10.09-24.09.2011 dwa dni  bez jazdy, jeden dzień w ulewie, max  temperatura 38 stopni minimalna 12 stopni. Pętla miała długość 5760 km  średnio 4,9l /100km. Najtańsze paliwo BiH 4 PLN Węgry, najdroższe 6,4  PLN. 
PL-UA-RO-BG-MK-AL-MN-HR-SLO-IT-SLO-A-H-SK-PL
Gdy jakieś 2 m-ce temu podczas wizyty u Jezka i Pepina w czeskiej Pradze  usłyszałem o planowanym wyjeździe to jakoś niespecjalnie się  zainteresowałem. Świeżo po powrocie z Macedonii , perspektywa ponownego  wyjazdu jakoś niespecjalnie mnie nęciła, jedynym czynnikiem kuszącym  była jazda w tamte rejony motocyklem. Ponieważ plany wrześniowego  wyjazdu samochodem upadły , a małżonka udzieliła błogosławieństwa to  skwapliwie dołączyłem do grupy na tzw Panską Jizde . Wyjazd miał  początek w mieście Poprad na słowacji dokąd czesi dotarli pociągiem z  Pragi . Ja postanowiłem że dojadę do grupy w Rumunii , jadąc przez  Słowację i Ukrainę , niestety ten sposób powoduje duże straty czasu na  granicach . Ponadto trzymając się najkrótszej trasy mamy okazję zaliczyć  odcinki szutrowe tego dnia było 5 km na słowacji i ponad 30 km w  rumunii gdzie znalazłem na mapie fajny skrót. Po zmroku dotarłem na  miejsce noclegu do Sighetu Marmatiei, gdzie otrzymałem pakiet podróżny w  postaci naklejki na szybę Balkan 2011 z dwugłowym orłem albańskim oraz  naklejek ze znakami krajów które mieliśmy odwiedzić . W tym miejscu  muszę dodać że łamię zasadę nieobklejania motocykla , ale mam  zapewnienie że łatwo zejdą. Następnego dnia startujemy kierując się  zasadniczo na przeprawę promową Oriahovo w Bułgarii. Rozgrzewka na  pierwszych zakrętach ujawnia braki niektórych jeźdźców . W jednej z  wiosek po pokonaniu fajnych zataćek jak mówią czesi , czekamy dość długo  na resztę , jak dojechali to okazało się  że przyczyną była  gleba  Zdeńka na Adv . Z relacji wynika że próbując jechać moim śladem  niewyrobił , położył motocykl który nieszczęśliwie trafił rurą idącą od  cylindra oraz jego osłoną .Rezultat to zgnieciona rura oraz wyrwana  śruba osłony dekla. Jego brat jadący na czerwonym RT 1200 mówi że ich  rodzina to ma pecha , bo ojciec który odprowadził ich do Rumunii ,  wywrócił swój motor na platformie wagonu. Mijamy Nasaud i drogą 17D  dojeżdżamy do Ilva Mica skąd mamy odcinek szutrowy do Prundu Bargaului .  Tutaj chwila zastanowienia się bo oprócz RT jest też w grupie 1200C ,  ruszamy i całkiem sprawnie pokonujemy tą część trasy . Kontynuujemy 17  która przechodzi w 17B nad jeziorem skręcamy na 15 w kierunku Toplity.  Dojeżdżając do miejscowości Tulghes mój GPS namawia do skrętu w lewo na  Pasul Tengheler . Namawiam Pepina do jazdy tą dróżką która może być  gorsza tylko przez pierwsze 22 km do przełęczy ,jeszcze przypominam mu  że w tej części państwo węgierskie dotuje swoich rodaków czego  przykładem jest droga przez przełęcz Bucin. Rozmowa na migi z  policjantem, który nie odwodzi nas od tego pomysłu, rękami pokazuje coś co  ja interpretuję jako fale .  Ruszamy i asfalt kończy się zaraz za  wioską przechodząc w fale z dziur. Jedziemy pod górę i po pokonaniu  kilku szutrowych serpentyn widać przełęcz . Jadę w szyku z Honzą  na Adv  za nami Zdeniek a zaraz za nim jego brat na RT. Przedostatni zakręt i  ostatni prosta wjazd na asfalt tuż przed przełęczą i zatrzymujemy się  zaraz za nią. Stoimy we trzech na Adv mija 5 minut i nikt nie dojeżdża ,  mija prawie pół godziny dojeżdża GS informując że RT jest rozbity .  Czuję się trochę głupio że namawiałem na trasę. Przyjeżdża Michał na RT ,  który jest mocno stuningowany , rozbita szyba ,skrzywiona czasza,odpadło lusterko , rozbity kierunkowskaz poobijane kufry. Jeździec  zszokowany obity cały prawy bok od żeber po udo . Z relacji wygląda że  uciekło mu przednie koło ,jeździec przeleciał do przodu a motor nad nim i  tak miał szczęście że motor został na drodze bo mógł spaść ze zbocza . Dojeżdżamy po zmroku Baile Tunad gdzie ma być kamping i nawet jest   pilnowany przez jedną osobę i sukę z 7 szczeniętami . Chłopaki śpią na  tarasach ja odpalam 2 sekundową Quechuę. Domki są nawet otwarte ,  ale nikt nie ma ochoty na tą wątpliwą przyjemność . Cały dzień  temperatura była przyjemna w granicach 25 stopni natomiast noc  przypomniała że jesień praktycznie się już zaczęła . Jak na razie mamy  zapas czasowy bo w pierwsze 2 dni jest zrobione po około 500 km a  założenie mówi o przebiegach 400 km.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Startujemy rano w kierunku na Debar , tylko 80 km a później  Albania , Peshkopi - Kukes. O 11 wjeżdżamy na szutrówkę w stylu drogi do  Theth . Pierwsze kilometry ośmielają i jadę szybciej zostawiając grupę  za sobą, niestety na jednym odcinku ktoś postanowił poprawić drogę  wysypując szuter który jest luźno związany z podłożem , rezultat to  gleba na prawą stronę . Wylatuję z motocykla po zboczu w dół , na  szczęście są krzaki , z trudem wstaję , bo leżę na plecach głową w dół ,  a chcę zgasić motocykl. Podnoszę krowę oglądam , na szczęście cały .  Przez 5 minut szukam po krzakach kabla do nawigacji , dziwię się też że  nikt do mnie nie dojechał . Nawiguję według mapy w marnej skali ale jest  na niej przebieg rzeki Drini i Zi co pozwala na ustalenie kierunku.  Mylę się praktycznie tylko w jednym miejscu , na szczęście miejscowi  szybko mnie korygują . Dojeżdżam już bez większych przygód , tylko raz  miałem problem podczas mijanki gdy o mały włos , bus dotknął mojego  kufra co przechyliło mnie w kierunku zbocza w dół. O 14.30 jestem na  wysokości Kolesjan i czekam na grupę , zjadłem pół surowe minci ,  spalone z zewnątrz a w środku świeże. Około 16 przejeżdża biała toyota z  numerami WE zdążająca w kierunku Lure . O 17 otrzymuję sms o problemach  technicznych co spowodowało opóźnienie grupy , tak więc czekam  cierpliwie dalej .Około 18 grupa dojeżdża już wiem jakie to były  problemy techniczne, otóż koledze w RT 1150 urwała się kierownica. Szczęście że pokonywał jakieś doły i zrzucił na 1, drugie szczęście że 15 minut później nadjechał w ich kierunku niemiec w camperze 4x4 iveco za 100000 EUR( kabina mieszkalna na czas jazdy była opuszczona hydraulicznie a na postoju podnosiło się całość do góry i był domek). Kierowca ów nie wiadomo czy na potrzeby naprawiania tego Iveco miał na pokładzie cały warsztat łącznie z wiertarkami , które były potrzebne  do rozwiercenia urwanej śruby. Niemiec podczas naprawy cały czas powtarzał w kółko, Scheiß Motorrad. 
Na koniec mało przyjemne zdarzenie to obrzucenie  przez 2 gówniarzy szutrem z błotem w wiosce Gostil tuż przed Kukes.  Zatrzymałem się i poszedłem za nimi, jakiś starszy chyba wysłuchał ich relacji i dał im po tyłku później  przeprosił . Jak dojechałem do reszty grupy okazało się że innym też się dostało. Jedziemy na nocleg do Fushe Arrez gdzie znam jeden hotel. Zakręty prowokują do ścigania, ale ujawniają też swoją drugą naturę pozwalając na uślizg opon co nie należy do przyjemności
Jazda do Fushe Arrez byłaby jeszcze większą przyjemnością gdybym choć raz trafił na tą drogę w ciągu dnia , a nie po zmroku.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Pierwszy raz miałem stracha jadąc motocyklem z powodu wiatru a  musieliśmy przejechać przez most na Pag, który został zamknięty z  powodu wiatru o wdzięcznej nazwie Bora . Dzień wcześniej wysiadło mi  wspomaganie i abs po przejechaniu szutrówki w BiH przez góry w kierunku  na Mostar z Brod . 68 km 4 godziny ulewa na górze , jedna gleba,  jechałem z drugim kolegą, a reszta grupy pojechała drogą przez Sutjeskę ,  którą znam z marca tego roku. Po drugiej stronie o dziwo byliśmy  wcześniej niż oni co wydawało mi się niemożliwe. Okazało się że u nich  oprócz standardu drogi dużą rolę odegrała mgła. W  Mostarze na skrzyżowaniu słyszę dziwny odgłos pracującej pompy, a po  wyłączeniu silnika błąd abs  . Następne 80 km jadę w deszczu bez wspomagania hamulców z zaświeconym  stopem i bez abs. Na miejscu noclegu dochodzenie wykazało że przyczyna  jest w zabrudzonym czujniku hamulca nożnego ,kawałek blaszki typu zwarty  rozwarty był zabrudzony i po włożeniu tam palca system wstał  wspomaganie i abs wrócił. No i wcześniej miałem jeszcze jedną awarię,  urwał się uchwyt mocujący sprężynkę  trzymającą żarówkę. W efekcie żarówka się spaliła a ja musiałem zrobić  taki uchwyt z puszki po konserwach z której wyciąłem scyzorykiem pasek  blaszki złożyłem na pół wkładając tam ten drucik co trzyma żarówkę i po  zrobieniu dziurki pod wkręta skręciłem całość . Myślę że będzie trzymał  lepiej niż fabryczny. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Anake 2 po 10 tys km
PozdrawiaM