jeszcze warto na LUAZa amfibie popatrzeć. Co prawda silnik z zaporozca to zuo, ale widok tego cudaka halsujacego po wodzie bezcenny.
a wracając do merytoryki: konfiguracja Gazika która ma Poncki jest dość sensowna. Silnik od merca przeżył swego czasu dwa dni suszenia na łące po zalaniu, mimo pogietego korbowodu w końcu zagadal i pojechal; afgany to dość bezawaryjne mosty na zwolnicach, a gazik to fajne kabrio, które szczególnie na wschodzie budzi dużo sympatii. UAZa to ewentualnie w konfiguracji z afganami z rezerwy wojennej, ale i tak z gazikiem przegrywa na wygląd. Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka |
Cytat:
Coś było, na rzeczy! Jak jechałem autobusem to wielu patrzyło mi na nogi, a przecież mi nie capiły:D:lol19: |
Dobry wieczór :)
Nie dam się wciągnąć w dyskusję czy warto czy nie. To w ogóle nie o to chodzi. Swojego Gazika na przemian sprzedaję ze złości i remontuję z miłości ;) Zainteresowanych zapraszam na przejażdżkę, bo klimat albo przypasi albo nie ma o czym gadać. Jeśli chodzi o fakty, to furą można dojechać przykładowo nad Morze Japońskie. To tam gdzieś w bok od Warszawy. Silnik też od Warszawy. Albo od Merca jak ktoś sobie zmieni. Zapraszam do wątku Podróże w starej furze. Obstawiam, że wisi tam jakaś niedokończona relacja... W mediach społecznych też coś jest, ale nie powiem gdzie bo nie wolno! |
Uaz nie ma klimatu Gaza..afgany to rzecz spotykana nieczęsto..ale w ogóle ruska technika wymaga bardzo dużo cierpliwości i miłości..Poncki napisał, że niby w sposób zawoalowany, ale jednak:)
To jak z motocyklami ruskimi: emy, kaśki, dniepry....lepisz i lepisz, trzeba mieć dużo czasu. Ale klimat fajny. |
auto dobre jak lubisz poleżeć... pod nim :D
|
1 Załącznik(ów)
|
Nie kumam... po co go wciągasz do tej rzeki? :D :D :D :D
|
Twierdził, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki i trzeba było siłą :D
|
po tej przygodzie wciagnelismy Gazika na łąkę nad strumieniem. Nie palil oczywiście.
Po wylaniu wody z filtrów, zbiornika paliwa, rurek, ciagniety na sznurku zaczął zalapywac, ale poza wypuszczeniem białej chmury nie podejmował samodzielnej pracy. no, ale przynajmniej wiedzieliśmy, że korbowody całe i jakaś kompresja jest. suszylismy, rozkrecalismy pompę, polerowalismy grzybki (zaczął gdzieś powietrze lewe łapać), ciąganie po lace tam I z powrotem i.... nic. Na drugi dzień, już chyba z desperacji, zlalismy paliwo z baku do butelki (było świeże, bo bak suszylismy dzień wcześniej). Po chwili ciecz z butelki się rozwarstwila i okazało się byc to paliwo z wodą pół na pół. po zalaniu świeżego gazik odpalił, i co prawda podkapcajac, przejechał parę tysięcy kilometrów do Kalmucji i z powrotem. To było 15 lat temu, psiamać. |
1 Załącznik(ów)
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:43. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.