podziekowania dla Mirmila za"update' ale niestety dosc duzo obciales.Sorry-nadrabiam straty.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
  
 

widok z samochodu:malownicze widoki stanow:Colorado,Utah.

nieprzewidziany przystanek,urwalo nam pol osi.
 
 
 
tuz przed wyjazdem zalozylismy nowe hamulce do przyczepy,okazalo sie jednak,ze mechanik dal troche zbyt malo smaru do lozyska.
szczescie w nieszczesciu-mamy niesamowite krajobrazy dookola
 
 
 
 

wachowiec z Utach potrzebowal 7 godzin aby to naprawic,co pozwolilo nam na uzupelnienie naszych zaleglosci
 
juz na miejscu w San Diego California,samochod i przyczepa zostaja u znajomego-Slawka-30 km od San Diego.
 
reszta grupy tez juz na miejscu-rozladunek
 
juz w trasie,przysstanek na goraca kawe.Nietypowa lecz funkcjonalna podpinka Piotrka.
 
zgubilismy troche czasu na starcie,miejscowi wojacy wskazali nam drge do noclegu
 
 
 
 
 
przyczepa nie miala wszystkich okien ale kazdy z nas mial miejsce na luzku a weteran Roman mogl poszczycic sie osobistym katkiem.
 
noc zapowiadala sie zimna ale gospodarz zadbal i o to
 
 
 
 
na drugi dzien wszscy wypoczeci,w droge.
tego dnia bardzo malo robilem zdjec,przez przypadek odlaczylem sie od chlopakow i wiekszosc trasy nagralem na kamere,a to juz zdjecia po dojezdzie na miejsce noclegu
 
 
 
 
 
nocleg u "MIKE SKY RANCHO" -miejsce wypadowe dla takich podroznikow jak my ale rowniez przystan podczas wyscigow BAJA 1000 ,rano przywital nas lekki przymrozek

po goracym sniadaniu ruszamy dalej,na poczatek przejazd przez rzeke,ktora w tym roku jest tylko malym strumieniem
 
 
 
 
 
Nik zalozyl nowe 'rim lock' i mosial z nimi troche powalczyc
 
 
 
 
 
 
widoki co raz lepsze i trasa co raz trudniejsza
 
 
 
 
 
 

drobna awarja lancucha

dojecalismy na szczyt,niestety nie ma przejazdu"google maps",przed obserwatorium w zasiegu reki,chcielismy byc pierwsi,ktorzy podjechali tam od drugiej strony,podkulamy ogony i zawracamy
 
 
 
 
 
 
 
w drugiej polowie dnia gorskie stoki i sosny zamienilismy na zielone wzgorza i doliny
 
 
 
 
 
powrot do kamieni
 
 
znowu powrot do zielonych wzgorz
 
 

w dolinach chlodniej i przyjemniej
 
 

po gorskich przeprawach w ciaglym prawie kuzu z tylu za lzejszymi motocyklami prysznic byl mile widziany
 
dzisiaj zasluzylismy sobie na fajny motel
 
 
 
 
Roman ciagle nie moze przyzwyczaic sie do lozka
 
nastepnego dnia drobne zakupy i jedziemy na poludnie wzdluz Pacyfiku
 

po drodze spotkalismy kilku motocyklistow z Kaliforni ktorzy po spedzeniu nocy na kamiennej postyni z powodu awarji jednego z motocykli, bez namiotow i spiworow,bez niczego dookola co nadawaloby sie do spalenia w ognisku postanowili zawrocic zpowrotem do Kaliforni
 
 
 

Nick ciagle proboje uporac sie z jego detkami
 

Piotrka nie spelnione mazenia

wkrotce i my zaczelismy rozgladac sie za noclegiem
 

wieczorem dojechalismy do zapuszczonej rybackiej wioski 
 
 

w poblizu wioski znalezlismy to ciekawe miejsce
 
 
 

Roman od dawna chcial byc trebaczem

a zostal kuchazem
 
 

a moze nie tylko Roman.........?

nastepnego dnia mosielismy z Romanem zadecydowac,czy jedziemy z chlopakami przez gory ,czy we dwoch dolina?
 

okazalo sie ,ze to ciekawe miejsce to dosc popularna przystan dla serfowcow,ktorych wyprzedzilismy o 2 tygodnie

po kilku minutach z mapa rozdzielilismy sie

roman i ja pojechalismy dolina
 
 
 
 

napewno chlopaki beda nam gadac, ze ominely nas zajebiste widoki,ale po kilku dniach w kamieniach preferuje omijac bydlo raczej niz kamienie takiego samego rozmiaru

przecinamy polwysep Baja w poprzeg,umowilismy sie z chlopakami w malej osadzie po drugiej stronie polwyspu,przed nami okolo 5 godz.jazdy troche wsrod kaktusow pozniej jednak tylko zwirowa postynia

po drodze zatrzymujemy sie w "COCOS CORNER",byc moze znacie lub pamietacie to miejsce z Romana i Mirmila relacji z przed 2 lat
 
 
 

przejezdni podroznicy
 
 

to Mucha i ja,tez tu bylismy w ubieglym roku

po wpisaniu sie do ksiegi wieczystej podroznikow ruszamy w umowionym kierunku,zostala nam juz nie cala godzina jazdy