Relacji jakoś nie planowałem, bo pismak ze mnie słaby. Ale nad jakąś historyjką obrazkową z podpisami pomyślę jak zdjęcia poprzeglądam. 
 
Generalnie był to szybki wyskok na estońską wyspę Saaremaa, 3500 km w 7 dni w celu objechania jak największej ilości szutrów które z dnia na dzień znikają pod asfaltem.  
Kraj wspaniały, ludzie bardzo mili, taniej niż w Polsce ( kemping 4E, obiad z kawą 18 zł ), wszędzie dostęp do neta, policja nie zatrzymuje obcokrajowców, drogi asfaltowe szerokie i w stanie idealnym, natężenie ruchu prawie zerowe tzn. jeden samochód na 20 km.  
A do tego super czyste powietrze jak ze skandynawskiego folderu i morze dookoła. 
 
Więc czego można chcieć więcej? ... nie wracać do kraju?
		 
		
		
		
		
		
		
		
	 |