzą... nie... nie mozna. 
Znalazłem miejsce, akurat, aczkolwiek z trudem zmiesciała się pod łóżkiem. 
Nastepnie zająłem się ogrzewaniem. Budka miała grzejnik w części kuchennej (600W jak przeczytałem). Był ciepły. Drzwi nie na darmo nie chciały się otwierać, bo szpara jaka była pomiędzy futryna a drzwiami była na dwa palce i nad ranem znów był problem z otwarciem , tym razem jednak wystaeczyło naprzeć ciałem i puszczały. W drodze dyskusji i glosowania ustalilismy że skupiamy się na ogrzaniu sypialni. Przesliśmy kuchenkę do sypialni i włączyliśmy obie fajerki.  
Teraz bylismy szcześliwi że buda ma 4m2 - juz z wieczora można byłlo zdjąć puchówki i przestało parowac z pyska. 
Tak oto rozgoscilismy się na naszym pierwszym noclegu. 
Moje narzekania na jakość apartementu Komandir skwitował: 
- Ale Andrzeju - nie zabijaj przygody  
A Calgon dodał 
- Tu jest Norwegia - tu sie oddycha....
		 
		
		
		
			
		
		
		
		
		
		
		
		
			
				  
				
					
						Ostatnio edytowane przez Andrzej_Gdynia : 25.02.2014 o 00:00
					
					
				
			
		
		
	 |