Dzień pierwszy.
Umawiamy się że przyjadę Afryką do Hajnówki i tam ją zapakujemy na przyczepę razem z resztą motocykli. 
Z natłoku spraw przedwyjazdowych do nocy wymieniam klocki hamulcowe, opony. Sprawdzam jeszcze synchro, dawkę paliwa. 
Jest 1 w nocy,a miałem być po południu w Hajnówce...
Ekipa w lekkim zniecierpliwieniu startuje powoli z Hajnówki w stronę Barwinka.
Ostatecznie umawiamy się na wylocie z Lublina na Rzeszów. Dojeżdżam o 3 w nocy. 
Ładujemy Afryczkę na jej miejsce na lawecie i rozpędzamy karawan.
Przed Nami 3500km do granicy Turcja - Gruzja.
Pare dni przed wyjazdem, Sambor próbował mnie przekonać, że nie dojedziemy do Granicy z Gruzją w mniej niż 72h. 
W zasadzie to miał racje 

bo zatrzymaliśmy się na jeden dzień w Trabzonie.
W każdym razie realny czas przejazdu na trasie Warszawa - Trabzon to 55h. 3300km.
Z Trabzonu do Granicy z Gruzją jest już tylko 180km 
 _MG_9060.jpg
_MG_9060.jpg
Serbia. Kolejna dolewka taniej ropy 
 _MG_9061.jpg
_MG_9061.jpg
W nocy, gdzieś pod Niszem złapała nas niesamowita burza z piorunami. Było zupełnie ciemno a pioruny waliły jak flesze na imprezie dla VIPów. 
Widzieliśmy dwa pożary lasów. Zaraz potem zaczął w dach tłuc grad wielkości winogron 
 
 
Udało nam się zjechać pod jakiś wiadukt, lekko spanikowani co z motocyklami i blachą auta. Pękło poszycie kanapy w Varadero Emila, naklejki Caritasu nam lekko się strolowały, głównie ta na masce. T4 bez szwanku 

 Jedziemy w stronę Bułgarii 
 
W Bułgarii w nocy okupiliśmy się w markecie zgrzewką dwulitrowej Kamienitzy 

 Potem już niewiele pamiętam a zdjęć nie ma 

Była jakaś wspólna  drzemka w aucie, bo Robert i Emil nie mieli już sił bezpiecznie prowadzić auta. Ale gdzie i ile to nikt nie wie.